25 maj 2023

Cherubin CD Orion

Powiedźmy sobie szczerze, nie protestowałem, gdy Layla robiła ze mną, co chce. Jej kostiumy i kreatywność jest powalająca, która niekiedy sprawia natchnienie. Tym razem też tak było. Jednak zanim mogłem tknąć swojego notes, musiałem się jej oddać w całości. Na początek moje włosy, spięła je, by zająć się moją twarzą. Sprawiło jej to wiele frajdy, gdyż najwyraźniej przychodząc punktualnie, miała wiele czasu, by się zając moją osobą. Z tego, co widziałem, dodała dużo, a nawet masę czarnego, takiego brudnego krwawego i dodatki fioletowego. Część mojej twarzy wyglądała jak cząsteczkowe słodkości wesołego miasteczka, za to druga była mroczna, straszna niczym kosiarz przychodzący po twą duszę. Ach pięknie, do tego wszystkiego dołożyła nawet pasujące kolczyki. Nawet paznokcie zrobiła. Można rzec, że dołożyła wszelkich starań i pasji, bym bił zarówno słodkością, jak i zniewalającym mrokiem, a przy tym wyglądając jak żywa rzeźba z pasją i niezależnie od tego, jaką minę zrobię moja kreacja, powali cię na kolana.Po tym, jak kazano mnie się ukryć, by Pan spóźnialski mnie nie ujrzał, wtem się pojawił. Oczywiście podejrzałem, ale też czekałem cierpliwie, by móc ujrzeć swojego partnera. Postanowiłem sobie, że będę ignorować tę upierdliwą istotę i cieszyć się wieczorem. Wziąłem mocniejsze leki, które mają swoje skutki uboczne, ale dopóki działają, jest dobrze.
Ujrzenie Oriona w jego powalającym kostiumie sprawiło, iż do niego zwyczajnie podszedłem i poczułem, jak moje ciało płonie. To takie nagłe, ale zwyczajnie by to przerwać, ruszyłem do dziewczyny.
  - Layla przeszłaś samą siebie. Zresztą twoja kreatywność powala. To jak z tobą? - spytałem ją, gdyż miała iść z nami, a jest w proszku. Widziałem, że ma wszystko gotowe. Dlatego jak potrzebuje pomocy, to jej pomogę, by poszła z nami.
  - Zaraz biorę się za siebie, a wy możecie iść. Dziękuje i bawcie się dobrze. Idźcie już, sio sio. - rzekła i nas tak szczerze pogoniła. Wypchnęła nas z namiotu, po czym go zamknęła, byśmy jej nie przeszkadzali.
Chwyciłem za dłoń swojego partnera, pociągnąłem go, byśmy się ruszyli. Nie dałem mu nawet chwili, gdyż to nie było potrzebne. Po części też nie chciałem, by pytał o to, co się przed chwilą zdarzyło, o ile cokolwiek spostrzegł. Nawet jeśli nie to tym lepiej.

[Muszę się lepiej kryć]. Te słowa rzuciłem w swoich myślach.

Ignorancja natrętnej istoty bardzo pomogła i wciąż pomaga, ponieważ mogę się skupić na nim i tej nocy. Nawet jeśli może być ona najgorsza, jaka kiedykolwiek mnie spotkała. Miałem to głęboko w poważaniu, gdyż teraz było od tego coś ważniejszego.
  - Orion wyglądasz powalająco seksownie, aż bym cię schrupał. Takie przebieranki do łóżka idealnie się nadają. - po tych zachichotałem, a mój makijaż i strój był dużo zabawniejszy. To było jednocześnie słodkie i mroczne. Tak jakby cząsteczkowa śmierć się śmiała. Doprawdy zabawne i miłe. To jakaś odmiana.

Orion?

Orion CD Cherubin

Zdecydowanie analizowanie całej sytuacji pochłaniało za dużo mojego czasu. Jednak może to się opłaciło i wyniosłem coś z tego? Otóż nie. Odnoszę wrażenie, że jedynie co, to za bardzo weszło mi to na głowę i doszedłem do momentu, gdzie sam zaczynam widzieć jakąś zjawę po kątach. Oczywiście, gdy tylko spoglądałem w tamtym kierunku niczego ani nikogo nie widziałem. Stąd też bardziej skłaniam się ku stwierdzeniu, że sam sobie to robię, a niekoniecznie coś naprawdę zaczyna mnie prześladować. Mimo to w kwestii Cherubina nic się nie zmieniło. Może i te wszystkie lekarstwa potrafiły go skutecznie postawić na nogi. Jednak to nie znaczyło, że te dziwne napady chłodu oraz ślady na plecach magicznie zniknęły. Osobiście odnosiłem wrażenie, że im bliżej kolejnego zaćmienia, to jest coraz gorzej. Choć to tylko moje własne domysły. To wszystko za bardzo spontanicznie przychodzi, żebym miał wyciągać jakieś mądre wnioski. A Cherubin skrupulatnie trzyma się swojego postanowienia i nie chce mnie w to mieszać. Co wiąże się też z tym, że nie chce w ogóle poruszać tego tematu. Widzę, że jest mu z tym ciężko. Trudno ukryć coś takiego przed drugą osobą. Raniące dla mnie jednak najbardziej jest to, że dobrowolnie woli bagatelizować problem, niż coś z tym w końcu zrobić. Czemu ludzie tak robią? Jestem pewny, że gdyby wszystko mi powiedział, to nic takiego by się nie stało.

***

Nadszedł wieczór, wyczekiwanej przez wszystkich imprezy. Z tego co zauważyłem wybierało się o wiele więcej osób z cyrku, niż się mogłem spodziewać. Sam z małym spóźnieniem zjawiłem się u Layli, która miała dla mnie kostium. Do tej pory nie wiem kim będę na tej imprezie. Wreszcie przyszedł czas, aby się przekonać.
- Przeczuwam, że będzie to coś zabawnego. - oznajmiłem na wstępie, wchodząc do pracowni Layli. Wszystko wydawałoby się być po staremu, gdyby nie jedna dość duża różnica. Jedno ze stanowisk jakimi dysponowała, było osłonięte z trzech stron jasnoróżowymi zasłonami. Dziewczyna słysząc mój głos wyszła zza jednej z nich, porządnie ją zasuwając spowrotem, bym czasem czegoś, a w zasadzie kogoś tam nie dostrzegł.
- Gdzie tyle byłeś? Wiesz ile już czekamy? - podeszła do mnie z pretensjami i stanowczo złapała za mój nadgarstek, ciągnąc mnie do stanowiska obok. Wygodny obrotowy fotel, ogromne oświetlone lustro, plus blat przepełniony wszystkimi rzeczami potrzebnymi do charakteryzacji.
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. - odparłem rozbawiony, obracając się dookoła na krześle. Dziewczyna z dość poważną miną niestety zastopowała moją zabawę.
- Mamy mało czasu, wiesz?
- Ogarniesz to. Wierzę w ciebie. - mówiąc to, puściłem jeszcze dla żartów do niej oczko, a później już wygodnie się rozsiadłem na fotelu. - Zresztą nawet jeśli, to spóźnimy się z Cherubinem w gwiazdorskim stylu. - dodałem, gdy Layli już rozpuściła moje włosy. Skoro zaczęła od nich, to przypuszczam, że w jakimś stopniu będą częścią całej stylizacji. Idąc tym tropem nie będę mieć nic dziwnego na głowie. Jakiś kasków czy hełmów, głów i innych takich.
- Jak już to tylko ty. Wątpię, aby Cherubin chciał czekać na takiego dziumdzie jak ty. - tuż po jej wywodzie, usłyszałem za zasłonami cichy śmiech. Gdy spojrzałem w tamtym kierunku może i byłem w stanie wypatrzyć czyjąś sylwetkę, ale widok to wciąż nie był tak dobry, jakby mi te zasłony odsunęła.
- Ooo Cherubin, to ty? - zaśmiałem się, spoglądając w stronę zasłonek, ale Layli szybko skorygowała moją głowę, abym w tej chwili patrzył prosto przed siebie.
- On przychodzi punktualnie, a nie jak co po niektórzy. - wtrąciła się.
- Dobra Layli, zejdź już ze mnie. Obiecuję się poprawić. - oznajmiłem. - W ogóle Cherubin zdradź mi kim jesteś. Spodziewam się, że już jesteś gotowy.
- Layli zabroniła mi mówić. - odpowiedział po chwili ciszy. Pewnie coś pisał, bo słyszałem jak przewracał kartkę. To też wskazywało, że na pewno czuł się o wiele lepiej. Także wszystko wskazywało na to, że będziemy się wyśmienicie bawić. Już się nie mogłem doczekać. Lubię imprezy.
- Dobra to ja też ci nic nie powiem wcześniej, ale będę za to głośno zgadywać. - stwierdziłem i zacząłem tą dziecinną "zabawę". Jakoś musiałem sobie umilić czas czekania. Śmiało mogę się założyć, że Layli i Cherubin po paru moich strzałach chcieli żebym jak najszybciej się zamknął. Wyszło, że chcąc nie chcąc i tak się rozgadałem, bo naprawdę tak mi dopisywał humor, że aż sam jestem zaskoczony. Nic złego się nie działo ostatnio, wyspałem się, zjadłem zarąbisty obiad. Czego chcieć więcej? Teraz jeszcze ta imprezka w mieście. Naprawdę ciężko mi było wysiedzieć na krześle.
Layli przez cały ten czas coś ze mną robiła. Upieła mi włosy w dość podobny sposób jak sam je na co dzień noszę, ale zdecydowanie bardziej je porozwalała. Coś tam robiła z grzebieniem, prostownicą, później lokówką... Sam tak naprawdę nie wiem. Nie znam się na tym, ale wiele rzeczy przeszło przez jej ręce, gdy ogarniała moje włosy. Później przeszła do zacnej charakteryzacji. Tego co ona tam brała i używała z nazwy za żadne skarby nie wymienię. Na tym nie znam się tym bardziej. Za to z chęcią mogę opisać, co widziałem w lustrze. Ogólnie moja twarz była bardziej bledsza niż zazwyczaj. Oczodoły wymalowane w całości na ciemno i porządnie rozmazane dookoła, a później jeszcze w ogóle tak mnie przybrudziła, jakbym co najmniej nie mył się od paru dekat. Może przesadzam, ale w tamtym momencie byłem dość sceptyczny. Odmieniło mi się, gdy nadszedł czas na zmianę stroju. Czarna koszula, czarne przybrudzone spodnie i czarne buty. Szału to na mnie nie robiło. Dość klasycznie, a liczyłem na efekt "wow". Później już zacząłem widzieć światełko w tunelu, gdy podała mi czerwone szelki, które miałem złożyć na krzyż oraz czerwone skarpetki. Do tego weszła jeszcze ciemna poszarpana i również przybrudzona marynarka. Do tego dostałem również takie brudno czerwone skórzane rękawiczki. W sumie ciężko określić mi ten kolor, ale taki całkowity czerwony to nie był. Pomyśleć, że nie strojąc się na co dzień, będę się tak stroić na przebieraną imprezkę. Na koniec miałem okazję zobaczyć się w lustrze i wtedy widząc całość w sumie się zachwyciłem.
- Heh, dzieci to by ode mnie uciekały z piskiem. - oznajmiłem ze śmiechem. - Dobra robota. - przyznałem, spoglądając na Layli. - Pomyśleć, że spodziewałem się, że będę dyniogłowym i tak bardzo się myliłem. - rozbawiony, pokręciłem głową. Ta mimo wszystko już zniecierpliwiona, a zarazem podekscytowana stała przy jednej z zasłon.
- Ciekawe, co w takim razie powiesz o Cherubinie. - odparła. Widząc jej ekscytację mogłem się spodziewać, że Cherubin to będzie wyglądać wręcz powalająco. Od odpowiedzi dzieliły mnie tak naprawdę sekundy. Długo nie musiałem czekać, aż Layli w końcu odsunęła zasłonę i... Rzeczywiście. Można powiedzieć, że wręcz na chwilę odebrało mi mowę.

(Cherubin~?)

Shu⭐zo CD Lennie

Praca w cyrku pomimo paru swoich minusów, ma ten jeden ogromny plus, który przyciągnął mnie do tego miejsca i sprawił, że w zasadzie dalej tu jestem. A jest to nic innego, jak właśnie ludzie i fakt, że są oni z różnych części świata. Może kiedyś nie, ale obecnie jestem otwarty na nowe znajomości. W końcu moje życie nie powinno się kończyć na pracy, dziecku i Lenniem, choć wszystko to bardzo kocham. Gabe oprócz swojej nieskazitelnej sylwetki, która nigdy nie przestanie cieszyć mojego oka, również był tu nową osobą, co też mnie zafascynowało. Chociaż jak mam być szczery, to po czasie jaki z nim spędziłem, mogę jasno stwierdzić, że bliskimi przyjaciółmi nie zostaniemy. Nie jest w moim typie, choć gdy byłbym młodszy, to pewnie poleciałbym na jego bajere, a szczególnie na to prężenie bicków...
- No nie? - zaśmiałem się, słysząc jego słowa. - Też tak uważam. - dodałem, biorąc synka na ręce i już się z nim podnosząc. Kamień spadł mi z serca. Trudno opisać, jak bardzo się cieszę, że nie wyszła z tego o wiele większa drama. Nie lubię się kłócić z Lenniem. Mieliśmy się już w sumie rozejść. Chciałem ogarnąć już widocznie zmęczonego synka, a Lennie już sięgał po wszystkie zabawki, które mały zdążył wszędzie porozrzucać. Jednak za nim jeszcze pochłonęły nas te zajęcia, odwróciłem się do niego.
- Hej, skarbie. - odezwałem się, by ten zwrócił na mnie uwagę. Podszedłem wtedy do niego z dzieckiem, całując go krótko. - Naprawdę cię kocham. Nie zapominaj o tym, co? - odparłem z uśmiechem, łapiąc go za rękę. Lennie wtedy od razu przytulił mnie razem z malcem.
- Nie zapomnę. - wymamrotał z uśmiechem.
Chciałbym powiedzieć, że tak oto cała sprawa się skończyła i nie będzie potrzeby wracać do tego tematu. Niestety sytuacja o dziwo zaczęła się trochę wymykać spod kontroli i... Cóż, wierzyłem, że sobie poradzę. W końcu jestem dorosły, ale teraz sam już nie wiem. Może powinienem powiedzieć wszystko Lenniemu? Boję się z drugiej strony. Nie chciałbym, aby coś się komuś stało.
- Oh? To dla mnie? - spytałem zaskoczony, gdy Gabe podsunął mi pod nos bukiet kwiatów.
- Owszem. Chciałem podziękować za ten strój, który uszyłeś. Masz naprawdę ogromny talent. - oznajmił, a ja w sumie zmieszany, odsunąłem od siebie jego prezent.
- Wiesz... Na tym polega moja praca tutaj. Jak ktoś ma problem ze strojem przychodzi do mnie. - odparłem. - To znaczy--... Miło mi, że przyszedłeś podziękować, ale to nie jest konieczne. - wyjaśniłem, niepewnie się uśmiechając. Facet, jednak był nieugięty i złapał za moją rękę wręczając mi do niej ten bukiet.
- Dla mnie jest. - odpowiedział dość tajemniczym głosem, sugestywnie przesuwając palce po mojej dłoni, gdy wręczał mi bukiet. Moja fascynacja jego ciałem nie zniknęła i chcąc nie chcąc uciekałem wzrokiem do śledzenia jego umięśnionych ramion. Jednak po tym geście, spojrzałem na niego jak na idiotę. Było to na tyle wymowne, że mojemu adoratorowi szybko zrzedła mina, a ja już nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.
- Gościu, poważny jesteś? - spytałem, dość mocno i wymownie oddając mu ten bukiecik. - Ja mam męża. - na poparcie własnych ślub nawet pokazałem mu pierścionek, widniejący na moim palcu. - Poza tym... - wyprostowałem się, mierząc go wzrokiem i opierając ręce na biodrach. - Nie przepadam za kwiatkami. - dodałem z uśmiechem, już mu machając na do widzenia. Nie musiałem już mu nawet pomagać z wyjściem. Sam to z chęcią zrobił. Poza tym raczej każdy szanujący się mężczyzna po czymś takim, powinien sobie odpuścić, no nie?
Gabe uparcie wracał jak bumerang...
- Mój chłopiec zaraz sam nam tu będzie biegać po cyrku. - oznajmiłem rozbawiony, siedząc przy głównym namiocie razem z Robinem. Musiałem się mu pochwalić, jak to moje dziecko już stara się samodzielnie na własnych nogach zwiedzać świat. Akurat czekałem z Yukim na Lenniego, który lada chwila powinien skończyć kolejną próbę. Robin dosiadł się w międzyczasie do nas i tak zaczęliśmy rozmawiać. Yuki za to korzystał ile tylko się dało, że byliśmy na zewnątrz. Tu podniósł jakiś listek, a tu chciał sobie władować do buzi śnieg, który jeszcze się nie zdążył roztopić podczas tej zmiennej pogody. Raz słońce, raz deszcz, później śnieg, wiatr - to naprawdę jakiś cud, że nie jesteśmy jeszcze chorzy.
- Masz rację. Już całkiem nieźle mu to wychodzi. - odpowiedział z uśmiechem Robin, biorąc Yukiego na kolana. Mały o dziwo nie protestował i grzecznie siedział. Przynajmniej na razie. Z uśmiechem ich obu obserwowałem, dopóki z namiotu ktoś nie wyszedł. Spodziewałem się Lenniego, więc od razu podniosłem głowę, ale niestety był to Gabe. Gdy tylko mnie zauważył od razu się wyszczerzył i pomachał do mnie na przywitanie, a później pospiesznie odszedł. Widocznie gdzieś się spieszył. To nawet i lepiej.
- Znacie się? - spytał Robin. Pierwsze co to posłałem mu niezadowolone spojrzenie, po czym westchnąłem.
- Przyniósł mi nawet kwiaty niedawno. - przyznałem koniec z końców. - Dosiadł się na stołówce, gdy jadłem śniadanie z Yukim. Gdy byliśmy na spacerze we dwójkę również się zjawił. - dodałem zniesmaczony. - Zaczęło się od tego, że przyszedł, abym mu uszył kostium. Nie ukrywam, że sylwetkę ma powalającą, ale na litość boską mam męża i dziecko przecież.
- Wiesz, jak tak bardzo cię zaczepia, to czemu mu tego nie powiesz? - zaproponował, zaczynając trochę zabawiać Yukiego, któremu powoli zaczynało się nudzić na kolankach.
- Mówiłem, tylko to tak wychodzi jakbym rzucał grochem o ścianę. - odparłem, wzruszając ramionami.
- A Lennie?
- Tutaj zaczynają się schody. - przyznałem, odwracając wzrok. - Nie ukrywam mam słabość do umięśnionych facetów i jak Gabe pierwszy raz przyszedł, to normalnie ciężko mi było wzrok oderwać. - wyjaśniłem. - Po prostu Lennie ostatnio przez to był trochę zazdrosny i nie chcę spowrotem z nim poruszać tematu tego gościa. - Robin pokiwał głową, cały czas się przysłuchując. - Zresztą nie jest to coś poważnego. Prędzej czy później się znudzi, ale męczy mnie to pomału i musiałem to z siebie wyrzucić.
- Uważam, że mimo wszystko powinieneś mu powiedzieć. - oznajmił, stawiając Yukiego na ziemi. Spojrzałem na niego jak na wariata.
- Oszalałeś? Jeśli Gabe nie reaguje na moje słowa, to tym bardziej będzie mieć w du.pie słowa Lenniego. Znaczy... - zorientowałem się, że tak trochę mam małe dziecko obok, a niekoniecznie chcę, żeby umiał powiedzieć tak cudowne słowo, jakim jest "du.pa" w tak młodym wieku. Odetchnąłem, gdy w sumie zauważyłem, że za bardzo się nas nie słuchał, a grzebał w swoim wózeczku. Robin go co jakiś czas asekurował, nie musiałem się niczym martwić. - Nie ważne. Wracając. - znów spojrzałem na Robina. - Boję się, że mogłoby się coś stać przy okazji. Lenniego wkurza ten temat. Co jak mi się tam pobiją?
- Vivi ich potem opatrzy. W czym problem? - odpowiedział, zaczynając się śmiać. Niestety mi nie było już tak wesoło. Westchnąłem, prostując się bardziej.
- Mniejsza z tym. Ty mu też nic nie mów, dobra?

(Lennie~?)