17 maj 2019

Shu⭐zo CD Lennie

Znowu to samo. Wyrwałem się z tego więzienia. Co z tego, że nie ma w nim prawdziwych krat? Podświadomość jest na tyle skomplikowana i pełna zagadek, że już nie jedno miałem okazję tam zobaczyć i nie jedno przeszkodziło mi w opuszczeniu tego miejsca. A teraz znowu nadszedł ten moment. Nieuwaga tego pajaca, po raz kolejny zwróciła mi władze nad moim własnym ciałem. Nie mogłem powstrzymać się od klnięcia. Ból głowy był niewyobrażalnie mocny. W dodatku pierwsze co zobaczyłem, to był to ten głupi magik, z którym ciągle chodzi ten blond pajac. Był to Lennie? A może Lenny? W sumie żadna różnica.
- Weź się odwal. - odepchnąłem rudzielca od siebie i od razu podniosłem się na równe nogi. Parę dzieciaków przebiegło tuż koło mnie, a jeden stał centralnie przede mną i tak się dziwnie gapił... Jednak nie za bardzo się tym przejąłem. Widocznie był jakiś świrnięty. Od razu zacząłem się przeciskać przez tłum tych śmierdzących ludzi. To małe dziecko zaczęło za mną iść... Pytanie po co? Ten pajac adoptował jakiegoś bachora czy jak?
- Shuzo, zaczekaj na mnie. - chłopczyk złapał mnie za rękę, gdy tylko wyszedłem z tego tłumu.
- Spadaj młody. - odpowiedziałem od razu, zabierając rękę. Miałem zamiar iść dalej, ale dzieciak wszedł mi w drogę.
- Zły Shuzo! - krzyknął, niezadowolony. Od razu kopnął mnie w nogę. Cholerny bachor. Nie spodziewałem się, że to w ogóle zrobi. A co dopiero, że aż tak mocno. Ktoś tam za mną zaczął się śmiać. Czyżby to nie był czasem ten magik od siedmiu boleści? W sumie mógł to być każdy. Za dużo tu ludzi i chichoczących dzieci. Przechodząc do rzeczy: od razu syknąłem z bólu, odsuwając nogę. Natomiast parę sekund później, złapałem dzieciaka za fraki i poderwałem do góry.
- Módl się, żebym ja cię czasem nie kopnął.
Od razu chciałem temu niewdzięcznemu bachorowi przyłożyć. Jednak nie zdążyłem. Za nim moja pięść dotknęła twarzy tego malca, poczułem, że ktoś złapał mnie z tyłu za kołnierz i pociągnął w tył. Pewnie był to ten rudzielec. Momentalnie puściłem dzieciaka, który wylądował na ziemi. Błyskawicznie się odwróciłem, mając już zamiar przyłożyć temu durniowi w ten irytujący ryj. Jednak komu przyłożyłem? Prosto w nos oberwał jakiś glina, który jak widać, pilnował tutaj porządku. Rudzielec akurat wyszedł z tego tłumu ludzi. Co za nie fart.
- Szlak by to... - mruknąłem do siebie, zauważając magika. Nie wiedziałem, co zrobić. Uciec? Zostać? I, tak czy siak, będę mieć kłopoty. Szybko spojrzałem na glinę, dzieciaka, a potem zaś na rudzielca. Ruszyłem biegiem przed siebie, zostawiając ich wszystkich. Niestety gliniarz szybko się ogarnął i pobiegł za mną, krzycząc, żebym się zatrzymał. Nie miałem tego w planie. Szybko wmieszałem się w tłum ludzi, a następnie zmieniłem się w psa. Dzięki temu miałem spokój. No w miarę... Każdy, kto mnie zobaczył, natychmiastowo chciał pogłaskać. W końcu wyglądam na tak miłego psiaka. Było to takie irytujące.

(Lennie~?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz