23 kwi 2022

Arche CD Ozyrys

 - Nie zrobią ci krzywdy. - rzekłem szybko, by uspokoić choć trochę chłopaka. Choć to pewnie i tak nic nie dało. Ayo trącił pyskiem moją zwisająco luźno rękę, by okazać mu trochę zainteresowania, za to Clam siadła i najwyraźniej gapiła się na jakiś wystający z ziemi kwiat. Ją łatwo rozproszyć, a potem gapi się, bawi i zaczepia. Spojrzałem na chwilę na tygrysa, by go pogłaskać po pysku, ten w odpowiedzi zamruczał.- Wybierasz się gdzieś? - spytałem, gdyż takie stanie było niezręczne.
 - Bufet. - jego drżący głos był jedynie oznaką tego, że się obawia moich pupili. To najwyraźniej jasne. Podszedłem do chłopaka i wręczyłem mu szkatułkę, gdyż on najwyraźniej się bał, że odgryzą mu głowę. Trochę to zabawne. Nie chcąc go dłużej straszyć, zdecydowałem się odejść.
 - Przesyłka dostarczona, więc najpewniej jeszcze się zobaczymy. Clam. Ayo. Idziemy. - rzekłem i z delikatnym uśmiechem się wycofałem. Gdy się oddalałem, spojrzałem za siebie, ale Ozyrysa już tam nie było.
Gdy się ponownie odwróciłem i już miałem wracać do swojego namiotu na odpoczynek, gdyż już się nałaziłem i chęć odpoczynku była w tym momencie konieczna.
Drogę zastawiła mi grupka, która najwyraźniej kogoś otoczyła. Nie chcąc się przeciskać, starałem się ich okrężną drogą przejść. Oczywiście nie kto inny jak mój brat, tkwił w samym środku. Im dłuższa droga, tym mniej siły miałem na dalszą drogę. Ayo najwyraźniej to zauważył, dzięki czemu mogłem położyć się na nim i swobodnie mógł mnie przetransportować wraz Clam u boku do naszego namiotu.
Któż, by się spodziewał takiego obrotu spraw, najpewniej nie ja, jednakże to, że Ayo pozwala mi na przejażdżki na swoim grzbiecie to żadna nowość. To, coś zwyczajnego i naturalnego. Małe zwierzęta nie są dla mnie. Mogę coś im zrobić albo się zgubią. Większe są znacznie łatwiejsze i lżejsze w porozumiewaniu się z nimi.
Dotarcie do namiotu potrwało dłuższą chwilę, ale gdy w końcu się udało. Wówczas, ciepło wnętrza mojego przytulnego mieszkanka, była na tyle dobra, że nalałem wody do misek obu pupilom. Dałem im także schowane nagrody, za dzisiejszą pomoc. Miały swoje legowiska, ale też częściej spały ze mną, niż tam na swoich. Przebrałem się i usiadłem na łóżku, założyłem maskę z tlenem, po czym patrzyłem w jakiś punkt. Po niedługiej chwili Clam wskoczyła na łóżka i położyła łepek na mojej nodze. Pogłaskałem ją i zabrałem się za rysowanie, by mieć zajęcie. Gepardzica ruszała ogonem, ale w końcu zasnęła. Za to Ayo gdzieś wybył z namiotu. Łazi on czasem do Gatty albo Pika, by dostarczać im coś potrzebnego. By nikt ich nie pomylił ich, z dziki zwierzętami na łapach mają bransoletki, są one czymś w rodzaju obroży, z tym że mają tam swoje dane. Są agresywne, gdy trzeba, ale tak to są przyjazne. Nie są też jak inne dzikie koty.
Nie byłem pewien, dokąd poszedł Ayo, ale najpewniej wróci no, chyba że zziajana Gatta się pojawi i sprawi kazanie, bym nie wypuszczał swoich pupili, bo ktoś się ich wystraszy. Już kilka razy się to wydarzyło.
Maska z tlenem pozwala mi na normalny oddech. Może to swego rodzaju przyzwyczajenie, które stosuje, choć już nie muszę. Pozostało ono jednak. Odłożyłem szkicownik na mały stoliczek, po czym położyłem się na łóżku. Gepardzica się przysunęła, dzięki czemu mogłem przykryć nas kocem. Zamknąłem oczy, nie to, że chciałem zasnąć, ale coś mnie wzięło zmęczenie.

***

Ktoś mnie potrząsał, dlatego przetarłem oczy i je otworzyłem. Ledwo co się uniosłem, a w namiocie zrobiło się tłoczno. Ayo wskoczył na łóżku i się położył, bawił się moją dłonią, gryząc ją i liżąc. Uniosłem brew, gdyż nie wiedziałem, czemu jest tu Pik, Gatta, Ozyrys oraz Layla. Zdjąłem maskę i odłożyłem ją na swoje miejsce, by móc w razie czego odpowiedzieć.
 - Mówiłam ci, byś nie wypuszczał Ayo. - ostrzegła mnie Gatta. Kiwnąłem głową, ale wciąż nie wiedziałem, czego tutaj szukają.
 - Czemu tutaj jesteście? Szukacie czegoś? - spytałem, gdyż nikt się nie odzywał. Gatta była lekko zirytowana, ale przysiadła na moim łóżku. Pik nad czymś główkował. Layla najwyraźniej przyglądała się kwiatom, które miałem w wazonie. Za to Ozyrys najwyraźniej starał się nie pokazać po sobie, że obawia się pary dwóch dzikich zwierzaków, które pragną go pożreć. (choć mają inne preferencje żywieniowe).

<Ozyrys?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz