1 cze 2020

Lycoris cd Geum

Patrzyłam na niego uważnie, kiedy ten opatrywał moją rękę, myślami niestety byłam przy tym, co się przed chwilą działo. Ten mężczyzna musiał mieć w sobie magię, która wysysała energię lub coś w tym rodzaju, bo momentalnie po tym, jak mnie złapał, odczułam mrowienie, a później zaniki świadomości. Ocknęło mnie pieczenie. Zamrugałam i przeniosłam swój wzrok na nadgarstek, który obejmowany był nadal przez chłopca.
- Hej Geum... -ten się jednak nawet nie podniósł, tylko opatrywał mnie dalej.
Dopiero po jakieś chwili odpowiedział krótkie "przepraszam", a ja nie wiedziałam za co. Przez chwilę się głowiłam, a gdy tylko zakończył swoją drugą wypowiedź, wzięłam od niego rękę i złapałam go za policzki, podnosząc przy tym jego malutką główkę. Skierowałam ją na siebie, chcąc, by na mnie spojrzał. Udało mi się, bo już po chwili patrzył na mnie swoim niezakrytym, złotym okiem. Patrzyłam się na niego, na jego zaskoczoną, pełną bólu twarz, na oczy pełne łez, których nie chciał wypuścić. Zrobiło mi się go szkoda.
- To nie ty - zaczęłam, unosząc przy tym kciuk w stronę jego oka -powinieneś teraz przepraszać -dodałam, ocierając jego powiekę -tylko ja -spojrzałam się na ziemię, puszczając go przy tym.
Złączyłam dłonie i położyłam je na swoich nogach, którymi zaczęłam wymachiwać, bo nie mogłam dotknąć ziemi. Czułam się głupio, chociaż nie miałam do tego jakiś wyraźnych przyczyn. Czy naprawdę aż tak zależało mi na tym, żeby ten dzieciak nie czuł się źle? I to przeze mnie? Przecież przeważnie mało mnie to obchodzi, a przynajmniej staram się to ukryć, a teraz robię takie rzeczy. Zaśmiałam się pod nosem, zamykając przy tym oczy i odchylając delikatnie do tyłu głowę. Jestem z nim dosłownie chwilę, a czuję jakbyśmy byli razem przez wieczność. Co ona ma w sobie, że tak na mnie działa?
- Onee-sama? -usłyszałam cichutki głosik z prawej strony, na który się odwróciłam.
Miał zmartwiony wyraz twarzy, do tego spoglądał na mnie z szeroko otwartym okiem. Gdyby tak pomyśleć, to ciekawiło mnie, co kryło się za tą grzywką. Czy po prostu ona tak rośnie, czy może ukrywa tam coś niesamowitego? Ponownie z rozmyślań wyciągnął mnie białowłosy.
- Czy coś się dzieje Onee-sama? -zapytał, opierając się dłońmi o słomę, przez co był teraz pochylony w moim kierunku.
W tym samym momencie usłyszałam ciche charczenie Uhuru. Podszedł do mnie i swoją drobną łapką dotykał mojej nogi, która już przestała się trząść. Dlaczego gram ofiarę? To już w ogóle niepodobne do mnie. Zmarszczyłam brwi i uderzyłam się dłońmi w policzki, po czym gwałtownie wstałam na równych nogach. Przeszłam kilka kroków, a gdy tylko usłyszałam za sobą zdezorientowane piśnięcie, odwróciłam się na pięcie, unosząc przy tym prawy palec wskazujący.
- Następnym razem masz mi powiedzieć od razu, że coś się dzieje -powiedziałam szybko, może i trochę gniewnie, ale to przez to, że chciałam zwrócić na siebie jego uwagę -poza tym... -przystanęłam na chwilę, chcąc wymyślić kolejne słowo -następnym razem mi pomożesz. Skopiemy im tyłki -uśmiechnęłam się i wyciągnęłam do niego dłoń -Zgoda?
Chłopak wydawał się zdezorientowany, ale po krótkim odczekaniu widziałam na jego twarzy nieśmiały uśmiech, przez który ból na jego twarzy powoli znikał. Wyciągnął w moją stronę dłoń, którą od razy pochwyciłam i zaczęłam nią trząść. W tym samym momencie usłyszałam głosy dochodzące z zewnątrz, a mówiły one o treningu. Dopiero wtedy sobie przypomniałam. Spojrzałam szybko na zegarek, który wisiał na jednej z bali podtrzymujący namiot i już miałam zamiar lamentować, ale na szczęście się przed tym powstrzymałam.
- Kurde -syknęłam, puszczając już maluczką dłoń -zapomniałam o treningu -uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, po czym ponownie zwróciłam się do Geuma -Ey młody zechcesz mi towarzyszyć?
Nie musiałam długo czekać na jego odpowiedź, gdyż szybko pokiwał głową na "tak".
Po kilku minutach dotarliśmy do oblężonego przez innych namiotu, który służył nam do ćwiczeń. Przecisnęłam się przez tłum wracających z niego ludzi i weszłam do środka wraz z całą grupą, czyli Geumem, Uhuru i Hanamaru. Szybko odszukałam jakąś tyczkę, a następnie wspięłam się po drabinie na wysoki pień, który połączony był z drugim cienką, aczkolwiek bardzo wytrzymałą linką. Wkroczyłam na nią, po czym zaczęłam przeróżne akrobacje, co jakiś czas je przerywając na ucięcie sobie pogawędki z chłopcem. Dobrze, że ze mną był i obserwował, bo wtedy mogłam mu się pytać, czy coś robię źle co bardzo mi pomagało. Po jakieś godzinie zakończyłam swoje przeboje i zeszłam na dół, gdzie zostałam powitana przez oklaski i pomruki naszych zwierzaków. Odruchowo się ukłoniłam, ale zdając sobie sprawę, co takiego zrobiłam, od razu się zaśmiałam.

<Geum?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz