20 lip 2021

Vogel CD. Jumper

Szedłem zapatrzony gdzieś w dal, na ostatnie stoliki mieszczące się tutaj. Jedna blondynka w szykownym stroju, zaraz przy niej rudowłosy, pulchny chłopaczyna, gdzieś kilka stolików dalej banda akrobatów, a jeszcze gdzieś samotnik, którego imienia nie pamiętam w sumie z wyglądu również. Nic jednak nie wskazywało na to, bym znalazł tę osobę, a przynajmniej nie tak szybko. Spojrzałem na papiery dokładniej przyglądając się opisowi. Niski, przeciętnej budowy, ciemne włosy i charakterystyczne nakrycie głowy. Pasowałoby to do zwykłego przechodnia na ulicy, jakiegoś dzieciaka albo cieszącego się życiem dorosłego, co by w sumie tu nie pasowało, bo każdy jest na swój śmieszny sposób oryginalny. Westchnąłem, zaczynając wachlować dokumentami by choć trochę się przewietrzyć. Nienawidzę ciepłych dni, a dzisiaj jak na uprzykrzenie jest straszliwie. Zmrużyłem oczy by móc skupić się na delikatnym powiewie, ale na kogoś niechcący wpadłem. Odsunąłem się o krok, może dwa, spoglądając na zgarbioną osobę. Przełknąłem ślinę chcąc tym samym zniwelować dziwny ból w gardle. Po niecałej chwili osoba ta zaczęła się unosić, wpierw bardzo ogólnie, a później w moją stronę. Spojrzałem pod siebie by zobaczyć, na co dokładniej wskazuję. Jak się okazało było to jedzenie, szkoda tylko że się tak zmarnowało. Wróciłem wzrokiem na postać obok mnie która nadal komentowała całe te wydarzenie. Ciemne, krótkie włosy, niska, niezbyt zgrabna postura i czapka na głowie. Szybko podniosłem papiery patrząc się na pierwsze linijki tekstu, po czym ponownie wróciłem do przypatrywania się mu.
- Czego tak się patrzysz? Powinieneś już iść po kolejną porcję - wskazał na mnie palcem, by po chwili przyłożyć go do ust - Albo nie, bo poniosę kolejne straty. Wiesz co? Nieważne, po prostu zejdź mi z drogi - machnął dłonią idąc w kierunku śmietnika, uprzednio zbierając spod stóp porozrzucane naleśniki.
Skrzywiłem się na to nie wykonując żadnego ruchu, czekając, jak to się dalej potoczy. Jak się okazało i te moje stanie w miejscu mu nie pasowało. Spojrzał na mnie spod zasłony kruczoczarnych kosmyków, wyginając usta w jeszcze większy łuk, marszcząc przy tym czoło.
- Naprawdę zamierzasz tak stać i się patrzeć?
- Żebyś wiedział - parsknąłem zstępując z nogi na nogę.
- Miło słyszeć, naprawdę...! - zrobił szybki ruch ręką, po czym wstał i skierował się do śmietnika.
W tym samym czasie podszedłem do lady zamawiając dwie porcje naleśników, a kiedy tylko do mnie podszedł, uśmiechnąłem się do niego zgryźliwie. Nie dałem mu jednak dojść do słowa bo cały czas zagadywałem starszawą kobietę na kasie, co niezbyt mu się spodobało. Po krótkim czasie trzasnął dłonią o blat zwracając tym samym na siebie uwagę. Uniosłem jedną brew pytając przy tym, czego jest taki obruszony. Niczym jednak nie odpowiedział, no może zaciskając mocniej szczękę. Zabawne.
- Proszę - po chwili ciszy odezwała się posiwiała już kobieta.
Odebrałem zamówienie skinieniem głowy nakazując nowo poznanemu wziąć drugi talerz. Z lekkim zaskoczeniem przyjął "podarek" ruszając przy tym za mną. Zasiadłem przy stoliku gdzieś pośrodku sali, przygotowując się do skosztowania przyjemnie wyglądającego i pachnącego posiłku.
- Nie sądziłem, że naprawdę mi postawisz - powiedział w końcu, na co prychnąłem.
Rozdzielając mały kawałek od pozostałej reszty, wskazałem na niego widelcem delikatnie nim ruszając na boki.
- W końcu cię znalazłem - rzekłem, kładąc nadal trzymane w lewej ręce dokumenty na stół - Mamy małą pogadankę więc postawienie posiłku to tylko część formalności. Nie przyzwyczajaj się -uśmiechnąłem się na sam koniec i to dość niemrawo, blado.
- Na jaki temat ta pogadanka? - zapytał, a ja w odpowiedzi postukałem palcem po papierach.
Chłopak szybko wziął je do ręki zaczynając tym samym czytanie. Dałem mu chwilę na przetworzenie danych, a kiedy tylko ujrzałem, że jego wyraz twarzy robi się coraz dziwniejszy, odkroiłem kolejny kawałek, zaczynając:
- Sam Pik mnie do tego zmusił, więc muszę dopełnić te zadanie za twoją zgodą, lub niekoniecznie -wzruszyłem ramionami, wkładając nadziany na widelec naleśnik.
- I co mnie to? - odrzucił od siebie kartki, na których się skupiłem bardziej - Mam tak po prostu się na wszystko godzić?
- Powiedziałem przecież, że albo za twoją zgodą, albo bez - pokręciłem nieznacznie głową, wprawiając w ruch włosy.
Ciemnowłosy prychnął głośno, opierając się o krzesło, splatając przy tym ręce na wysokości klatki piersiowej. Nieco odchylił się od stołu, bujając się przy tym, jakby był mocno zdenerwowany. Może właśnie tak jest? Niezbyt mnie to obchodziło, bo jak sam powiedziałem, dostałem takie zlecenie, którego niezbyt mogłem się ot tak pozbyć. Westchnąłem przeciągle zwieszając natychmiastowo głowę.
- Posłuchaj - zacząłem nie widząc potrzeby by się na niego spojrzeć - To potrwa tylko chwilę, więc nie pierdol tylko współgraj - w końcu skierowałem swój wzrok, patrząc spode łba na niego - Jasne?
- Chyba w snach - uśmiechnął się zadziornie.
- Masz wszystko rozpisane, więc chyba nie jest to takie trudne? Chyba że masz co nie po kolei w głowie - odwzajemniłem uśmieszek.
Widać było że się tym obruszył bo niemal od razu odwrócił głowę w drugą stronę, jakby nie mógł znieść mojego widoku. Uznałem to więc za swego rodzaju zwycięstwo, które szybko się zakończyło wraz z moim kolejnym zdaniem.
- Też tego nie chcę, ale polecenie jest odgórne i nic z tym nie zrobimy więc lepiej, jak się dogadamy. Naprawdę.
Chłopak jednak nadal nie odpowiadał. Ponownie wypuściłem powietrze, również lądując plecami na oparciu. Zdjąłem krótko po tym wzrok z jego osoby, lądując nim na swoim, jeszcze zapełnionym, talerzu. Dopiero po dłuższym oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję w końcu doczekałem się jakiś słów z jego strony, którym przysłuchiwałem się ochoczo.

Jumper?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz