4 lis 2021

Lennie CD Shu⭐zo

Miałem co do tego mieszane uczucia. Z jednej strony czułem się odpowiedzialny za maluszka, bałem się, że może coś mu się stać, jeśli go zostawimy chodź na minutkę samego, mój ojcowski instynkt nie chciał mi pozwolić pójść dobrze się bawić z mężem, zostawiając dziecko bez opieki. Z drugiej jednak strony czułem ogromną tęsknotę za Shuzo, czułem pożądanie i miałem ochotę na coś, czego już dawno, ale to bardzo dawno nie robiliśmy.
- Nie masz pojęcia jak ja się stęskniłem – mocno go do siebie przyciągnąłem, a jego psie uszy załaskotały mnie w nos. – Tylko zrobię coś z dzieckiem – nie ważne w jakim tonie bym to powiedział, same słowa zabrzmiały, jakbym równie dobrze chciał wyłączyć zepsutą zabawkę, czyli musiałbym się jej pozbyć. Podszedłem do kołyski i w tym momencie Yuki wydał z siebie głośny odgłos zadowolenia, w postaci pisku. – Wiem już – odezwałem się po krótkim namyśle, podczas którego Shuzo wręcz się położył na moich plecach. 
- Hm? – wymruczał od niechcenia, kładąc mi dłonie na udach.
- Przygotuj mu kaszkę, a ja pójdę po Robina – wyjaśniłem, na co czarnowłosy spojrzał na mnie zdziwiony.
- Po co?
- Kaszka na jedzenie, a Robin do opieki – odwróciłem się w jego stronę. – Nie ważne jak wielką mam teraz ochotę – mówiąc to złapałem za jego pośladki. – nie można zostawić dziecka samego. A Robin tak go uwielbia, że zgodzi się z nim zostać na jakiś czas – dokończyłem.
- Na jakiś czas? – zapytał oburzony. – To brzmi tak krótko – pocałowałem go w usta.
- Zawsze możemy oddać Yuki’ego Robinowi na stałe – zaśmiałem się. Shuzo mi zawtórował.
- To moje dziecko, bez przesady.
- Nasze – poprawiłem go. 
Chociaż nie był zadowolony, zrobił to, co mu kazałem, a ja poszedłem znaleźć białowłosego. Miałem nadzieje, że był gdzieś w pobliżu, albo przynajmniej znajdował się na terenie cyrku, ponieważ jeśli znowu poszedł do lasu czy gdzieś w podobne miejsce, raczej go nie znajdę, a nie chciałem psuć naszych spontanicznych planów. Kiedy ostatnio spędziliśmy czas tylko we dwoje? Mimo, iż to było kilka miesięcy temu, dosłownie przed narodzinami Yuki’ego, dla mnie ten czas wydawał się nieskończonością, jakby to było kilka lat temu. 
Na moje szczęście Robin znajdował się w głównym cyrku i aktualnie zajmował się dzikim łosiem, który wparował do namiotu jakiś czas temu. Obserwowałem jak chłopak dobiega do zwierzęcia i je uspokaja. Zabawny to był widok, kiedy razem z łosiem wydawali podobne, zwierzęce odgłosy. Po jakichś dziesięciu minutach łoś postanowił opuścić cyrk i wrócić do lasu, a Robin był wolny. Szybko przedstawiłem mu ofertę.
- Nad Yuki’m? Z chęcią – uśmiechnął się szeroko. Pomimo ‘dorosłego’ wieku, dalej przypominał dziecko w tym, jak mówił i w tym, jak się zachowywał. Uśmiechnąwszy się, zabrałem go do naszego namiotu, w którym Shuzo siedział przy kołysce i obserwował jak maluch zajadał się zrobioną przez niego jakiś czas temu kaszką. Kiedy czarnowłosy zobaczył nas oboje, posłał mi niezadowolone spojrzenie.
- Długo cię nie było, myślałem, że zaraz pójdę cię poszukać – fuknął, wstając. 
- Był mały problem – wyjaśniłem, podchodząc do niego. Założył ręce na krzyż i spojrzał na mnie ostro.
- Chcesz, żebym zrezygnował? – zapytał. Lekko się uśmiechnąłem. Zaprzeczyłem, wiedząc jednak, że i tak by tego nie zrobił. W tym czasie zaklinacz zwierząt podszedł do kołyski i zaczął się zachwycać maluszkiem, jakby widział go pierwszy raz. Na twarzy Shuzo pojawiła się irytacja, wiec zmieniłem temat.
- Skoro tak długo czekałeś, rozumiem, że jesteś gotowy? – chłopak przewrócił oczami.
- Już dawno – popchnął mnie w kierunku wyjścia. Nim jednak opuściliśmy namiot, wyjaśniłem Robinowi co gdzie leżało, dodałem, że nie dawno jadł oraz, że my wrócimy… nie miałem pojęcia kiedy. – Dobra, bo zaraz się tu zestarzeje – kolejne popchnięcie wyrzuciło mnie z namiotu.
- Ale jesteś niecierpliwy – stwierdziłem, obejmując go ramieniem.
- Jakbyś tyle czasu siedział w domu z dzieckiem bez męża, też byś był – fuknął.
- Dlatego teraz wybieramy się tam, gdzie nas dawno nie było.
- Wszędzie nas dawno nie było – zauważył, na co się tylko uśmiechnąłem.
- No właśnie. Mamy sporo do nadrobienia.

*

Czy to zabrzmi dziwnie, jeśli powiem, że miasto dzisiaj wyglądało cholernie pięknie? I nie wiem czy było tak na prawdę, dzięki jesiennej rzeczywistości, czy powód braku tego uczucia, kiedy spędzałem czas z Shuzo i nagła miła odmiana. Mimo wszystko dziecko nas trochę zmieniło. Na pewno oboje wydorośleliśmy (z chęcią bądź z przymusu), staliśmy się bardziej wrażliwi (czyt. poddenerwowani) na świat oraz zdaliśmy sobie sprawę (chociaż ja), że czasami bardzo brakowało mi czasu spędzanego jedynie we dwóch. Nie mogłem jednak powiedzieć, że nie chciałbym tego dziecka. Kochałem je, ale... czy czasami nie można cofnąć czasu na jeden dzień?
- Dobra, gdzie chciałbyś pójść? Tylko wybierz miejsce, w którym nie będę o ciebie zazdrosny - zażartowałem. 

Shu? Wracamy do poprzedniego stanu c;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz