14 lip 2022

Ozyrys CD Arche

Nic nie odpowiedziałem. Unikałem jego spojrzenia, chcąc albo stąd zniknąć, albo wszystko podpalić. Okazało się, że z czasem zamiast uciekać, miałem ochotę wszystko niszczyć. 
- Ech… - chłopak westchnął po długiej chwili milczenia. Czułem na sobie wzrok jego pupila, któremu podpaliłem ogon. Czy on naprawdę musiał tam wtedy być? Chyba wolałbym już przypadkiem podpalić skrawek ubrania jakiegoś człowieka, on by mnie chociaż nie ugryzł. Chyba. – Widzę, że nie odpowiesz. Idź już, muszę się zająć Ayo i jego ogonem – powiedział oschle. Nie dając żadnego znaku, że go słucham, wyszedłem prędko z jego namiotu, a następnie przetarłem zmęczoną twarz dłońmi. Teraz zamiast wstydu odczuwałem ogromne zmęczenie.

*

Następny dzień rozpoczął się tak, jak zawsze – od szklanki gorącej herbaty i pożywnego śniadania, które dzisiaj składało się z dwóch kanapek z zieleniną. Zjadłem je z Doll’em, który szybciej niż ja wyszedł z bufetu, ponieważ umówił się z Orionem na wcześniejszy trening. Ja w przeciwieństwie do niego zamiast iść na swój „trening”, który aktualnie źle mi się kojarzył i chciałem go odkładać najdłużej jak się da, poszedłem do Gatty. Dokładnych instrukcji nie dostaliśmy, mieliśmy pomagać Gattcie i Layli, ale w czym, kiedy, gdzie i jak – zero informacji. Postanowiłem więc zawitać do treserki już z samego rana. Ta jednak nie ucieszyła się na mój widok.
- Średnio podoba mi się pomysł Pika, abyś mi pomagał. Nie potrafisz zadbać o siebie, a co dopiero o zwierzęta – powiedziała szczerze, na co ja tylko się zaśmiałem i speszony, przyznałem jej rację. Obserwowałem jak karmi tygrysice, była przy tym bardzo ostrożna, ponieważ niedawno urodziła młode i stała się bardziej niż zazwyczaj agresywna. – Przyjdź później, to znajdę ci coś – dodała po dłuższej chwili przerwy, kiedy nasypała samicy pokarmu. Wyprostowała się i wygięła się do tyłu, jak to robię starsi ludzie, aby „rozluźnić” swój kręgosłup.
- Jasne – skinąłem głową. 
Skierowałem się więc do namiotu Layli, ale okazało się, że dziewczyna jeszcze spała. Moje przybycie jej nie obudziło, dlatego po cichu się wycofałem i przez moment stałem jak słup soli, zastanawiając się, co mam teraz ze sobą zrobić. W końcu ruszyłem do głównego namiotu.
Już z samego rana w namiocie głównym pojawiali się cyrkowcy, którzy ćwiczyli swoje stare lub obmyślali nowe układy. Usiadłem na ławce i obserwowałem akrobatów, a konkretnie, to Doll’a. Coraz lepiej sobie radził, ale wiedziałem, że Pik jeszcze długo nie pozwoli mu występować i nie z tej racji, że był amatorem (chociaż to też), ale istniało zbyt duże ryzyko, że ktoś go rozpozna. Jeśli chciał tu żyć w ukryciu, nie mógł się pokazywać.
- Ciebie Gatta też na razie wyprosiła? – usłyszałem obok znajomy głos. Odwróciłem głowę i jasnowłosego chłopaka z dwoma dużymi kotami za sobą. Na ich widok poczułem ciarki na plecach. 
- Tak – przytaknąłem mu. Westchnął i usiadł obok mnie. Przez moment trwaliśmy w ciszy. – Jak ogon? – wskazałem na tygrysa, który położył się przy nogach pana. Chłopak go pogłaskał.
- Mogło być gorzej – stwierdził, na co tylko kiwnąłem głową.
- Jeszcze raz przepraszam. Jak tracę kontrolę, to staram się przerzucić ogień na wodę, aby niczego nie podpalić. Akurat była w złym miejscu o złym czasie – westchnąłem i przetarłem zmęczoną twarz dłonią. Okazało się, że za każdym razem gdy byłem ostatnim frajerem, czułem się ogromnie zmęczony.

<Arche?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz