9 paź 2018

Vogel CD Rose

Siedząc w stoliku numer siedem, czekałem na kelnera, którego ujrzałem, jak wychodził już zza lady. Widząc, jak w lewej dłoni trzyma srebrzystą tacę z kawą i małą przekąską w postaci kilku ciasteczek, uśmiechnąłem się delikatnie. Za każdym razem, kiedy tak tutaj czekam, to mimowolnie po pojawieniu się w moim zasięgu wzroku kelnera, zawsze czuję coś w rodzaju ekscytacji. Nie wiem, z czego to wynika, lecz wiem, że jest to bardzo dziwne, lecz przyjemne uczucie. Chyba tymi reakcjami objawia się to, że coś bardzo lubimy? Tak mi się wydaje. Wysoki blondyn, podchodząc do mnie, zaczął się szerzej uśmiechać. Znałem go, gdyż zawsze, kiedy tu przychodzę, przez chwilę ze sobą rozmawiamy. Stojąc już przy mnie, odstawił na stolik filiżankę i talerzyk z ciasteczkami, po czym przyciskając tacę do lewego biodra, zagadał.
- Dziś przyszedłeś jakoś dziwnie późno -zaśmiał się, nie zdejmując ze mnie swojego wzroku.
- Coś mnie zatrzymało -odpowiedziałem, spoglądając na niego -Ostatnim czasem jest dużo rzeczy do roboty -westchnąłem ciężko, przypominając sobie pracę papierkową. Niby harowałem mniej od występujących, lecz czasem wydawało mi się, że byłem bardziej zmęczony od nich.
- Och to prawda! W końcu macie niedługo się stąd wynosić, prawda? Szkoda, naprawdę szkoda, tym bardziej że już nie będziemy mogli porozmawiać -ponownie się zaśmiał, patrząc przy tym za siebie, czy czasem go nie wołają.
- Również będzie mi przykro, w końcu robicie naprawdę świetną kawę -rzekłem, łapiąc w końcu za ucho od filiżanki. Nabrałem trochę powietrza wymieszanego ze wspaniałym aromatem kawy w nozdrza, po czym upiłem trochę czarnej cieczy. Naprawdę będzie mi brakowało tego smaku.
- No nic, będę już leciał, bo przyszli inni klienci -powiedział dosyć smutno, przez co spojrzałem w jego stronę -Do zobaczenia -dodał po chwili, po czym odszedł.
Pod nosem odpowiedziałem tym samym i dłużej się nie zastanawiając, wróciłem do sączenia napoju. Pijąc powoli kawę, spoglądałem przez okno na ulicę, która w tym czasie stała się dosyć tłoczna. Obserwowałem ludzi przechodzących z jednej strony na drugą oraz tych, którzy na chwilę stawali w miejscu, by poprawić swoje pakunki lub żeby powitać się z kimś. Wziąłem do drugiej ręki czekoladowe ciastko, które szybko ugryzłem. Pomimo dobrej kawy, przekąski były tu niezbyt dobre.
Po kilku minutach siedzenia spostrzegłem, że wszystkie ciastka znikły z mojego talerzyka, a kawy w filiżance znajdywało się naprawdę niewiele. Zacząłem się zastanawiać, co mógłbym teraz porobić. Może przejdę się po mieście? Lub chociaż wrócę do lasu, bo na pewno jeszcze nie chciałbym wracać do cyrku, mam wrażenie, że ostatnio za dużo się tam dzieje i trochę mnie to drażni. A przynajmniej bardziej niż zwykle. Pokręciłem głową, próbując odgonić od siebie te myśli. Kiedy odkładałem już filiżankę, przez okno spostrzegłem znajomą mi postać. Wychodziła z budynku naprzeciw kawiarenki, przez co szybko zacząłem szukać jakieś nazwy. "Zakład fryzjerski Donelle". Przeczytawszy nazwę budynku, ponownie spojrzałem na nią, dostrzegając w końcu jej zmianę włosów. Wydawały się intensywniejsze niż wcześniej. Zauważyłem również, że patrzy się w moją stronę, lecz kiedy tylko spotkaliśmy się spojrzeniami, ta od razu się odwróciła, tak jakby próbowała mnie zgubić. Nie zastanawiając się, zostawiłem na stoliku pieniądze i wyszedłem z lokalu, rozglądając się przy tym po ulicy. Widząc, że nic nie jedzie, przebiegłem na drugą stronę, a następnie podszedłem do salonu fryzjerskiego. Kiedy jednak nigdzie jej nie dojrzałem, poszedłem w tę samą stronę, w którą zwróciła się, by uciec ode mnie wzrokiem. Tam właśnie dojrzałem mały park z fontanną na środku i ławeczkami wokół niej. Również w tym momencie dostrzegłem Rose. Idąc powoli w jej kierunku, obserwowałem wydobywającą się z fontanny wodę. Wyglądało to naprawdę pięknie.
- Co tu robisz? -usłyszałem po chwili, przez co się ocknąłem. Spojrzałem w prawo.
- Przyszedłem za tobą -odpowiedziałem bez namysłu, patrząc na Rose. Ta prychnęła cicho i podeszła do pobliskiej ławki, na której usiadła. Nałożyła nogę na nogę i zaczęła bawić się jednym ze swoich kosmyków. Wyglądała, jakby nie była zbytnio zadowolona z tej roboty.
- Coś ci przeszkadza? -podszedłem do niej, tym razem patrząc na ten kosmyk.
- Farba nie wyszła tak, jak chciałam -mruknęła, po czym wypuściła włosy -Skąd wiedziałeś, gdzie idę?
- Żartujesz sobie? Przecież cię widziałem, tak jak ty mnie -uniosłem jedną brew, siadając naprzeciw niej -Byłem w kawiarni po drugiej stronie ulicy -dodałem szybko, odwracając przy tym wzrok ponownie na wystrzeliwaną w górę wodę.
- To, czemu przyszedłeś tutaj za mną? -zapytała się, po czym złapała się za barki -Czyżbyś chciał mi coś zrobić?! -pisnęła, przez co po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz.
- Co takiego? -odpowiedziałem zdezorientowany -Nic z tych rzeczy! -zacząłem machać rękoma w geście obronnym.
- Więc dlaczego...? -powiedziała podejrzliwie, choć wyczułem nutkę śmiechu.
- Tak po prostu -wzruszyłem ramionami - Nie mam nic do roboty, więc pomyślałem, że przyłączę się do ciebie.
Sam nawet nie wierzyłem do końca, w co powiedziałem. Niby była to prawda, ale powiedziałem to, jak na moje, dosyć dziwnie. Westchnąłem ciężko, garbiąc się przy tym.

<Rose?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz