2 sty 2022

Jumper CD Vogel

Przede mną rozciągał się piękny krajobraz morza. Wielu ludzi go uwielbia z różnych powodów: niektórzy są zafascynowani samym wyglądem, odbijaniem się chmur albo gwiazd w poruszającej się tafli wody, białymi ptakami pokazującymi się na horyzoncie albo wymywaniu brzegu przez napływające i odpływające fale. Inni zakochują się w zapachu morskiej bryzy, czasami zmieszanej z mokrym piaskiem albo nawet ze ściekami, potajemnie wprowadzanymi do wody przez ludzi. Niektórym wygląd albo zapach przywodzi na myśl miłe (lub nie) wspomnienia z życia, do których lubią wracać. Ja także należałem do tej grupy ludzi. Morze kojarzyło mi się z wolnością tylko dlatego, że zawsze uciekałem nad wodę, kiedy pojawiały się problemy. Mieszkałem wtedy u wujków, których dom znajdował się kilometr od dzikiej plaży. Gdy ustalili dziwne zasady, przez które nie mogłem widywać się z ludźmi, najprzyjemniejszą zabawą była ucieczka przez okno i wypad nad wodę.
Jednak teraz obraz spokojnej wody i biało-niebieskiego nieba, został przyćmiony przez wizję płonącego namiotu. Nie mam pojęcia, dlaczego zapytałem, zrobiłem to niekontrolowanie. Może dlatego, że jednak powinienem się zająć tą sprawą... w końcu jeśli miałem zostać o coś oskarżony i wywalony z cyrku, to chociaż za coś, co zrobiłem (jak na przykład zranienie kogoś nożem podczas próby).
Vogel zaczął tą nieprzyjemną, ale na szczęście krótką historię. Wszystkich rano nie obudziły budziki albo ranne ptaszki, ale krzyk dziewczyny. Mój towarzysz po wybiegnięciu ze swojego lokum zobaczył jak wszyscy ludzie biegają w te i we w te z wiadrami. Potem się okazało, że kiedy ktoś pobiegł szukać gaśnicy, reszta starała się pobrać wodę z wodociągu. Namiot jednej z pracownic zaczął się palić. Zdążyła na szczęście zabrać najważniejsze rzeczy, jak dokumenty i pieniądze, po czym wybiegła na zewnątrz i zaczęła wołać pomocy. Wszyscy zaczęli gasić płomienie, aż w końcu ktoś nie przybiegł z gaśnicą. Długo próbowali ugasić namiot, zajęło się praktycznie wszystko, co w nim leżało. Tyle było z historii o płonącym namiocie. Co dalej? Czemu to ja zostałem oskarżony? Otóż ktoś, kto nie chciał podać swojej tożsamości, stwierdził, że chwilę przed zapaleniem się namiotu jakiś dzieciak - chłopiec - łaził między namiotami. Charakteryzował się ciemnym ubiorem i czapką, był niski - jak ja. To tyle? Gdyby to było tyko tyle, wyśmiałbym tego kogoś. Jednak na miejscu zdarzenia, po ugaszeniu ognia, zostały znalezione papierosy - wielka mi rzecz - oraz sztylet, którym rzucałem na próbach. Na dodatek, jakby ludzie byli przeciwko mnie już z natury, dziewczyna, której namiot został spalony, stwierdziła, że dzień wcześniej rzeczywiście byłem dla niej agresywny - tego nie potrafiłem określić, czy było prawdą, czy nie. Czy byłem agresywny? Możliwe. Niestety tyle ludzi napotykam na swojej drodze i prawie na tyle samo ludzi się denerwuje, że nie zwracam uwagi na to, jak wyglądają, jak się nazywają, kim są. Może to jest mój błąd, bo teraz nie mogłem stwierdzić, czy dziewczyna mówiła prawdę, czy może wykreowała sobie rzeczywistość, słysząc, ze jestem podejrzany. Często wymyślamy sobie historie, która nas spotkały, bo zostawiliśmy uprzedzeni do kogoś. 
- To trochę brzmi, jakby ktoś mnie specjalnie wrobił - mruknąłem, rzucając kamieniem w wodę, która od razu poszedł na dno. Chciałem zrobić kaczki, ale ze złości nie potrafiłem panować nad rękami. Szybko wyciągnąłem papierosa i go zapaliłem. 
- Jeśli jesteś aż tak nieznośny, nie zdziwiłbym się - powiedział spokojnie. Wzruszyłem tylko ramionami, zaciągając się najmocniej jak potrafiłem, w rezultacie czego zakaszlałem. 
- Jak się dowiem kto to zrobił, to poderżnę mu gardło - powiedział do siebie, nie zastanawiając się, czy Vogel mnie usłyszał. - I co mam niby teraz zrobić - odwróciłem się w jego stronę. Znowu miałem ochotę się teleportować w inne miejsce, najlepiej na środek morza, na jakąś bezludną wyspę, aby wszyscy o mnie zapomnieli.

<Vogel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz