Book of Circus

29 gru 2019

Riddle CD Robin&Vivi

Fatum... Jedno z ulubionych słów Riddle'a. Nie da się go zmienić, uciec przed nim, a głupotą byłoby je poznawać. Nigdy nie był i nie jest w stu procentach przekonany, że jego plany się powiodą, że świat uklęknie przed nim na kolanach i odda się całkowicie w jego ręce. Nie chciał poznać całej prawdy. Świadomość końca mogłaby go jedynie zgubić tak samo, jak wiadomość o własnym zwycięstwie. Szczęście i tak bywa obrotne, a demony doskonale kłamią. Tym razem jednak postanowił po uprzątnięciu bałaganu, spotkać się z powodem teraźniejszych własnych niepewności i pohamowań w stosunku do dobrze przemyślanego przekrętu. Chciał zaspokoić własne myśli, a w zasadzie poznać odpowiedź na jedno błahe pytanie i kto wie... Może też w pewien sposób się zabezpieczyć.
- Bóg nie jest lalkarzem z teatrzyku kukiełkowego, który ciągle pociąga za sznurki i dzięki temu decyduje o wszystkim, co się dzieje. Taki "mistrz marionetek" jak ty, kieruje kukiełkami z zewnątrz, więc jest "zewnętrzną przyczyną" ruchu wszystkich swoich lalek. Jakikolwiek bóg nie w taki sposób kieruje światem, kieruje nim przez prawa przyrody. Dlatego bóg albo przyroda są "wewnętrzną przyczyną" wszystkiego, co się tu dzieje. Oznacza, że cokolwiek się dzieje, jest konieczne. Tak samo, jak nasze spotkanie. - przerwał, zaciągając się swoją fajką, a potem w spokoju wydychając dym w stronę Riddle'a. - Chociaż mało mnie obchodzą wasze przekomarzania. Jestem po swojej własnej stronie. - oświadczył. Riddle za bardzo go nawet nie słuchał. Typ zawsze pieprzył od rzeczy. Pewnie w tej fajce oprócz zwykłego tytoniu było coś więcej, a poza tym lekki rausz przecież nikomu jeszcze poważnej krzywdy nie wyrządził. Chociaż to tylko naiwne spekulacje, bo dowodów nie ma, nie było i pewnie też nie będzie.
- Dlaczego znowu postanowiłeś się ujawnić? - spytałby jako tako coś z niego przydatnego wyciągnąć. - O twoim worku pcheł w moim namiocie nawet nie będę wspominać.
- Hotaru ma ostatnio dziwne zachcianki oraz swoje humorki. - odpowiedział i wzruszył ramionami. - Co do mnie... Wszystko ma swoją przyczynę, potem wychodzi z tego wydarzenie, a wszystko kończy się jakimś skutkiem. Tak teraz uczą na historii w szkołach, nie? - zaśmiał się cicho, a potem znów zaciągnął się błogim dymem ze swojej długiej fajki. Riddle jedynie zaczął się zastanawiać jakim cudem taki idiota mógł się stać czymś w rodzaju wszystko widzącej istoty. Nawet jeśli większość tego, co mówi to żałosne wygłupy i zgrywa z siebie nie wiadomo jak wielkiego oszołoma, w rzeczywistości dobrze wiedział, co robi.
- Uśmiałem się. - mruknął w odpowiedzi. Czy dalsza konwersacja w ogóle miała sens?

Niedługo później Riddle opuścił gościnne progi swojego znajomego, a ten został sam na swym zacnym tronie, rozkładając się na poduszkach oraz rozkazując na lewo i prawo swoim królewskim paluszkiem. Wszystkie dziwy, jakie ganiały nerwowo na wszystkie strony w jego posiadłości miały bardzo dużo roboty. Niektóre tylko były na tyle głupie i próbowały mu się przypodobać, zamiast pracować. Takich delikwentów z chęcią wykopywał na zbity pysk, ale nie jest on taki okrutny jak inne istoty mroku. Potrafi się "zlitować" we własnym tego słowa znaczeniu. Nie zdążył się nawet rozkręcić, a tu znów się okazało, że miał kolejnych gości.
- Znaleźliście ją, wspaniale... A już miałem jej szukać. - oznajmił, bez zbędnego przywitania, patrząc na swojego zwierzaka. - Hotaru, chodź do mnie. - poklepał swoje kolano, prostując się na tych poduszkach. Misiu, od razu ruszył w jego stronę. Wszystkie świetliki z jej futra wyleciały w jednym momencie. Gdy całe stadko odsłoniło zwierzątko, złota obroża padła z hukiem na posadzkę, a w miejscu, gdzie była ogromna niedźwiedzica, był mały niedźwiadek, który od razu pobiegł do demona z fajką. - Moja malutka. - podrapał swoją małą pociechę za uszkiem, a potem dał jej do łapek ciasteczko. - Trochę się spóźniłeś Artemis. - zwrócił się do starszego z gości. - Fiodor wyszedł już jakiś czas temu.
- Miałem dość istotną sprawę na głowie. - odparł brunet, gładząc jeden z ogonów. - A twoja niedźwiedzica akurat mi o tym przypomniała. - na te słowa blondasek jedynie się uśmiechnął.
- Macie pytania, a ja odpowiedzi. - wstał. - Ale przeprowadzenie tutaj rozmowy bywa czasem dość ryzykowne. - przeniósł wzrok w bok na parę karłów o diabelskich ogonach, chowających się po kątach sali. - Mam bardzo pracowity dzień, a leni mi tu nie brakuje. - na te słowa istotki rozpłynęły się w powietrzu, a blondyn znów zwrócił się do swoich gości. - Poza tym nie ma niczego za darmo. - stwierdził, podchodząc do nich spokojnym krokiem. - Ostrzegam. - nagle zniknął i pojawił się tuż za Robinkiem, który momentalnie odskoczył. - Im większa desperacja, tym drożej liczę. A szczególnie ty mi wyglądasz na kompletnego desperata. - nachylił się do Robina. Nie da się ukryć, że był dość wysoki. - Jak bardzo zależy ci na poznaniu prawdy, utrzymaniu przyjaźni i ocaleniu świata? - spytał. Jak na razie odpowiedziała mu jedynie cisza. - Wszystko leży na twoich barkach, ale... - przerwał i zmierzył chłopca wzrokiem. - Straszny z ciebie ciamajda.

(Robin~?Vivi~?)
Autor: A-Enemi Brak komentarzy:
Etykiety: Riddle

Vivi CD Robin&Riddle

Pogoda nawet dopisywała. Słońce powoli zachodziło za drzewami, przez co wszystko wokoło było oświetlone pomarańczowo złotą poświatą. Chmury nabrały różowo-fioletowej barwy a cały świat wydawał się jakiś weselszy. Delikatny wiatr powiewał, rozrzucając włosy spacerowiczów. Niedźwiedzica nie sprawiała większych kłopotów, chociaż co jakiś czas się zatrzymywała, by obwąchać krzak, kępę trawy czy też kwiaty. W sumie dzięki temu Robin i Vivi mieli okazję zatrzymać się, porozglądać i napawać się naturą wokół nich. Białowłosy wydawał się już spokojniejszy, chociaż nadal nie odpowiedział nic na wyznania demona. Nie, żeby go to specjalnie martwiło... Przynajmniej to sobie wmawiał. To tylko człowiek, takich jak on jest wielu. A mimo to całkiem mu zależało na tym, aby mu wybaczył. Nie mógł się jednak odezwać, żadne słowo nie chciało mu nawet przejść przez gardło. Droga do miasta jednak minęła, szybciej niż by chciał. Słońce już prawie schowało się za horyzontem, promieniejąc na czerwono. Krwawy blask mocno rzucał się w oczy, zabarwiając wszystko wokół, od drzew po budynki. Było w tym coś wzniosłego, lecz także coś niebezpiecznego. David rozejrzał się po miasteczku i pytająco zerknął na demona. Ten jedynie się uśmiechnął i pociąg, ale niedźwiedzicę za sobą kierując się do starego, małego sklepiku, znajdującego się na obrzeżach. Gdy otworzyli drzwi, zabrzmiał dzwonek, a staruszka siedząca za ladą od razu się podniosła.
- Oh witam szanownych klientów. Jak sądzę, szukacie czegoś wyjątkowego. Skoro zaglądacie aż tutaj.
Vivienne oddał łańcuch Robinowi i podszedł do lady, opierając o nią ręce. - A owszem, owszem. - ukradkiem uniósł jedną rękę, a z jego palców wystrzeliły malutkie, błękitne ogniki.
- Chcemy obejrzeć zaplecze.
Starsza kobieta zaraz się uśmiechnęła i otworzyła im przejście za ladę.
- A więc zapraszam panów. - wskazała drzwi za sobą. Lis podszedł do drzwi i odwrócił się do chłopca.
- Chodź, chodź — Uśmiechnął się ciepło. - I nie zapomnij o misiu ~ - nacisnął na klamkę, gdy tylko chłopiec stanął przy nim, po czym odwrócił się jeszcze raz w stronę właścicielki sklepu. - Jeszcze raz dziękujemy — przeszedł przez drzwi. Kompletnie nie przejmując się czernią znajdującą się za nimi. A jego podopieczny po chwili wahania zrobił to samo. Na moment pochłonął ich mrok. I nagle stali we trójkę przed czerwoną salą z jadeitową posadzką, wyglądająca jakby była zrobiona z wody, na której środku była ogromna i okrągła złota płyta. Lis spokojnie wszedł do środka i stanął na pozłacanej ozdobie wyciągając zachęcająco rękę w stronę towarzysza. Młodzieniec szybkim krokiem podszedł do niego, a niedźwiedzica podążyła za nim, swoim własnym tempem. W momencie, gdy cała trójka znalazła się na złotym kole posadzka wokół platformy, zaczęła zachowywać się już normalnie jak woda. Platforma zaczęła się przechylać na bok coraz bardziej, zanurzając się w wodzie. Gdy obróciła się o całe 180°, zatrzymała się a 'woda' wokoło wróciła do stanu początkowego. Tak właściwie to teraz głowami w dół, co trochę zaskoczyło chłopca jednak ani niedźwiedź, ani jego demoniczny przyjaciel nie wydawało się tym, ani trochę przejęci. Platforma delikatnie zaczęła lewitować w dół, a może jednak w górę? Wszystko wokół otaczała zielono złota mgła, przez którą co rusz przemykały jakieś cienie. Platformę pochłonął biały dym przypominający chmury, a jak się wynurzyła, wokoło znajdowała się ogromna pozłacana sala, przepełniona przeróżnymi osobami i głosami. Oczywiście żadne z nich nie wyglądało nawet trochę jak człowiek. Niektóre istoty miały tylko jedno oko, inne rogi, dwie głowy, uszy, ogony, skrzydła, kły, węże zamiast włosów. Wszystko, czego by sobie nie wyobrazić. Vivi chwycił Robina za rękę i pociągnął za sobą przez tłum, do wielkiego tronu wypełnionego poduszkami, na którym siedział jeden z bardziej ludzko wyglądających osobników. Krótkie, falowane blond włosy. Ciemne okulary i dość intrygujący strój. W dłoni trzymał złotą fajkę, z której kłębiły się chmurki srebrzystych oparów. - Znaleźliście ją, wspaniale. A już miałem jej szukać... - oznajmił, spoglądając na niedźwiedzia.

(Riddle? Robin? )
Autor: A-Enemi Brak komentarzy:
Etykiety: Vivi

28 gru 2019

Lennie CD Shu⭐zo

Lekko się uśmiechnąłem. Dobrze mieć przy sobie osobę, która widzi świat w różowych okularach. Mnie już ta podróż męczyła, miałem ochotę wyjść z tego pociągu i pokonać resztę trasy piechotą, tyłek mnie bolał od siedzenia, nogi drętwiały od jednej pozycji, a nie było mowy o wstaniu i przejściu się, ponieważ inni ludzi już zajęli cały korytarz, a ja nie miałem ochoty się przez nich przeciskać. 
- Byłeś kiedyś w Toronto? - chłopak pokręcił głową. - Może jak znajdę czas, pozwiedzamy sobie? - zaproponowałem z lekkim uśmiechem.
- Jasne – odparł zadowolony, po czym usiadł obok mnie. - Pójdziemy nad wodospad Niagara? Zawsze chciałem je zobaczyć – pokiwałem głową.
- Nie mogę się doczekać – westchnąłem.
Kolejne dwie godziny upłynęły nam dość szybko i bez problemów. Po pierwszej godzinie skończyły nam się tematy to rozmowy, dlatego rozpoczynałem kolejny pierwszymi lepszymi pytaniami, jakie pojawiły się w mojej głowie. „Jakim zwierzęciem chciałbyś być?” Oczywiście dla śmiechu, ja stwierdziłem, że chciałbym być ważką. „Jakby ludzie wyglądali, gdyby zamiast stóp mieli dłonie?” Ja osobiście chciałbym mieć skrzydła. Czas płynął w miłej atmosferze, kiedy pasażerowie wokół nas zasnęli, Shuzo zamienił się w psa, prezentując, jakby ludzie wyglądali z uszami i ogonem. 
Zostało jeszcze jakieś siedem godzin, pół dnia i będziemy na miejscu. Nikt jednak nie przewidział, że pociąg się nagle zatrzyma. 
Gdy to się stało, akurat rozmawialiśmy o najdziwniejszych minach, jakie kiedykolwiek ujrzeliśmy. Wszyscy ludzie się obudzili, zaczęli rozmawiać i nikt nie ukrywał obawy z tej sytuacji. Także wstałem i wyszedłem z wagonu, ponieważ z naszego okna nic nie było widać, ale większość ludzi postanowiła zrobić to samo co ja, przez co korytarz był cały zatłoczony.
- Co się dzieje? - usłyszałem pytanie Shuzo, ale tylko mogłem wzruszyć ramionami. Wtedy w głośnikach rozległ się głos: Bardzo przepraszamy, jednak pociąg uległ awarii i nie możemy kontynuować drogi. Na chwilę zamilkł, a wokół rozległ się szmer niezadowolenia. Głośniki znowu zabrzmiały: Jesteśmy zmuszeni poprosić was o opuszczenie pociągu. Za godzinę przyjedzie autobus, który zabierze was do najbliższego miasta, niestety jeden kurs nie zabierze wszystkich. Jeszcze raz przepraszamy.
Odwróciłem się do chłopaka i pomogłem mu zdjąć bagaż. Dobre pół godziny zajęło nam wyście z pojazdu, ponieważ wszyscy się pchali, aby zająć najlepsze miejsce i pierwszemu wejść do pociągu. Kiedy już byliśmy na zewnątrz i udało nam się trochę odejść od tego tłumu, usiadłem na walizce. Przyjaciel rozglądał się wokół, zatrzymaliśmy się w jakimś lesie. 
- Czekamy na autobus? - zapytał Shuzo, siadając obok mnie. Zerknąłem na niego.
- Sam nie wiem. Jeden autobus może pomieścić do pięćdziesięciu osób, a zobacz ilu tu ludzi. Jakoś nie chce mi się przeciskać na chama – stwierdziłem.
- Więc czekamy do nocy? - zerknąłem na niebo, rzeczywiście do wieczora zostały jakieś trzy godziny.
- Wiesz, jeśli nam się nie uda wsiąść za pierwszym razem, poczekamy kolejne dwie do następnego kursu i tak kolejne… A jeśli autobusowi zajmuje godzina na dojechanie z miasta do nas, to może nam wystarczą te trzy godziny? - pomyślałem głośno.
- Sugerujesz, żebyśmy poszli piechotę? - pokiwałem głową.
- Droga jest, słońce jest, czas jest, a mi tyłek zdrętwiał od siedzenia.

<Shuzo?>
Autor: A-Enemi Brak komentarzy:
Etykiety: Lennie

16 gru 2019

Shu⭐zo CD Lennie

Było dość szaro i ponuro. Znowu wróciłem do wspomnianej szkoły z mojego ostatniego "koszmaru". Miałem znów na sobie mundurek, liście we włosach oraz brudne policzki, po których w pewnym momencie zaczęły płynąć łzy. Siedziałem schowany pod drzewem za jakimiś krzakami, trzymając na otwartych dłoniach moją połowę serduszka. Byłem sam, wokół głucha cisza, nie było ani jednej żywej duszy. Patrzyłem na dłonie załamany, a po chwili bezsilnie oparłem się o pień, unosząc głowę ku liściastej koronie i głęboko westchnąłem. Bezsilnie przechyliłem głowę w bok na krzaki, tuż obok mnie. Za nimi przez krótką sekundę zobaczyłem Lenniego. Od razu odwróciłem głowę, starając się szybko otrzeć łzy z jednego z policzków własnym ramieniem. W końcu nie chciałem, żeby mnie widział w takim stanie. Niestety nie zdążyłem się za bardzo ogarnąć, a on dość szybko mnie zauważył. Obszedł krzaki, a potem uklęknął przede mną na jednym kolanie, trzymając tak samo, jak ja, na otwartych dłoniach swoją połowę tego serduszka. Gdy tylko zbliżył dłonie do moich, drgnąłem lekko, odwracając wzrok, a on od razu na ten gest cofnął ręce i patrzył na mnie spokojnie oraz cierpliwie czekając, co zrobię. Parę razy niepewnie przeniosłem wzrok na niego, aż w końcu wyciągnąłem dłonie w jego stronę. Lennie od razu położył na nich drugą połowę serduszka, a potem obie moje dłonie delikatnie bardziej przycisnął do siebie, serduszko magicznie się scaliło i było takie jak wcześniej. Gdy tylko zobaczyłem, że wszystko z nim w porządku, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Lennie w tym czasie usiadł tuż koło mnie pod drzewem i obaj patrzyliśmy na serduszko. Dość szybko bez opamiętania, oparłem się o chłopaka, który od razu objął mnie ręką. Szczęśliwy spojrzałem na niego, a konkretnie prosto w jego oczy. To spojrzenie za każdym razem jest takie czarujące. Nasze twarze były coraz bliżej siebie. Dosłownie już za parę sekund miałem poczuć jego usta na swoich, ale...

Musiałem się już obudzić. Nie wiem, dlaczego i po co. Nie chciało mi się wstawać. Dalej czułem się zmęczony, a w dodatku niezadowolony z przerwanego snu. Był taki piękny i... Strasznie nierealny. Czy w ogóle przyjdzie taki czas, że będę mieć okazję go tak szczerze pocałować? Nadejdzie taki moment, gdy bez wahania wygarnę mu wszystko, co czuje i najwyższej zostanę wyśmiany? Gdyby wszystko było prostsze, zrobiłbym to już dawno temu i przynajmniej nie żyłbym samymi złudzeniami, że kiedyś naprawdę mogę być z kimś szczęśliwy. Otworzyłem w końcu jedną powiekę, zamknąłem. Otworzyłem dwie, zamrugałem, a potem znów zamknąłem porażony światłem. Ten moment w stawaniu jest dla mnie najgorszy, a szczególnie po jakiejś drzemce. Nie lubię w taki sposób przerywać sobie całego dnia. Noc jest od spania, a w dzień się pracuje albo przynajmniej coś robi. Jednak wciąż siedziałem w pociągu, a w nim nie ma nic kompletnie do roboty. Po raz kolejny spróbowałem otworzyć oczy. W sumie efekt był ten sam. Ostre światło i znów je zamykam. Mruknąłem coś dodatkowo pod nosem, a potem już się podniosłem. Jestem świadom, że leżałem cały czas na kolanach Lenniego, w dodatku czułem, że trzymał mnie cały czas za dłoń. To w sumie było bardzo miłe z jego strony, ale plecy bolały mnie teraz strasznie, nie mówiąc o tym, że wszystkie kości mi zdrętwiały. Nie miałem mentalnej siły, żeby się ucieszyć, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zaraz wszystko mi przejdzie. Z moich ust wydostało się ciche ziewnięcie, a potem już bez problemu otworzyłem oczy. Czułem to czarne siano rozwalone w wielkim nieładzie na głowie. Poza tym bez zbędnego zastanowienia przetarłem ręką jedno oko, więc zaczynałem powoli żałować, że pomalowałem oczy. Usłyszałem cichy śmiech, a potem poczułem czochrającą moje włosy dłoń. Już wiem, że muszę się obowiązkowo uczesać.
- Jak się spało? - spytał Lennie, a ja bezsilnie się o niego oparłem.
- Miałem piękny sen i z chęcią bym go dokończył. - odpowiedziałem od razu i zdecydowałem się wyjrzeć przez okno. Pociąg akurat zatrzymał się na kolejnej stacji. - Gdzie jesteśmy? - wręcz zerwałem się z miejsca i wpakowałem się na kolana magika, wyglądając przez okno. Tak. W parę sekund zrobiło mi się o wiele lepiej. Trudno to wyjaśnić. Po prostu tak mam. Uśmiechnąłem się sam do siebie. - Aha... Jeszcze dobre paręnaście godzin. - oświadczyłem, a potem odkleiłem się od okna, a potem ze szczęśliwą miną spojrzałem na mojego towarzysza. - Ale super. - odpowiedziałem przesłodzonym tonem. Lenniemu jedynie zrzedła mina. - Heeeej, kochany. - dałem mu pstryczka w nos. - Trzeba patrzeć na pozytywy. To tylko jeszcze paręnaście godzin, a nie aż paręnaście godzin.

(Lennie~?)
Autor: A-Enemi Brak komentarzy:
Etykiety: Shu⭐zo

13 gru 2019

Robin CD Riddle&Vivi

O to czemu nienawidził ludzkiego świata, nienawidził wracać do bycia człowiekiem i nienawidził innych ludzi – uczucia. Nie miał pojęcia co się stało w przeszłości, ale teraz u c z u c i a stanowiły dla niego największy problem. W jednej chwili był wściekły, złość zamieniała się w bezsilność i płacz, a potem wszystko znikało dzięki jednego osobie, która wywoływała w nim burze emocji. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego z jednej strony chciał, by sobie poszedł, ale z drugiej chciał, by został. Słowa i myśli ze sobą nie współgrały, a najgorsza była wiedza, że chociaż może wrócić do lasu i żyć tak jak wcześniej, teraz tego nie zrobi, z kilka powodów: będąc w lesie, odczuł strach, co nie jest dobrą oznaką, bał się tych motyli, zamieniających się w dzieci i na odwrót, samego Riddle, do tego chciał się dowiedzieć, co się stało w przeszłości, gdzie są jego wspomnienia (gdy rozpoznał sklep, którego nie pamiętał, zrozumiał, że czegoś zabrakło w jego umyślę), do tego teraz nie potrafił zostawić Vivi’ego, stał się jego pierwszym, ludzkim przyjacielem, chociaż nie miał pojęcia, jak powinna wyglądać prawdziwa ludzka relacja – a mimo to nic mu nie przeszkadzało. 
Nim zdołał zareagować na jego słowa, do namiotu ktoś wszedł: był to sporej wielkości niedźwiedź ze złotą obrożą przy szyi. Jednak pierwsze, co zwróciło uwagę chłopaka, były świetliki, które oświetliły całe pomieszczenie. Gdy usłyszał hałas, wrócił wzrokiem do zwierzęcia, które pożarło ciasteczka ze stołu, przewracając go, by po chwili ruszyć w ich stronę. Lekko się uśmiechnął i położył nogi na ziemi. Najpierw zajął się Vivim, którego zmusił do oddania słodyczy, kiedy podszedł do młodszego, ten się szeroko uśmiechnął.
- Ja nic nie mam – powiedział cicho się śmiejąc i kładąc dłoń na jego łebku. Niedźwiedź chcąc się przekonać, zaczął go obwąchiwać, tym samym go łaskocząc. Robinowi humor się poprawił, kiedy od śmiechu zaczęły mu się wytwarzać endorfiny. Gdy w końcu mógł złapać oddech, położył dłoń na jego obroży i przesunął po niej palcem, by dotknąć małej zawieszki. David chciał przeczytać, co tam było napisane, ale misiek po chwili się odwrócił i podszedł do leżącego stołu, znowu go wąchając.
- Trzeba go odprowadzić, inaczej dalej będzie tu szukał ciastek – odezwał się demon. Chłopak wstał i skinął głową, zgadzając się.
- Wiesz czyj on jest? - Vivi spojrzał na niego i lekko się skrzywił.
- Tak. Wiem też, gdzie mieszka, chodźmy, póki jeszcze jest widno – oznajmił i ruszył do niedźwiedzia, któremu chciał przekazać, że pokażą mu drogę do domu, ale zwierzę nie było tym zainteresowane i ruszyło przegrzebać pozostałe miejsca w przyczepie. - Robinku, możesz mu przemówić do rozsądku? - zwrócił się do chłopca, który pokiwał głową i podszedł do niedźwiedzia. David odchrząknął i ryknął krótko, zwracając na siebie jego uwagę. Potem zaryczał dłużej, przeciągle, zmieniając tonację, a kiedy skończył, stworzenie mu odpowiedziało i ruszyło do wyjścia. Gdy David znalazł się obok demona, usłyszał pytanie: Co mu powiedziałeś?
- Że znajdzie ciastka w domu – oboje się lekko uśmiechnęli i ruszyli do miasta.

<Vivi? Riddle?>
Autor: A-Enemi Brak komentarzy:
Etykiety: Robin

10 gru 2019

Queen Chie CD Fenneko

Głupi zwierzak! Powiedziałam do siebie w myślach, goniłam ją przez cały czas. Mogła już sobie zatrzymać mój tablet, ale niech odda mi kartę pamięci. Chłopak zatrzymał mnie w pewnym momencie. Zagwizdał, a zwierzak zatrzymał się, mogłam odetchnąć z ulgą, ale nie na długo. Chłopak wziął mój tablet, po czym go upuścił na ziemię. Zezłościłam się i to bardzo.
- Mój... mój... - zaczęłam prawie płakać. - Mój tablet... - łzy popłynęły mi po polikach. Wzięłam go z rąk chłopaka, mocno przytuliłam go do siebie, następnie odeszłam, mówiąc tylko na zakończenie. - To nie wasza wina, wybaczcie ale wrócę do cyrku.
Szłam wolnym krokiem mając opuszczoną głowę w dół. Schowałam swój tablet do mojej torebki.
- Poczekaj chwilę - usłyszałam głos chłopaka.
Jednak ja nie miałam ochoty go słuchać. Kątem oka zobaczyłam, że jego przyjaciółka lisiczka zaczęła biec w moją stronę. Wyjęłam jedną ze swoich przezroczystych kart.
Narysowałam motyle, które miały odwrócić uwagę chłopaka jak i jego pupila. Spojrzałam się za siebie, aby sprawdzić czy mi się udało odwrócić ich uwagę, niestety tak się nie stało. Zaczęło mnie to bardzo intrygować. Jak to w ogóle jest możliwe, że nie zatrzymali się ani na chwilę. Dlaczego? No powiedzcie mi dlaczego?  
- Czego chcecie ode mnie? - odwróciłam się w ich stronę i zapytałam zdenerwowana, podnosząc delikatnie swój głos. 

<Fenneko?> wybacz, że takie beznadziejne opowiadanie 
Autor: Smiley Brak komentarzy:
Etykiety: Queen Chie

Ozyrys CD Esther

Czuł się, jak ofiara. Ktoś go śledzi, obserwuje, widzi jego każdy ruch, a może nawet odczytuje jego myśli, wie, że się boi, że nic nie zrobi, nie ma szans, to coś tylko z tego korzysta i bawi się jego strachem i niepewnością. Mimo wszystko dalej najgorsze było to, że nie mógł tego czegoś zobaczyć. Gdy usłyszał, że Tirith znowu wrócił, starał się uspokoić umysł. Nie mógł ciągle się bać i zastanawiać, gdzie to coś jest, jak wygląda, czego chce i czemu nie może go zobaczyć, musiał się z tym oswoić, przyzwyczaić do tego. Tak jak małe dzieci trzeba przyzwyczaić do wstawania o szóstej rano, aby poszły do szkoły. Nie wiadomo czemu, Ozyrys nagle sobie przypomniał o tych dniach, z początku pięknych i radosnych, głowa była wypełniona pozytywnymi myślami na temat szkoły, do której chciał chodzić. Szkoda, że to stare czasy, ale mimo wszystko, dalej miłe, kiedy nie wspomina starszych zdarzeń. 
Słysząc pytanie, spojrzał na towarzyszkę, która pochłaniała swój posiłek. Ile tu był? Ciężkie pytanie… zawsze starał się pilnować czasu, sprawdzał jak długo tu był i jak długo nie potrafił się zaklimatyzować, czasami liczył dni na palcach, zaglądał do kalendarza i starał się wspomnieć jakiś charakterystyczny dzień, który porówna do ilości czasu spędzonego na tym terenie. Teraz też tak zrobił: chwilę myślał, na pewno powyżej miesiąca, nie dłużej niż trzy. Gdy był tu nie całe dwa tygodnie, podpalił teatrzyk lalek (ta rzecz zapadła w jego umyśle nie dlatego, że coś zniszczył, to mu się zdarzało bardzo często, ale dlatego, że wtedy naprawił go z bardzo miłym chłopakiem), potem nie wychodził przez tydzień, kolejny starał się unikać ludzi… miesiąc… potem po trzech tygodniach śnił mu się stary koszmar z rodzicielką w roli głównej…
- Nie całe dwa miesiące – odpowiedział w końcu, na chwilę zapominając o stworzeniu.
- Krócej niż ja – stwierdziła, na co przytaknął. - Jesteś cyrkowcem? - chłopak przytaknął głową, potem jednak nią pokręcił, a potem znowu przytaknął.
- Em – zakłopotał się. - Uczę się – przyznał w końcu. - A ty?

<Esther?>
Autor: A-Enemi Brak komentarzy:
Etykiety: Ozyrys

8 gru 2019

Riddle CD Robin&Vivi

- Żyje od wielu wieków... W oczach niedźwiedzia, szczura... I lisa... Widziałem upiory z piekieł atakujące świat w poszukiwaniu pożywienia... Widziałem cierpienie w ciemnościach... Widziałem też piękno kwitnące mimo zagrożenia z zewnątrz... Widziałem książkę... Książkę, która obróciła wspominaną ciemność w światło. - głuchą ciszę przerwał ryk bestii, która domagała się podrapania po wielkim puchatym brzuszku. - Masz już ponad dwa tysiące lat, a wciąż zachowujesz się jak dziecko, Hotaru.

Stara legenda mówi, że gdy podczas samotnej tułaczki napotka się niedźwiedzia ze złotą obrożą, można się zwrócić do niego po imieniu, a on w zamian podaruję ci kawałek przyszłości, a właściwie jego właściciel. Tego wkurzającego wredzielca, który akurat podczas przerwanej rozgrywki musiał się pojawić. Nikt tak nie irytował Riddle'a jak właśnie ten gość i Vivienne. Nie da się tego wytłumaczyć. Obaj mają w sobie coś takiego, co wewnętrznie działa mu na nerwy, a teraz musiał się jeszcze poważnie zastanowić nad własnymi działaniami. Kolejna znajoma twarz nie oznaczała nic dobrego. Mijały godziny, czas uciekał mu przez palce i nic nie mógł z tym zrobić.
Postawił wrócić do cyrku i zaciszu własnego namiotu zwyczajnie odpocząć. Jednak stanął jak wryty, widząc niedźwiedzi tyłek, wystający dokładnie z wejścia do jego namiotu. Riddle jedynie przeklął pod nosem w swoim ukochanym języku rosyjskim, a potem pstryknął palcami i pojawił się w namiocie. Niedźwiadek zżerał jego lalki. Dosłownie dobra połowa jego kolekcji była w strzępach, a aktualnie misiek przeżuwał pluszową głowę Artemisa, ale szybko ją wypluł wyraźnie zdegustowany i potrząsnął łbem, a potem wydał z siebie ciche ryknięcia, rozglądając się po namiocie i węsząc po wszystkich zakamarkach, zaczynając wszystko inne przewracać, deptać i tak dalej. Tak jakby czegoś szukał. Pytanie tylko czego? Riddle jedynie westchnął i przewrócił oczami. Wiedział, że misiek nic ciekawego tu nie znajdzie i pójdzie dalej, a sam nie da rady go wywalić. Nawet z pomocą swoich demonicznych zdolności. Rzeczywiście nie trwało wszystko długo. Niedźwiedź szybko zrozumiał, że nie ma tu nic, czego by szukał i zwyczajnie opuścił namiot, jak gdyby nigdy nic.
- Z chęcią załatwiłbym sobie nowe futro. - mruknął, patrząc za niedźwiedziem poirytowany, a potem w miarę możliwości skupił się, aby doprowadzić swój namiot do stanu używalności.
Niedźwiedź natomiast kontynuował swoją wycieczkę. Zjawił się z wizytą w sąsiednim namiocie pielęgniarza, zrobił to samo co u Riddle'a. Po raz kolejny nie znalazł tego, co chciał i poszedł zwyczajnie dalej w stronę następnych namiotów. Trzeci namiot okazał się strzałem w dziesiątkę. Wyczuł zapach ulubionych ciasteczek. Ostrożnie zajrzał do środka, rozglądając się za słodkościami. Szybko je znalazł, a razem z nimi dwie osoby. Jedna była małym chucherkiem i siedziała na łóżku, natomiast druga była o wiele większą i wydawała się misiowi bardzo znajoma. Za nim jednak się przywitał, wszedł do środka, przewrócił stolik z herbatą i ciasteczkami, a potem zaczął się zajadać w najlepsze. Vivienne od razu zwrócił na niego uwagę.
- O proszę mamy gościa.
Niedźwiedź w odpowiedzi ryknął, a z jego futerka zaczęły wylatywać świetliki, które rozświetliły całą przestrzeń delikatnym zielonkawym światłem, latając wolno w różne strony. Światło również bardzo ładnie odbijało się od jego złotej obroży, która była dość skrzętnie ukryta pod jego zadbanym futerkiem. Misiu, dość szybko skończył swoją ucztę i usiadł, niezadowolony tą wiadomością. Chwycił stół obiema przednimi łapami i podniósł, rozglądając się po ziemi, czy czasem jeszcze nie ominął jakiegoś ciasteczka. - Nie mamy więcej. - dodał Vivi, widząc zachowanie niedźwiadka, który odstawił stolik tam, gdzie leżał. Zawiedziony wstał i przyszedł do lisiego demona, który pogłaskał go z ciepłym uśmiechem po głowie, a w drugiej dłoni trzymał ciastko, które w końcu dał misiaczkowi. Spryciarz wiedział, że je dostanie. Z racji tego, również myślał, że Robin zrobi mu tę samą niespodziankę. Spojrzał na chłopca i przechylił łebek, a po dłużej chwili zbliżył się bardziej do łóżka i grzecznie usiadł, czekając na ciasteczko. Vivienne jedynie się cicho zaśmiał, czując determinację misia oraz widząc zdziwioną minę Robinka. - Głupiutki miś.

(Robin~? Vivi~?Trzeba odprowadzić Puchatka do stu milowego lasu. )
Autor: A-Enemi Brak komentarzy:
Etykiety: Riddle

Vivi CD Robin & Riddle

Drgnął, sięgając ręką za człowiekiem. Zabolało go to. Nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej było znacznie gorsze od fizycznego bólu. Chciał coś powiedzieć, jednak jego głos z nim nie współpracował. Mógł jedynie otworzyć usta i zaraz je zamknąć. Nie chciał go urazić. Chciał go tylko chronić. Czy on tego nie rozumiał? Zagłębianie się w to wszystko jedynie by go bardziej naraziło, na powrót jakiejś traumy. Powinien mu to powiedzieć, a nie siedzieć tu bez słowa jak idiota. Jednak nie potrafił, sam powiedział, że chce pozostać samemu. A mimo tego coś podpowiadało demonowi, że to jedynie połowa prawdy. Nie spuszczał chłopca z oczu, co jakiś czas nasłuchując czy nic się nie zbliża.
- Robin... Posłuchaj...
- M... Mówiłem coś! - głos chłopca delikatnie drżał.
Vivi głęboko westchnął. Może jednak zrobił coś złego w stosunku do niego. Przecież w takiej sytuacji potrzebował wsparcia, a nie wmawiania, że wszystko jest jak najbardziej w porządku. Nie zważając na słowa chłopca, dosiadł się do niego i zaczął go gładzić po głowie. Ciemnoskóry delikatnie drgnął.
- Masz rację, zasłużyłem sobie. Przecież w takiej sytuacji każdy potrzebowałby wsparcia. Musiałeś być bardzo przerażony, hm? - zapytał, nachylając się do Davidka, tak by mógł mi spojrzeć w twarz. Jednak ten momentalnie się odsunął, odwracając głowę od bruneta i zaciskając oczy.
- Nie zdziwiłbym się tym. - Vivienne się tym nie przejął, zaczynając się bawić jednym z loczków Robina. - Każdy by był... Ale mogę cię zapewnić, że już nie ma się czego bać. Nie pozwolę cię więcej skrzywdzić — pokrzepiająco się uśmiechnął, delikatnie ściskając ramię dzieciaka. - Cokolwiek się wtedy wydarzyło, nie ma w tym momencie znaczenia. Co się stało, to się nie odstanie... Lecz teraz już nie jesteś sam. Mogę ci to obiecać, że nigdy już nie będziesz. A co do tej sytuacji, ja nie powinienem udawać, że nic się nie wydarzyło. To było okrutne z mojej strony. Na moją obronę mam tylko to, że chciałem cię chronić. Ale tak naprawdę nie mogę cię trzymać pod kloszem, jak w jakiejś klatce. Musisz być samodzielny, przecież nie jesteś jakimś zwierzątkiem domowym. Bardzo cię za to przepraszam. - lisi demon potrząsnął głową. - Przyznałem się do błędu, więc czy mi wybaczysz leży teraz w twoich rękach... - podniósł się, chowając dłonie w rękawach kimono.

(Riddle? Robin? )
Autor: A-Enemi Brak komentarzy:
Etykiety: Vivi

Esther CD Ozyrys

Praktycznie natychmiast podniosłam głowę znad swojego posiłku, kiedy usłyszałam pytanie Ozyrysa. Ile już tu jestem? Szczerze to nawet przestałam liczyć, ale łatwo się mniej więcej zorientować ile czasu minęło, jeśli pamięta się zmianę pór roku.
- Ze trzy miesiące już będzie, może kilka dni więcej. Nie liczę tego, nie służy mi to w niczym, tak sądzę - odpowiedziałam biorąc w ręce kubek, który również wzięłam do swojego posiłku. Obserwowałam otoczenie, być może mając cichą nadzieję, że Tirith znowu się pojawi. Chociaż pewnie nie wpływa to zbyt dobrze na Ozyrysa, a poza tym najwyraźniej ten kot boi się większości ludzi. Nie obawia się tylko tych, których sobie wybierze. A bufet był przepełniony osobami należącymi do trupy cyrkowej, o rozmaitych funkcjach i zawodach. Całkiem dużo było cyrkowców, o wiele mniej pracowników, a przynajmniej tak mi się zdawało. Raczej nie ma żadnej cechy, dzięki której można by było rozróżnić tych ludzi - Jest tutaj, najwyraźniej ciągle za tobą chodzi - dodałam po chwili kiedy zobaczyłam znajome stworzenie na stoliku niedaleko nas. Mimo, że było tu mnóstwo ludzi, mało z nich siadało na miejscach, co pewnie nieco go ośmieliło. Kątem oka zauważyłam również jak na te słowa Ozyrys nieznacznie drgnął i natychmiast odwrócił wzrok w stronę, w którą patrzyłam - Po prostu patrzy i obserwuje, pewnie kiedy wyjdziemy to on zrobi to samo. Ale powracając do tematu, pozwól, że zadam to samo pytanie. Ile już czasu należysz tutaj? - powiedziałam, odwracając prawie całą uwagę chłopaka od Tiritha. Chyba będzie musiał się po prostu przyzwyczaić, że jest coś, co za nim chodzi, a on nawet tego nie widzi. Niestety nie potrafię sobie wyobrazić jakie to mogłoby być uczucie, chociaż była by to miła odmiana.

<Ozyrys?>

Autor: Smiley Brak komentarzy:
Etykiety: Esther

4 gru 2019

Lennie CD Shu⭐zo

Uśmiechnąłem się lekko. Chłopak rzeczywiście był zakręcony, nawet bardzo, szybko się przejmował i oddawał swoje ciało uczuciom, nie kontrolował ich, przez co z jego ust wychodził kompletny bełkot. Mimo tego czy warto uważać takich ludzi za wariatów? Przyglądałem się czarnowłosemu, zastanawiając się, czemu jest psem i co się stało w jego życiu, że nic nie pamięta? Przynajmniej ja tak to odczuwałem, po jego pytaniach. Nic nie pamiętał? To było dziwne, ale gdy sobie przypomniałem o jego rozdwojeniu jaźni… może w tamtych czasach to tamten władał tym ciałem? Pogładziłem jego dłonie, ciepło się uśmiechając. Cieszyłem się, że był tu ze mną.
- Uważam, że jesteś szalonym chłopakiem o bujnej wyobraźni, który ma talent modowy i do poprawiania mi humoru – powiedziałem szczerze. Shuzo także się uśmiechnął, a nawet lekko się zarumienił, cicho podziękował i wrócił do swojego posiłku, napychając nimi usta. Zrobiłem to samo, wtedy temat rodziny się zakończył.
Gdy skończyliśmy jeść, wróciliśmy do naszego przedziału, który okazał się pusty. Byliśmy tak najedzeni, że nie mieliśmy na nic sił. Zajęliśmy swoje miejsca obok siebie i oboje wpatrywaliśmy się przez okno. Znowu zacząłem się zastanawiać, jak to będzie, jak dalej się potoczy ta historia. Zobaczyć ojca po tylu latach… czy to dobry wybór? A jeśli jest już za późno, by naprawić przeszłość? Czy nie winił mnie za śmierć matki? Jak sobie z nią poradził? W mojej głowie krążyło tyle pytań, tak bardzo chciałem już znać na nie odpowiedzi, że nie mogłem się doczekać, aż dojedziemy na miejsce. A niestety nasza podróż miała trwać jeszcze bardzo długo. Westchnąłem zrezygnowany, na myśl o wspomnieniach ogarnęła mnie melancholia. Chciałem zasnąć, aby droga szybciej minęła, ale wiedziałem, że tego nie zrobię, mój umysł już za bardzo się rozszalał jeśli chodzi o szukanie odpowiedzi, że nie było szans go uśpić. 
Po chwili poczułem jak coś napiera na moje ramię. Odwróciłem głowę w bok i zobaczyłem, jak Shuzo opiera się o mnie i ma zamknięte oczy. Jego klatka piersiowa spokojnie się unosiła i opadała, a on sam wyglądał bardzo niewinnie. Uśmiechnąłem się lekko na ten widok, po czym zabrałem rękę i pozwoliłem mu położyć się na moich kolanach. Ujrzałem na jego twarz delikatny uśmiech, gdy opadł na nie. Odgarnąłem z oczu jego czarne włoski i długo przyglądałem się jego ślicznej twarzyczce, pogrążonej w głębokim śnie. Pogładziłam go po policzku, a potem położyłam na nim rękę, tym samym go obejmując. Oparłem głowę o siedzenie i bezczynnie wpatrywałem się w okno, pogrążony we własnych myślach.
 Bardzo się cieszyłem, że był mnie. Zostawił wszystko co zna, ruszył za mną, jak przyjaciel… jak ktoś więcej… znowu spojrzałem na niego. Gdy jego brwi zmarszczyły się w grymasie niezadowolenia, pogładziłem go po włosach, a na jego twarz ponownie wstąpił spokój. Zacząłem się zastanawiać, co nim kieruje, co czuje w stosunku do mnie. Jeśli to spotkanie zakończy się dobrze, chyba spróbuje rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu.
Chwyciłem jego dłoń i podniosłem ja do swojej twarzy. Lekko ją ucałowałem, po czym splotłem nasze palce.
- Wyśpij się – powiedziałem bardziej do samego siebie i wróciłem wzrokiem do krajobrazu za szybą.

<Shu?>
Autor: A-Enemi Brak komentarzy:
Etykiety: Lennie

1 gru 2019

Shu⭐zo CD Lennie

Nie spodziewałem się w ogóle tego pytania. Mało co się nie zakrztusiłem.
- Moi rodzice? - aż powtórzyłem zaskoczony tym, co usłyszałem. Lennie jedynie pokiwał głową. Trudno było mi cokolwiek o nich powiedzieć. Dawno o nich nie myślałem.
- Wiesz... Sądzę, że nie chciałem i nie chce dalej o nich pamiętać. Urodziłem się i wychowałem w mieście Osaka, więc oni też tam mogą być. - stwierdziłem i przez następne parę chwil zająłem się jedzeniem.
- Ale... Dlaczego nie chcesz o nich pamiętać? - spytał, nie za bardzo to rozumiejąc. - Stało się coś?
- To pewnie dość długa historia. - uśmiechnąłem się smutno pod nosem. - Tylko nie jest ona moja. - wzruszyłem ramionami. - Mam wrażenie, że moje życie zaczęło się od kłótni z byłą miłością i wyjeździe. - odparłem, a potem przerwałem na chwilę, aby się zastanowić. Jak to w ogóle brzmi? Mógłbym się już po prostu zamknąć. Jak można paplać takie głupoty? W dodatku w wagonie restauracyjnym, gdzie i za tobą, przed tobą i obok jest pełno ludzi, ale już trudno. Zacząłem, to wypadałoby skończyć i dopowiedzieć wszystko do końca. - Reszta jest za mgłą. Wiem, że byłem całe życie sam i w tym pokoju, ale dlaczego tak się zachowywałem, dlaczego ciągle tam siedziałem, dlaczego nikt po prostu nie przyszedł się przytulić i porozmawiać? Dlaczego pamiętam jedynie małych braciszków, którzy jako jedyni do mnie zaglądali? Dlaczego wychodząc do szkoły, nie pamiętam, żeby ktoś jeszcze był w domu? Kto mnie w ogóle do niej zapisał? Z czyjego nakazu grzecznie tam chodziłem? Jak to możliwe, że od tak bez problemu wyjechałem? Z kim zostawiłem braci? Są teraz sami? Oni w ogóle istnieją, czy coś mi się wydaje? Jakim cudem w ogóle jestem w połowie psem? - w sumie mówiłbym dalej na jednym oddechu, coraz bardziej się nakręcając i pewnie sam bym przestał, gdybym już zemdlał od braku powietrza, ale Lennie na szczęście postanowił mi przerwać wcześniej, łapiąc mnie za dłoń, która leżała na stole.
- Shuzo, uspokój się. - odpowiedział stanowczo, bym już zamknął jadaczkę. Zadziałało od razu. Zamilkłem, wpatrując się w niego, kładąc po sobie te psie uszy, a po chwili już spojrzałem w bok na osoby przy stoliku naprzeciwko i nagle zrobiło mi się strasznie głupio, wstyd... Chciałem się zapaść pod ziemię i żeby chociaż trochę móc nie patrzeć na tych wszystkich ludzi, zsunąłem się trochę z własnego miejsca, a potem westchnąłem, chwilę siedząc cicho. Nie trwało to długo, bo dość szybko znów się wyprostowałem z delikatnym uśmiechem. Nie mogę się przejmować czymś takim przecież... Wszystko da się logicznie wytłumaczyć, a ja przecież nie jestem normalną osobą. Nie dość, że pół psem, to jeszcze siedzi we mnie jakaś drugie oblicze. Sam nie wiem jak to w ogóle możliwe.
- W sumie teraz to nie jest takie ważne. - wymruczałem w końcu. - Sory, ja po prostu... Nawet trudno mi to wytłumaczyć. Taki to już jestem dziwny. - dodałem z niepewnym uśmiechem, a potem zapchałem usta jedzeniem, żebym w końcu przestać gadać, ale nie pomogło. - Kiedyś ktoś mi powiedział, że coś mnie opętało, a innym razem, że jestem jakiś chory psychicznie... Może rzeczywiście coś w tym jest? - spytałem bardziej samego siebie i równocześnie w odpowiedzi wzruszyłem ramionami. - A ty co o mnie sądzisz? - przeniosłem wzrok na Lenniego, kończąc już swoje śniadanie.

(Lennie~?)
Autor: A-Enemi Brak komentarzy:
Etykiety: Shu⭐zo

Ozyrys CD Esther

Przez chwilę patrzył się na dziewczynę nieco ogłupiały, ponieważ jego myśli dalej krążyły wokół tego czegoś, czego nie widział i miał wielką ochotę, nadzieję, a nawet i marzenie, aby to coś do niego więcej nie podeszło. Jeśli tak bardzo chce go podglądając, niech to robi tak, aby Ozyrys nie odczuwał jego obecności. Myśl, że istnieje coś, czego nie widzi, napawała go strachem. 
- Mogę się przejść z tobą – powiedział w końcu. Miał nadzieję, że jeśli będzie przy niej, ta da mu znać, kiedy coś podobnego znowu się wydarzy i będzie mógł się jakoś przygotować, że zaraz coś go może dotknąć, albo nagle zobaczy ślady. Esther skinęła głową i ruszyła przed siebie, a chłopak zaraz do niej dołączył, nie mając kompletnie pojęcia, dokąd idą. Jednak się nie odzywał, co jakiś czas się rozglądał, jakby szukał czegoś, co mu pozwoli się domyślić, że coś za nimi idzie. Niczego jednak nie zobaczył.
W końcu dotarli do bufetu. Było w nim kilka osób. Chłopak się na chwilę zatrzymał, gdy wydawało mu się, że coś się poruszyło z boku, ale gdy okazało się, że to tylko zwykły cyrkowiec, a on sam dostaje paranoi, postanowił się uspokoić. Podszedł do dziewczyny, która stała przy stole.
- Coś bierzesz? - usłyszał jej pytanie. Spojrzał na bufet.
- Chyba herbatę – jak powiedział, tak zrobił. Wziął kubek i zaczął sobie zaparzać napój, kiedy dziewczyna brała coś na śniadanie. Gdy skończyła, poszła do wolnego stoliczka, a po chwili podszedł do niej Ozyrys. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, aż postanowił rozpocząć temat.
- Długo już tu jesteś?

<Esther?>
Autor: A-Enemi Brak komentarzy:
Etykiety: Ozyrys
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)
Fabuła
Home
NPC
Grafika
Postacie
Dołącz

Informacje

Żyjemy tutaj powoli, ale spokojnie.
Witamy cię w naszych skromnych progach. Miło nam będzie, jeśli zawitasz tutaj dłużej. Zapraszamy cię do zapoznania się z fabułą i dołączeniem do trupy cyrkowej, każdy tutaj znajdzie dla siebie miejsce.

Aktualny Stan: 4K | 10M

Obecna pora roku: Lato

Nieobecności: ---

Discord

Discord

Etykiety

18 Arche Cherubin Doll Event Informacje Jumper Lacie Lennie Orion Ozyrys Postać Riddle Robin Shu⭐zo Smiley Tenso The Beast Vivi Vogel

Archiwum bloga

  • ►  2023 (19)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (2)
    • ►  maja (3)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2022 (91)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (7)
    • ►  września (6)
    • ►  sierpnia (16)
    • ►  lipca (15)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (9)
    • ►  marca (21)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (7)
  • ►  2021 (107)
    • ►  listopada (14)
    • ►  października (14)
    • ►  września (17)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (18)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (7)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2020 (167)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (3)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (29)
    • ►  kwietnia (28)
    • ►  marca (39)
    • ►  lutego (12)
    • ►  stycznia (20)
  • ▼  2019 (210)
    • ▼  grudnia (13)
      • Riddle CD Robin&Vivi
      • Vivi CD Robin&Riddle
      • Lennie CD Shu⭐zo
      • Shu⭐zo CD Lennie
      • Robin CD Riddle&Vivi
      • Queen Chie CD Fenneko
      • Ozyrys CD Esther
      • Riddle CD Robin&Vivi
      • Vivi CD Robin & Riddle
      • Esther CD Ozyrys
      • Lennie CD Shu⭐zo
      • Shu⭐zo CD Lennie
      • Ozyrys CD Esther
    • ►  listopada (27)
    • ►  października (12)
    • ►  września (13)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (19)
    • ►  czerwca (14)
    • ►  maja (14)
    • ►  kwietnia (15)
    • ►  marca (15)
    • ►  lutego (12)
    • ►  stycznia (35)
  • ►  2018 (351)
    • ►  grudnia (22)
    • ►  listopada (21)
    • ►  października (20)
    • ►  września (27)
    • ►  sierpnia (41)
    • ►  lipca (77)
    • ►  czerwca (28)
    • ►  maja (38)
    • ►  kwietnia (24)
    • ►  marca (15)
    • ►  lutego (14)
    • ►  stycznia (24)
  • ►  2017 (773)
    • ►  grudnia (12)
    • ►  listopada (21)
    • ►  października (38)
    • ►  września (35)
    • ►  sierpnia (76)
    • ►  lipca (54)
    • ►  czerwca (46)
    • ►  maja (36)
    • ►  kwietnia (70)
    • ►  marca (98)
    • ►  lutego (114)
    • ►  stycznia (173)

spisowniki





Super Kawaii Cute Cat Kaoani
ally © 2015 http://unique--graphic.blogspot.com . Obsługiwane przez usługę Blogger.