18 mar 2021

Tenso CD Smiley

 Dołączenie do trupy cyrkowej zdecydowanie było jednym z najbardziej pokręconych pomysłów, na jakie do tej pory wpadłem. Pewnie wiele osób pomyślało, że zwariowałem i wcale im się nie dziwiłem. Moje umiejętności wyzwalania się z więzów pozostawiały wiele do życzenia, ale byłem gotowy to zmienić w każdej chwili. Cóż, to pewnie dość odważna deklaracja jak na świeżaka, ale od początku wiedziałem, że nie będzie mi tu łatwo. Zdałem sobie z tego sprawę jeszcze bardziej, gdy obserwowałem występy zaawansowanych cyrkowców. Wiele mi brakowało do bycia porządnym eskapalogiem, podobnie jak do pomagania ludziom swoją magią. Jakby tak się zastanowić, to w ogóle przy tych wszystkich performerach wypadałem najsłabiej, przynajmniej na razie. Mimo to nie miałem w planach się poddawać.

Początki były pracowite i zmuszały mnie do porzucenia „leżakowego” trybu życia, który prowadziłem do tej pory. Spory cyrk, z równie dużą ilością członków o różnych, niesamowitych specjalizacjach miał zupełnie inne wymagania. Szczerze mówiąc, ledwo starczało mi czasu na przeprowadzenie jakiejś sensownej konwersacji, bo zaraz byłem zaganiany na treningi. Udało mi się poznać większą część personelu, poza paroma wyjątkami, wśród których znalazła się tajemnicza akrobatka, o którą pytałem w zasadzie każdego, kogo spotkałem. Słyszałem, że jest częścią grupy zaawansowanej, jednak występuje tylko wtedy, gdy jest to konieczne. To tyle, nikt nie chciał zdradzić mi szczegółów. Ale ja, nieznośnie ciekawski chłystek, wiedziałem, że prędzej czy później wszystko z nich wyduszę. Musiałem tylko być cierpliwy.

***

Ten dzień był wyjątkowo spokojny, przynajmniej dla grupy doszkalającej. Najlepsi cyrkowcy byli zajęci przygotowaniami do nadchodzącego występu. Oczywiście, korzystając z chaosu, zrobiłem sobie mały dzień wolny od ćwiczeń. Muszę przyznać, że to była kolejna, mądra decyzja. Już nie potrafiłem zliczyć, ile miałem na sobie siniaków i plastrów, od nieudanych prób wyswobodzenia się z łańcuchów. Liny były dużo łatwiejsze.

Tak czy siak, postanowiłem powędrować po terenie i poprzyglądać się „tym lepszym” w swoim naturalnym środowisku, w nadziei, że czegoś się nauczę. Łaziłem od namiotu do namiotu, aż w końcu dostrzegłem kogoś, kogo kompletnie się nie spodziewałem.

Dziewczyna o lśniących, różowych włosach i smutnej twarzy wykonywała różne, akrobatyczne ćwiczenia. Z jakiegoś powodu od razu wiedziałem, że to ta perełka z zaawansowanych, o której wszyscy tyle mi mówili. Rzeczywiście, wyglądała zjawiskowo, chociaż jeszcze nie zabrała się za swój układ. Trochę za bardzo skupiłem się na jej ruchach i nim się obejrzałem, zauważyła mnie, stojącego jak jakiś stalker, tuż przy wejściu do namiotu. Miałem powiedzieć jej coś sensownego, żeby choć częściowo odkupić swoje winy, ale zanim zdążyłem się odezwać, bardzo elegancko potknąłem się o własne nogi.

- Cholercia...

- Nic ci nie jest? - spytała, a na jej twarzy pojawiło się swego rodzaju współczucie.

- Tak, tak, wszystko gra. To nic w porównaniu z moimi treningami. Sto razy bardziej wolę upadać na twarz, niż uwalniać się z łańcuchów - zaśmiałem się głupkowato. Tak, brawo Tenso, twoje umiejętności komunikacyjne są aż za dobre. - Um, wybacz, że tak się na ciebie gapiłem... Dołączyłem do trupy dość niedawno i trochę próbuję zrozumieć panujący tu system. Nie chciałem cię rozpraszać. A tak w ogóle, to jestem Tenso, miło mi.

Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Gorszego startu nie mogłem mieć, ale liczyłem, że moje bycie ofermą życiową nie sprawi, że dostanę po głowie za włażenie w miejsca, w które wchodzić nie powinienem.


<Smiley? ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz