13 cze 2019

Robin CD Vivi

Nie planował wylądowania w wodzie, w sumie, to nawet się zdziwił. Akurat, gdy ktoś go obserwował, gałąź musiała się złamać, jedna z wielu setek, na które się wspiął. Jednak mimo tego, był dumny ze ściągnięcia jabłka. Popatrzył na lisa, którego rozbawił jego upadek. Bez namysły zanurkował pod wodę, płosząc ryby. Potrafił wstrzymać powietrze na bardzo długo, więc bez problemu przepłynął na drugi koniec zbiornika wodnego, do brzegu, przy którym znajdował się roześmiany towarzysz. W jednej chwili chłopak wyłonił się z wody, a słysząc jego śmiech, w zemście chwycił go za rękę i pociągnął do siebie. Vivi natychmiast wpadł do wody, wtedy to Robin miał powód do śmiechu. Kiedy lekarz wyłonił się spod powierzchni, chłopiec wybuchnął śmiechem, widząc, jak włosy opadły mu na oczy. Od razu spotkał się z rozzłoszczoną miną i oczami, które chyba chciały go zabić.
- Robin! Po co to zrobiłeś?! - krzyknął wnerwiony. David słysząc jego ton, momentalnie przestał się śmiać, chociaż uśmiech nie zniknął z jego twarzy. Nie wiedział co powiedzieć, gdyż nie sądził, że Vivi będzie na niego zły. Aby wynagrodzić mu to, Robin wyciągnął rękę z wody, w której trzymał jabłko. Spojrzał na niego przepraszającymi oczkami i podał mu owoc. Lekarz w odpowiedzi zmierzył go wzrokiem, zabrał jabłko i delikatnie się uśmiechnął. - A miał to być zwykły spacer – stwierdził wychodząc z wody.
- I jest – odparł radośnie białowłosy, który ruszył za nim. Wytrzepał się z wody jak pies, jednym ruchem ręki zgarnął mokre włosy z twarzy i usiadł nie daleko chłopaka, który postanowił wpierw wyschnąć na słońcu, zajadając się jabłkiem.
- Jeszcze na żadnym nie zostałem wciągnięty do wody – zauważył. Robin zaczął szukać w trawie czterolistnej koniczyny, przy okazji obserwując robaczki, pełzające przy jego palcach.
- Jak chcesz, mogę tak robić częściej – stwierdził uśmiechając się. Spojrzał na lisa, a potem uświadomił sobie coś bardzo ważnego; dotknął jego ręki z własnej woli, nawet o tym nie wiedząc. Robin spojrzał na swoją dłoń, jakby obawiał się zobaczyć coś strasznego, ale nie znalazł żadnego poparzenia, blizny czy czegoś podobnego. Nie, żeby tego oczekiwał, ale sam fakt, że to zrobił, było dla niego w pewnym sensie przerażające.
- Robin? - z namysłu wyrwał go głos towarzysza, który uważnie mu się przyglądał.
- Szukam koniczyny – oznajmił szybko, udając, że nic się nie stało. Kątem oka widział, jak tamten mierzy go wzrokiem, ale starał się nie zwracać na to uwagi. Po chwili Vivi położył się naprzeciwko niego i także zaczął czegoś szukać w trawie, najprawdopodobniej czterolistnej koniczyny. Robin przez chwilę go obserwował, aż wrócił do swoich poszukiwań, które trwały w ciszy. Chłopak nawet nie zauważył, kiedy się przemieścił. - Znalazłem! - oznajmił po jakimś czasie, pełen triumfu, podnosząc głowę. Momentalnie zamarł: znajdował się zdecydowanie za blisko towarzysza.

<Vivi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz