26 paź 2023

Vivi CD Riddle&Robin

Gdy tylko pojawił się ogromny pies, wszystkie ogony kitsune od razu się napuszyły, a on sam wydał z siebie ciche syknięcie. Jego rodzaj nigdy się nie dogadywał z psami, to one zawsze jakoś potrafiły zniweczyć wszelkie próby skradzenia ludzkiej energii. Przy nich żaden nie potrafił na długo zachować ludzkiego przebrania.
Vivi jedynie cicho warknął pod nosem. Naprawdę, żeby się do takiego czegoś posunąć Riddle... Perfidne oraz nikczemne zarazem. Chwycił Robina za kołnierz, zatrzymując go w biegu. Po czym wyciągnął rękę po płaczącego niemowlaka.
- Oddaj mi go...
- C...co? A...ale... - spojrzał na lisiego demona z przerażeniem.
- No już, oddaj, jak mówię. - warknął, może odrobinę zbyt agresywnie jak ma swój gust.
Chłopak pokornie wtedy też wręczył mu niemowlę, które Vivi jedynie obrzucił niezadowolonym spojrzeniem. Na szczęście, czy też może nieszczęście lisa, psy mają przecież niesamowity zmysł węchu. Nawet w amoku, ten wielki kanapowiec rozpozna zapach własnego szczeniaka... Przynajmniej... Taki był zamysł na to, by go, chociaż odrobinę uspokoić. Wziął głęboki oddech, wykonując parę kroków w stronę przerośniętego psiaka, w tym samym czasie też wyciągając dziecko w jego stronę.
Shu, czy cokolwiek teraz to było, na początku mimo wszystko warczał, pokazując rzędy perlistych szpileczek, jednak z czasem warknięcia zaczęły milknąć. Najwyraźniej Yuki i jego uradowane piski oraz wyciąganie rączek w stronę szpica, wywołało pożądany efekt.
Vivi odetchnął dość głośno, gdy wielki Shu zaczął machać ogonem i obwąchiwać bobasa.
- Świetnie... To może teraz zrobimy tak... - mówiąc to, chwycił dziecko jedną ręką, drugą wyciągając w stronę psa. Ciężko było mu ukryć lekkie jej drżenie, jednak gdy w końcu dotknął jednej z jego łap, bestyjka zaczęła się gwałtownie kurczyć do swych przyzwoitych rozmiarów.
Widząc, że Shu wrócił do normy rudzielec, który według lisa nie przydał się w ogóle i chyba usiłował dorównać inteligencją kamieniowi, podbiegł do nich.
- Co to było... Zresztą nieważne. - wręcz wyrwał Viviemu dziecko z rąk. - Więcej mi się do nich nie zbliżaj... - warknął w stronę bruneta, kucając przy psie i czule go głaszcząc. - Żadne z was... - mówiąc to jego, wzrok przeniósł się na wciąż dygoczącego Robina.
- Oczywiście, mi to też będzie na rękę, magiku. - mruknął lekarz z pogardą, odwracając się przy tym w stronę podopiecznego. - Chodźmy już, mam do ciebie parę pytań.
Mówiąc to, nie zaczekał nawet na chłopaka, a ruszył do swojej przyczepy, zamyślony przy tym przeczesując jeden z ogonów. To wszystko wydawało mu się co najmniej dziwne... Bo niby czemu, ktoś, kto tyle czasu spędzał ze zwierzętami, miałby zasłużyć na agresje tego wielkiego kanapowca. Nawet ten ich bachor był spokojniejszy na rękach Viviego niż u Robina. Będąc całkowicie szczerym, już wcześniej coś mu nie grało a te podejrzenia, zamiast zanikać, rosły z dnia na dzień.
Gdy ciemnoskóry chłopak wszedł już do środka, lis zatrzasnął za nim drzwi, nachylając się do niego i kładąc po sobie uszy.
- Robin... Jak do tego doszło? - zapytał, a z jego tonu dało się czuć chłód.
- N...no... Sam nie wiem, byłem u Shu i... T...to się stało tak nagle... N...no i wydawało mi się, że chciał mnie rozszarpać...
Brunet jedynie lekko skinął głową.
- Rozszarpać mówisz, wiesz, od kiedy wróciłeś... sam nie wiem jak ci to powiedzieć. To tak jakby każde zwierze trzymało do ciebie dystans... Nie sądzisz, że to dziwne?
- N...nie wiem — odparł, cofając się o krok.
- Jakby tam o tym pomyśleć to nie trzyma się to całości, nie sądzisz? - Vivi przechylił głowę, postępując krok za chłopcem. - Powiedz mi, kim ty tak naprawdę jesteś? - na twarzy bruneta wykwitł uśmiech, a jego zwykle brązowe oczy rozpalił bursztynowy blask.
Chłopiec, do którego się nachylał, o mały włos, nie przewrócił stojącej za nim szafki podczas panicznej próby odsunięcia się.
- Spokojnie, zapytam jeszcze raz. Kim ty tak naprawdę jesteś. - jego palce przypominały szpony, które akurat dopadły ramienia Robina, zatapiając się w nie.
Wraz z cichym okrzykiem bólu istota, która chwile temu wyglądała jak Robin, zaczęła się kurczyć i tracić formę aż w ręce lisa został tylko drobny czarny diablik, nie większy od domowego kota.
- Od razu lepiej — prychnął lis zdegustowany. - Podłe diablę...
- B...błagam, proszę mnie nie k...krzywdzić! J...ja nie chciałem! To...to wszystko omyłka!
Vivi zastrzygł jednym uchem, słysząc słowa istotki.
- Zastanowię się, czy cię zostawię przy życiu... Tylko najpierw chciałbym wiedzieć, gdzie jest twój pan. - wycedził, mocniej zaciskając dłoń na diablęciu.

( łuuuu! Robin? Riddle? Happy ALMOST Halloween )

15 paź 2023

Orion CD Cherubin

Młodociany ja w takim miejscu wybawiłby się tego jednego wieczoru za wszystkie czasy. Już nie wspominając o chorych ilościach cukru, jakie bym w siebie wtedy wepchał. Wszystkie rzeczy, które mijaliśmy na straganach, przyciągały mnie swoim bardzo klimatycznym wyglądem czy nawet samym zapachem. Za to niektóre kolejki skutecznie hamowały mój zapał.
Ten nieco młodszy od obecnego mnie z pewnością już gdzieś by się wkręcił i nie zwracał za bardzo uwagi na magiczny klimat tej nocy. Ba, najmniej by mnie to wtedy obchodziło. Życzyłbym wszystkim zdrowia i z rana leczył kaca, nie mając nawet czym zapłacić za wszystkie wzięte kolejki. To był dopiero szalony moment w moim życiu, gdzie chciałem poczuć nowo nabytą wolność. Nikt wtedy nie miał prawa mnie w niczym stopować. Mogłem robić, co tylko chciałem.
Obecnie za to myślę, że udało mi się znaleźć w tym wszystkim jakiś złoty środek i nie przesadzać za bardzo w żadną ze stron. Staram się chociaż trochę wykazywać jakąkolwiek odpowiedzialnością.
- Heh, na to liczę najbardziej. - przyznałem, nie kryjąc swojego zadowolenia. - Liczę też na inne rzeczy, ale to w swoim czasie. - dodałem rozbawiony, już wymijając jakieś zgrupowanie ludzi. Cały czas też pilnowałem czy Cherubin jest gdzieś w pobliżu. Głupio byłoby się nawzajem zgubić, a w niektórych miejscach ludzie się wręcz kotłowali, a my musieliśmy i tak jakoś przejść. Jak zawsze największą rzeszę fanów zbierały pokazy magiczne i muzyczne. Dużym zainteresowaniem również poza atrakcjami dla dzieci, były wróżki, które co rusz nakłaniały przechodniów do zatrzymania się i zajrzenia do ich magicznego namiotu. Tarot, wróżenie z ręki albo sprzedaż różnych amuletów i talizmanów — nic czego bym nie znał osobiście tak naprawdę. Nie ma to jak podawać się za nie wiadomo jakiego eksperta i udawać kogoś o wiele mądrzejszego, niż się naprawdę jest. Nie ma to jak używać zabawnych i wyszukanych słów, by tylko ogłupić osobę, która się na danym temacie nie zna. Mimo to starałem się ignorować takich ludzi i unikanie kontaktu wzrokowego w tym wypadku się wybitnie przydaje i przede wszystkim działa. Oczywiście nie mogłem tak w nieskończoność. To specyficzna noc i naprawdę wiele ludzi zwietrzyło w tym łatwy biznes.
- Przepraszam. - usłyszałem za sobą jakiś kobiecy głos, a gdy tylko spojrzałem za siebie, zauważyłem, że wróżka zdecydowała się zatrzymać Cherubina. Oglądała jego dłoń zafascynowanym wzrokiem. - O, widzę tutaj bardzo dużo interesujących rzeczy. Może wywróżyć coś panu? Znam się na tym. - zapewniła z uśmiechem. Brawa dla niej, ja bym się nigdy nie odważył wróżenia z dłoni. Chiromancja zupełnie na tym nie polega. Może i dałoby się na jej podstawie prognozować na przykład jakieś predyspozycje. Chociażby czy dana osoba mogłaby zrobić karierę w dziedzinie, która ją interesuje, ale żeby bawić się we wróżenie? Wolałem to zostawić bez komentarza, ale i tak siłą rzeczy postanowiłem się wtrącić.
- Podziękujemy. Mamy plany i trochę nam się śpieszy. - wyjaśniłem, zasłaniając dłoń chłopaka i też trochę bardziej przed nim się zatrzymując, zasłaniając go częściowo. Kobieta nie wyglądała na zadowoloną moją obecnością. Była ogólnie jakaś dziwna. Piękne delikatne rysy twarzy, długie czarne loki, wychodzące spod ciemnego kaptura. Do tego dosyć kuszący strój i hipnotyzujący wzrok, na którego pewnie łapie przechodzących panów. Była też stosunkowo dosyć młoda, a mimo to coś mi w niej nie pasowało.
- Nie wydaje mi się, żebym rozmawiała z panem. - od razu zdecydowanym ruchem wręcz sama mnie odsunęła na bok. Nie stawiałem też wielkiego oporu, nie zamierzałem się z babką przegadywać. - Także zapraszam do mojego namiotu. Tam nie ma takiego hałasu, moglibyśmy porozmawiać, a proszę mi uwierzyć, jest o czym. - ciągnęła dalej ten temat. - Oczywiście pierwsza wizyta nieodpłatnie. - dodała i przynajmniej dzięki temu stałem się bardziej spokojny. Cherubin z początku nie wyglądał na za bardzo zainteresowanego, ale pod naciskiem kobiety w końcu się zgodził. Sam też już odpuściłem i po prostu z założonymi poszedłem za nimi. Nie myślałem nad tym za bardzo i oczywiście na wejściu do namiotu zostałem już przez kobietę zatrzymany. Skończyło się na tym, że kręciłem się w pobliżu, czekając, aż Cherubin wyjdzie. Nie szukałem sobie za bardzo zajęcia, nie chciałem też za daleko odchodzić i tylko czekałem, aż wyjdzie. Najgorsze jest to, że nie wiedziałem, jak długo to potrwa. Finalnie usiadłem na krawężniku, obserwując namiot tamtej wróżki. Nie wyróżniał się szczególnie na tle innych, które już mijaliśmy, ale kobieta zdecydowanie bardziej zwracała na siebie uwagę, niż inne wróżki. Ciekawiło mnie, co takiego mogłaby mu nagadać i nawet przez pewien moment nawet zdecydowałem się nad tym zastanowić. Niestety szybko dotarło do mnie, że ktoś chcący wróżyć z dłoni raczej nie powie nic sensownego drugiej osobie. Miałem też nadzieję, że Cherubin nie weźmie na poważnie wszystkiego, co ta mu przedstawiała. To w większości czysta manipulacja i naciąganie. Nic więcej. Nie wierzę, że mogłaby to być prawdziwa wróżka.
Po paru dłużących się chwilach w końcu zauważyłem wychodzącego Cherubina. Minę miał dosyć normalną. Nie jakąś wielce smutną ani przepełnioną chwilową euforią. Szukał mnie wzrokiem i gdy już mnie znalazł, oczywiście podszedł do mnie, a ja wstałem z miejsca, otrzepując swoje spodnie.
- I jak było? - spytałem z czystej ciekawości. Może byłby skłonny mi coś zdradzić? Choć na ogół większość wróżek zakazuje omawiania tego, co zostało przez nie przepowiedziane z osobami trzecimi. Mówi się trudno. Nie oczekiwałem i tak za dużo informacji. Od razu też złapałem go za rękę i przy okazji rozmowy, chciałem już się z nim już kierować w stronę zamku. Naprawdę nie mogłem się go doczekać.

(Cherubin~?)