28 paź 2018

Lennie - #4 Grupa I

- To ja proponuje wyprawę nad jezioro - powiedziałem do swojej grupy, składającej się z Anubisa, Smiley oraz bliźniaków.
- Mi to pasuje - odpowiedziała radośnie dziewczyna, a jej brat pokiwał twierdząco głową. Dawno nie widziałem żadnych bliźniaków, a oni wyglądali praktycznie tak samo. Czasem chciałbym mieć osobę, bardzo podobną do mnie.
Anubis i Smiley także się zgodzili. Zajrzeliśmy do mapy i każdy z nas postarał się zapamiętać trasę, na wypadek, gdyby któreś z nas zapomniało. Postanowiliśmy zostawić mapie reszcie, która jeszcze nie zdecydowała, którędy podążyć.
- Wydaje mi się, że trzeba przejść przez miasto, aż do mostu - powiedział Anubis, a reszta nie mając pojęcia, jak właściwie wygląda cały Avalon, postanowiła pójść za jego pomysłem. Ruszyliśmy w kierunku miasta, które wyglądało na dziwnie opustoszałe. Czy nie tylko cyrkowcy zaczęli się dziwnie zachowywać? Czy może coś, co spowodowało u nich taką zmianę, zadziałało także na innych ludzi? To wszystko wydawało się bardzo dziwne. W całym mieście panowała martwa cisza, w każdym budynku było zgaszone światło i nigdzie nie było żywej duszy.
- To dość straszne... - powiedziała cicho różowowłosa. Na chwilę się zatrzymaliśmy, czując w powietrzu zagrożenie.
Ziemia się nagle zatrzęsła, a znikąd usłyszeliśmy krzyk kobiety. Wszyscy odwrócili się w jedną stronę, ale niebezpieczeństwo pojawiło się za naszymi plecami. Coś dużego wylądowało na ziemi. Szybko się odwróciliśmy i zobaczyliśmy potężnego gryfa z rozprostowanymi skrzydłami. Może nie znałem całkowicie legendy o Królu Arturze, ale wiedziałem, że to stworzenie należało do złego człowieka, który chciał obalić króla i zostać władcą Avalonu - tylko nie pamiętałem imienia.
Gryf wydał z siebie głuchy pisk zmieszany z warczeniem i ruszył w naszym kierunku. Cyrkowcy jak to cyrkowcy: każdy zrobił unik, ale to nie zniechęciło wroga. Zamachnął skrzydłem, uderzając Aikę, która poleciała parę metrów do tyłu. Na swoje szczęście została złapana przez brata.
- Kryjcie się! - krzyknąłem, wyciągając z kapelusza małe kulki. Rzuciłem je na ziemię, a te rozbijając się, stworzyły ogromną chmurę szarego dymu. Gryf nie zobaczył, gdzie każdy z nas się skrył, ja z resztą też tego nie wiedziałem. Z czyjegoś samochodu trudno znaleźć pozostałych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz