16 lis 2022

Cherubin CD Orion

Silny zapach kwiatów uderzył w mój nos. Poczułem nagłe ciepło i coś, co spowodowało kilka kichnięć z mojej strony. Wysmarkałem swój zmaltretowany nos i wyrzuciłem do kosza na śmieci, który znajdował się blisko łóżka. Usiadłem na łóżku, będąc przykrytym od pasa w dół, by moje stopki się grzały. Chciałem się czuć dobrze, ale przeziębienie mnie dobiło. Do tego wszystkiego doszło przepracowanie oraz zostałem skrzyczany przez Blacka, że nie jem regularnie. Normalnie jak jakaś matka.- Jeśli mnie nakarmisz i zostaniesz na dłużej. - rzekłem i przejechałem dłonią po jego ręce, tylko po to, by za moment wpakować ją pod jego ubranie.
  - Cherubin zabierz tę łapę, bo dostaniesz po głowie. - rzekł chłopak, naburmuszył się, ale mimo wszystko nakarmił mnie ów syropkiem z czarnego bzu. Kaszlnąłem jeszcze może z dwa razy, po czym, gdy udało mi się na nowo położyć, wyciągnąłem ręce w stronę Oriona.
  - Rozbierz się i chodź pod kołderkę. - powiedziałem. Chłopak jednak miał inny plan. Dlatego też zwyczajnie się odwróciłem do niego plecami i zamknąłem oczy. Nie musiałem długo czekać, gdyż naprawdę szybko zasnąłem.

***

Obudziłem się zlany potem, a mój oddech tak galopował, że serce mogłoby mi z piersi wyskoczyć. Było ciemno, obok mnie na łóżku był swego rodzaju ślad po Orionie. Jakby był tu, ale wyszedł. Zapaliłem małą lampkę i starałem się uspokoić. Napiłem się wody i podciągnąłem nogi pod brodę. Mimo drżenia i swego rodzaju wystraszenia. Udało mi się wyrwać z koszmaru, który już dawno mnie nie nawiedzał. Mało kto wiedział o tym. Przeważnie to matka przybiegała do mojego pokoju, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Spała ze mną albo starała się mi pomóc. Do tego podchodził terapeuta, który starał się pomóc. Miałem leki, mogłem to powstrzymać, zmierzyć się z tym i wygrać tę długą wojnę. Jednakże teraz to powróciło.
Mogło być to skutkiem tego, że zbliża się zderzenie dwóch światów. Ten, w którym się żyje i ten, w którym są martwi. Jeszcze to całe zaćmienie słońca, które powoduje u mnie swego rodzaju niepokój, oraz zaczynam słyszeć głosy, których nie chce.
Jestem osobą, z pewnymi problemami. Nie dzielę się z nimi, zatrzymuje je dla siebie i zwyczajnie z tym żyje. Mimo męczenia i trwania staram się je ignorować i żyć jakby nigdy nic.
Ponownie się położyłem. Tym razem na drugi bok, wzrok uciekł po różnych kształtach oraz rzeczach, jakie znajdowały się w moim namiocie. Powoli zamknąłem powieki, po czym odetchnąłem. Nim usnąłem, poczułem chłód i ten lodowaty niemalże kujący głos. Wiedziałem co robić, zwyczajnie starałem się zasnąć, by całkowicie móc zignorować to, co nadchodzi.
  - Rubinie, mój drogi już niedługo się spotkamy. Tym razem nie uciekniesz tak łatwo. - rzekł głos. Był to kobiecy głos, blisko mojego ucha. - Jesteś kłamcą i oszustem, w końcu się dowiedzą, kim jesteś i spłoniesz. Tak samo, jak ona. - kolejne głosy, chórem rzekły. Poczułem dreszcze, ale udało mi się zasnąć.

***

Tym razem pobudkę zrobił mi Black. Wparował do mojego namiotu jak torpeda, po czym zwyczajnie zaczął szturchać, i padały teksty w stylu: "Cheru obudź się", "Cheru twój chłopak całował się z kimś innym", "Cheru jak nie wstaniesz to obleje cię woda", "Cherubinie wstawaj do ciasnej stopy", "Cherubin wstawaj, szybko coś się wydarzyło", "Cheru wiesz, że wszyscy się przebierają i udadzą na imprezę w mieście", "Nie mogę się już doczekać, ty też się wybierasz z Orionem? Prawda? Prawda?"...
  - Już wstałem. - rzekłem, by w końcu się mógł przymknąć, oczywiście nie słyszałem tego, co wcześniej gadał, ale chyba tym lepiej.
  - W końcu wstałeś. Impreza Halloweenowa będzie w mieście.. - ekscytacja w słowach Blacka przechodziła wszelką możliwą normę.
  - Najpierw muszę się przebrać, do tego wszystkiego wziąć leki na wszelki wypadek oraz najpewniej zaciągniesz mnie na jakiś posiłek, czyż tak? - oczywiście retorycznie pytałem, ale tak energiczne kiwanie głowa było ze strony klauna, że zwyczajnie wywróciłem oczami i ruszyłem się z łóżka. Odnalazłem w szafie ubrania, które chciałem założyć, jednakże oczywiście Black miał inny wybór. Z tego wszystkiego, musiałem założyć ciepłą skórzaną kurtkę, do tego bluzkę wyglądała frywolnie, ale także elegancko. Spodnie były one czarne, jednakże z drugiej strony wyglądały jak typowe legginsy dla kobiet. Buty były, te co chciałem z misiem w środku i sięgające do łydki. Pod szyję miałem ciepły szalik, oczywiście jeszcze okulary, które nieco zmieniały moje spojrzenie. Zmieniłem kolczyki, na bardziej zadziorne, po czym jak to Black musiał dołożyć od siebie trzy grosze. Zrobił mi makijaż oczu i ust. Chciał zrobić żart albo by mnie omijano szerokim łukiem za ten look.
  - Skończyłeś się już bawić? Możemy iść. - spytałem. Zanim jednak ruszyć się mogłem, a skórzana kurtka o dziwo nie usztywniała mnie, a nawet dodawała uroku, Black podał mi butelkę wody i kilka tabletek.
  - Popij je i możemy iść. Coś się stało? Czy to powróciło? - dopytywał.
Zanim popiłem pierwszą tabletkę, spojrzałem na chłopaka, jakbym zaraz miał mu wyrwać krtań.
  - nie zaczynaj. - warknąłem. Ładnie popiłem cztery tabletki, po czym wziąłem sobie smacznego cukierka. Na osłodę oraz po to, by Black też miał się czym zamknąć.
Tak to prawda nic mu nie mówiłem. Jednakże jakoś na początku wpadł do mojego namiotu i natrafił na ów senny koszmar. Od tamtej pory jest ostrożny i dopytuje jak zatroskana matka.. Nie przeszkadza mi jego zachowanie, jednakże lepiej, żeby nikt więcej o tym nie wiedział.

***

Dotarcie do odpowiedniego stolika, wraz z tacą pokrytą jedzeniem. Gdyż ja wziąłem jedynie sałatkę i herbatkę, jednakże Black dodał trochę tego, trochę tamtego. Sam także sobie wziął. Niebawem dołączył Blacka brat oraz Orion z Laylą. Słuchałem ich rozmów, aż w końcu dziewczyna zwróciła się do mnie.
  - Cherubin, to jak idziesz na imprezę Halloweenową z Orionem? - spytała. Mój wzrok pobiegł do Oriona, który najwyraźniej się speszył, bo nie pytał o to, ale skoro chciał..
  - Chcesz nam zrobić kostiumy na nią prawda? - odpowiedziałem pytaniem.
  - Dokładnie tak! - zapiszczała z radości.
  - Oczywiście, że się wybieram. Orion był taki szczęśliwy, że nie mógł przestać opowiadać. Zaćmienie słońca, zetknięcie dwóch światów. - wyraziłem swoje zdanie.
  - Layla też chce kostium robiony przez twoje ręce!! - zawołał Black. Layla była zbyt szczęśliwa, by móc odmówić. Dlatego też już pognała, a za nią obaj bracia.
  - Wygląda na to, że czeka na ciebie kara mój drogi Orionie. - szepnąłem niskim głosem tuż przy jego uchu. Do dmuchnąłem w nie i odniosłem swoją tacę, by wybrać się do Layli.
  - Idziesz czy zostajesz jak słup soli? - spytałem go, gdy się zbliżyłem. To była chwila, po której zdecydowałem się iść sam, bo nawet nie drgnął.

Orion?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz