18 lip 2022

The Beast CD Ozyrys

Popołudniowe powietrze wślizgnęło się w wejście do namiotu, dyskretnie trącając mnie w plecy. Stałem w samym sercu otworu dzielącego mnie od wolnej, okrytej złotymi promieniami przestrzeni, zwrócony twarzą w przeciwny kierunek. Widziałem jak mój cień pada na grunt w namiocie, a tuż nad ziemią, w przebłyskach światła wpadających zza mojej sylwetki; wędrują drobiny kurzu, wzajemnie przepychając się w powietrzu.
Ozyrys stał przede mną, prawdomównie deklamując swoje postanowienia i potrzeby. Nie zdziwiło mnie, że tak szybko zmienił swoją postawę z kategorycznej odmowy na chęć zgłębienia tematu. Kiedy mówił, nie wywyższał się i nie był przerażony. Z charakteru przypominał mi pszczołę, która zwabiona dźwiękiem, rusza ochraniać ul.
Zrobiłem krok do przodu, sugestywnie kierując nas w głąb namiotu. Bezsensowne stanie w przeciągu i zwracanie na siebie oczu postronnych, nie było tutaj konieczne. Związałem część włosów gumką i poprawiłem zapięcie rękawiczek. Wyglądało na to, że mój dzień ćwiczeń jeszcze się nie skończył.
- Dojrzałe posunięcie, chęć poznania szczegółów. - zauważyłem. Gdy wypowiedziałem te słowa na głos, przeszło mi przez myśl, że zabrzmiałem jak mój młodszy brat. 
- Chcę zrozumieć, skąd twoja pewność co do tego, że jesteś w stanie uczyć mnie kontrolować tą moc. - przedstawił jasno.
W jego wypowiedziach istniało coś, co pozwoliło mi sądzić, że należy z nim postępować jak z mężczyzną, nie chłopcem, na którego wyglądał. Dlatego też nie cofnąłem się, wyciągając rękę zgiętą w łokciu i podciągnąłem rękawy białej bluzy, odsłaniając nagą skórę, i rękawiczki. Nie mógł się bać prostych sztuczek, jeśli chciał być traktowany poważnie.
Otworzyłem nieduży, podłużny portal, którego dominującym kolorem była czerń lśniąca podobnie do węgla, przechodząca na brzegach otwarcia w zimny, ametystowy kolor. Dłoń trzymałem wyciągnięta na wysokości piersi, trzymając palce złączone. Portal przecinał przestrzeń centralnie ponad nią. 
- Dysponujesz darem subtelnym, wymagającym skupienia i kontroli absolutnej. - powiedziałem, wypuszczając z otworu ponad głową długi, wąski sztylet, którego rękojeść przypominała łuskę gada. Ostrze śmignęło w dół, pokonało odległość ze świstem i zamierzało użądlić moje ścięgna na dłoni, ale niecałą sekundę przed tym, pochłonął je drugi, wąski portal. Przez cały ten wybryk nie spuściłem wzroku z Ozyrysa, obserwując nóż nieomal przebijający mi rękę z dużej odległości, spokojnie oceniając też skupienie mojego rozmówcy. Miałem przynajmniej pewność, że nie spuścił wzroku z moich rąk. 
Otworzył się kolejny portal, mający miejsce tuż pod wnętrzem mojej wyciągniętej dłoni. Tym razem ostrze błysnęło w świetle wpadającym do namiotu i wbiło się na wskroś w grunt między naszymi nogami.  
- To tak jak ja. Gdybym nie umiał go dostatecznie dobrze kontrolować, nie mógłbym wykonywać takich sztuczek w rękawiczkach, bo całe by się podarły. - dokończyłem i wyswobodziłem z portalu duży miecz o szerokim ostrzu. 
Wbiłem go w ziemię, nieopodal moich stóp i oparłem o rękojeść obie dłonie. Trzymając plecy prosto, a barki swobodnie, pochyliłem się nieco w stronę młodzieńca i zdecydowałem przybliżyć mu perspektywę, w jakiej widzę naszą czekającą na zawarcie umowę.
- Z tego, co mogę przypuszczać, twój dar ma wiele mankamentów. Na efekt jego działania wpływają czynniki, które muszą być pod kontrolą, jeśli chcesz być usatysfakcjonowany. Otoczenie, w którym trenujesz, to, jakie ćwiczenia wykonujesz, to, co czujesz do siebie i do ognia. Musisz mieć pod kontrolą nie tylko żywioł, ale i wszystko, co pod niego podlega. Mogę ci zaoferować taką pomoc, jakiej sam doświadczyłem, bo nauczyłem się kontrolować wszystko to, z czym ty sobie nie radzisz. - odnalazłem jego spojrzenie i wbiłem wzrok w jego fiołkowe oczy. - Jeśli nie masz siły udźwignąć odpowiedzialności związanej ze swoją mocą, lepiej po prostu pozbądź się siebie. Zrezygnuj z tego, kim jesteś, dzięki czemu wyplewisz też słabość i będziesz mógł skupić się na nieubłaganym rozwoju mocy. - mówiąc to, drążyłem wzrokiem. - Albo, jeśli masz siłę, weź tą odpowiedzialność na siebie. Naucz się żyć ze swoją mocą od podstaw, wykorzystując wszystkie twoje indywidualne cechy. Trening, jaki musisz odbyć ma być odbiciem ciebie samego. Rutynowe ćwiczenia z podręczników, czy pomysły zaczerpnięte z występów z telewizji niczego z ciebie nie zrobią. Otrzymałem w swoim życiu takie kształcenie, które w stu procentach skupiało się na mnie, na każdej dziedzinie, w której byłem słabszy lub lepszy. Jestem szczery mówiąc, że uważam to za najlepszą drogę postępowania w celu opanowania silnego daru. I właśnie tyle mogę ci zaproponować, to, czego sam doświadczyłem.
Przyglądałem się jego twarzy w spokoju. Miał oczy pełne namysłu, sprawiał wrażenie, jakby chciał unieść dłoń do brody i potrzeć ją palcami w zastanowieniu. Byłem z nim szczery mówiąc, że jedyne rozwiązanie, jakie dla niego widzę to oddanie się personalnemu treningowi, albo porzucenie swojej delikatności i człowieczeństwa, jeśli nie ma dość jaj, aby skonfrontować się z własnym darem. Oszczędzanie go nie miało żadnego celu. Jeśli istniała dla nas droga porozumienia, to musiała być z mojej strony szczera. Jakiekolwiek silenie się na traktowanie chłopaka ulgowo, ze współczuciem czy litością, byłoby nie tylko męczące, ale i niewygodne. Pomyślałem, że to metoda dla tych, którzy czują się śmieciami, więc dla rozładowania napięcia wyżywają się na innych. Mnie nie obchodziło, czy skrzywdzę go, czy nie. Byłem w stanie pokazać mu jak zderzyć się z rzeczywistością, zamiast z jakiegoś powodu odciągać go od niej.
- Są jakieś szczegóły dla tego, co mówisz? - zapytał cierpliwie, poruszając nieznacząco ramieniem.
- Szczegóły pojawią się wtedy, kiedy powstanie dla nich grunt. - odparłem. - Im lepiej będę znał twój dar, tym więcej na jego temat będę mógł powiedzieć. Logiczne, jak mniemam. Dla przykładu jednak, wystarczy się rozejrzeć po otoczeniu. Widzisz siano na ziemi, pomiędzy skrzyniami, czy tam, za lustrami?
Chłopak udzielił pozytywnej odpowiedzi na moje pytanie.
- To oczywiste, że to nie środowisko dla ćwiczeń z ogniem. Siano jest łatwopalne, podobnie jak materiał, z którego stworzony jest namiot. Nie jesteś jeszcze gotowy do pracy w zamkniętych, ryzykownych pomieszczeniach. - przedstawiłem, twardo informując o faktach, które widziałem. - To tylko jeden z elementów, których brakuje ci do solidnego, skoncentrowanego treningu od podstaw, a które widzę ja. Właśnie na ten temat jest moja oferta. Będę potrafił stworzyć warunki dla twojej pracy, jeśli udzielisz mi szansy na współpracę. 
- A co z twoimi korzyściami w tym biznesie?
- Chodzi o urozmaicenie show. - uniosłem brodę i przechyliłem głowę nieco na bok, powołując na usta niewielki uśmiech. - Chcę opanować coś związanego z pracą z ogniem, ale chyba zrozumiesz, jeśli i ja nie będę wyjawiał wszystkiego od razu.
Zdawało mi się, że mruknął, czy westchnął, ale nie zwróciłem na to większej uwagi. Jeśli Ozyrys przystanie na moją propozycję, byłem gotowy rozpocząć planowanie współpracy już dziś. Mój cel był wyraźny i ważny. Byłem gotowy uczciwie postępować, aby go dosięgnąć. Przestąpiłem o krok do przodu, poderwałem miecz z ziemi i z naprężonym ramieniem, skierowałem ostrze w stronę klatki piersiowej chłopaka.
- Nie oferuję ci niczego, co byłoby panaceum na wszystkie twoje bolączki. Proponuję ci pracę nad twoim darem, za który wynagrodzisz mnie uatrakcyjnieniem moich występów z ostrzami. Jestem gotowy trenować z tobą, poświęcając moją uwagę wszystkim potrzebnym dziedzinom. Jeśli jesteś za słaby na to, aby opanować część ciebie, powiedz mi o tym od razu i oszczędź nam czas. Jeśli nie, rozważ moją propozycję i pozwól, że pokażę, o czym mówię.

Ozyrysie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz