20 lut 2018

Vogel CD Smiley

Przełknąłem ślinę, kiedy tylko usłyszałem jej słowa, o mało się przy tym nie dusząc. Zakryłem usta ręką i odwracając się, próbowałem doprowadzić do porządku mój obecny stan. Kiedy w końcu uspokoiłem ten kaszel, spojrzałem się na nią, czując, jak w moich oczach zbierają się łzy. Przetarłem je pacem i zaśmiałem się cicho, lecz szybko tego zaprzestałem, spoglądając przy tym na dziewczynę.
- Jesteś tego pewna? Nie bez powodu tu przyjechałem z tobą -odpowiedziałem, liżąc po raz kolejny gałki lodów.
- Nie martw się, znam to miejsce -uśmiechnęła się promiennie, na co prychnąłem.
- Z tego, co wiem, długo cię tu nie było, a ludzie się zmieniają -szybkim ruchem przeczesałem włosy, spoglądając przy tym na ludzi naprzeciwko nas.
- Nie bądź głupi -jej uśmiech delikatnie posmutniał, lecz nadal go utrzymywała.
Spojrzałem na nią kątem oka, wzdychając przy tym ciężko. Odchyliłem do tyłu głowę, zamykając przy tym oczy. Naprawdę nie chciałem jej tutaj zostawiać, tym bardziej nie chciałem jej puszczać gdzieś daleko ode mnie. Wiem, że potrafiłaby się obronić, ale jest pewnie jeszcze osłabiona po swojej kontuzji. Jęknąłem przeciągle, ruszając przy tym nogami. Kiedy już skończyłem się bić z myślami, wyprostowałem się i nadal na nią nie patrząc, powiedziałem.
- Dobrze, ufam ci, ale mam jedną prośbę -tu utkwiłem swój wzrok na jej twarzy. Chwilę po niej błądziłem, aż w końcu dodałem z delikatnym uśmiechem -jeżeli będzie się coś działo, masz od razu wrócić do hotelu.
Dziewczyna klasnęła głośno w dłonie, kiwając przy tym głową na potwierdzenie. Odruchowo wyciągnąłem dłoń w jej kierunku, by następnie położyć ją na jej głowie. Uśmiechnąłem się zadziornie i trochę zmierzwiłem jej włosy, a ona tylko wydała z siebie jęk niezadowolenia. Zanim jeszcze ruszyła, dokończyliśmy swoje lody. Kiedy skończyliśmy jeść nasze desery, wstaliśmy i ruszyliśmy w kierunku tego kościoła. Postanowiłem ją trochę odprowadzić, przy tym rozmyślając nad czasem, który miałem tu spędzić całkowicie sam. W ogóle mi się ten pomysł nie uśmiechał, no ale co mogłem zrobić? Zabronić jej? Widać było od razu, że było to coś ważnego. Z rozmyślań wyciągnęła mnie ona, stając przede mną. Ręce trzymała za sobą, przechylając swój tułów z prawej strony na lewą.
- Tutaj wystarczy, resztę już przejdę sama.
Złapałem się za tył głowy, drapiąc się przy tym, ale już nie miałem wyjścia i skinąłem jej twierdząco. Na odchodne życzyłem jej powodzenia, po czym straciliśmy się z oczu. Będąc już sam, odwróciłem się i ponownie ruszyłem w stronę miasta. Dokładnie obserwowałem wszystko i wszystkich, zastanawiając się nad wolnym dniem.

<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz