8 wrz 2020

Robin CD Vivi

- Nie – powiedziałem cicho. Kiedy demon musnął swoimi ustami moją szyje, cicho się zaśmiałem. To łaskotało, nie spodziewałem się takiej reakcji, więc tylko zamknąłem oczy i szeroko się uśmiechnąłem. Ręce miał chłodne, a oddech ciepły. Składał pocałunki na mojej szyi, póki nie otworzyłem ust i nie powiedziałem "Vivi, spadająca gwiazda!". Chłopak powoli się odsunął i przewrócił na plecy obok, patrząc w niebo.
- Przegapiłem – powiedział bez cienia smutku, zamiast tego przysunął mnie do siebie i delikatnie ugryzł mnie w ucho. - Zdążyłeś pomyśleć życzenie? - zapytał, na co pokiwałem głową. - Jakie? - dalej pytał, znowu splatając nasze palce. Odwróciłem głowę w jego stronę i spojrzałem w jego ciemne oczy, które w tej chwili zdradzały jego radość.
- Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni – demon się cicho zaśmiał.
- Teraz będę się nad tym zastanawiał – powiedział z zamyśleniem. - Ah... jest tyle możliwości – westchnął. - Chyba się nie zdecyduje – udał smutek, na co się zaśmiałem. - I do końca życia w niepewności - teatralnie westchnął.
- Chce zostać z tobą. Na zawsze – wyjawiłem życzenie. Vivi spojrzał na mnie, na początku z lekkim zdziwieniem, które potem przekształciło się w szeroki i szczery uśmiech, a w jego oczach pojawiły się tańczące iskierki radości.
- To co mówisz, jest piękne – znowu przysunął swoją twarz do mojej i mnie pocałował. Im częściej to robił, tym szybciej się do tego przyzwyczajałem. Mogłem nawet stwierdzić, że było to przyjemne, a kiedy się odsuwał, czułem niedosyt. Po chwili demon się lekko odsunął. - Ale wiesz, że ja będę żył wiecznie, bo jestem demonem, a ty możesz umrzeć chociażby ze starości? - powiedział spokojnie, uważnie mi się przyglądając.
- A jeśli już raz umarłem, mogę drugi? - zapytałem ciekawy. Chłopak w tym momencie ogromnie się zdziwił.
- Jak to umarłeś?! - podniósł zszokowany głos. - Kiedy? Jak?!
- No... nie mówiłem ci? - zapytałem, a on tylko pokręcił głową. - Castiel pomógł mi odkryć skąd jestem. Wszystko sobie przypomniałem, wszystko, co było przed lasem – spojrzałem na jego dłoń, w której kryła się moja własna.
- Robin – uniosłem na niego wzrok. - Powiesz mi? - zapytał spokojnie. Znowu spojrzałem w niebo, w to piękne sklepienie, które zdobiło tysiące gwiazd. Pokiwałem głową.
To było tak dawno temu... Minęło aż 11 lat od tamtego zdarzenia. Brazylia jest piękna, chyba, że mieszkasz w dzielnicy nędzy. Życie nie jest takie kolorowe jak w Rio, a tym bardziej jak w filmach, w których trwa festyn. To był całkowicie inny świat, pełny morderstw, chorób, gwałtów i przemocy. Każdy sobie jakoś radził, każdy dbał o siebie i nikt nie zwracał uwagi na czyjeś problemy. Jeśli takowe były, czekałeś do pełnoletności, aby opuścić to miejsce, albo skakałeś z pierwszego lepszego dachu, na tyle wysokiego, by nie było jak odratować. 
- Mój tata był okropny. Każdego dnia pijany bił matkę, czasami mnie, młodszą siostrę rzadziej, bo była mała. Za nią dostawałem albo ja, albo ona, kiedy dziecko za długo płakało, albo jak nie było co jeść i było głodne. Jakoś tak się to toczyło spokojnie, każdego dnia szkoła, dom i na odwrót. Zajmowałem się siostrą, bo mama wiecznie pracowała. Wiesz co najbardziej lubiłem robić? Siedzieć na murku i patrzeć w niebo. Zawsze sobie wyobrażałem, co jest po za miastem. Kiedy moi rówieśnicy grali w piłkę, w kosza, albo rzucali w stare domy kamieniami, to ja się pochylałem nad każdym zwierzęciem, gadem, płazem, ptakiem i się nimi zajmowałem. Nawet szczury lubiłem, a pamiętam, że było ich tam dużo – cicho się zaśmiałem na to wspomnienie. Okazuje się, że jednak były dobre wspomnienia. Całkiem sporo, zabawne, przyjemne, urocze. Wszystkiego po trochu. - Znaleźliśmy z Castielem mój stary dom. Jak wszystkie inne został opróżniony, ludzie tam brali wszystko, co się dawało. Potrafili wyrwać nawet ze ściany wbudowane szafki czy kuchenki – stwierdziłem żartobliwie, chociaż po chwili uśmiech zszedł mi z twarzy. Patrzyłem w niebo, widząc, jak wszystkie gwiazdy migocą. - Któregoś dnia ojciec wypił więcej, niż powinien. Wtedy mama wróciła z jakąś przykrą wiadomością, której nie usłyszałam. Doszło do rękoczynów, ale się nie martwiłem, bo tak było codziennie. Tyle, że kilka godzin potem, kiedy wieczorem mama brała kąpiel, on do niej poszedł z nożem. Nawet nie krzyczała, nie protestowała, kiedy po prostu poderżnął jej gardło – przełknąłem ślinę i na moment się zatrzymałem. Opowiadanie o tym jest cięższe, niż wyobrażanie. - Byłem wtedy z siostrą w pokoju. Kiedy on przyszedł, zaczął się do niej dobierać. Jakoś tak instynktownie chciałem jej pomóc, uratować, więc się na niego rzuciłem. Ale jakie dziecko da radę rosłemu mężczyźnie – po prostu wzruszyłem ramionami i dopiero wtedy spojrzałem na Viviego. - Wiem, że to on mnie zabił. Po prostu to wiem. Nie wiem tylko, co ze mną zrobił, że jeszcze żyje – znowu spojrzałem na nasze dłonie. - Może bym się dowiedział, gdyby znalazł siostrę. Ona uciekła i może żyć – skończyłem opowiadać i przez moment trwaliśmy w ciszy. Po chwili uniosłem głowę i delikatnie się uśmiechnąłem do niego. - Więc... mogę z tobą zostać? Na zawsze lub nie, ale jak najdłużej.

Vivi? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz