14 maj 2021

Tenso CD Smiley

 — Jasne, wielkie dzięki — odparłem z uśmiechem, starając się ukryć, jak bardzo było mi to na rękę. Samodzielna wymiana tych wszystkich bandaży byłaby niezłym utrapieniem. Przynajmniej to próbowałem sobie wmówić, bo prawdziwym powodem mojej ekscytacji był fakt, że spędzałem czas akurat ze Smiley.

Dziewczyna przegrzebywała różnego rodzaju pudełeczka w poszukiwaniu potrzebnych specyfików, a ja przyglądałem się jej z zaciekawieniem. Z opowiadań ludzi sprawiała wrażenie nie tylko intrygującej, ale urosła do rozmiarów legendy. Teraz, gdy miałem okazję z nią rozmawiać, wydawała mi się dużo bardziej ludzka. Rzeczywiście, po przeanalizowaniu jej treningu od razu zrozumiałem, dlaczego występuje podczas specjalnych okazji — niewątpliwie ma wielki talent. Ale była też zwykłą, troskliwą dziewczyną. I wyjątkowo wpisującą się w mój gust estetyczny, ale to już inna sprawa. Smiley delikatnie odwinęła moje stare bandaże i pozdejmowała plastry, po czym zaczęła oczyszczać rany. Przyznam, że momentami piekło jak diabli, ale nie śmiałem się odezwać. Kilka razy dopytywała mnie, czy na pewno nic mnie nie boli, ale kręciłem głową. Nie chciałem jej bardziej martwić, już i tak pewnie obwiniała się za zachowanie swojego zwierzaczka. Gdy zaczęła owijać moje ręce świeżymi opatrunkami, od razu poczułem się lepiej.

— Rety, mówił ci ktoś, że jesteś świetną pielęgniarką? — zagadnąłem.

— Raczej się nie zdarzało. — Lekko się uśmiechnęła i zaczęła zbierać niepotrzebne już specyfiki.

— Zaczekaj, ja to zrobię. — Ostrożnie zabrałem jej z dłoni przedmioty. — Już i tak za dużo dla mnie zrobiłaś.

— Naprawdę nie musisz...

— Ale chcę — odparłem, natychmiast zabierając się do pracy.

Co jakiś czas zerkałem na Smiley, żeby upewnić się, że wkładam rzeczy w odpowiednie miejsca. Niewiele mówiła, do czego już się przyzwyczaiłem. Z jakiegoś powodu panująca między nami cisza nie wydawała mi się niezręczna, ale zastanawiałem się, co chodzi jej po głowie w takich chwilach.

— To już ostatnia — powiedziałem, wkładając substancję do odkażania do pudełka. — Jeszcze raz bardzo dziękuję ci za pomoc. Uratowałaś mi życie!

— Przesadzasz. — Znowu lekko się uśmiechnęła, co uznałem za sukces.

— Może, ale warto podkreślić wagę twojej pomocy. — Wyszczerzyłem się. — W każdym razie, byłaś dość zajęta, prawda? Możesz już wrócić na trening, powinienem dać sobie radę i przestać był łajzą.

Na słowa o treningu Smiley nieco spochmurniała. Z jej mowy ciała mogłem wywnioskować, że nie czuła się zbyt komfortowo.

— Um, to może być dość głupie, ale... Wszystko w porządku?


<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz