18 mar 2018

Od Pullsatilli

-Dobrze, przydzielam Cię do grupy uczącej się.- Odrzekł Pik z szarmanckim uśmiechem na ustach. Dopiero w tym momencie wypuściłam zalegające w moich płucach powietrze, a moje ciało rozluźniło się. Byłam przyjęta do trupy cyrkowej. Możliwe, że właśnie wtedy znalazłam swoje miejsce na ziemi, miejsce gdzie nikt nie miał mnie oceniać na podstawie rzeczy niezależnych ode mnie. -Widziałem, że Akuma oprowadzał już Cię po naszym terenie.- w odpowiedzi pokiwałam głową potwierdzająco -No, więc teraz nie mam po co Cię zatrzymywać. Idź, trenuj, poznaj ludzi. Właśnie zaczynasz nowe życie.- Mężczyzna odwrócił się do mnie plecami i zaczął sortować jakieś papiery leżące na jego biurku
Nie wiedząc jak zareagować na taki niezbyt owocny rozwój konwersacji powiedziałam cicho „do widzenia” i nie czekając na odpowiedź, wyszłam z namiotu. Moje oczy doznały szoku, gdyż południowe słońce nie znało litości. Jednak gdy wzrok powrócił, ujrzałam pełno namiotów, a między nimi najróżniejszych ludzi. Każdy był inny, każdy był wyjątkowy, od każdego biła inna aura. Na ten widok moje kąciki ust mimowolnie się podniosły.
Właśnie wtedy przypomniałam sobie, iż muszę komuś obwieścić szczęśliwą nowinę. Zaczęłam rozglądać się energicznie za Hayato, ale nie mogłam go znaleźć. Byłam zdziwiona, ponieważ tuż przed wejściem do namiotu powiedział mi, że będzie tutaj na mnie czekać. Może musiał coś szybko załatwić, ale równie dobrze mogło się coś stać. Starając się nie myśleć zaczekałam w tym miejscu, a wraz z upływem minut traciłam nadzieję na jego powrót. Po około piętnastu minutach lekko zrezygnowana poszłam do swojego namiotu. Zaraz, gdy do niego weszłam, ujrzałam kartkę na toaletce. Była lekko zmięta, a na niej mieściło się jedynie parę zdań. Po estetyce całości mogłam od razu stwierdzić, że była ona wypisywana w pośpiechu. Jej treść brzmiała tak:

"„Muszę szybko wyjechać z cyrku. Jest to bardzo pilne. Przepraszam, że nie mogłem się z tobą pożegnać. Spotkamy się jeszcze kiedyś, obiecuję”."

Podpis był prawdopodobnie najbardziej nieczytelną sygnaturą, z jaką się spotkałam w życiu. Jedyne co mogłam w niej ujrzeć, to wielkie H na początku słowa. Usiadłam na łóżku zastanawiając się, co mogłam dalej począć. Z jednej strony chciałabym kogoś poznać, mieć z kim porozmawiać, ale zarazem cała wizja przedstawiania się i niezręcznej ciszy podczas rozmowy przerażała mnie za bardzo, aby móc rozpocząć kroki w tym kierunku.
Przemyślałam wszystko po kolei i przypomniałam sobie, że mogę potrenować. To jest jedno miejsce, w którym mogłabym to robić do woli albo inaczej, do momentu, w którym osiągnę perfekcję. Podekscytowana podskoczyłam jak oparzona i wstałam z łóżka. Bez większego pomyślunku ruszyłam wprost do głównego namiotu, gdzie rano, kiedy nie odbywają się żadne występy, można ćwiczyć swoje umiejętności w otoczeniu innych cyrkowców.
Gdy tam dotarłam, zobaczyłam jedynie kilka osób. Dwie dziewczyny trenowały akrobatykę, ktoś inny zajmował się połykaniem ogni, a na drugim końcu sali młody mężczyzna starał się uporać z niezliczoną ilością piłek, którymi żonglował. Mimo braku stroi scenicznych oraz wykwintnych akcesoriów cały ten widok zaparł mi dech w piersiach, a zarazem obudził we mnie cień niepewności. Wiedziałam, że nie dam rady robić cięższych złudzeń przy takim rozmieszczeniu obserwatorów, więc będę musiała wykonywać je tylko na sobie. Z pozycji osób trzecich będzie to wyglądało, jakbym bezsensownie poruszała rękoma oraz wykonywała niezrozumiałe dla nich gesty.
Mimo obaw zebrałam w sobie odwagę i podeszłam w miejsce najbardziej oddalone od innych i zaczęłam kreować. Próbowałam generować w swoim umyśle coraz bardziej to złożone przedmioty i przekładać je na świat realny. Niektóre udawało mi się odtworzyć niemal idealnie, lecz inne wyglądały beznadziejnie. Po parunastu minutach ćwiczeń w pełnym skupieniu zorientowałam się, że ktoś macha do mnie ręką, mówiąc przy tym „przepraszam". Właśnie wtedy zobaczyłam, iż przede mną stała osoba wlepiająca we mnie oczy ze zdziwieniem.

<Ktoś? Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz