4 lip 2019

Cal CD Rose

Miałem tego wszystkiego serdecznie dość. Miecz zniknął. Nie zmrużyłem oka od wczoraj. Przez te ciągłe rany, czuję się wyczerpany i wszystko mnie boli. Jeszcze teraz miałem nosić jakieś durne skrzynie. Od czego oni tu mają pracowników, żeby ja, członek trupy cyrkowej, miał nosić za nich durne pudła?! To jest istny skandal. Gdy tylko Rose zadała mi to jakże idiotyczne pytanie, poprawiłem rękawiczkę na dłoni i coś mruknąłem pod nosem.
- Od czegoś mam tę moc, nie? Muszę jej używać od czasu do czasu. - odpowiedziałem po chwili. - To nie ma w ogóle związku z tobą. Przyjmij do wiadomości, że świat nie kręci się tylko i wyłącznie wokół ciebie. - przewróciłem oczami i od razu się podniosłem.
- To, czemu akurat szukasz czegoś w mojej głowie?
- Odpowiedź jest bardzo prosta moja droga. - chcąc nie chcąc spojrzałem na dziewczynę. - Pierwsza stanęłaś w zasięgu mojego wzroku i wiesz o wiele więcej od innych na mój temat.
- Podejrzewasz mnie o coś? - spytała po chwili zastanowienia. Od razu parsknąłem śmiechem.
- Jedynie czegoś szukam. Jak tego nie znajdę, to pogadamy. - oznajmiłem, a potem znowu wniknąłem w jej umysł. Coś mi mówiło, że znajdę tam odpowiedzieć i swoją zgubę. Ona musiała być w to zamieszana. Nie ma innej możliwości. W końcu, który to już raz muszę być skazany na jej towarzystwo? W pośpiechu zacząłem skakać między jej wspomnieniami, aż nareszcie natrafiłem na coś interesującego. Jakiś koleś oddał jej mój miecz zeszłego wieczoru. - Co z nim zrobiłaś? - spytałem stanowczo, wbijając w nią rozwścieczone spojrzenie.
- Z czym niby? - zapytała zdziwiona, nie rozumiejąc, czemu tak zareagowałem.
- Nie zgrywaj idiotki. Co to był za koleś? Po cholerę zabrałaś od niego ten miecz?
- Dał mi go po prostu i kazał schować. Nie wiedziałam, że należy do ciebie. - starała się mi to wszystko wytłumaczyć, ale zaczęło ją powoli irytować moje zachowanie.
- Nie? Oczywiście. - przewróciłem oczami. Ani przez chwilę nie wierzyłem w jej naiwne tłumaczenia. Każdy może zdradzić każdego, a ona zdecydowanie już wiedziała za dużo. Nie ma się co dziwić, że zaczęła pomagać jakiemuś typkowi z Luksemburga. Pewnie to wysłannik mojego braciszka. Muszę znaleźć tego gościa i odzyskać miecz. - Gdzie go schowałaś? Gadaj. - rozkazałem, blokując jej moc. Skubana chciała mi zwiać. Czułem, że nie utrzymam jej długo. Byłem zbyt osłabiony, a moja moc wymaga koncentracji, której przez brak snu trochę mi brakuje. W dodatku sam siebie powstrzymywałem od kazania jej ciału, popełnienia samobójstwa. Wkurzyła mnie porządnie.
Koniec z końców zdołałem szybko z niej wydusić miejsce, w którym schowała moją zgubę. W sumie mogłem to znaleźć w jej głowie, ale nie mogę jednocześnie blokować jej mocy i grzebać jej we wspomnieniach. Gdy tylko oddałem jej władze nad ciałem i zdolnością, momentalnie zniknęła. Nie zaprzątałem sobie nią głowy. Od razu poszedłem do jej namiotu, aby odzyskać miecz. W środku było pusto, a na materacu było widać nie zbyt dokładnie zszytą dziurę. Szybko ją rozerwałem i wyjąłem miecz.
Nie zwlekając długo, wróciłem do siebie. Muszę go schować w jakimś lepszym miejscu. Rozejrzałem się po bałaganie, jaki panował w moim namiocie. Dalej nie posprzątałem po tym intruzie. Po cholerę mu on był? Gdzie się teraz schował?

Sprawca tego całego zamieszania siedział na tyłku przywiązany do krzesła. Nie było trudno go znaleźć. Można nawet powiedzieć, że sam mi się podłożył. Miałem zamiar wydusić z niego wszystkie informacje. Chociaż bez użycia moich mocy się nie obejdzie.
- Może mi powiesz, o co tutaj chodzi? - spytałem, oglądając telefon, który wyjąłem z kieszeni temu złodziejowi. Ten rzecz jasna nie chciał gadać. Jedynie uważnie obserwował, co robię. Usiadłem za swoim biurkiem i zacząłem grzebać w tym telefonie znudzony. Miał ze sobą w dodatku torbę, ale nic w niej nie było ciekawego. Parę noży, pistolet i list gończy w moim rodzimym języku z moją podobizną. Znalazłem też paszport i pieniądze. Był albo jakimś łowcą głów i zwyczajnie chciał zgarnąć forsę za moją głowę, albo po prostu wysłannikiem mojego braciszka. Tylko dalej nie wiem, po co był mu mój miecz. Nie zdążyłem się nad tym porządnie zastanowić, gdyż do mojego namiotu zaglądnął Pik. Już od razu wiedziałem, że nie zbyt jest zadowolony z pracy mojej i Rose, ale teraz głównie chodziło mu o wstęp, który miał się już lada moment zacząć. A przyszedł po to, aby zagonić mnie do roboty. W końcu wszyscy są gotowi tylko nie ja. Było mi zostawać członkiem zaawansowanej grupy. Mogłem zostać kolejnym pracownikiem. Miałbym przynajmniej spokój. W końcu pracowników jest tu trzy razy więcej od samych artystów. Na szczęście w namiocie panował półmrok. Pik zauważył gościa na krześle, ale nie było widać, że jest związany, więc nawet tego nie komentował. Jedynie kazał mi się pośpieszyć, bo na widowni zasiedli dzisiaj bardzo ważni goście. Szybko go spławiłem i zabrałem swój strój na występ, a zbrodniarza zostawiłem w namiocie. Może było to dość ryzykowne, ale nie sądziłem, że będzie w stanie się uwolnić.
Po drodze do głównego namiotu minąłem Rose, która już była w swoim stroju wróżbitki. Nie potrzebowałem mocy, by zobaczyć, że dość dziwnie się zachowuje. Była jakaś poddenerwowana. Od razu zacząłem podejrzewać, kim są ci ważni goście. Tylko po co jej rodzinka tu się zjawiła? Czyżby byli na jakiś wakacjach? Długo się nad tym nie zastanawiałem. Gdy tylko wyszedłem na scenę, miałem okazję pogrzebać im wszystkim w główkach i bez problemu doprowadzić mój pokaz do końca. Wiedziałem już wszystko.

(Rose~? 865 słów)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz