26 mar 2019

Vogel CD Smiley

Jej opowieść była dosyć smutna, nie mogę zaprzeczyć, że po wysłuchaniu jej, poczułem jakieś dziwne ukłucie. Pokręciłem głową, po czym chrząknąłem cicho, zakrywając przy tym pięścią usta.
- Nie jakoś specjalnie, ale chętnie coś z tobą zjem -odpowiedziałem, delikatnie się uśmiechając.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a następnie lekkim ruchem głowy wprawiła w ruch krótkie końcówki włosów, które po chwili zakryły częściowo jej twarz. Wyglądała przez to na niewinną, ale również na nieco zagubioną. Schowałem dłonie do kieszeni i wtedy, dotykając miękkiego materiału, przypomniałem sobie, co miałem zamiar zrobić, zanim na siebie wpadliśmy. Spojrzałem na nią z powrotem, gwałtownie wyciągając szalik z kieszeni. Przylgnąłem dłonią, w której go trzymałem, do ramienia dziewczyny, na co ta się odwróciła. Napotykając jej niebieskie oczy, trochę się zakłopotałem. Zdziwiło mnie to bardzo, lecz szybko się otrząsnąłem.
- Prawie zapomniałem -powiedziałem w końcu, poprawiając chwyt -Oddaję ci go i... jeszcze raz dziękuję, że mi go dałaś -mówiąc to, bez namysłu odwróciłem od niej głowę, jak gdybym się czegoś wstydził.
Smiley po zrozumieniu moich słów od razu stanęła, przez co i ja się zatrzymałem. Patrzyłem na nią zdezorientowany. O co jej teraz chodziło? Przecież szal był jej, więc w czym problem? Może tylko ja go nie widziałem. Uniosłem nieznacznie brew w pytającym geście.
- Coś nie tak? Jest gdzieś brudny? -zacząłem wypytywać, obracając go przy tym w dłoniach. Po chwili dziewczyna w końcu zabrała głos.
- Nie, nie, to nic tylko... -na chwilę się zatrzymała, po czym przyglądając się zawiniątku, dodała -Nie musiałeś mi go oddawać -mówiąc to, zauważyłem delikatny róż na jej twarzy.
Zmarszczyłem brwi. Doprawdy, chyba nigdy nie zrozumiem innych ludzi. Westchnąłem przeciągle, po czym podchodząc do niej, wolną dłonią złapałem jej rękę, by następnie przekazać jej szalik. Po zakończonym akcie ponowiłem swój chód w stronę cyrku. Miałem jednak nadzieję, że nie będzie się o to w jakiś sposób wykłócała czy coś w tym stylu. Po krótkiej chwili różowo włosa podbiegła do mnie i zrównując ze mną krok, rozpoczęła rozmowę.
- Ale jesteś uparty -uśmiechnęła się do mnie, na co ja tylko chrząknąłem cicho.
- Postąpiłem tylko jak ty -powiedziałem bez namysłu i właśnie wtedy przez moje ciało przeszło dziwne uczucie jakby porażenie prądem. To uczucie było podobne do tego, w którym zbierałem szczątkowe informacje o swojej przeszłości. Szybko jednak odgoniłem tę myśl i od razu zmieniłem temat -Ciekawe czy dużo ludzi będzie na jadalni.
Dziewczyna najwidoczniej wyłapała moje zmartwienie, ponieważ ciągnęła zarzucony przeze mnie temat. Rozmawialiśmy jeszcze długo, zanim dotarliśmy do stołówki. Gdy już byliśmy na miejscu, wzięliśmy swoje porcje śniadań i zasiedliśmy przy jednym z wielu wolnych stolików. No tak, w końcu jeszcze jest wczesna pora, a o ile dobrze pamiętam, dzisiejszy dzień nie zapowiadał żadnych poważniejszych wydarzeń, to też większość ludzi ma dzisiaj wolne. Złapałem za widelec, który zatopiłem w omlecie. Wziąłem pierwszy kęs, który poprawiłem dobrze spieczonym tostem, a to wszystko popiłem sokiem pomarańczowym. Zdecydowanie ten posiłek wystarczy mi na dłużej. Wtedy spojrzałem w stronę Smiley, która również kosztowała swojego dania. Kiedy zauważyła, że się jej przyglądam, uśmiechnęła się miło.
- Dobre? -zapytała cicho, lecz nie na tyle, że nie mógłbym usłyszeć.
- Bardzo -odpowiedziałem równie spokojnie, biorąc kolejną porcję do ust.
Zadziwiające jak dobrze czułem się w jej obecności. Kiedy jesteśmy razem, czuję się bardziej żywy. Szczególnie kiedy spotykamy się po takiej na przykład rozmowie z Pikiem, czy po wypełnianiu męczących papierków.
- Masz coś dzisiaj do zrobienia? -napomknąłem, wpatrując się w talerz pełen omletu. Niby zabrałem małą porcję, a jednak nadal był sporych rozmiarów.

<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz