16 maj 2021

Cherubina cd Orion

"Orion to przypowieść o nękającej go prawdzie i fałszu. Nawet jeśli oczekuje, że ujrzysz prawdziwą nieskończoną historię, nie oznacza ona jednak, że to, co przeczytasz i cię przekona, może też powodować zwątpienie. Prawda czy też Fałsz jest tym czym, opowiada historia. Historia jest opowieścią o trudach oraz szczęściu mijanym dzięki wierze, że następna przystań się spełni." ~mowa o skomplikowanym temacie, może powodować zwątpienie, albo ciągnące się dyskusje, na temat tego, co jest prawdą, a co fałszem. Powoduje to, wtedy gdy jeden element, nawet jeśli się powtarza, może być odrębny i nie trzymać się ani trochę całości. Więc skąd wiesz albo nie wiesz, że to, co czytasz, nie jest jedynie wyobrażeniem sobie tego, co mogło, czy też nie mogło sie wydarzyć. Gdybanie zachodzi w momencie, w którym dana historia, mogłaby mieć rozgałęzienie do elementów, które mogłoby, ale nie musiały się znaleźć w tej też opowieści.
"Śmierć oraz chwila, która zachodzi przed nią, jest czymś, co zachodzi na wiele sposobów. Opowieść Oriona o tym, co przeszedł oraz o tym, jak zginął, jest rozgałęziona na wiele pomniejszych sposobności, które podchodzą pod dyskusje. Niekiedy może być ona spowodowana przez kobietę, która ukarała go za namową, albo też przez siebie samą. Nie wiesz co dokładnie czuła, gdyż jej intencje nie mogą być opisane. Emocje i tym, co się kierowała, może być zależne od wielu aspektów, od słowa po czyny, a nawet poprzez namowę innych. To od was zależy czy dany element odpowiada albo odbiega od początku do końca chwili przed śmierci, albo tuż po niej."~Temat śmierci jest trudny, gdyż różne sytuacje i napięcia nadają śmierci różnego charakteru. Niektórym może się należeć, a inni mogą być niesłusznie zabici. Tu właśnie pojawia się problem, gdyż każdy lubi inną postać, gdy owa (np. nasza ulubiona) zostanie zabita, mniemanie o tym, co dalej zachodzi, może być już mnie spektakularne. Czyżby nasza ulubiona postać, tak naprawdę nie zginęła, a może jest tu drugie dno, którego nie dostrzegamy.

***

Spotkanie pod gwiazdami, jest czymś romantycznym, a może jedynie spotkaniem, by razem pogrążyć się w ciszy albo swoich myślach, które mają głębsze znaczenie, niż wcześniej mogło, by się zdawać.
- Gwiazdy, które dostrzegamy na niebie, są czymś pięknym, ale dawno już martwym. Dostrzegamy je, gdyż dotarły po ciężkiej i długiej przeprawie, byśmy mogli je dostrzec. - powiedziałem, coś, co każdy może interpretować w zupełności inaczej. Jedynie żywym, które ocieplą nas, jest słońce, chociaż pojawia się, ogrzewa nas tylko w wybranych momentach życia. Nie dotkniesz go, gdyż mógłbyś się sparzyć. Spłonąć w przyciąganiu słonecznym, byłoby to czymś niezwykle bolesnym, ale za to ciepło, które by cię ogarniało, mogło zostać zapisane.
Nie dodałem nic więcej, gdyż przypatrywanie się Oriona, jak i oglądanie martwych, gwiazd, które przemierzyły kawał drogi do nas, jest czymś niesamowitym. Spojrzałem na horyzont, który zawsze się oddala. Tak naprawdę nie dojrzejesz, co się tam ukrywa. Patrząc dalej niż może twój wzrok, dostrzec możesz jedynie domyślić się tego, co czeka cię na drugim końcu.

***

- Twoje podejście może zostać zmienione za namową albo też może pozostać bez zmian. Jedynie jesteś słodki, gdy małe zwierzątka przykuwają twoją uwagę. - rzekłem, w tym właśnie czasie Monie, się zjawił. Gdy wróciłem do namiotu, był ze mną, ale potem znowu gdzieś uciekł. Teraz najwyraźniej się odnalazł. Wskoczył aktywnie na Oriona. Najwyraźniej spodobał mu się, a może też bardziej go lubi. Obserwowałem jak małpka, zaczęła zachowywać się dziwnie. Nie ma co się zadziwiać. Monie zaczął lizać chłopaka po policzku. Nie ma o wyjaśniać dziwnego zachowania mego pupila. Obiega ono od normy normalnego pupila. Chociaż toż to mała małpka, która najwyraźniej nie urośnie, będzie rozkoszować swoimi rozmiarami wszystkich po kolei. Najwyraźniej to go zaskoczyło, ale po chwili zaczął chichotać.
Letnie nocy, są chłodniejsze, ale i tak gorące. Takie siedzenie jest miłe, jednakże nie mogłem się pojawić bez mojego notesu, nawet jeśli jest jasno mimo nocy, to mi nie przeszkadza w pisaniu albo rysowaniu. Gdyż właśnie wtedy wpadają mi do głowy nowe pomysły, które moją zmienić, albo też naprawić to, czego nie dostrzega się na samym początku.
- Najwyraźniej spodobałeś się Moniemu. - powiedziałem, rysując i zerkając na chłopaka.

<Orion?>

15 maj 2021

Orion CD Cherubin

Zgliszcza... Tyle pozostało po śnie, którego światła, choć były czymś fascynującym, to okazały się być tylko tanią podróbką, która miała odwrócić uwagę od prawdziwej zabawy. Zabawy, która skrywała się w ciemnościach.
Suchy kaszel przerwał głuchą ciszę, która zawisła nad tym nowopowstałym cmentarzysku pogrzebanych snów i nadziei. Wraz z gwałtownym skrzypnięciem spróchniałych desek, spod częściowo spopielonego materiału, wyczołgał się mężczyzna. To jego sen tamtej nocy zamienił się w koszmar, a później umarł wraz z tym miejscem. Mężczyzna nie miał sił się podnieść. Oparł jedynie dłonie o gołą ziemię, oddychając głęboko. Był cały umorusany, a garnitur, który miał na sobie nadawał się już jedynie do kosza. Nie minęła nawet chwila, a tuż przy nim zjawiła się zdecydowanie młodsza i drobniejsza kobieta, która wcale nie była w lepszym stanie. To właśnie ona, łapiąc za jego ramię, pomogła mu wstać.
- Cholerny gówniarz. - wychrypiał, po chwili już odpychając od siebie dziewczynę. Podniósł głowę i dopiero wtedy rozejrzał się dookoła. Owiał wzrokiem każdy fragment spopielonego obozowiska. Miejsca zupełnie spowite mrokiem, jak i te, w których jeszcze tlił się ogień i niespokojnie tańczył na materiale, z którego kiedyś składał się jeden z największych namiotów. Wśród gruzów znajdowali się też ludzie. Jedni w lepszym stanie, drudzy w trochę gorszym, ale nie zapowiadało się, żeby komuś stała się poważniejsza krzywda. Koniec z końców jego wzrok, wiedziony skrawkiem plakatu, który został porwany przez wiatr, zatrzymał się na ocalałym fragmencie jednej z przyczep. Widniał tam napis, który złożony z dość dziwnych znaków wciąż tlił się żywym ogniem. Mężczyzna, widząc to, od razu zmarszczył brwi i złapał dziewczynę za włosy, przyciągając ją znów do siebie.
- Co to znaczy? - wręcz wywarczał, rozwścieczony. Dziewczyna zadrżała ze strachem wymalowanym na twarzy. Spojrzała od razu w tamtym kierunku i przełknęła ślinę, w ciszy przez krótką chwilę przyglądając się specyficznemu napisowi.
- ... Jestem wśród was, ale nie jestem jednym z was. - wymamrotała przerażona. Wypowiedziane przez nią słowa jeszcze bardziej rozwścieczyły mężczyznę, co sprawiło, że pociągnął ją jeszcze mocniej za włosy, przez co dziewczyna upadła na ziemię, a później jeszcze, by jakoś wyładować swoje złości, wymierzył jej kopniaka prosto w brzuch. Dziewczyna już nie miała odwagi wstać, a co dopiero wydać z siebie jakikolwiek dźwięk.

- Lychee, przyjaciółko... - wymamrotałem pod nosem, wydając z siebie głębokie westchnienie. Delikatny wiatr targał pogrążone w nieładzie włosy na mojej głowie, a ja sam zwrócony twarzą do słońca z zamkniętymi oczami, rozkoszowałem się przerwą między treningiem a próbą. Tak wyglądał praktycznie cały mój dzień między jednym zajęciem a drugim. Popadłem w pewnego rodzaju rutynę, co osobiście niezbyt mnie zadowalało. Jednak tym razem powiewu świeżości nie brakowało. Rozmyślania przerwało mi zwierzę, które ni stąd, ni zowąd pojawiło się przy mnie. Z początku zupełnie nie przejąłem się obecnością tego niespodziewanego gościa, jednak na szczęście w odpowiednim momencie zdecydowałem uchylić powieki i spojrzeć na... Małpkę. Od razu zauważając, z jaką ciekawością zwierzak się kręci przy mojej bluzie, którą położyłem koło siebie, wyprostowałem się, a na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. - Witam. Skąd cię przywiało? - spytałem, wyciągając dłoń do zwierzęcia, które z początku tylko uważnie się mi przyglądało, a po niedługiej chwili wskoczyło na moje ramię i zaczęło swoje igraszki, burząc jeszcze bardziej moją już i tak niedbałą fryzurę.

***

Pan Moon Light (bo tak nazywała się małpka) przywoływał wszystkie moje przyjemne wspomnienia za czasów dzieciństwa, gdzie nie było dnia, żebym nie przyprowadził do domu jakiegoś zwierzaka i błagał mamę o zatrzymanie takowego. Coś z tamtego okresu zostało mi do dzisiaj, jednak tego zwierzaka zdecydowanie nie mogłem sobie przywłaszczyć. Jego właścicielem okazał się być Cherubin, czyli facet, z którym odkąd w ogóle dołączyłem do trupy, zamieniłem zaledwie parę zdań. Od zawsze jakoś się mijaliśmy. Jednak jak widać, dziś miało się to zmienić i się zmieniło. Byłem dość zmieszany naszym pierwszym spotkaniem twarzą w twarz. Od razu wydał mi się dziwny, ale z czasem ta myśl już nie miała żadnego znaczenia. Zwierzęta skutecznie odwracają moją uwagę i w tym przypadku nie było inaczej. Dlatego, gdy tylko chłopak spytał później o spotkanie wieczorem, bez wahania się zgodziłem. Zresztą chcąc nie chcąc i tak bym się tym dzisiaj zajmował. Zapowiadała się naprawdę piękna noc i przede wszystkim bezchmurna, co tylko ułatwi całą sprawę. Szkoda tylko, że moje ulubione konstelacje nie będą i tak widoczne o tej porze roku.
- To jesteśmy umówieni. - dodał jeszcze, siedząc tuż obok i zmieniając strunę w swojej gitarze. Od razu pokiwałem głową, przyglądając się temu co robił, lecz nie na długo. Pan Moon Light ciągle odwracał moją uwagę, a teraz po raz kolejny postanowił się wdrapać na moją głowę.
- Ale z ciebie ruchliwy zwierz. - oznajmiłem rozbawionym tonem. - Cherubinowi się na pewno z tobą nie nudzi. - dodałem jeszcze, zdejmując zwierzaka z głowy. Mój kok już w zupełności się rozwalił, a przez te wszystkie włosy zupełnie już nic nie widziałem.
- A żebyś wiedział. Istne utrapienie. - odpowiedział, kończąc pracę nad instrumentem, gdy ja starałem się zebrać wszystkie włosy w całość i znowu je spiąć. Zaśmiałem się na jego stwierdzenie i na końcu tylko go szturchnąłem w ramię.
- Ale wytrzymujesz. To się ceni. - po tych słowach już wstałem, uświadamiając sobie, że sam powinienem się w końcu zająć własnymi priorytetami, lecz za nim zdążyłem się pożegnać i oddać chłopakowi zwierzaka, ten przejechał palcami po strunach gitary, sprawdzając, czy wszystko już jest z nią w porządku. Wybrzmiała naprawdę ładnie, choć słuchanie muzyki nie było dla mnie czymś wielce pasjonującym. Zagrał jeszcze parę akordów, by po chwili przestać i zadać mi dość niecodzienne pytanie:
- Znasz jakieś piosenki? - nie musiałem się długo namyślać przed odpowiedzią. Była ona jasna i przede wszystkim zgodna z prawdą.
- Nie. - oznajmiłem, wzruszając przy tym ramionami. - Może kiedyś mnie jakiejś nauczysz? - dodałem żartobliwie, odstawiając małpkę na ziemię. Zamierzałem już to zostawić bez komentarza, więc odwróciłem się, chcąc już odejść. Jednak w ostatniej chwili jeszcze spojrzałem za siebie. - Do wieczora.

***

Ta kanalia mimo wszystko nie zostawiła dziewczyny w spokoju. Ona wciąż leżała na ziemi, a jedyną różnicą, jaka nastąpiła, to stopniowo wzrastające ugrupowanie wszystkich ocalałych, które zebrało się wokół niej.
- To ona jest źródłem naszych problemów. - oznajmił dumnie wciąż ten sam mężczyzna, wskazując na leżącą dziewczynę, która z tlącym się strachem w oczach, zerwała się na równe nogi. Niestety nie zdołała uciec za daleko. Tłum ludzi, niczym stado wygłodniałych wilków, rzucił się za nią z zębami. Ktoś ją złapał, jeden uderzył w twarz, drugi wepchnął prosto na deski, a jeszcze jeden ją podniósł i po raz kolejny uderzył. Skończyło się na tym, że wypchnęli ją z obozowiska i zaciągnęli na skraj lasu, a reszta tłumu wściekłe wiwatowała, żeby z nią skończyć, a wśród nich był i ten, który skazał ją na taki los bez mrugnięcia okiem. Dziewczyna chciała uciec aż do ostatniej chwili, nawet mając zaciśnięty sznur wokół szyi. Nie błagała o uwolnienie. Nie próbowała się wybielić, ani zwalić winy na kogoś innego. Chciała tylko uciec. To było w tej chwili jej jedyne marzenie, jednak w najmniej spodziewanym momencie po prostu zastygła, a wola walki już w zupełności ją opuściła. Skrępowali jej dłonie, postawili na pniaku przy jednym z drzew, nad którego gałęzią przewiesili linę. Najgorsze było to, że wśród tego ślepego ugrupowania, nikt z obecnych nie miał w sobie ani krztyny rozumu i współczucia. Nikt nie podważał słów alfy. Wszyscy zapomnieli również, ile dobrego do tego miejsca wniosła ta dziewczyna i oczywiście to swojemu przedstawicielowi zostawili wymierzenie kary i strącenie jej jedynego gruntu pod nogami. Oczywiście dla mężczyzny nie było to nic zaskakującego...
Na to wielce przyjemne wspomnienie aż przejechałem dłonią po własnej szyi.
Byłem wśród was i nigdy nie byłem jednym z was, pomyślałem, uchylając powieki. Nade mną rozciągał się rozgwieżdżony nieboskłon, a trawa, na której zwykłem się praktycznie co wieczór kłaść, była tak miękka i wygodna, jak najlepsze poduszki i pościel w jednym z najdroższych hoteli na tym świecie. Wszechświat bardzo dobrze dba o wszystkie moje potrzeby. Naprawdę dziś niewiele mi brakowało do szczęścia.
- Gwiazdy mi dziś sprzyjają. - oznajmiłem dość głośno, słysząc za sobą czyjeś kroki. Wiedziałem, że był to Cherubin i oczywiście się nie pomyliłem. Taką już mam niezawodną intuicję.
- Myślałem, że będę tu pierwszy. - powiedział na przywitanie ździebko zawiedziony, stając tuż nade mną. - A to przekonanie to niby skąd? - spytał jeszcze, zajmując miejsce obok mnie. Przyszedł sam bez tego kochanego zwierzaka. Poczułem się dość zawiedziony. Gdybym sam miał małpkę, to nie spuszczałbym jej z oczu ani na chwilę. Jednak nie jest mi dane takiej posiadać. A po co by mi była? Najważniejsze, że taką bym po prostu posiadał. Chyba nikt nie ma bardziej zrąbanych priorytetów ode mnie, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. To jest w pewnym sensie zabawne.
- Horoskop. - odpowiedziałem krótko, zakładając ręce za głowę i jednocześnie nie odrywając wzroku od nieba.
- Wierzysz w takie rzeczy?
- To... - zacząłem, lecz szybko przerwałem na zupełnie niepotrzebne westchnienie. - Dość skomplikowane. Nie ma co się rozwodzić.
- Ale jesteś powściągliwy. - mruknął w końcu, co bardzo mnie rozbawiło. Miałem dziś świetny humor. Od razu obróciłem się do chłopaka, podpierając głowę na jednej ręce.
- A podasz mi jakiś dobry powód, żebym zmienił swoje podejście? - spytałem, przyglądając się mu. Byłem ciekaw, co odpowie, choć nie było to za bardzo konieczne. W końcu czy nie mieliśmy po prostu oglądać gwiazd?

(Cherubin~?)

Smiley CD Cherubin

Odpowiadałam na każde zadane mi pytanie przy okazji przyglądałam się małej uroczej małpce. Spała, a przy tym wyglądała jak maskoteczka lub mały uroczy pluszak wygrany na loterii. Do namiotu nagle wparzył Pik, a zaraz za nim Dague. Nim opuściliśmy namiot dostałam kopertę od Cherubina, która mnie bardzo zaciekawiła. Jak tylko wyszliśmy wzrok oby dwóch towarzyszy padł na mnie. Na samym początku dostałam niezły ochrzan od nich ponieważ zapomniałam iść na kontrolę do lekarza po czym zaczęli się mnie wypytywać czy na pewno dam radę z przygotowaniami do występu wraz z Cherubinek oraz czy bym dała wystąpić przez najbliższe dni trzy razy dziennie. Spojrzałam się na nich, ale widząc po ich spojrzeniach nie miałam innego wyjścia jak tylko się zgodzić. Mieli jakiś problem o którym nie chcieli mi opowiedzieć. No cóż skoro nie teraz to następnym razem się dowiem. Długo nie wytrzymają w ciszy więc się nie przejmowałam tym za bardzo. Chłopcy odprowadzili mnie do mojego namiotu. Chciałam iść spać ale koperta od Cherubina nie dawała mi spokoju. Otworzyłam ja i zobaczyłam kartkę nawet więcej niż jedną a na niej pełno pytań. Zastanawiałam się czy chłopak potrzebował odpowiedzi na wszystko. Czytałam każde pytanie uważnie poczym zastanawiałam się jak mogłabym najlepiej odpowiedzieć na pytania jednak za każdym razem gdy pisałam na kartce nie udawało mi się to. Poszłam spać, aby móc odpocząć sobie. Niestety zasnąć nie mogłam więc od samego rana byłam już na nogach. Wyszłam z namiotu na poranny spacer, natomiast moje zwierzaczki wolały zostać w namiocie i sobie dłużej pospać, przynajmniej tak zdecydowała Bisca. Yuki poszedł ze mną. Miło było z jego strony. Niedaleko cyrku była łąka na którą uwielbiałam chodzić. Yuki również. Jak już dotarliśmy położyliśmy się na trawę. Spędziliśmy ze dwie godziny odpoczywając sobie, ale musieliśmy wracać. Czekał mnie ciężki dzień. Zaczęłam od rozgrzewki, ułożenia nowego układu następnie wystąpiłam... Zrobiłam małą przerwę aby zjeść sobie co nie co, niestety długo to nie trwało ponieważ nadszedł czas na następny występ a tuż po nim miałam próbę z Cherubinem. Cieszyłam się bo była to jedna z tych chwilą która była dla mnie oazą spokoju i czasem aby się wyciszyć. 
- Hej - przywitałam się z lekkim uśmiechem.
- Witaj - odparł. Wraz z nim była mała małpka. 
- Nim rozpoczniemy próbę to czy mogę ci odpowiedzieć na pytania które odpowiedziałeś? Wiesz gdy zabierałam się za pisanie odpowiedzi na kartce to nie wychodziło mi to zza bardzo bo nie chciałam aby nie wyszło jakieś nieporozumienie jednak nie będę ci w stanie odpowiedzieć na bardziej prywatne pytania... - spojrzałam się na niego trochę zawstydzona. 

(Cherubin?)

14 maj 2021

Tenso CD Smiley

 — Jasne, wielkie dzięki — odparłem z uśmiechem, starając się ukryć, jak bardzo było mi to na rękę. Samodzielna wymiana tych wszystkich bandaży byłaby niezłym utrapieniem. Przynajmniej to próbowałem sobie wmówić, bo prawdziwym powodem mojej ekscytacji był fakt, że spędzałem czas akurat ze Smiley.

Dziewczyna przegrzebywała różnego rodzaju pudełeczka w poszukiwaniu potrzebnych specyfików, a ja przyglądałem się jej z zaciekawieniem. Z opowiadań ludzi sprawiała wrażenie nie tylko intrygującej, ale urosła do rozmiarów legendy. Teraz, gdy miałem okazję z nią rozmawiać, wydawała mi się dużo bardziej ludzka. Rzeczywiście, po przeanalizowaniu jej treningu od razu zrozumiałem, dlaczego występuje podczas specjalnych okazji — niewątpliwie ma wielki talent. Ale była też zwykłą, troskliwą dziewczyną. I wyjątkowo wpisującą się w mój gust estetyczny, ale to już inna sprawa. Smiley delikatnie odwinęła moje stare bandaże i pozdejmowała plastry, po czym zaczęła oczyszczać rany. Przyznam, że momentami piekło jak diabli, ale nie śmiałem się odezwać. Kilka razy dopytywała mnie, czy na pewno nic mnie nie boli, ale kręciłem głową. Nie chciałem jej bardziej martwić, już i tak pewnie obwiniała się za zachowanie swojego zwierzaczka. Gdy zaczęła owijać moje ręce świeżymi opatrunkami, od razu poczułem się lepiej.

— Rety, mówił ci ktoś, że jesteś świetną pielęgniarką? — zagadnąłem.

— Raczej się nie zdarzało. — Lekko się uśmiechnęła i zaczęła zbierać niepotrzebne już specyfiki.

— Zaczekaj, ja to zrobię. — Ostrożnie zabrałem jej z dłoni przedmioty. — Już i tak za dużo dla mnie zrobiłaś.

— Naprawdę nie musisz...

— Ale chcę — odparłem, natychmiast zabierając się do pracy.

Co jakiś czas zerkałem na Smiley, żeby upewnić się, że wkładam rzeczy w odpowiednie miejsca. Niewiele mówiła, do czego już się przyzwyczaiłem. Z jakiegoś powodu panująca między nami cisza nie wydawała mi się niezręczna, ale zastanawiałem się, co chodzi jej po głowie w takich chwilach.

— To już ostatnia — powiedziałem, wkładając substancję do odkażania do pudełka. — Jeszcze raz bardzo dziękuję ci za pomoc. Uratowałaś mi życie!

— Przesadzasz. — Znowu lekko się uśmiechnęła, co uznałem za sukces.

— Może, ale warto podkreślić wagę twojej pomocy. — Wyszczerzyłem się. — W każdym razie, byłaś dość zajęta, prawda? Możesz już wrócić na trening, powinienem dać sobie radę i przestać był łajzą.

Na słowa o treningu Smiley nieco spochmurniała. Z jej mowy ciała mogłem wywnioskować, że nie czuła się zbyt komfortowo.

— Um, to może być dość głupie, ale... Wszystko w porządku?


<Smiley?>

13 maj 2021

Cherubin do Orion

"Orion. Kampania myśliwska. Różne zakończenia" ~taki tytuł ma moja nowa książka. Jego wymyślenie zajęło mi dłuższy czas. Nawet z rozległą wyobraźnią muszę dokładnie przeanalizować to, czy aby na pewno takie, a nie inne tytuły są odpowiednie. Zanudzenie czytelników, też nie jest mi w smak. Czasem książki, które pisze, są wzięte z życia, historii, czy też gwiazd. Podróżowanie po świecie, by zagłębić się w obszernej kulturze i historii wielu krajów i miejsc, które mogą wpłynąć na ciebie w większym bądź mniejszym stopniu Bardzo pouczające, a zdobywanie to nowych książek, albo artefaktów, jest czymś, co lubię. Takie ukryte hobby. Tak samo jakim cudem wnętrze mojego namiotu jest zdecydowanie większe niż na zewnątrz. To także magia, jego wnętrze jest jak ukryta wnęka w kapeluszu bez dna. Widzisz królika, ale nie wiesz skąd i jak się tam zmieścił, to właśnie magia sama w sobie. Tak samo jest ze mną. To jednak może być jedynie złudzenie, ale nigdy się tego nie dowiesz.
Wróciłem do mojej nowej książki. Przeanalizowałem dużej ilości materiału, by utworzyć słowa, które zaskoczą i zamurują czytelników. Będzie tu także postać, ale jego barwa będzie związana z kolorami na magicznym niebie. Orion jako osoba, będzie niezwykła.
"Orion — to postać o wielu twarzach. Gra role, każdej części historii, jego zakończenia są tak różnorodne, że nawet nie wiesz, które jest tym właściwym. To właściwe może być ukryte. To od was zależy czy odnajdziecie to ukryte zakończenie, które będzie przedstawiać jego śmierć, a może dalej żyje.. Któż to wie" ~taki leniwy początek jest czymś, co jedynie ci, którzy czytają od początku, zrozumieją znaczenie. Moje historie miewają nudne zakończenia, ale niekiedy to, czego nie widzisz na pierwszy rzut oka. Możesz dotrzeć za kolejnym. Ukryte znaczenie, ukryta wola. Skarb do znalezienia.
Poprzednia książka sprzedała się szybko, chociaż dodałem do niej coś, czego najwyraźniej nikt jak dotąd nie zauważył. Dlatego też, mimo iż zaczynam kolejne i jeszcze jedną pisze, a może dokańczam. Pozostało wystarczająco dużo, bym miał całe dnie i noce zajęte, a jeszcze czasem trzeba wyskoczyć na próbę, by poćwiczyć. W namiocie też mogę, jednakże nie chce tu mieć widowni, a tak się nie da. Westchnąłem, gdyż czas najwyższy się zabrać, zabrać za posiłek oraz kąpiel.

***

Szukałem głupiej małpy, która zdecydowała się uciec, ponownie. Nudzi jej się czy może lubi działać mi na nerwy. Głosy miałem jeszcze wilgotne, ale reszta mego ciała, była pachnąca, świeża i gotowa na kolejne potyczki. Akurat, gdy wychodziłem z namiotu, by poszukać zguby.
Szukałem w miejscach, gdzie mogła ukryć się małpka, wchodzi tam, gdzie nie można i się ukrywa. Kilka razy nawet chciałem ją oddać, ale ciągle wracała. Było jej nie ratować, mogłem wtedy mieć święty spokój. Ktoś do mnie zagadał, zaczepiając. Spojrzałem na chłopaka, to był Orion. Artysta powietrzny, który lubi małe słodkie stworzonka. Akurat trzymał moją zbuntowaną, niesforną małpkę.
- Należy do ciebie Pan Moon Light.? - powiedział, pytając. Monie ma bransoletkę ze swoim imieniem, kolejną z numerem namiotu, oraz kontaktem. Szyja i każda z jego kończyn, bo gdy jedną zgubił, to są jeszcze inne. Jeśli zgubi wszystkie, no to przepadnie. Już mówiłem tej małej cholerce, że bez nich nie jest moja.
- Tak. Figlarny małpiszon. - rzekłem. Najwyraźniej był ciekawy i nie chciał za szybko oddać małpki. Nie śpieszyło mi się, ale też chciałem spojrzeć w jego ukryte pod grzywką zasłonięte oczko.
Zbliżyłem się do chłopaka, moja dłoń przejechała po kosmykach włosów chłopaka. Najwyraźniej przyciągnąłem spojrzenie chłopaka. Gdy uniosłem jego podbródek i chciałem już odkryć jego oczko. Małpka mi przeszkodziła. Tak samo, jak chłopak. Odsunął się, ode mnie.
Westchnąłem jedynie na taki ruch i ruszyłem się, do jednego z moich ulubionych miejsc, gdy muszę poszukać weny. Ruchem dłoni, pokazałem, by chłopak też się ruszył i do mnie dołączył. Nawet jeśli małpiszon rozkoszował się w ramionach Oriona, to być może jest możliwość na zapoznanie się oraz dowiedzenie, czegoś, co....

***

Miałem akurat próbę jednego z instrumentów, grałem na gitarze. Moniego pilnował chłopak, którego spotkałem. Chciałem mu zaproponować spotkanie w nocy, na wzgórzu, by pooglądać gwiazdy, ale nie byłem pewny czy zechce się godzić.
- Zechciałbyś się spotkać na wzgórza, by pooglądać dziś gwiazdy? - spytałem akurat, gdy miałem chwilę przerwy, by naprawić i zmienić strunę w gitarze. Najwyraźniej była stara i pękła.

<Orion?>

11 maj 2021

Cherubin cd Smiley

"Śnieżynka spotkała na swej drodze, pierwszy problem, jakim był drwal i zielona cukrowa porcelanowa laleczka. Dla drwala ta dziecinka była jego droga córka. Nie ruszała się, gdyż nie była żywa, przynajmniej tak można było na pierwszy rzut oka stwierdzić. Prawda jednak dla Śnieżynki była inna. Widziała i czuła bijącą od niej życiową siłę. Coś, co nadawało jej ludzkiej natury, ale jednocześnie więziło.Drwal przedstawił córkę jako Kirę, dziewczynkę, która ocaliła wioskę. Nikt tak naprawdę nie wiedział, czy to jest prawdą, czy może kryło się za tym coś zupełnie innego. Gdyby śnieżynka użyła swej wyjątkowo ukrytej mocy, może wtedy Kira stałaby się wolna. Tym samym losy jej pierwszego problemu byłby spełniony, ale...."
Przerwałem pisać, gdy wpadł jeden z bliźniaków. Zaglądał i chciał przeczytać, co takiego pisze. Jednakże zamknąłem notes i schowałem go do zamkniętej szuflady. Mam ich wiele. Tak samo, jak i napisanych książek. Jest ich bardzo wiele, dlatego też często zmieniam style i dodaje coś, czego bym nigdy nie dodał. Dzięki magii, którą tworze zdobywam masę nowych czytelników. Wiele razy staram się pisać pod pseudonimami, jednakże i tak domyślają się, że to moja osoba je napisała. W bardzo młodym wieku zacząłem je pisać.
Zrobiłem nieco porządku, gdy zjawią się goście, poza tym chce też przeprowadzić wywiad i zapytać o kilka istotnych i bardziej nietypowych rzeczy. Mam tego listę, jak na razie tylko pytań dostało odpowiedź, gdyż mogłem sam sobie na nie odpowiedzieć.
Night wszedł do namiotu jak do siebie, gdyż często tak robili. Czasem pukali, bo się zamykałem, by udać się w głąb moich silnych przyjaciół, który odpowiadali za upiększanie tych też opowieści. Można było wczytać się i odnaleźć ukryte wiadomości. Nigdy nie wiadomo, ile ich jest, oraz czy aby na pewno są tam. Trzeba je rozgryźć jak zagadkę, ale też zarazem można spotkać moją osobę osobiście. Jednakże maska i nietypowy strój, który dzięki bliźniakom jest tylko po to, by nie odkryć, jak wyglądam na prawdę. Bliźniaki często także mi towarzyszą, gdyż są opiekunkami, albo po prostu Pik zezwolił im na to. Nie wymykam się, może czasem, gdy mi nie pozwalają się udać, by przywitać moich szanownych fanów. Organizuje, wówczas coś, czego nikt się nie może spodziewać, wstęp mają jedynie ci, którzy odkryli rozwiązanie. Nie da się oszukiwać, nawet jeśli wejdziesz, to twoja odkryta twarz nie dostanie nic. Jedynie wybrani z maskami i ślicznymi pieczątkami, które są jak znaki, do uczestnictwa mogą wygrać główną atrakcję. Mogą mnie poznać, osobiście bez maski bez żadnego stroju. Twarzą w twarz. Zadać pięć pytań i dostać nagrodę specjalną.

***

- Dziękuje Black. - powiedziałem, wygodnie siedząc na krześle. Małpka spała w swoim wygodnym puchatym miejscu, a dokładniej w klatce. Gdyż tak jest wygodniej dla niej i gości. Ciasteczka, po spróbowaniu okazały się niezwykle pyszne. Miałem wrażenie, że się rozpływają w ustach, a ich smak się zmienia. - Smiley niezwykle pyszne ciastka. - rzekłem w stronę dziewczyny. Uśmiechnęła się jedynie i najwidoczniej lekko zarumieniła.
Bliźniaki najwyraźniej dodawały coś pysznego do herbatki, posiadałem kilka drogich i niezwykle atrakcyjnych dodatków. Oczywiście kilka ustawili na stoliczku. Chcieli poeksperymentować, to mi nie przeszkadzało. Chociaż niespodziewana wizyta Pika, w mym namiocie zatrzymała całe zdarzenie. Bliźniaki robiły, co robiły, jednakże przez chwilę zatrzymały się i spojrzały na tego kto, przyszedł. Zrobiłem więc miejsce dla niespodziewanego gościa. Nie powiedział, czemu się zjawił. Podał mi jedynie niebieską kopertę. Podstawiłem mu filiżankę, spodeczek oraz łyżeczkę. Nalałem mu z imbryczka herbaty, a jeden z bliźniaków dodał do napoju Pika, jakiś dodatek, który mógłby mu się spodobać, albo też nie.
Na chwile odszedłem od stołu, gdyż musiałem przynieść coś dla każdego. Najpierw bliźniakom podałem koperty oraz notesy. Pik dostał trzy koperty, a Smiley nieco grubszy notes.
- Bliźniaki, jeśli możecie, zróbcie to u siebie w namiocie. Smiley nie musisz się śpieszyć z odpowiadaniem na pytania. Pik, jeśli to nie problem. Czy jest możliwość do zorganizowania wydarzenia za niecałe dwa tygodnie? - moje prośby zostały skierowane do odpowiednich osób, a pytanie do Pika, było zdecydowanie trochę bardziej trudne, ale zadałem mu je.
- Lepiej się postaraj, by występ poszedł jak najlepiej. Wówczas gdy zobaczę postępy, rozważę to ponownie. - powiedział z uśmiechem, ale powagą. To był istny zaszczyt, dlatego też musiałem się przyłożyć.
Dague kolejna osoba, która zjawiła się w mym namiocie. Bardziej to zapewne przyszedł po Pika. Po drodze zabrał też Smiley. Najwyraźniej musieli o czymś pomówić. Bliźniaki także musiały iść. Dlatego też, gdy zostałem sam. Zamknąłem po ich wyjściu namiot i posprzątałam, chowając dodatki do herbaty i nie tylko do niej. Odetchnąłem, gdyż nawet jeśli z zewnątrz namiot wygląda na mały, gdy się do niego wejdzie, jest dużo większy, niż by można było się spodziewać. Odpowiedzialność spada na magię, jednakże nie mogę, wyjawić czym ona dokładnie jest.
Zanim jednak wrócę do pisania, muszę otworzyć list i sprawdzić co jest w nim napisane. Zapewne też niedługo muszę wysłać poprzedni tomik. Jego tytuł to "Furtka do twojego skarbu" ~ każdy inaczej interpretuje skarb. Może on być wszystkim i niczym. Jest to bardziej filozoficzna i nieco zagłębiająca się w umysł człowieka. Dlatego też napisanie końca trochę mi się przeciągnęło.

<Smiley?>

8 maj 2021

Smiley CD Cherubin

Podczas rozmowy i naszej próby przyglądałam się cały czas chłopakowi. Byłam nim zaintrygowana. Było w nim coś co przyciągało moją uwagę. 
Kosmyki jego kruczo czarnych włosów opadały na jego, piękne rubinowe oczy. Był wyższy ode mnie, ale niższy trochę od bliźnią. To co mogłam powiedzieć o nim to to, że na pewno dba o najmniejsze szczegóły w jego wyglądzie. 
Miło było, że zostałam zaproszona na herbatę. Nie mniej jednak moje zmęczenie dawało się o drobinę we znaki. Chciałam aby próba dalej trwała, ale Cherubin chciał ja zakończyć.
- Dziękuję ci Cherubin za dzisiaj - uśmiechnęłam się delikatnie do niego.
Bisca i Yuki poszli zza mną do mojego namiotu. Gdy chciałam uciąć robie drzemkę, do namiotu wpadła Diana prosząc mnie o to abym upiekłam kilka ciastek oraz babeczek. Odmówić jej nie mogłam tak więc od razu wzięłam się do pracy. Bisca i Yuki spali więc ich zostawiłam. Skierowałam się do mamiotu gdzie była kuchnia. Zaczęłam robić to o co mnie poproszono. 
- Ale pięknie pachnie w dodatku wyglądają mega pysznie.- przyszedł Night.
- A gdzie Black?
- Szykuje się na herbatę u Cherubina, a ja pomyślałem, że przyjadę i może przekonam ciebie, abyś też przyłączyła się do nas...
- A kto powiedział, że nie idę? - uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę. - Zrobiłam nawet małe co nie co - wskazałam na tacę z ciasteczkami oraz babeczkami. 
- I jak Smiley udało ci się je zrobić - akurat weszła Diane.
Wskazałam tace jej babeczek i ciasteczek które zrobiłam dla niej. Diane podziękowała a następnie odeszła. Wzięłam tacę ze smakołykami i chcąc już iść, Night mnie zatrzymał.
- Powinnaś się przebrać - nim się obejrzałam on użył jednej ze swoich sztuczek, a ja miałam na sobie uroczą sukienkę, a moje włosy były splecione we warkocz, a na sam końcu była piękna kokarda. - Tak już lepiej - dodał uśmiechając się do mnie.
- Dziękuję - uwielbiałam gdy to robił przynajmniej ja nie musiałam się martwić o to co wybrać.
Stanęliśmy przed namiotem Cherubina. Kultura nakazywała, aby z pukać czy coś, ale Night wszedł tak od siebie do środka jak gdyby nigdy nic. 
- Ni-chan gdzie twoje maniery - byłam zażenowana nim. Cherubin nic nie zareagował zupełnie tak jakby to było normalne. Zaczełam w myślach już wyobrażć sobie co musiał przejść przez nich. - Przepraszam Cherubin za niego - było mi wstyd za niego. Ciekawe co on musiał sobie pomyśleć o nas.
- Cherubin musisz spróbować tych pyszności - Black wziął tacę ze smakołykami. 
- To tylko zwykłe ciastka - dodałam, nie chciałam zwracać na siebie za dużo uwagi.

<Cherubin?>

7 maj 2021

Cherubin CD Smiley

Wpatrywałem się w dziewczynę oraz dwójkę, która najzwyczajniej w świecie zachowywała się jak rodzina. Pik, który jest teraz właścicielem cyrku, ale jednocześnie wszystkie trupy traktuje dobrze i jednakowo. Jednakże widać po Smiley, że ich związek jest głębszy. Jest jeszcze Dague. Niewiele miałem z nim do rozmowy. Bliźniaki są częstszymi gośćmi w moim namiocie niż inni, jednakże są tu także inni.
Długie. Jasnoróżowe podchodzące pod lekki fiolet, jedwabiste i pofalowane włosy. Po lewej stronie ma jedno pasemko włosów niebieskie. Grzywka po bokach jest dłuższa, a po środku sięga do jej dużych błękitnych oczu. Ma zgrabny nos i wąskie, jasnoróżowe usta. Mierzy około 168 centymetrów. Jej sylwetka jest szczupła i wygimnastykowana.~ takie dane udało mi się wysunąć z jej obserwacji. Można było to zamienić na wygląd śnieżynki
Długie. Jasnobłękitne przechodzące pod zimowy niebieski i lekko falujące na wietrze włosy. Po jednej stronie ma jedno pasemko włosów białe. Grzywka po bokach jest dłuższa, a po środku sięga do jej dużych złotych oczu. Zgrabny nosek, który przez zimno czerwienieje. Wąskie jasno czerwone usta, schowane przed zimnem. Mierzy około 168 centymetrów. Jej sylwetka jest szczupła i wygimnastykowana. Jest jedną ze zdolniejszych postaci, która mimo ukrycia w górach... - tu powinienem przerwać. Im więcej informacji, tym trudniejsza staje się historia. Teraz przynajmniej wiadome jest to, że uciekła do gór, ale Czemu? Co ją spotkało? Takie pytania mogą się pojawić. Im więcej masz pytań, tym więcej chcesz przeczytać, by się dowiedzieć. Dlatego też starałem się odzwierciedlić jej postać na rysunku, bym potem mógł ją na nowo narysować, jako obraz w książce. Ma duże znaczenie to, jak i w którym miejscu zostanie przedstawiona.
***
- Princess oto twój nowy partner Cherubin. Cherubin to nasza Princess Smiley. - słowa bliźniaków, wyrwały mnie z zapisków, które zrobiłem. Uniosłem wzrok, by spojrzeć, kto się pojawił.
- Black, Night przestańcie mnie tak nazywać. Jestem po prostu Smiley, miło mi cię poznać. - uśmiechnął się delikatnie. Jej energia najwyraźniej, wolałaby się teraz zdrzemnąć. - Pik nie zapomnij o tym, aby Dague dostał za swoje. - dwójka, która zjawiła się wraz z dziewczyną, musieli już iść, zapewne przypomniała im o układzie, by nie zapomnieli. Podobnie robiłem z bliźniakami oraz nie tylko z nimi. Usiadła obok mnie, a jej pupile tuż obok nóg Smiley. - Skąd się znacie? - zapytała, patrząc na naszą trójkę. Znaleźliśmy się przed nią.
- Przychodzą do mnie na herbatkę. - powiedziałem. Bliźniaki spojrzały po sobie, po czym same dodały.
- Cherubin pisze książki, a my byliśmy jego modelami do nowej serii. Najwyraźniej o Piku bądź kimś podobnym do niego już napisał. Teraz twoja kolej. - roześmiali się, po czym spoważnieli. - Gdy skończymy próbę, możemy udać się do namiotu Cherubina i ją wpić. - rzekli. Ruszyli się, wzięli ode mnie harfę, była ona duża tak samo, jak bębny. Jechały na przewoźnych wózkach, bo może dopiero siłacz, by je przeniósł.
Sam jednak schowałem swój notes i ruszyłem się z miejsca, by poćwiczyć. Zrobiłem rozgrzewkę na ręce, mięśnie, nadgarstki oraz palce. By nic się nie wydarzyło. Dlatego też zawsze miałem swoje ćwiczenia, których zostałem nauczony.
Na początek była harfa, jej dźwięk bywał łagodny, ale byleby nie usnąć, pojawiały się momenty, w których człowiek stawał się trzeźwy oraz wystraszony. Dlatego też moje granie było niezwykłe. Podałem dziewczynie nuty, pod harfę, były także pod bębny oraz pod tajemniczy instrument wybrany przez bliźniaków. Wystarczyła chwila, by mogla załapać nuty i słowa. Czasem ich znaczenie mogło odbiec od powszechnego śpiewu.
Pociągnąłem powoli za jedną ze strun harfy, wydał delikatny i lekki dźwięk, kolejna za to był inna, wciąż lekka, ale tym razem wydawała się ryzykowna. Dlatego, zanim jednak zaczęła ona śpiewać. Powinniśmy usłyszeć dźwięk, melodię harfy.
- Zagrasz najpierw nuty? - spytała. Kiwnąłem głową, po czym zabrałem się za granie. Nie musiałem patrzeć, gdyż to pamiętam. Może to nie ja napisałem, ale nie mogę zdradzić kto. Dlatego przypisuje je sobie. Gra z początku lekka i melodyjna, która mogła uśpić jak kołysanka, zaczęła wypadać z rytmu. Jej rytm przyspieszał, brzmiał inaczej. Wciąż się zmieniał, ale intensywność pozostawała, a nawet stawała się jeszcze bardziej przyciągająca. Na koniec było kilka nut, które wyrażały różne dźwięki, koniec był niedokończony. Choć mogło się tak wydawać.
- To byłoby na tyle. - powiedziałem i otworzyłem oczy. Nagromadziła się publika z cyrku. To było do przewidzenia, zazwyczaj się zjawiali. Niekiedy tańczyli do tego, innym razem płakali. Melodie, każdy odczuwa inaczej.
- Widzę, że masz nową partnerkę. Poszczęściło ci się, gratulacje. - pojawienie się Liraya, było wyjątkowe. Miałem nadzieję, że się pojawi, oraz wysłucha melodii, która została wypuszczona jak ptak z klatki.
- Ćwiczymy z twoim głosem, czy jednak masz za mało energii na to. - powiedziałem, nie ukrywając nic. Czytam z ludzi jak z otwartych ksiąg, nawet jeśli jestem tu nie długo.
- Poradzę sobie. Możemy poćwiczyć. - rzekła najwyraźniej pewna siebie i pewna tego, że jest w stanie to zrobić. Skoro tak jest to niech, tak będzie.
***
Próba udała się, choć grywanie na bębnach i dodatkowym instrumencie, się nie udało. Widownia wróciła do swoich zajęć, po usłyszeniu harmonii. Jednakże, dziewczę, musiało, odpocząć dlatego też przerwałem próbę i odesłałem zarówno bliźniaki, jak i dziewczynę. Oczywiście, że bliźniaki wpadną na herbatkę, nie wiem jak ze Smiley. Może ją przekonają. Teraz jednak ja musiałem, zrozumieć coś, czego brakowało w tej melodii granej zarówno na harfie, jak i bębnach.

<Smiley?>

6 maj 2021

Smiley CD Cherubin

Poranek nie należał do jednych z najlepszych. Zaspałam, a musiałam tyle zrobić! Nie pozostało mi nic innego jak ominąć śniadanie, poranne ćwiczenia zamieniłam na bieganie do umuwionego miejsca. Spojrzałam się na zegarek... Zostało mi jeszcze dziewięć minut. O nie!
Powoli wpadałam w panikę nie że nie zdążę, ale że będę musiała słuchać kazania jak nie od Pik'a, co najgorsze by nie było, co od Dague. Jego kazania bałam się najbardziej ze względu na to że nigdy się nie kończyło, w dodatku zawsze musiałam ponosić karę. Zawołam zwierzaki po czym wspólnie zaczeliśmy bieg. Było spotkanie odnośnie nowych członków oraz nowego planu występów. Przede mną, pojawił się namiot do którego zmierzałam, tuż przed wejściem stały bliźniaki. Black i Night uśmiechneli się do mnie, dając mi znak że zostały mi dwie minuty. Zwolniłam swój bieg, a gdy dotarłam musiałam uspokoić swój odalech, aby reszta nie poznała, że się spieszyłam. Podziękowałam bliźniakom przed wejściem do środka. Bisca i Yuki zostali przed wejściem. Zajęłam w oddali miejsce tak, abym nie zwracała na siebie za dużo uwagi. Rozejrzałam się do okoła, nigdzie nie widziałam Dague. Jak się okazało on sam się spóźnił. Teraz miałam haczyk na niego! Uśmiechnęłam się pod nosem.
Całe spotkanie przeszło bardzo spokojnie i nawet szybko. Niby był koniec, ale ja musiałam zostać dłużej. Zaczęłam główkować, czy przypadkiem czegoś nie przeskrobałam, ale po dłuższych wnioskach okazało się, że byłam grzeczna jakby nie było to nie tak dawno wróciłam i byłam spokojna. Wszyscy wyszli. Zostałam ja, bliźniaki, Dague oraz Pik.
- Dlaczego musiałam zostać, ostatnio nie zrobiłam niczego złego czy też przeciw stawiłam się komu z was...- usprawiedliwiłam się już zza wczasu.
- Masz rację, ale my w innej sprawie - spojrzałam się na Dague. Ciarki mnie przeszłyna widok jego miny. Coś planowali. Nie udzieliłam się aby przypadkiem nie palnąć czegoś co bym potem żałowała. 
- Spokojnie księżniczko...- uspokoił mnie Black.
- Oni chcą abyś zagrała główną postać w przedstawieniu o którym była dzisiaj mowa...- dodał Night.
- Osoba, która ci pomoże niedawno dołączyła do cyrku, a jest bardzo zdolna. Będziecie się nawzajem uzupełniać. - przytłoczyło mnie to wszystko.
- Ale dlaczego ja? Jest tyle innych orób, więc dlaczego ja?
- Ktoś opuścił cyrk i nie powiedział nikomu, więc Dague uznał, że będzie to dobra rekompensata za twój wybryk...
- Dobra macie racje, zrobię to...- nie chciałam słyszeć dalszych wyjaśnień od Pik'a.
- Widzicie łatwo poszło - przerwał mi Night.
- Ale Dague powinien również ponieś odpowiedzialność za to, że mi dał radę abym odpoczeła na swój własny sposób oraz on się spóźnił dzisiaj na spotkanie. Sprawiedliwość musi być więc mam nadzieję, że Pik weźmiesz to pod uwagę nie musi to być teraz , ale wiesz...- uśmiechnęłam się do niego, a on zgodził się ze mną. Złożył mi obietnicę na mały paluszek więc musiał jej dotrzymać. - No nic, zaprowadźcie mnie do tej osoby z która mam współpracować - poszłam zza Pik'em oraz Dague. Bliźniaki gdzieś nagle znikneły. Weszliśmy do namiotu.
- Princess o to twój nowy partner Cherubin. Cherubin to nasza Princess Smiley
- Black, Night przestańcie mnie tak nazywać. Jestem po prostu Smiley, miło mi cię poznać - uśmiechnęłam się delikatnie. Moja energia osiągała najmniejszy poziom, wolałabym teraz się zdrzemnąć. - Pik nie zapomnij o tym aby Dague dostał za swoje - musieli już iść więc przypomniałam im o naszym układzie. Usiadłam obok chłopców, a moje pupile tuż obok mnie tylko, że koło nóg. - Skąd się znacie? - zapytałam patrząc na trójkę chłopców będących tuż przede mna.

< Cherubin?>

4 maj 2021

Shu⭐zo CD Lennie

Nie chcę wyjść na gbura, ale mogłaby sobie darować tę zbędną ekscytację. Wiem, że dzieci potrafią wzbudzić wielkie emocje, ale ja naprawdę mam lepsze rzeczy do roboty, niż po raz kolejny uspokajać tego małego delikwenta i kłaść go spać. Gdyby to ona nie spała po nocach tak, jak ja i Lennie, to byłaby tak samo nastawiona jak ja w tej chwili. Nie dość, że spytała dodatkowo o jakiś czas adopcji... Nie ukrywam, poczułem się trochę niekomfortowo, bo w końcu to nie była prawda. Yuki jest naszym maluszkiem w stu procentach.
- To nie jest istotne. - westchnąłem cicho, zaglądając do wózka na maleństwo, które sobie wciąż słodko spało z zaciśniętymi łapkami i smoczkiem w buzi. Ktoś tu musiał się w końcu odezwać, skoro Lennie postanowił sobie pomilczeć. Wręcz się zaczął gdzieś rozglądać, jakby chciał sam uniknąć odpowiadania i zostawić to mnie. Dziękuję bardzo... - Pewnie już nie raz słyszałaś jego płacz, który się niesie po namiotach. - dodałem z delikatnym uśmiechem, chcąc jak najszybciej zejść z poprzedniego tematu. Wygadywanie na prawo i lewo, jaka jest prawda chyba nie jest dobrym wyjściem, choć... Nie wiem, co zrobię, gdy Yuki od kogoś usłyszy, że jest adoptowany. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.
- Wiesz mam dość twardy sen... A w ciągu dnia jakoś nie miałam okazji nic słyszeć. - odpowiedziała z uśmiechem, wciąż przyglądając się maluszkowi. - To istny słodziak. - dodała z rozkoszą w głosie, a nawet odważając się sięgnąć do dziecka i palcem pogładzić jego malutką rączkę. W sumie trochę dziwnie mi się na to patrzyło. Jakoś tak wewnętrznie chciałem, żeby przestała i nigdy więcej tak nie robiła. Nie wiem w sumie, czym było to spowodowane. Przecież nie jestem zaborczą osobą... Prawda?
- Ooo. To dobrze dla ciebie. Nasi bliżsi sąsiedzi muszą mieć ciężko. - dodałem rozbawiony, choć jeszcze nie spotkałem się z tym, żeby ktoś narzekał. W końcu mój namiot jest na samym końcu cyrku i sami też mamy ciszę i spokój. Nawet gdy gdzieś tam dalej właśnie odbywa się występ. Przynajmniej nie muszę się martwić, że ktoś mi dziecko obudzi.
- Skoro nikt się nie skarżył, to nie ma się co przejmować. - odpowiedziała i machnęła tylko ręką. - Poza tym na pewno każdy jest w stanie to zrozumieć. Małe dzieci tak już mają. - pokiwałem twierdząco głową w odpowiedzi i dalej pociągnąłem temat. Mogłem gadać na temat dzieci normalnie godzinami. Na szczęście był przy mnie ktoś, kto w prosty sposób potrafił mnie w odpowiednim momencie ściągnąć na ziemię. Szturchnąć i samemu skończyć temat.
- O tym temacie można gadać godzinami. - wtrącił się Lennie. - Ale my niestety powinnyśmy już iść. W końcu mały może się w każdej chwili obudzić.
- Ach, rozumiem. - Layli skinęła głową, nie przestając się uśmiechać. - To życzę wam wszystkiego dobrego. - później tylko do nas pomachała na pożegnanie, by w końcu odejść i zostawić nas samych. Odprowadziłem ją w spokoju wzrokiem, jednocześnie opierając głowę o ramię Lenniego.
- A może jednak powinienem powiedzieć, że go nie adoptowaliśmy? - spytałem, choć w sumie bardziej skierowałem to pytanie do samego siebie. Wiedziałem, że Lennie i tak nie zna na nie odpowiedzi. Już nie raz przy poruszeniu tego tematu kończyło się na tym, że mi ustępował. Finalnie pozwolił samemu zadecydować. Problem w tym, że to jest strasznie trudne.
- Nie martw się. - odpowiedział, po czym objął mnie ręką. Po tym już w sumie się nie odzywałem. Stałem jeszcze chwilę, opierając się o ukochanego, a po niedługiej chwili już razem z synkiem wróciliśmy do spaceru.

***

Czas płynął swoim własnym tempem, a moja kochana rodzinka żyła sobie szczęśliwie i spokojnie. Yuki z każdym dniem stawał się coraz ciekawszy otaczającego go świata, Lennie ciągle latał na próby albo występy, a ja robiłem to co dotychczas, ale z tą różnicą, że praktycznie czułem się już dobrze i miałem naprawdę mnóstwo energii oraz o dziwo dużo dobrego humoru, którego przez długi czas mi szczerze brakowało.
https://youtu.be/ltRgb4SJ1uk
Kolejny dzień zbliżał się już ku końcowi. W radiu leciały różne kawałki i aż za bardzo umilały mi codzienne obowiązki, ale nie było w tym nic złego. Wręcz przeciwnie. Bardzo dobrze się bawiłem cały wieczór popylając w samym ręczniku na biodrach.
- Idealnie. - wymruczałem rozbawiony do siebie, zakręcając już butelkę z mlekiem, dla domagającego się kolacji synka. - Już Yuki twój barman idzie. Proszę się nie denerwować. - poszedłem w kierunku kołyski, potrząsając jeszcze butelką oraz samemu też się kręcąc do rytmu muzyki z radia. Totalnie się wczułem i nawet z tego wszystkiego zacząłem się totalnie wygłupiać, aż w końcu ręcznik sam z siebie osunął mi się z bioder i wylądował na ziemi. - Oh... - nie robiłbym z tego jakiegoś wielkiego halo. W końcu praktycznie od razu się po niego schyliłem i go podniosłem.
- Cóż za piękny widok na dobry wieczór. - usłyszałem za sobą i wręcz mnie zmroziło. Od razu się odwróciłem, zakrywając się przy tym ręcznikiem. Oczywiście któż by inny mógł rzucić takim tekstem, jak nie mój ukochany rudzielec. Stał przy wejściu do namiotu, ściągając właśnie z głowy swój kapelusz i jak zawsze szeroko się uśmiechał, patrząc w moją stronę.
- Ta. Bardzo śmieszne. - prychnąłem, zachowując uśmiech na twarzy, choć w środku normalnie czułem, że spalę się ze wstydu, lecz to mnie nie zatrzymało przed podejściem do niego.
- Pięknie wyglądasz. - dodał jeszcze i chciał mnie pocałować, lecz w odpowiedzi wręczyłem mu tylko butelkę.
- Ktoś tu czeka na swój napój. - poklepałem go po ramieniu. - A ja się w końcu pójdę ubrać. - skierowałem się w stronę szafy, wciąż nucąc pod nosem, a Lennie już schylił się do naszego maleństwa. - Jak było na próbie? Dość późno dzisiaj wróciłeś. - zauważyłem, zakładając już na siebie piżamę. Lennie usiadł z Yukim na łóżku, karmiąc go z butelki i chwilę zwlekał z odpowiedzią.
- Musiałem jeszcze coś zrobić, ale jak widzę, wcale wam się tu nie nudziło beze mnie. - odpowiedział rozbawiony, a ja w sumie nie mogłem zaprzeczyć. Radio to naprawdę cudowna rzecz.
- Ale bardzo tęskniliśmy. - odpowiedziałem, zamykając już za sobą szafę, a później tylko po drodze do łóżka wyłączyłem radio. W namiocie zapadła cisza, a Lennie niedługo później już skończył karmić malca. Od razu wtedy go od niego wziąłem i położyłem tuż koło siebie na łóżku. Chłopiec od razu zaczął się oglądać na boki za tatą, który akurat już wstał z łóżka. Jednak nie trwało to długo. Ostatecznie jego wzrok spoczął na mnie, a gdy tylko się do niego uśmiechnąłem, ten zaczął coś rozbawiony gaworzyć.
- Co tam mały? - połaskotałem go delikatnie po brzuszku. - Nie idziemy jeszcze spać, hm? Za wcześnie jest, a później i tak w nocy co najmniej jeden raz też się przecież obudzimy. - ucałowałem go prze szczęśliwy. Pomimo tych wszystkich niedogodności bardzo go kochałem razem z Lenniem. Wtedy też maluszek wyciągnął do mnie jedną ze swoich malutkich rączek, a drugą już włożył do buzi. - To co? Może mamusia opowie bajkę? - spytałem, choć niekoniecznie oczekiwałem odpowiedzi. Złapałem łapkę maluszka i też ją ucałowałem. - Chyba że tym razem tata, nasza wielka gwiazda trupy cyrkowej chce się wykazać? - rzuciłem jeszcze, zerkając kątem oka na Lenniego, który krzątał się po namiocie.

(Lennie~? Livin la vida loca! XD)

3 maj 2021

Cherubin DO Smiley

 "Historia o śnieżynce i białym kruku." ~ taki tytuł nosi jedna z nowych historii. Pisze ją dopiero od kilku dni. Odkąd ujrzałem tę piękność, z tatuażem lotosu. Jej powiewające włosy na wietrze oraz słabość do małych zwierzątek. Oprócz tego ujrzałem także niską budowę, za to niezwykle elastyczną. Chęć przeprowadzenia z nią wywiadu jest, aż nadto ekscytująca. Gdyż mi się nie odmawia. Nawet jeśli to zrobisz, nie pozbędziesz się mnie. No chyba, że się zgodzisz na tę ekscytująco i porywającą podróż.

Śnieżynka to młoda kobieta, która mimo utraty bliskich w śnieżycy i lawiny, przeżyła. Poszukuje swojego miejsca na świecie oraz brata, który, gdy był młody, został zabrany przez inną rodzinę. Śnieżynka na swej drodze spotyka białego kruka, który jest wyrzutkiem wśród czarnych ptaków oraz też ich braku. Przeżywają wiele różnych chwil, aż dochodzą do miejsca, w którym... Ich historia dopiero się rozpoczyna, nie można od razu zdradzać jej końca. Cóż byłby ze mnie za pisarz, gdyby tak od razu przejść do sedna.

Troszkę trzeba podokuczać bohaterce i jej towarzyszowi. Może nawet ich rozdzielić. Może pojawią się bandyci. Jest wiele możliwości, które mogą zostać spełnione. Westchnąłem, gdy do mych uszu, doszedłby głosy. Miałem mieć dziś próbę. Jedna próba z harfą, druga z bębnami. Dwie nowe piosenki, a może bardziej melodie. Jednakże zawsze mogą mi przydzielić "partnera". Ostatnim razem tak było. Właśnie wtedy ujrzałem ją po raz kolejny. Smiley tak się do niej zwracają, zostaliśmy sobie przedstawieni. Po próbie gdzieś zniknęła, no i nie było czasu na rozmowę.

Próbę zaczynałem za jakieś dwie godziny, dlatego przez ten czas, układałem pytania, oraz musiałem znaleźć Monie. Cholerne stworzenie robi, co chce i ucieka, by mnie rozproszyć. Gdy tylko wyszedłem z namiotu, w którym mieszkałem. Zobaczyłem przed nim bliźniaki Black i Night. Spojrzałem na nich, trzymali małpkę w dłoniach. Wypuściłem głośno powietrze.

- Blue i Red, co was do mnie sprowadza. Czyżby pyszna herbatka, która ostatnim razem zawróciła wam w głowach. - powiedziałem, te słowa tak jakby małpa nie miała najmniejszego znaczenia. Chyba czas trzymać ją pod kluczem w klatce.

- Przydzielono ci nowego partnera na zbliżający się występ. Próba została przesunięta, teraz zapraszamy z nami. Na herbatkę zawsze chętnie się zjawimy. - jeden uzupełniał drugiego słowami, które trzymały się kupy, ale jednocześnie para bliźniaków, idealnie nadawała się na miano "Tri Blaht", nigdy nie wiesz, po której stronie staną. Wziąłem niesfornego zwierzaka, zamknąłem go w klatce, chowając w kuferku klucz. Wziąłem ze sobą notes oraz pióro, którym ostatnio pisze. Bliźniaki weszły, informując jaki instrument mam wziąć. Harfa, bębny oraz jakichś dodatkowy. Tylko nie wyjawili jaki. Wraz z nimi wyszedłem i zamknąłem namiot, wziąłem oczywiście notes z pytaniami.

Skierowałem swe kroki do jednego z namiotów, byśmy mogli się przygotować do próby. Usiadłem wygodnie i czekałem, aż mój nowy partner się zjawi.


Smiley?