16 lut 2020

Shu⭐ zo CD Lennie

Tik-tak, tik-tak, tik-tak... Oszaleć można. Nic więcej, wciąż jedynie tik-tak, tik-tak, a mimo to czas jakoś nie posuwa się na przód. Każda minuta trwa wieczność. Za dzieciaka myślałem, że sekunda za sekundą leci jak jakaś torpeda, teraz jedynie żałuję, że rzeczywiście tak nie jest. Dokładnie odczuwam, jak to wszystko coraz bardziej zwalnia z każdą chwilą. Tak to jest, gdy się nie ma co robić, a zwykłe myślenie też zaczęło cię męczyć. Leniwie znowu gardzę czasem i niby jest dobrze, ale jednocześnie i źle. Zamykam oczy i wsłuchuje się z dźwięki zza okna. Czułem jakby ten uliczny hałas, zaczął mnie pochłaniać. Przed oczami miałem ciemność, a każdy warkot silnika, trzepot skrzydła gołębia, fragmenty rozmów przechodniów zaczęły mi się wwiercać w głowę. Najpierw było to nawet i przyjemne, ale z czasem stało się nie do zniesienia. Z trudem się powstrzymywałem, żeby czasem nie zacząć walić głową o ścianę. Lennie gdzieś tam jest, nie wiem, co robi, ani czy w ogóle dogadał się z ojcem. Nic kompletnie nie wiem i nie mogę też nic zrobić. Powiedział, że mam zostać, no to zostałem. Umierając z nudów i braków informacji, a minęła dopiero niespełna jedna godzina.

*Godzina dwunasta i dwa kwadranse*
Nie umiałem znaleźć odpowiednie czasochłonnego zajęcia. Układałem ubrania w walizce dobre trzy razy, za pierwszym po prostu, żeby jako tako to wyglądało w środku, później za drugim podejściem ułożyłem wszystko według wielkości, a za trzecim stwierdziłem, że powkładam ubrania alfabetycznie i na tym się skończyło, bo dotarło do mnie jakie to bezsensu. W końcu wieczorem znów wszystko rozwalę, szukając czegoś.

*Godzina trzynasta i trzy kwadranse*
Malowałem sobie paznokcie. Oczywiście nie miałem żadnego innego lakieru poza czarnym, ale już co mi szkodzi? Mam tyle czasu, że gdy skończę, mogę się pobawić w zmywanie tego okropnie przygnębiającego koloru. Chociaż już tak bardzo mi nie przeszkadzał, jak kiedyś. Mam go na głowie już dość długo i to w sumie głównie zasługa Lenniego. Dobrze pamiętam, jak to było. Aż sobie westchnąłem. To były czasy. Kto by pomyślał, że właśnie w tym momencie będę siedział tutaj? Równie dobrze siedziałbym w cyrku albo na kolejnym koncercie, lustrując wszystkich wzrokiem i wyrażać w myślach swoje wielkie niezadowolenie.

*Godzina piętnasta*
Paznokcie były gotowe, ale nie miałem serca ich tak szybko zmywać. Aktualnie leżałem na podłodze z nogami opartymi o ścianę. Łóżko stało się mało wygodne i podłoga wydała mi się odpowiedniejsza. W sumie nie narzekałem. Wlepiłem wzrok w telefon, do którego rzadko co zaglądałem od paru lat. Teraz jednak nie miałem co robić, więc postanowiłem nadrobić zaległości. Moja lista kontaktów była komiczna. Zero imion i nazwisk, same głupie ksywki takie, jak: nadąsana księżniczka, torba, szara eminencja, dudunio, pusia, chuchu, baka, hełmofon, mistrz jogurt, boska klata. Co ja miałem w głowie? W sumie nawet się cieszę, że tego nie mam w pamięci.

*Godzina osiemnasta i dwa kwadranse*
Telefon zdecydowanie sprawił, że czas o wiele szybciej mi zleciał, jednak od takiego leżenia zaczęły mnie strasznie boleć nogi, plecy trochę też. Wstałem, przeszedłem się w te i we w te po pokoju, a później wyjrzałem na balkon. Zimne świeże powietrze było bardzo pobudzające, aż bym się gdzieś przeszedł, ale w sumie zaczęło się robić ciemno, a nie lubię od tak bez celu chodzić samemu, więc od razu zrezygnowałem z tego pomysłu. Wróciłem do środka i rozejrzałem się dookoła. Tu naprawdę nie ma, co robić. Zawiedziony padłem na twarz prosto na łóżko, a moje chwilowe krzyki frustracji stłumiła jedna z poduszek.

*Godzina osiemnasta i trzy kwadranse*
Jak dobrze tak wszystko z siebie wyrzucić. Tak od razu zrobiło mi się lżej na sercu. Od razu odetchnąłem i z uśmiechem się podniosłem, ale gdy tylko sprawdziłem godzinę, byłem gotowy rzucić tym telefonem o ścianę. Frustracja wróciła, ale zamiast telefonu ze ścianą wszystkie tutejsze poduszki, a ja znów padłem na materac. Dlaczego ten czas tak się ciągnie? Gdzie jest w ogóle Lennie? Położyłem po sobie uszy, zaczynając skamleć, jak typowy pies, obejmując swoje ramiona i przewracając się na bok. Zaraz mi chyba po prostu odbije. Bezproduktywny dzień to istna masakra!

*Godzina dziewiętnasta i dwa kwadranse*
Jakimś cudem udało mi się znaleźć parę luźnych kartek. Leżały sobie ot, tak w środku komody, a długopis miałem schowany w walizce, więc to było jasne, co robiłem i co zamierzałem również robić całą resztę wieczoru. Na początku kreśliłem w kącie kartki, wciąż bijąc się z własnymi myślami, które nie dawały mi spokoju z pytaniem: gdzie do jasnej anielki jest Lennie? A wraz z pytaniem przyszły różne teorie spiskowe: A co jeśli już nie wróci? Może go coś przejechało? Ta głupia Morgan, on na pewno jest teraz u niej. Co, jeśli się załamał po wizycie u tatusia i skoczył z jakiegoś mostu? Co jak go napadli albo nagle wybrał życie wśród bezdomnych?
Im dłużej zagłębiałem się w to, im dłużej zaczynałem się zastanawiać i gdybać, tym bardziej zaczynała mnie już boleć głowa. To takie niepoważne z mojej strony, ale jak tu przekrzyczeć serce, które najzwyczajniej w świecie się martwi? Rozum dobrze wie, że nie należy się przejmować, trzeba zawsze być dobrej myśli, ale... Teraz się nie da. Jest już ciemno, a on nie daje znaku życia, a przecież coś mi obiecał. Odruchowo przeniosłem wzrok na telefon i westchnąłem, widząc, że nie dostałem żadnej wiadomości. Od razu wróciłem do kartki i przeniosłem się na jej środek. Chciałem się dać ponieść wyobraźni i narysować coś niesamowitego.

*Godzina dwudziesta pierwsza i kwadrans*
Skończyły mi się kartki, pomysły z resztą też, ale mogłem w spokoju odetchnąć, bo Lennie napisał mi, że jest z tatą i że teraz nie wróci. Teraz to już po prostu gapiłem się w ostatnie wolne miejsce na kawałku papieru. Mam jeszcze całe pół nocy. Nie mam na kogo czekać ani nad czym myśleć. Cieszyłem się, że Lennie w końcu spotkał się z ojcem. To na pewno cudowne uczucie spotkać się z kimś bliskim po tylu latach. Wcale się nie dziwiłem, że został z nim i z pewnością teraz się dobrze bawią, starają się w miarę nadrobić ten stracony czas. Wszystko pięknie, ale w mojej głowie pojawiło się zupełnie inne pytanie: Co w takim wypadku będzie z nami? Wiem, że do mnie wróci, ale co będzie dalej? Nie zastanawiałem się nad tym. Chciałbym z nim spędzić trochę czasu sam na sam, pogadać, ale z drugiej strony lepiej, żeby on sam na sam spędził ten czas z ojcem, a trochę to mało taktowane tak się nagle do nich doczepiać. Chciałem poznać jego ojca, ale po tym wszystkim sądzę, że to trochę za szybko. Na razie wolę sobie znaleźć jakieś zajęcie, może i pracę (za którą tak bardzo tęsknię). W końcu jak mamy tu na dłużej zostać (albo kto wie może i na zawsze), to może będzie lepiej coś wynająć, zamiast ciągle sypiać po motelach? Poza tym zawsze jakieś dodatkowe pieniądze się przydadzą. Sam nie wiem, ale już czuję, że chyba w najbliższym czasie będziemy się trochę mijać i nie ukrywam, że też trochę mnie to smuci...

*Ranek*
Sam nie wiem, kiedy zasnąłem, ale w sumie się cieszę, że tak się stało. Miałem pokręcony sen i w sumie to tyle z niego pamiętam. Podniosłem się do siadu, przecierając dłońmi zaspane oczy. Pewnie znowu się rozmazałem na twarzy i wyglądam jak jakaś wiedźma. Westchnąłem jedynie, ale mimo to, uśmiechnąłem się. Czułem, że nie mam się czym przejmować, a jeśli nawet nie wiem, co się wydarzy, to najważniejsze jest pozytywne nastawienie. Wstałem na równe nogi w idealnej chwili. Usłyszałem, że ktoś pociąga za klamkę i za nim się obejrzałem, do środka wszedł Lennie. Byłem prze szczęśliwy. Lepiej się ten dzień rozpocząć nie mógł. Chłopak był zmęczony, ale pomimo tego i tak się uśmiechnął na mój widok.
- I jak było? - spytałem, wyciągając do niego ręce i chwilę później po prostu go przytulając.
- Dobrze. - odpowiedział dość szybko, nie wnikając w szczegóły. - A ty robiłeś coś ciekawego? - dodał równie szybko, za nim w ogóle zdołałem się o cokolwiek dopytać.
- A wiesz... Stęskniłem się. - podniosłem głowę, by móc go ot, tak pocałować. Jednak gdy tylko za bardzo zbliżyłem się do jego twarzy, mruknął coś pod nosem, odwracający głowę w bok. - Odsunąłeś się...
- Wcale nie.
- Trochę się odsunąłeś. - zapewniłem z lekkim uśmiechem, a po chwili spoważniałem i go puściłem. - Hej... Co jest? Stało się coś? - zupełnie nie rozumiałem jego reakcji. Zrobiłem coś nie tak?

(Lennie~?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz