6 cze 2020

Riddle CD Robin&Vivi

Dawno dawno temu, gdzieś tam, gdzie wzrok już nie sięga nawet najwyższych gór, gdzie pod miedzianym nieboskłonem stoi niedostępny las. Właśnie tam w oddali, daleko od miejskiego zgiełku i zwykłych ludzkich spraw, mieszkał pewien mężczyzna. Nazywali go omenem w ludzkiej postaci, co może i trochę było prawdą? W każdym razie dla wielu był jedną wielką tajemnicą. Czarny charakter w swojej własnej historii. Czas pozbawić go tej maski niewinności i sprawić, aby sprawiedliwość w końcu go dosięgła.
Jego pałac z zewnątrz przypominał w całej okazałości Złoty Pawilon w japońskim mieście Kioto, różnica była taka, że był parę razy większy, a dookoła miał ogromny ogród pełen kwitnących wiśni, po którym latało mnóstwo świetlików. Nawet dzisiaj. Pozornie miejsce było spokojne, jednak teraz aż za bardzo. Nie da się ukryć, że cisza przed burzą jest czymś okropnym i zwiastuje ogromne straty.
Wejścia do ogrodu strzegła ogromna samotna brama. To właśnie pod nią według starych historii doprowadzi każdego samotny zbłąkany miś ze złotą obrożą. Właściciel wyjdzie im naprzeciw, przekroczy bramę, a szczęśliwemu znalazcy ofiaruję skrawek przyszłości. Oczywiście to tylko głupie opowiastki starszych ludzi. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek tak się stało. Prawdą jest jedynie to, że ten jego misiek często znika, bo zwyczajnie chce mu się żreć. Nic nowego i nadzwyczajnego. Po co więc ten fakt wpychać w otoczkę cudownej historyjki, którą jakiś naiwniak będzie chciał ziścić? Prawda jest tylko jedna, a sam Yukito nie jest taki dobroduszny. Wszyscy, którzy przekroczyli bramę, umarli, a ich dusze usługują tej pseudo wyroczni od lat, nie dostając za to nic. Czyż to nie odpowiedni czas położyć kres jego tyrani? Czyż to nie idealny moment, by mógł zapłacić za swoje grzechy? Oczywiście, że tak.
Stojąc już pod wcześniej wspomnianą bramą, nie miałem żadnych głębokich przemyśleń. Wyciszyłem się, czekałem tylko na osobę, która przeprowadzi mnie przez ogród pod same drzwi. Oczywiste jest to, że cała jego posiadłość była umiejscowiona w bardzo osobliwym miejscu, w którym świat duchów i ludzi zręcznie się przenikał. Często miewał gości z zaświatów i ja wcieliłem się w jednego z nich. Chciałem skorzystać z efektu zaskoczenia, gdyż przeczuwałem, że pan Yukito będzie bardzo zajęty o tej porze. Rzecz jasna się nie pomyliłem.

*

- W zasadzie trudno mi tu od czegokolwiek zacząć. - przyznał przed Robinem i jego małym towarzyszem, samemu siedząc przy swojej ukochanej niedźwiedzicy.
- Po prostu mów. - słysząc ten mały piskliwy głosik Viviego, nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
- Znów powtórzę, że to nie jest sprawa do ciebie Vivi. Bądź łaskaw zamknąć ten swój malutki piskliwy dzióbek, hm? - mini demon w odpowiedzi jedynie cicho prychnął, a chłopak, na którego ramieniu siedział, pogłaskał go delikatnie dłonią. - A więc Robin. Słyszałeś kiedyś o siedmiu grzechach głównych? - spytał, a widząc lekko zdziwioną minę chłopaka, od razu zabrał się za wyjaśnienia. - Pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniewa oraz rzecz jasna lenistwo. - wymienił, wstając z miejsca. - W chrześcijaństwie, a szczególnie w katolicyzmie są to kardynalne grzechy. - dodał z uśmiechem. - Ale to tylko taka ciekawostka. - zaznaczył i nie wiedząc czemu, puścił oczko do Robinka, po czym skierował się do bocznego wyjścia, które prowadziło na pusty korytarz. - Napijecie się herbaty? - spytał, wychodząc, a Robin nie mając innego wyjścia, ruszył za nim.
- Nie przyszliśmy tutaj na herbatę. - odezwał się Vivi i pewnie jeszcze nie raz otworzy buźkę nie pytany, ale cóż na to poradzić?

*

Z każdym krokiem, który dzielił mnie od wejścia do środka, powolne dźwięki gongu stawały się wyraźniejsze. Słyszałem kojący szum wody, choć żadnej w pobliżu nie umiałem dostrzec, a w powietrzu unosił się słodki zapach wiśni. Miejsce było ciche i niepozorne, a sam ogród nie robił na mnie wielkiego wrażenia. Szedłem za dość niską osobistością, która przypominała dość dużą żabę. Poruszała się jak człowiek, miała zwykle ubrania i trzymała w normalny sposób latarnie, która oprócz świetlików oświetlała nam drogę. Mówiła, a w zasadzie mówił również normalnie. W sumie nie dziwiło mnie to. Był to człowiek, który był pod działaniem jakiegoś uroku. Tradycyjnie, gdy po mnie przyszedł, musiałem się przedstawić i powiedzieć, czego oczekuje od tego miejsca. Jak widać byle jaka pierdoła daje pełne uprawnienie do przekroczenia bramy ogrodu, jak również do wejścia do środka budynku.

*

Razem w trójkę siedzieli w małym pokoju herbacianym, w towarzystwie dźwięków cykad za oknem. Atmosfera była ciepła i przytulna. Sam pokój herbaciany nie był zbyt duży, co było o wiele bardziej komfortowym miejscem do rozmów.
- Częstujcie się. Rzadko miewam tak interesujących gości. - odezwał się Yukito, upijając łyka zielonej herbaty, jednocześnie opierając się o swojego śpiącego zwierzaka. Robin wraz z Vivim siedzieli naprzeciwko niego. W zasadzie sam Robin. Mały demon dostał swój mini stoliczek, który mieścił się na stole wraz z mini herbatką. Było widać, że przynajmniej docenił ten mały gest, ale wciąż nie wydawał się bardzo zadowolony zaistniałą sytuacją.
- To o co ci chodziło? - spytał w końcu Robin.
- Ale z czym? - zupełnie nie wiedział, o co mu chodzi. Chociaż w sumie kto wie. Jednak wydawał się zupełnie gdzieś indziej niż w tym pokoju. Ciągle czymś się dekoncentrował, zupełnie jak małe dziecko.
- Z tymi siedmioma grzechami. - wyjaśnił, a tego od razu olśniło.
- Zmieniły one nieznacznie swoją formę w dzisiejszych czasach i w zasadzie każda ich część oddziałuje w mniejszy lub w większy sposób na zachowanie choćby i takich ludzi. Na moje również, twoje i tak dalej. - przerwał, by znów upić łyka herbaty. - Weźmy sobie na przykład takiego Viviego. - wskazał na małego liska, który cicho warknął na niego przez ten gest. W końcu oczywiście nie ładnie jest tak wytykać palcami. Chociaż z pewnością to nie była jedyna przyczyna. - Co byś o nim powiedział? Bo dla mnie jest to demon ogarnięty lenistwem, o czym świadczy jego martwy zapał do pracy. Do tego jest dość chciwy i zazdrosny, jak chodzi o choćby twoją uwagę. - na tą wiadomość chłopak troszkę się zdziwił. - W końcu sam widzisz, jak reaguje, gdy mam sprawę tylko i wyłącznie do ciebie. - mały lisunio był gotowy mu oczy wydrapać, ale Robin od razu wziął go na ręce i pogłaskał palcem po głowie, na co ten się w miarę uspokoił.
- Wiesz... - wymamrotał. - Myślę, że to nie wcale jakieś grzechy główne. Ty po prostu go obrażasz i denerwujesz. - niezadowolony spojrzał na Yukito, który tylko się uśmiechnął.
- Na co on reaguje złością i chciał mi coś zrobić. Właśnie. Wynika to z jego charakteru, który ma zakodowane, że w takich sytuacjach ma reagować złością. Inni mogliby zareagować płaczem albo w ogóle to zignorować, gdyż charakter jest czymś w rodzaju zbioru różnych zachowań. - wyjaśnił, choć ani Robin, ani Vivi nie wyglądali na przekonanych. Nie zrozumieli czy może byli zaskoczeni taką odpowiedzią? W końcu kto normalny gada o czymś takim przy herbacie? Nie było to ważne.
- Do czego zmierzasz? - spytał w końcu się Vivi.
- Mówię do Robina, a nie do ciebie. Zrozum, że nie jesteś pępkiem świata. - odpowiedział, na co na twarzyczce małego demona pojawił się grymas niezadowolenia. - Wracając do tematu. Charakter jest również zlepkiem emocji, jakie odczuwamy pod wpływem danej sytuacji i dzięki nim zachowujemy się tak, a nie jakoś inaczej. Warto na to zwrócić uwagę, gdyż sam brak świadomości, że rządzą nami uczucia czy tam emocje, prowadzi do tego, że źle odbierzemy intencje drugiej osoby albo ich nie zauważymy. - przerwał na moment i westchnął. Już na własnej skórze przekonał się, jaki to jest trudny temat do rozmowy. Wbrew pozorom wydaje się to łatwe, ale jak już przychodzi co do czego, to trudno jakkolwiek się wysłowić, żeby nie namieszać komuś w głowie, a nakierować go w odpowiednią stronę. - Chodzi o to, że emocje bywają zdradliwe i nie można zwracać uwagę, tylko i wyłącznie na swoje własne. Warto też postarać się zastanowić nad tym, co czuje druga osoba. W końcu chcąc nie chcąc żyjemy w społeczeństwie, a komunikacja jest jego podstawą, a bez komunikacji albo mając ją kiepską, życie jest naprawdę trudne i pełne nieporozumień. - spojrzał na chłopaczka, upijając łyka herbaty. Chciał się upewnić, że może kontynuować. Powoli już przechodzili do źródła, lecz nie chciał wprowadzić chłopca w błąd albo sprawić, że mógł trochę inaczej, niż chciał odebrać jego słowa. To zbyt szeroki temat, aczkolwiek był gotowy odpowiedzieć na każde najmniejsze pytanie lub rozwiać wszelkie wątpliwości. - A czemu to mówię? - odstawił herbatę, a Robin podniósł na niego wzrok. Cisza ze strony chłopca dała mu do zrozumienia, że może powoli kontynuować. Gdzieś w środku cieszył się, że go tak słucha. Przynajmniej wydawało mu się, że słuchał. - Wszystkie kontakty międzyludzkie da się przypisać do różnego rodzaju relacji. A relacjami jest taka przyjaźń dwójki osób, więzy krwi, zwykła luźna znajomość albo moja ulubiona, czyli miłość.
- Miłość? - powtórzył Robin, którego ewidentnie zaciekawiło to słowo. Yukito jedynie pokiwał głową, nie kryjąc satysfakcji, jaką odczuwał w trakcie tej rozmowy. Czuł, że sprawy idą w bardzo dobrym kierunku. Choć mógł się mylić.
- Jest to takie uczucie, które przeradza się w bardzo trwałą więź. Jak do tej pory jeszcze nikt do końca jej nie zdefiniował, a sami ludzie, których dopadła, nie umieją jej do końca wyjaśnić, ale pewne jest to, że zbliża ona do siebie różne istotki.
- Serio? I po to tu jesteśmy? Strata czasu. - wciął się niezadowolony Vivi, który już był znudzony przysłuchiwaniem się tej konwersacji. W sumie nie ma się mu co dziwić. Kto poznał miłość raz, a później ją stracił, patrzy zupełnie inaczej na życie. Trudno zaufać znów i równie trudno zapomnieć jest to, co było w niej najpiękniejsze. Jednak życie samą przeszłością nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem, dlatego również przy nim jest prowadzona ta rozmowa. Obaj powinni coś w końcu zrozumieć. Może i trochę na to za wcześnie, ale później sprawy się tak pokomplikują... Wszystko będzie zależeć tylko i wyłącznie od ich.
- Nikt ci nie mówi, że masz tego słuchać. - mruknął jedynie, zbywając zaczepkę Viviego. - Wróćmy do tematu. - uśmiechnął się do Robina. - Ma ona różne... Tak jakby odmiany, ale każda jest związana z relacją między dwojgiem osób i różnie ją się okazuję, ale do tego przejdziemy zaraz. - machnął ręką. - Jest miłość matczyna związana z relacją między matką, a jej pociechą, bądź pociechami. Jest miłość małżeńska czy tam partnerska, która się opiera na mocnej więzi między dwojgiem osób. Najczęściej między kobietą i mężczyzną, ale przecież bywają równie fascynujące wyjątki. - sugestywnie przeniósł na chwilę wzrok z Robinka na małego demona. - Czyli mężczyzna z mężczyzną, bądź kobieta z kobietą. Takie jest życie. Nic nigdy nie działa w pełni tak, jak natura chciała. - roześmiał się po wypowiedzeniu ostatniego zdania. - Gdzie moja fajka? - spytał, wciąż cicho się śmiejąc.

*

Zaczęło zbierać się na deszcz. Czułem to w kościach. Będąc już w środku, nie miałem co się tym martwić, ale nie specjalnie chciałem być mokry, gdy rozpęta się tu zamieszanie. Stałem przed pustym korytarzem. Zmutowana żaba, która mnie tu zaprowadziła leżała trupem przy moich stopach. Cóż mu się mogło stać? Ja mu tylko uścisnąłem dłoń w podzięce. Jak widać od czasu mojego "zmartwychwstania" wszyscy będą mi padać do stóp i już nie wstawać. Trudno opisać, jak bardzo mi to schlebia. Jednak nie mogłem tak bezczynnie stać. Musiałem znaleźć parę rzeczy.

*

- A więc tak. - odezwał się już spokojny, poprawiając jedną ręką włosy. Przy okazji wypuszczając chmurę białego dymu z ust, gdy tylko się zaciągnął. Co on by zrobił bez tych fajek? - Wszystko jasne? - spytał jeszcze tak dla jasności, ale nie miał za bardzo ochoty, żeby mu teraz przerywano, dlatego kontynuował. - Rodzajów masa, ale jak ją rozpoznać? Skąd możesz wiedzieć, że czujesz do kogoś miłość? To się z reguły po prostu wie i czuję, ale najprościej mówiąc, jest ona wtedy, gdy martwisz się o tego kogoś bardziej niż o samego siebie. - wzruszył ramionami. - Miłość jest naprawdę specyficzną relacją. Łączy ludzi i często się mówi, że jest przeciwieństwem nienawiści. - dodał w ramach ciekawostki. - A jak ją okazywać? - spojrzał na Robina. - Masz jakiś pomysł? - spytał, przechylając głowę. Chłopak zdecydowanie miał pustkę w głowie albo nie chciał z nim o tym rozmawiać. Trudno było mu to rozgryźć, a w zasadzie wiedząc, co się zaraz stanie, nie chciał za bardzo tej rozmowy przedłużać. - Przytulanie, całuski, komplementowanie, prezenty, romantyczne kolacje. To tak na dobry początek. Natomiast, gdy miłość już kwitnie i obie strony wiedzą, że będą z tą drugą osobą do końca życia, to w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach dochodzi do głębszego zbliżenia. - perfidnie na tym przerwał, by napić się herbaty. W międzyczasie tamta dwójka miała czas, by przetrawić jego słowa. Vivi już chciał stąd zabrać Robina. Wiedział, do czego to zmierza i zdecydowanie nie chciał, żeby jego "podopieczny" dowiedział się takich rzeczy, ale chłopak postąpił mądrze i się go nie posłuchał. Wiadome, że jest to coraz bardziej interesujący temat. Kto by nie chciał wiedzieć, jaka jest prawda i że dzieci nie przynosi żaden bociek (czy tam rosną one w kapuście), tylko są wynikiem zwykłej ludzkiej miłości? W sumie nie zawsze jest to miłość. Zdarzają się tak zwane "wpadki", ale to temat na inną rozmowę przy herbacie.
- ... Czyli?
- To bardzo dobre pytanie, Robinku.
- Wcale nie. Jak możesz wspominać o takich rzeczach?! - spytał oburzony Vivienne.
- To nie jest temat tabu Vivi. Każdy ma prawo wiedzieć, czyż nie tak Robin? - chłopiec od razu przyznał mi rację, chociaż widać, że nie do końca wiedział, o co chodzi. - Poza tym mam nadzieję, że jak przyjdzie co do czego, to pokażesz mu co i jak, hm? - puścił oczko do malutkiego demona, poprawiając okulary. Vivi był gotowy się na niego rzucić z pazurkami, ale Yukito jedynie zaczął się cicho śmiać.
- Ale o co z tym chodzi? - wtrącił się w końcu zniecierpliwiony Robin.
- Już mówię. Okazywanie sobie miłości poprzez zbliżenie jest dość łagodnym określeniem i ściśle się wiąże z rozmnażaniem. Tak samo, jak w świecie zwierząt, który jest ci zdecydowanie bliższy, żeby gatunek mógł przeżyć, musi się rozmnażać, a żeby się rozmnożyć, musi dojść do stosunku dwóch przedstawicieli danego gatunku. Oczywiście zdarzają się różne krzyżówki i tak dalej. To jest zupełnie normalne. - przerwał na chwilę, aby wziąć głęboki oddech i w końcu przejść do sedna. Niebywałe ile to trzeba się nagadać. - U ludzi jest podobnie, ale w dzisiejszych czasach taki stosunek okazują sobie, gdy się bardzo kochają, a nie po to, bo ich gatunek musi przetrwać. Ludzi jest w końcu w cholerę, nie? Nazywa się to seks i mówi się, że "uprawiało się z kimś seks", ale można to opisać czy tam przedstawić za pomocą różnych innych wyrazów. - westchnął. To naprawdę jest jedna wielka oczywistość i nawet małym dzieciom się tego tak nie tłumaczy, bo wszystko samo przychodzi z czasem, ale w tym przypadku nie ma innego wyjścia. Vivi z chęcią by go wychował i wprowadził w świat jako niczego nieświadomą zakonnicę. - Rzecz jasna czasem dochodzi do bliskości, gdy para takich ludzi stara się o dziecko. Mówi się, że takie małe bobo jest owocem właśnie miłości tej dwójki osób, ale nie zawsze tak jest. Zdarzają się różne wpadki, gdy takie dziecko wychodzi, a zupełnie nie było planowane. Norma. Potem kobieta jest w ciąży, musi urodzić to dziecko. To naprawdę działa wszystko tak samo, jak u zwierząt, a jak już sam stosunek wygląda... Tak jak już mówiłem. Vivi powinien cię wprowadzić w te łóżkowe poczynania, chociaż ludzie są do wszystkiego zdolni i są w stanie to robić ze sobą wszędzie. Co do pierwszego razu... - zdjął okulary znudzony i zaczął je oglądać. - Różnie to bywa, ale wszystko przed tobą. - uśmiechnął się. - Oczywiście fakt, że się z kimś przespałeś, nie zobowiązuje cię do bycia z tą osobą na całe życie i do robienia tego tylko i wyłącznie z nią. Zdarzają się różne zdrady, przy których dochodzi do stosunku i tak dalej, więc nie ma się co załamywać. Tak czy siak, ja już raczej więcej ci nie powiem. - znów założył okulary. - Nie da się opisać całego życia uczuciowego podczas rozmowy. To wszystko trzeba po prostu przeżyć i uczyć się na własnych błędach, dlatego życzę wam obojgu wszystkiego dobrego. - przeciągnął się, ciągle jakoś dziwnie z siebie zadowolony. - A tak za nim się pożegnamy, to, co o tym wszystkim sądzisz Robin? Jakie są twoje przemyślenia? - niestety za nim chłopak zdążył się odezwać, do pokoju wbiegł jakiś mały demon o różowej skórze, ludzkiej sylwetce, białych kozich rogach i wężowym ogonem. Za nim w progu jakaś dziwna zmutowana mała żaba, ubrana w ludzkie ubrania, duży futrzasty potwór, który wyglądał jak jakiś yeti oraz różne pół psowate istoty, nawiedzone zjawy. Długo by wymieniać. Było paręnaście różnych dziwadeł, a wśród nich nawet ja. Wielki i wszechmogący Riddle we własnej osobie.
Nie ma to, jak się wmieszać w zaaferowany tłum, który znalazł trzy najprawdziwsze trupy w korytarzu. Może i nie byłoby to dziwne, gdyby nie fakt, że ofiary nie zostały niczym zranione. W dodatku utrata życia po życiu nie była taka łatwa. To zawsze jest potrzebne jakieś zaklęcie, specjalny przedmiot i tym podobne. Wszyscy wyczuli, że jest tu coś nie tak, a mnie mimo wszystko traktowali jako pracownika tego skromnego przybytku, więc nie miałem się o co martwić. Nie da się ukryć, że nie każdy znał i widział tutaj każdego. Postanowiłem zachować spokój i się nie wychylać. Gdy nadejdzie odpowiedni moment, uderzę, chociaż... Chyba zmienię trochę plany. Dopóki Vivienne jest osłabiony, a ja czuję się lepiej niż dobrze, to czemu bym miał nie skorzystać z okazji? Uśmiechnąłem się pod nosem. Ciekawe, jak sprawy się potoczą.

(Robin~? Vivi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz