8 wrz 2019

Lennie CD Shu⭐zo

Mimowolnie się uśmiechnąłem, kogo nie rozbawiła by taka plątanina słów? Koniec końców nie miałem pojęcia, o co chodziło Shu, ale miałem wrażenie, że wszystkie te słowa miały jakieś znaczenie. Kiedy zakrył twarz ubraniem i wymruczał spod niej przeprosiny, na chwilę się zamyśliłem. Czułem się jakoś dziwnie, jakbym powinien coś zrobić, ale nie miałem na to tyle odwagi. Koniec końców wzruszyłem ramionami, ignorując dziwne myśli plątające się po mojej głowie i podszedłem do chłopaka. Schyliłem się lekko, uniosłem skrawek jego ubrania na tyle, aby odsłonić jego usta i nos, po czym się do niego przybliżyłem. W mojej głowie istniała teraz jedna myśl, która wlazła mi na język i sama otworzyła gardło.
- Jesteś słodki – powiedziałem cicho, przez chwilę patrząc na jego usta i zastanawiając się, dlaczego chciałem je pocałować, aż się odsunąłem, wyprostowałem i go ponownie zakryłem. - Chcesz gdzieś wyjść wieczorem? - zaproponowałem. Shuzo przez chwilę milczał, jakby mnie w ogóle nie usłyszał, aż w końcu pokiwał głową i ściągnął z twarzy bluzę.
- Tak – zgodził się. - A gdzie? - wzruszyłem ramionami.
- Gdzie nas nogi poniosą – chłopak znowu skinął głową, lekko się uśmiechając. - Świetnie, to do wieczora – wyszedłem z jego namiotu i ruszyłem do głównego, gdzie miałem zamiar trochę poćwiczyć do występu.
Stanąłem na środku sceny, aktualnie miejsce to było puste, większość wzięło sobie wolne lub byli zajęci czym innym, dzięki czemu spokojnie mogłem oddać się swojej pasji. Najpierw zapowiedziałem samego siebie, jako wspaniałego i niepowtarzalnego magika, który zauroczy widzów prawdziwą magią, a potem wyczarowałem fajerwerki nad swoją głową. Wyciągnąłem z kapelusza królika, a raczej jego uszy. Zaklinował mi się, zacząłem się z nim siłować, aż w końcu wyjąłem malutkiego niedźwiadka z króliczymi uszkami przyczepionymi do głowy. Posadziłem go obok siebie, a potem położyłem na ziemi kapelusz. Zastukałem w niego kilka razy, a kiedy go podniosłem, pojawił się duży miś, który głośno zaryczał i podniósł mniejszego, sadzając go na swój grzbiet. Usiedli grzecznie nie daleko mnie, a ja kontynuowałem swój występ… który niestety nie był do końca przemyślany, więc potem zamiast obmyślonego planu, działałem na żywioł, po prostu trenując. Kilak osób przeszło przez namiot, to chwilę obserwując moje poczynania lub mnie w ogóle nie zauważając, a kiedy stwierdziłem, że na dzisiaj starczy, wpakowałem do kapelusza z powrotem niedźwiedzie, małego słonika, hula-hop i inne akcesoria mojego występu, a następnie wyszedłem do swojego namiotu, po drodze zahaczając o bufet i zgarniając obiad do pokoju, w którym spędziłem czas w samotności, aż do wieczora. W mojej głowie ciągle przelatywały myśli, związane z Shuzo. Chociaż nie rozumiałem jego drugiej osobowości, czułem, że mogłem mu pomóc. Lubiłem, gdy się śmiał i uśmiechał, wobec małego chłopczyka z festynu wykazał się ojcowską miłością, zaimponował mi. Do tego lubiłem jego zamiłowanie do swojej pracy, bawiły mnie jego uszka i ogon, przyjemnie się rozmawiało, aż przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie, kiedy to chciał mi udekorować kapelusz. Zdjąłem go z głowy i mu się przyjrzałem. Wbrew samemu sobie, musiałem przyznać, że teraz, gdyby zapytał mnie o to, oddałbym mu część garderoby. Ta zmiana była już bardzo dziwna, ponieważ nikomu nie pozwalam brać mojego kapelusza… ale jemu bym pozwolił. 
Przebrałem się z formalnego stroju magika w coś bardziej luźnego, po czym ruszyłem do namiotu Shu, paliło się w nim światło. Wszedłem do środka, chłopak aktualnie klęczał przy jakichś spodniach, a kiedy na mnie spojrzał, momentalnie spanikował.
- O rany! Zapomniałem! - krzyknął, odkładając wszystko na ziemie. Od razu zaczął mnie przepraszać i biegać po namiocie, aż go zatrzymałem. - Przepraszam, tak bardzo zająłem się pracą… - dalej jęczał, widocznie bardzo się tym przejął. Posłałem mu miły uśmiech.
- Przecież nic się nie stało, przyszedłem szybciej – skłamałem, ale Shu wyglądał na trochę spokojniejszego. - Poczekam na ciebie na zewnątrz – dodałem i poczochrałem go po włosach. - Pójdziemy najpierw do miasta – rzuciłem na odchodne, po czym wyszedłem z namiotu i czekałem na niego na zewnątrz.

<Shu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz