9 lip 2023

Doll CD Ozyrys

Chwyciłem Ozyrys’a za rękę i pociągnąłem go za sobą. Opuściliśmy czym prędzej stację paliwową, minęliśmy w biegu kilka sklepów i zatrzymaliśmy się dopiero na przystanku autobusowym. Nie miałem pojęcia, dokąd prowadzę Oz’a. Wiedziałem tylko, że muszę go stamtąd zabrać. Szybko. Jak najdalej. Gdzieś, gdzie będzie bezpieczny. Gdzie obaj będziemy bezpieczni.
Niewiele myśląc, wsiadłem z magikiem do nocnego autobusu. Gdy usiedliśmy na końcu, uczepiłem się kurczowo ramienia Ozyrys’a, próbując uspokoić oddech.
— Już dobrze. Zgubiliśmy ich — powiedział chłopak, powoli gładząc moje posklejane błotem włosy.
Przejechaliśmy w ciszy kilka kolejnych przystanków. Zacząłem się zastanawiać nad wspólną ucieczką. Przez chwilę widziałem nas zatrzymujących się w motelach na jedną noc, znikających nad ranem i jeżdżących po całym świecie. Szybo jednak odrzuciłem tą nierealną myśl. To ja musiałem uciekać. Ozyrys miał tu całe swoje życie. Nie musiał z niego rezygnować tylko dlatego, że poznał pechowego dzieciaka.
Spuściłem wzrok na swoje dłonie i pociągnąłem cicho nosem. Naraziłem Ozyrys’a na niebezpieczeństwo. Naraziłem wszystkich. Czy moja wolność faktycznie była aż tak cenna, żeby płacić za nią życiem tak wielu ludzi? Mogłem tam zostać. Mogłem dalej być posłuszny. Mogłem dalej być zabawką, którą się urodziłem. Gdyby nie ja, Ozyrys spałby teraz w swoim łóżku. Bezpieczny i spokojny.
— Wszystko w porządku? — magik uniósł mój podbródek i spojrzał na moją twarz. Nie byłem już w stanie utrzymywać na niej maski opanowanego gościa i zwyczajnie wybuchłem płaczem. Ryczałem jak małe dziecko i nie potrafiłem przestać.
Oz wciągnął mnie na kolana i ukrył w swoich objęciach. Dalej płakałem, mocząc jego koszulę swoimi łzami. Moim ciałem wstrząsały dreszcze, krztusiłem się i zacząłem mieć problemy ze złapaniem oddechu. Magik ukrył broń w kieszeni swojego płaszcza i zaczął gładzić mnie po włosach i plecach. Nie zasługiwałem na to – na jego uściski, ciepłe dłonie, spokojny ton głosu. Już dwa razy grożono mu śmiercią. Z mojego powodu.
— Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam — powtarzałem przez łzy. Ozyrys natomiast siedział nieruchomo, nie wiedząc, jak ma zareagować. Po chwili przytulił mnie trochę mocniej.
Trwaliśmy tak do momentu aż zobaczyliśmy w oddali budynek policji. Magik wstał ze mną na rękach i wysiadł z autobusu. Wtuliłem mokry od łez policzek w jego ciepłą szyję. Uczepiłem się ubrań Ozyrys'a i bacznie obserwowałem świat za jego plecami. Nie miałem pojęcia, co wydarzyło się na terenie cyrku i w radiowozie. Ale jeśli ktokolwiek tknie Oz'a, zrobię co w mojej mocy, by to powtórzyć.

Na miejscu zastaliśmy znudzonego życiem policjanta. Powiedzieliśmy mu, co się wydarzyło, omijając oczywiście część, w której ja zamrażam jednego funkcjonariusza, a Ozyrys rozwala drugiego. Nie musiał o tym wiedzieć. Lepsza była słodka niewiedza, której mu zazdrościliśmy.
— Na waszym miejscu nie wracałbym tam dzisiaj. Wyślę kogoś innego, żeby znalazł tamtych policjantów i kogoś do patrolowania cyrku. Faceta od handlu ludźmi obecnie nie ma, ale dam mu znać, żeby pojawił się jutro rano. Tymczasem możecie się przespać tutaj — powiedział, po czym wręczył nam klucze do jednej z cel
— Prysznice są na dole — dodał funkcjonariusz, wyjmując z szafki uniform dla więźnia o małym rozmiarze. Podziękowałem mu skinieniem głowy i skierowałem się z Ozyrys'em do schodów.
Na dole zdjąłem z siebie brudne ubranie i wszedłem pod prysznic. Kiedy zmywałem z siebie błoto, Oz stał na czatach, odwrócony do mnie plecami. Spojrzałem na jego ognistą czuprynę, zastanawiając się, czy będę mógł z nim zostać. Czy Oz nie miałby nic przeciwko?

Kiedy skończyłem, przebrałem się i wziąłem magika za rękę. Ozyrys ścisnął lekko moją dłoń, po czym zaprowadził mnie do celi oddalonej od pozostałych. Otworzył drzwi, a następnie zamknął je za nami.
— Jestem kryminalistą — mruknąłem, chwytając kraty. Oz uśmiechnął się pod nosem.
— W takim razie ja jestem twoim partnerem w zbrodni — odparł żartobliwie. Uniosłem na niego wzrok, po czym przytuliłem się do magika.
— Chodźmy już spać. To był długi dzień. Bardzo długi — powiedział, biorąc mnie na ręce. Następnie Ozyrys zgasił światło i położył mnie na jednym łóżku, a sam zajął drugie.
Długo wpatrywałem się w magika, niepewny, czy powinienem podejść. W końcu jednak zakradłem się do jego posłania i dotknąłem policzka magika.
— C-Coś się stało? — zapytał rozbudzony.
— Oz, mogę spać z tobą? — zapytałem cicho zawstydzony. Ozyrys przez chwilę przetwarzał tą informację. Ostatecznie się zgodził.
Magik przysunął się bliżej ściany, robiąc mi miejsce. Wsunąłem się pod kołdrę i przylgnąłem do jego piersi. Była przyjemnie ciepła.
— Nie bój się. Jestem z tobą — powiedział Oz. Palcami przeczesał moje mokre włosy.
— Mówiłeś…, że lubisz sztuczki magiczne — dodał niepewnie po chwili. Następnie wyciągnął przed siebie dłoń.
— Wciąż niewiele potrafię — powiedział zawstydzony, zapalając mały płomień, który stopniowo zaczął się zwiększać, by następnie przybrać kształt królika. Wyciągnąłem do niego dłonie, wciąż wtulony w Ozyrys'a. Zwierzak obwąchał moje palce, po czym delikatnie musnął je pyszczkiem. Następnie przebiegł się po pokoju, by na koniec z sykiem wylądować w umywalce.
Obróciłem się przodem do magika i zanurzyłem twarz w jego ubraniu, chłonąc zapach Ozyrys'a. Zapach ciepła i bezpieczeństwa.
— Oz — zacząłem nieśmiało po chwili — Ty nie umrzesz, prawda?

< Oz? >

2 lip 2023

Ozyrys CD Arche

*kilka tygodni później*

Piękne, gorące lato dawało się we znaki. Dzięki swej naturze feniksa nie odczuwałem aż takiego dyskomfortu wywołanego przez upał, jak reszta cyrkowców. Można powiedzieć, że czułem się jak ryba w wodzie, chociaż praca z ogniem dłużej niż kilka minut sprawiała, że pociły mi się ręce i to nie ze stresu. Ogólnie zaczynałem powoli panować nad swoją mocą, myślami i całym ciałem. Potrafiłem powiedzieć stop nieproszonym myślom oraz głębokimi wdechami uspokoić serce. Od jakiegoś czasu zacząłem nawet praktykować medytacje: samo siedzenie nie sprawiało mi większego problemu. Potrafiłem usiedzieć w miejscu nawet godzinę, problematyczne były tylko myśli i wspomnienia, jakie mój mózg uwielbiam mi przywoływać. Walcząc z oczyszczaniem głowy, nauczyłem się to robić również podczas treningu, dzięki czemu zwiększyłem kontrolę nad ogniem. Wypadki zdarzały się rzadziej, jednak dalej bałem się ćwiczyć w głównym namiocie. Po za tym teraz rzadko ktoś tam bywał.
Przez upały większość cyrkowców starała się schłodzić. Wybierali miejsca zacienione, w tym swoje namioty bądź brali dłuższe wolne, aby skorzystać ze zbiornika wodnego, znajdującego się niedaleko cyrku; jak na złość chodziło o mój zbiornik wodny przy którym ćwiczyłem, dlatego byłem zmuszony zmienić miejsce treningu przy rzece. Chociaż wody było mniej, wystarczała do ugaszenia mniejszych pożarów na które musiałem tym razem bardziej uważać, ze względu na zwiększone ryzyko pożarów. 
Podczas treningu, przy którym przypadkowo zapaliłem kilka kwiatów i zająłem się ich ugaszaniem, nie zauważyłem, że obok mnie pojawiło mi się znane drapieżne zwierzę. Tygrys stanął obok mnie i przyglądał się, jak gaszę kwiaty, po czym skrzyżował ze mną spojrzenia. Przeszedł mnie dreszcz. Ostatnio miałem z nim bardzo rzadkie konfrontacje, starałem się go unikać z tej racji, że niegdyś podpaliłem mu ogon, a on mi pogryzł nogę. Aktualnie odsunąłem się od niego, stanąłem bokiem i machnąłem niepewnie ręką.
- Idź sobie.

<Arche?>