27 maj 2022

Ozyrys CD Doll

Popatrzyłem na niego. Był małym, uroczym i bezbronnym dzieckiem, miał delikatny głosik i jednocześnie spokojne oraz rozweselone spojrzenie. Nie potrafiłem zrozumieć, jak coś tak bezkonfliktowanego i młodego może mieć powód do ucieczki z domu - szybko się zbeształem za te myśli. Najwidoczniej miał powód niezależny od niego, tak samo jak ja miałem powód, z ta różnicą, że on miał więcej odwagi stawić temu czoła i uciec. 
- Nie musisz dziękować, na prawdę. Podejrzewam, że każdy by zrobił to samo na moim miejscu - odparłem widząc jego delikatny uśmiech. 
- Nie wiadomo - swierdził, wsadzając sobie do ust wbitą rybę na widelcu. Resztę obiadu spędziliśmy w ciszy. Gdy skończyliśmy, zabrałem go na próbę treserów zwierząt, aby mógł zobaczyć jakieś sztuczki. Mimo, iż niektóre nie wychodziły, z jego twarzy nie schodził uśmiech. Chciałem, aby tak było już zawsze. Odwrócona mina wcale mu nie pasowała. 
- Wiesz co? Jestem pewny, że kiedyś też wystąpisz ze zwierzętami - powiedziałem.
- Serio? - pokiwałem głową.
- Smiley potrafi robić te wygimnastykowane sztuczki na galopujących koniach - wyjaśniłem.z jego ust wydobywał się dźwięk zachwytu.
- Więc musze dużo ćwiczyć - odparł z dumą, a ja mu przytaknąłem.

*

Długo nie mogłem zasnąć. Chociaż byłem zmęczony, nie byłem senny. Przewracałem się z boku na bok, kiedy chłopiec już dawno temu zasnął. Może to przez nadmiar myśli, jakie buzowały w mojej głowie? Jakoś nie chciałem znać odpowiedzi na to pytanie. Leżałem na plecach z zamkniętymi oczami, mając nadzieję, że sen w końcu sam przybędzie i kiedy poczułem się senny, nagle coś usłyszałem. Były to ciche kroki zaraz przy namiocie. Raczej nie powinienem się tym przejmować, w końcu w cyrku jest bardzo dużo osób, może to być każdy kogo znam. Mimo tego poczułem wewnętrzny... niepokój. Może było to spowodowany tym, że był środek nocy, tajemnicza osoba szła nadzwyczaj blisko mojego namiotu i nagle stanęła na przeciwko wejścia. Uniosłem się powoli na łokciach i zamarłem, gdy nieznajomy stał przy namiocie. Poczułem się jak w koszmarze, w którym chociaż nie widzisz potwora, czujesz jego obecność i wiesz, że jeśli wykonasz jeden niewłaściwy ruch, skoczy na ciebie i pożre w całości. 
Teraz było podobnie. Nie ruszałem się i tylko obserwowałem, kiedy zza materiału wysunąła się dłoń. Chwyciła skrawek namiotu, rozszerzyła wejście i do środka ktoś wszedł. Momentalnie podniosłem się, mimowolnie zaczynajac się trząść. Było ciemno, wiec nie widziałem kto to był. Wyciągnąłem dłoń przed siebie i zapaliłem płomień, który rozjaśnił trochę namiot. Przy wyjściu stała postać, ubrana na czarno, ukrywała swoją twarz w kominiarce, a w jej dłoni po chwili pokazał się pistolet. Zamarłem. Jeśli sądził, że pistoletem się obroni, mylił się. Nie musiał się nawet przede mną bronić, bo ze strachu nie potrafiłem się ruszyć. Obserwowałem go tylko, jak unosi palec wskazujący do ust, aby daź mi do zrozumienia, że miałem być cicho. Przełknąłem ogromną gulę w gardle i tylko pokiwałem głową. Postać, prawdopodobnie mężczyzna, patrząc na jego posturę, zbliżył się do śpiącego Dolla i spojrzał na jego twarz. Po chwili sam do siebie pokiwał głową, jakby się czegoś spodziewał. 
W tym momencie walczyłem z samym sobą. Okropnie się bałem tego człowieka, nie znałem go, miał przy sobie broń, był dwa razy ode mnie większy i budził we mnie strach. Nie chciałem się ani ruszać, ani odzywać, chciałem sprawić, aby zapomniał o moim istnieniu. Z drugiej jednak strony gdy obserwowałem, jak nachyla się nad Dollem, nie chciałem, aby mu sie coś stało. Czułem, że jest w niebezpieczeństwie. Problem leżał tylko w tym, że nie wiedziałem, jak mamy się bronić. Jeśli chce użyć płomieni, musze być opanowany, a w aktualnym stanie całe moje ciało się trzęsło.
Po chwili mężczyzna wyciągnął białą szmatkę z kieszeni i przyłożył ją do twarzy chłopca. Doll otworzył oczy i widząc zamaskowaną postać, zaczął się szarpać, ale mężczyzna go z łatwością przydusił do łóżka.
- Zost... - odezwałem się i w tym samym momencie nieznajoma postać skierowała w moją stronę broń i ją odblokowała.
- Zamknij się - gdy usłyszałem jego niski głos, mój ogień zgasnął. Nie porafiłem go z powrotem zapalić i kiedy walczyłem sam ze sobą, aby znowu rozświetlić namiot, Doll przestał się szamotać. Mężczyzna go uśpił. Wtedy odwrócił się w moją stronę i podszedł bliżej. Skierowałem swój zwrok z dłoni na niego i wtedy mocno uderzył mnie w brzuch. Zgiąłem się w pół i upadłem na kolana. Uniosłem jeszcze głowę do góry, aby zobaczyć w ciemnościach, jak nieznajomy chwyta chłopca, przerzuca go sobie przez ramię i wychodzi z namiotu.
Wiedziałem już, że zawaliłem po całości. 

<Doll? Co dalej?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz