9 gru 2017

Akuma CD Rue

Jego serce zabiło szybciej, miał wrażenie, że widzi jedynie niewielką przestrzeń naprzeciwko niego. Nigdy nie spodziewał się, że spotka swojego, w pewnym rodzaju, idola. Nie, nie wielbi go jakoś ogromnie, ale trzeba przyznać, pióro to on znakomite posiadał. Przygryzł wargę, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Co prawda wiedział, że na siedemdziesiąt procent spotkają się z tym człowiekiem, ale chyba nie oczekiwał tego i nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłoby tak się w istocie stać. "Boże, jestem przy nim pierdolonym analfabetą", pomyślał czując, jak rodzi się w nim pewnego rodzaju trema, jak przed występem.
- Ogarnij się, nie mamy czasu. Sean najwidoczniej bardzo chce otrzymać te medaliony, a nie wiem czy zauważyłeś, on się potrafi teleportować, do cholery! - warknęła, ciągnąc go za rękaw. Przeniósł na nią wzrok, bez cienia rozbawienia, choć właśnie stwierdził, że stara, dobra Rue sprzed paru wróciła.- Słuchaj, jeśli przez ciebie tutaj utkniemy, to dam słowo, a role się odwrócą i to ja zostanę psychopatycznym rolnikiem, idioto - zaśmiał się, wróciła na sto procent. Pokiwał z niedowierzaniem głową, ruszając w końcu przed siebie. Ale z każdym krokiem nabierał coraz więcej wątpliwości co do siebie i swoich umiejętności samozachowawczych. Po prostu podejść i zagadać? Wyjaśnić sytuację? Nie, bo jeszcze uzna ich za opętanych i naprawdę spłoną na stosie. Boże, cholerni celebryci.
- William Szekspir? - spytała Rue, gdy już zdążyli zwrócić na siebie wzrok mężczyzny. Zadrżał słysząc te słowa, które naparły na niego, zwiększając wagę wszystko o chyba połowę.
- We własnej osobie - popatrzył na nas niezrozumiale, jakby badawczo. Jego usta pozostały lekko rozchylone, patrzył to na jednego, to na drugiego. WYBACZ, NIE WIEDZIAŁAM JAK TO NAPISAĆ Z RACJI, ŻE RUE TO DZIEWCZYNA XD Przyjaciółka posłała mu znaczące spojrzenie, mówiące "Ogarnij się, cieciu, a nie śliń na jego widok, bo widzisz, że już się ciebie przestraszył!". No tak, spojrzał nieco zawstydzony na ziemię, w końcu jego oczy musiały przypominać wtedy spodki od filiżanek, a usta uformować się w taki sposób, jakby właśnie stracił nad nimi kontrolę i wisiały tak bezwładnie. Cóż, po części to prawda.
- Ja jestem Akuma, a to Rue - nie wiedział zbytnio co powiedzieć. W końcu czego mieli od niego żądać? Wierszyka? Wywiadu? Przytulasa z fanem? Do czego miała prowadzić na konwersacja? Spojrzał błagalnie na przyjaciółkę, ale ona chyba także nie miała pojęcia, co powiedzieć. Już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale zaczął się jąkać, co natychmiast wykorzystał Szekspir. SAM SZEKSPIR.
- Logan mi o tobie wspominał, uczniu - ostatnie słowo wypowiedział z naciskiem, patrząc pewnym siebie wzrokiem na szarowłosego chłopaka. O cholera. - Możecie mi tutaj chociaż wyjaśnić, o co chodzi? Dlaczego się za niego podałeś? I przede wszystkim, skąd wiedziałeś, że ja... się tym zajmuję? - pod koniec pochylił się do dwójki przybyszów z innych czasów, ściszając głos. Jak mu z ust jedzie, l matko... Jednak mocno tutaj higiena dawała w kość. A mydło chociaż mieli? - Bo mam rozumieć, że ty też w to jesteś zamieszana? - spytał po chwili ciszy, kierując swoje pytanie do Rue.
- Właściwie, to tak - Akuma aż miał ochotę się na nią rzucić. Właściwie?! Przecież to był jej pomysł udając uczniaka jakiegoś wielkiego pisarza z przeszłości! Ma szczęście, że jest dziewczyną. I traktuje ją jako siostrę, którą owszem, można wkurzać, ale nie krzywdzić. Dlaczego świat zesłał na mężczyzn taką wielką odpowiedzialność??? - nie jesteśmy stąd - spojrzał na nią krzywo, to chyba ostatnia rzecz, jaka się przyda pisarzowi.
- Logan mi wspomniał, podróżujecie, tak tak, ale nie o to pytałem - mruknął szybko, machając przy tym dłonią. A więc gesty mają te same, co w przyszłości? A myślał, że będzie nowoczesny, gdy zatańczy shuffle dance. Lipa. A nawet brzoza. Czekaj, co?
- Nie do końca - powiedział cicho Akuma, spoglądając niepewnie na Rue i szukając u niej poparcia. Jednak ta przejęła wodze rozmowy i uratowała go od deprechy spowodowanej zbłaźnieniem się przed tak ważnym autorytetem. Kogo on będzie oszukiwać, to jednak jego idol, a nie jakiś gość który pisze poematy godne "mleka i miodu". Beznadzieja, swoją drogą. Czaicie sarkazm?
- No, bo nie podróżujemy. Pochodzimy jakby... z innego miejsca, można tak powiedzieć. Nie z naszej woli. To przez naszyjniki, zgubiliśmy je, a teraz musimy odszukać. To przez nie tutaj jesteśmy - sprytnie to zaplanowała, w razie czego zabrzmiało to tak, jakby po prostu je zgubili i chcieli odnaleźć, a nie teleportowały ich w czasie, o mało co nie zabijając. 

< Rue?Ach, to słynne mleko i miód, kwaśniejsze od cytryny... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz