13 mar 2022

OD Arche

- Clam puszczaj! Clam słyszysz ty mnie. Mogę iść o własnych nogach.. Clam. - nie reagowała, na żadne moje słowa. Gepardzica, totalnie mnie zignorowała i dalej ciągnęła w bliżej nieokreślonym kierunku. Musi to dziwnie wyglądać, jak "dzikie" wychowane zwierzę w postaci geparda, trzyma cię za kawałek ubrania i ciągnie w jakiejś miejsce. Tak jakbym był jakąś lalką albo jej pożywieniem, bądź nawet zabawką. Mnie nie było ani trochę do śmiechu.
- Ayo! Ayo gdzie jesteś? - wołałem tygrysa i wołałem, aż zrobiła mi się chrypka. To także nic nie pomogło. Westchnąłem zrezygnowany. Najzwyczajniej w świecie czekałem, na koniec tej naszej wędrówki.
Ku mojemu zdziwieniu przysnąłem, a gdy się obudziłem, ktoś na mnie patrzył oraz coś mówił.
- Obudzi się śpiącą księżniczko. Ayo jest tutaj. Zapomniałeś, że miałeś przyjść wczoraj po swoim treningu. Głupcze. - warknęła, wzdychając Gatta. Podniosłem się z ziemi i obejrzałem, gdzie jestem. Był to namiot, w którym zazwyczaj przesiaduje. Znajdują się tu zwierzęta w klatkach, niektóre też mogą z nich wyjść, o ile będą się zachowywać. Ayo i Clam, są wychowani przeze mnie. Choć dokładniej to Clam przywieźli rodzice. Znaleźli i mieli ją przetrzymać, dopóki się nie wykuruje. Jednakże nikt nie mógł do niej podejść, aż którejś nocy Ayo gdzieś zniknął. Znalazłem go dopiero w miejscu spoczynku Clam, dlatego też położyłem się spać między nich. Dalsze nasze losy wyszły dotąd.. Clam nie lubi wielu osób. Ayo jest dla niej jak starszy brat.
- Zasnąłem, a potem gdy się obudziłem była noc. Przekąsiłem coś i ponownie zasnąłem wtulony w Ayo i Clam. - odezwałem się, by się bronić. Nawet spokojnie na linie mogłem zasnąć i nic, by mnie nie obudziło. Troszkę to straszne, ale wówczas gdy spadnę, aktywuje się moja umiejętność i mnie uratuje. Choć nie zawsze to działa.
- Nie licz, że twoja specjalna umiejętność cię zawsze uratuje. Zapomniałeś, jak to skończyło się ostatnim razem. - warknęła, tym razem nieco zmartwionym tonem. Głaskała jednego ze zwierząt, gdy ja opierałem swoją głowę o ciało śpiącej Clam.
- Pamiętam. Staram się trenować i uważać, ale nie zawsze wiem, co się stanie. - chciałem coś dodać, ale jedynie westchnąłem i wtuliłem się w ciepło swojej przyjaciółki.
- No dobrze. Ayo jest otwarty na nowe znajomości, za to Clam się ogranicza, chyba zbyt długo jest z tobą. Wiesz, że nie przetrwa już sama w dziczy? - nie wiedziałem do końca, czy to ma być stwierdzenie, czy jednak pytanie. Jednakże wolałem odpowiedzieć.
- Clam przyjechała z moimi rodzicami, ranna. Gdyby nie ja, rodzice i Ayo. Nikt by się do niej nie mógł zbliżyć. To jej wybór, jeśli chce zostać, to zostanie. Jeśli chce odejść, to odejdzie. Nie powstrzymam jej, jednakże niech wie, że zawsze będę jej domem z Ayo. - odpowiedziałem, na to niby stwierdzenie, albo pytanie. Kot ją wie.
- Skoro już tu jesteś, to wstawaj i mi pomóż je wszystkie nakarmić, samej dłużej mi się zejdzie, a z tobą pójdzie szybciej. - rzekła. Niemalże jak tornado zmieniła temat. Jednakże to dobrze, najwyraźniej moja odpowiedź była satysfakcjonująca. Trudne słowa.
- Już wstaje i pomagam siostro. - rzekłem. Dziewczyna się uśmiechnęła i ruszyła, chyba po wodę. Dlatego też musiałem wstać, przyszykować miski, oraz inne naczynia, po czym po kolei zacząłem je karmić i wyciągać, to czym zazwyczaj się posilają.

***

Po wykonaniu danego zadania, położyłem się na kocu, który znajdował się na stogach siana. Jednakże nie był on zbyt wygodny, dlatego zbliżyłem się do Ayo, który spał nieopodal Clam. Po części położyłem się na Ayo, a druga część mojego ciała leżała na ziemi. Wtuliłem się w ciepło futra Ayo, po czym zasnąłem, w mgnieniu oka. Zmęczyłem się oraz Gatta gdzieś mi przepadła. Niebawem poczułem kolejne źródło ciepło, przez co się przebudziłem i ujrzałem Clam. Uśmiechnąłem się lekko i wtuliłem w oba pupile.
- Arche. Arche. Obudź się, no wstawaj. - słuchałem głos Gatty, ale myślałem, że to sen. Dlatego nawet się nie ruszyłem. Clam się najwyraźniej obudziła i zaczęła mnie szturchać pyskiem. Próbowała mnie zaczepiać łapami. Następnie obudził albo został obudzony Ayo, przez co sam musiałem się obudzić, gdyż wylądowałem na ziemi. Zimnej i brudnej. Fukałem sobie pod nosem zirytowany i zacząłem kaszleć.
- No wstałem już. - warknąłem zły. Nie lubię, gdy się mnie budzi.
- Zanieś to do namiotu Ozyrysa. To ten, który rozsiewa wokół siebie ciepło feniksa. - rzekła dziewczyna. Wręczyła mi jakąś szkatułkę, po czym wygoniła z namiotu. Było to dziwne, ale skoro już skończyłem, swoją robotę to mogę iść.
Zanim jednak ruszyłem, musiałem popić leki, oraz nieco się otulić ciepłą kurtką. Po tych czynnościach mogłem spojrzeć na swoje pupile.
- Ayo. Clam. Idziemy. - zawołałem, oba. Nie musiałem długo czekać, gdyż po chwili znalazły się po obu moich stronach, wówczas mogliśmy ruszyć dalej, by zanieść przesyłkę Panu Feniksowi. Może, zanim nas przegoni, pozwoli na zyskanie odrobiny ciepła.

Ozyrys?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz