11 wrz 2022

Orion CD Cherubin

Heh, aniołek ma niezłe rogi - mój najbardziej adekwatny komentarz do całej sytuacji. Nie chciałbym wchodzić w zbędne szczegóły poza faktem, że jak widać, nie leżą mi takie zabawy. Czy chciałbym powiedzieć coś więcej? Możliwe, ale to raczej nic nie wniesie do sprawy, więc szkoda sobie strzępić język. Czy jestem zły? Byłem wkurwiony, a teraz... Sam nie wiem. Lekki niesmak z pewnością pozostał, a, szczególnie że nie po to tyle na niego czekałem.
Obaj siedzieliśmy aktualnie na łóżku. Cherubin opierał się o mnie, coś mówiąc i jednocześnie przejechał parę razy opuszkami palców po moim nadgarstku. Jednak po chwili ciszy z mojej strony podniósł na mnie wzrok. - Orion? - słysząc swoje cyrkowe imię, jakoś wyrwałem się z zamyślenia i skomentowałem, cokolwiek wcześniej powiedział, dość głośnym westchnieniem.
- Pójdę już. - dodałem jeszcze, podnosząc się, lecz za nim zdążyłem zabrać rękę, Cherubin złożył delikatny pocałunek na mojej dłoni, a sam spojrzał na mnie swoim kuszącym wzrokiem. Nie byłem za bardzo w nastroju ani nie czułem się na siłach, aby jakoś na to reagować. Jedyne co to zabrałem rękę. - Pożyczę sobie tę jedną książkę, nie obrazisz się? - spytałem, łapiąc za książkę, której nie zdążyłem dokończyć i zmierzyłem jej okładkę wzrokiem.
- Nie obrażę. - odparł, samemu również wstając. - Ale przynieś ją później z powrotem. - dodał jeszcze, siadając za biurkiem i wyciągając z szuflady swój notes. Pewnie będzie wracać do pisania.
- Jasne. - mruknąłem, wychodząc z namiotu, wpatrzony w okładkę. Na zewnątrz zdążyło się już ściemnić, a do tego przywitał mnie niezbyt przyjemny zimny wiatr, co jasno wskazywało, że cudowne lato zbliża się ku końcowi. Niebo całe zachmurzone, a gdzieś w oddali już dało się usłyszeć ciche grzmoty. Zapowiadało się na bardzo urokliwą noc.

***

Obudziłem się z otwartą książką na twarzy. Nieszczególnie mnie to zdziwiło, gdyż po powrocie na nowo wciągnęła mnie cała historia, ale zupełnie nie pamiętałem, kiedy udało mi się zasnąć. Nie mówiąc już o tym, że przespałem całą noc bez zbędnych koszmarów. W sumie nawet nie pamiętałem, co mi się śniło, ale nie sprawiło to, że czułem się tak w stu procentach wypoczęty. Mimo wszystko po wstaniu wziąłem się za siebie i zająłem się moimi codziennymi sprawami. Na tym też zleciał mi cały poranek. Bieganie, ćwiczenia, prysznic, śniadanie, chwila przerwy, w której czytałem, a później próba, na której tylko przelotnie spotkałem się z Cherubinem. W zasadzie pomachałem raz do niego z góry i nawet nie jestem pewny czy to zobaczył. Później przyszedłem na obiad i już go tam nie zastałem, ale za to miałem okazję skończyć czytanie. Zostało mi zaledwie parę rozdziałów i koniec okazał się dla mnie wielce niesatysfakcjonujący. Nie chciałbym tutaj nic spojlerować, ale koniec chyba powinien być końcem, a nie miszmaszem, który pozwoliłby autorowi w razie czego na kontynuację, gdyby książka się dobrze sprzedała. Niestety w tym życiu wszystkim głównie zależy na pieniądzach.
- Hej, wróciłem z książką. - wtrąciłem na wstępie, wchodząc do namiotu chłopaka. Było już grubo po porze obiadowej, a ten zajmował się dalej pisaniem. Czyżby deadline zbliżał się wielkimi krokami? Równie dobrze wena mu mogła sprzyjać. Różnie to bywa z takimi pisarzami.
- Świetnie, odłóż ją, proszę na miejsce do pudełka. - odparł, odrywając wzrok od notesu i śledząc wzrokiem moje poczynania. - Jak się podobała? - spytał jeszcze. Wtedy też odwróciłem się do niego i wzruszyłem ramionami.
- Wciągająca, to na pewno. - przyznałem, jednocześnie podchodząc do stolika i sięgając do pudełka z ciastkami. Widząc je oraz ten charakterystyczny imbryczek byłem prawie pewny, że odbyła się tu kolejna pogadanka z Blackiem, ale wolałem nie dopytywać. Na stoliku zauważyłem kolejną książkę, która oczywiście mnie zainteresowała i była drugą rzeczą, jaką podniosłem. Ciastko zagryzłem zębami, wpatrując się w okładkę. - A to co? - spytałem, odgryzając kawałek ciastka i siadając przy stoliku. Cherubin zajął miejsce tuż obok, zaglądając mi przez ramię.
- Black ją przyniósł. Tą też chciałbyś pożyczyć? - spytał łagodnym i rozbawionym tonem, jednocześnie zdejmując mi z kącika ust jakiś okruszek z ciastka. Wpatrywał się we mnie głębokim wzrokiem, a jego ręka mimowolnie zjawiła się na moim udzie.
- Może kiedyś. - mruknąłem, zauważając, co robił. Ciężko mi było zrozumieć, jak to się dzieje, że tak właśnie kończy się każde nasze spotkanie sam na sam. Tym razem jednak nie chciałem mu tego ułatwiać. Stąd też bez słowa odsunąłem jego rękę od siebie.
- Dalej się gniewasz? - spytał, tak czy siak siadając mi okrakiem na kolanach. Było w tym trochę prawdy, w końcu cała sytuacja nieźle uderzyła w moją męską dumę i nie chciałem tego tak zostawić. To trochę jak taka mała skaza, z którą nie potrafię żyć. Niby nic nie znaczącą, ale jej istnienie nie daje mi spokoju.
- Nie, ale zaraz mogę zacząć. - odparłem spokojnym tonem. Zabrzmiało trochę tak, jakbym rzucał mu wyzwanie, co zresztą sprawiło, że nasze spojrzenia się spotkały. Moje ego przemawiało przeze mnie o wiele bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. To było dość niepokojące, a, szczególnie że trochę odleciałem we własnych zapędach. Wtedy też złapałem chłopaka i zepchnąłem na sofę, patrząc już na niego z góry. - Choć słońce świeci, choć rozjaśnia mrok. Ty nic nie zobaczysz... - parsknąłem śmiechem, widząc tą niewinną i zmieszaną minę. - Bo właśnie straciłeś wzrok. - następnie pstryknięcie palcami, a sam już to uwieńczyłem krótkim pocałunkiem, po którym dopiero się zaczęło dziać. Było to dość przejmujące, gdy oczy chłopaka ogarnęła mgła. Ich blask momentalnie zniknął, a razem z nim nastała ciemność, jakby ktoś nagle zgasił światło w zaciemnionym pokoju. - To może lepiej wezmę. Na razie się nie przydadzą. - wtrąciłem, wstając i zabierając okulary chłopaka.
- Orion? - usłyszałem dość niepewny głos Cherubina oraz zauważyłem, jak wyciąga ręce przed siebie, aby mnie zlokalizować, czy też, aby się oswoić z ciemnym otoczeniem.
- Tutaj jestem, jakbyś się ciekawił. - odparłem, stając po drugiej stronie namiotu i z nudów oglądając sobie jego okulary, a nawet finalnie je przymierzając. Fajnie tak widzieć świat w różowych barwach. Cherubin w końcu dość pokracznie podniósł się z sofy, już na wstępie zahaczając nogą o stolik. - Nie planowałem tego w sumie. - przyznałem rozbawiony, rozglądając się po jego skarbach na jednej z półek. - Ale chciałem, żebyś tak na przyszłość wiedział parę rzeczy. Skoro nie jesteś skłonny do zwykłych rozmów, to tą musiałem jakoś urozmaicić. - mówiłem dalej, co jakiś czas uciekając mojemu kochasiowi, który szedł za moim głosem. Świetna zabawa, polecam wszystkim. Do tego miałem pewność, że nie podglądał. Pytanie tylko, czy serio słuchał?- Jeżeli mnie znienawidzisz za taką akcję, również to zrozumiem, ale spokojnie, nie robię tak często. Jedynie, gdy tracę cierpliwości. - dodałem rozbawiony, ściągając jedną rzecz z półki i oglądając w dłoni. Bardzo śmieszne bibelociki. - Nie ukrywam, że udało ci się mnie zaskoczyć, ale... - przerwałem na chwilę, zajmując tym razem miejsce za biurkiem, na którym odstawiłem okulary chłopaka. - Takie zabawy mi ewidentnie nie leżą. Plus za bardzo lubię się rządzić, aby ktoś miał mi to odbierać. - przyznałem rozbawiony, zaczynając się cicho śmiać. - Do tego ileż można? - spytałem i w tym samym momencie Cherubin zaliczył mało przyjemne spotkanie z biurkiem. Podniosłem się wtedy i krótko go pocałowałem, ręką gładząc go po włosach. - Nie znudzę ci się za szybko, gdy każde nasze spotkanie będzie się tak kończyć? - spytałem, kładąc obie dłonie na jego policzkach i spoglądając na niego dość smutno. Całe szczęście, że tego nie widział. Brakowało jeszcze, abym się tam popłakał, ale skoro już się w coś zaangażowałem, to nie chciałbym, aby zbyt szybko się skończyło. - Znalazłeś mnie. - dodałem jeszcze, cicho się śmiejąc.

(Cherubin~?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz