9 paź 2018

Vogel CD Smiley

- Jesteś głodny? -usłyszałem to pytanie, które kierowała do mnie, choć tak naprawdę nawet na mnie nie spojrzała.
Zwróciłem się w kierunku jej zwierzaków, gdyż wyglądały, jakby również czekały na moją odpowiedź. Skinąłem krótko głową, mówiąc przy tym krótkie "Tak". W tym samym momencie dziewczyna spojrzała na mnie, uśmiechając się przy tym delikatnie, a ja od razu ten uśmiech odwzajemniłem. Kiedy ruszyliśmy przed siebie, zacząłem się zastanawiać, dlaczego czuję się przy niej tak jakoś dziwnie, jakoś inaczej, niż przy pozostałych. Podobnie odczucie miałem względem Pik'a, a kiedy mu raz o tym powiedziałem, ten stwierdził, że to pewnie przez to, że znaliśmy się wcześniej. Wszystko niby układało się w całość, jednakże nadal odczuwałem pustkę. Powiedział, że czuję to coś przy osobach, które już znałem, lecz kiedy na nich patrzę, tylko jedno mam w głowie -Nie znam ich -jakie mam więc podstawy, aby temu wierzyć? Może żadne, lecz jest to dziwne. Od tych myśli odciągnęło mnie ciche skomlenie suczki stojącej obok mnie. Dopiero wtedy spostrzegłem, że od Smiley dzielą mnie dobre dwa metry.
- Wszystko w porządku? -usłyszałem jej głos, na który ponownie skinąłem głową.
- T-tak... -odpowiedziałem dosyć niepewnie, po czym podchodząc do niej, dodałem -Po prostu się zamyśliłem... przepraszam -spojrzałem jej w oczy, na co ona odwróciła głowę.
Ruszyliśmy w dalszą drogę, w kierunku namiotu z jedzeniem. Wtedy też sobie przypomniałem, że jest już godzina, w której zapewne nie będzie zbytnio z czego wybierać.
- Jesteś tego pewna, że chcesz iść do bufetu? -zapytałem, spoglądając na nią ukradkiem.
- Tak, dlaczego pytasz? -zdziwiła się trochę, nic dziwnego.
- Bo jak byłem tam jakieś trzy godziny temu, to nie było zbytnio czego wziąć -odpowiedziałem, zaczynając się przy tym martwić. Myśląc o jedzeniu, robiłem się głodniejszy, chociaż, że miałem jakiś tam mały posiłek, przed spotkaniem się z dziewczyną.
Na moje słowa Smiley odpowiedziała lekko stłumionym przez dłoń, śmiechem. Odwróciłem głowę w jej kierunku i dostrzegłem, jak ociera niewidzialną łezkę z kącika swojego oka.
- Przepraszam, ale to, co powiedziałeś, jest dosyć zabawne.
- Dlaczego -zdziwiłem się, marszcząc przy tym brwi.
- Ponieważ powiedziałeś, że było tak jakieś trzy godziny temu -odpowiedziała, nadal próbując się nie roześmiać - a przecież teraz jest czas na kolację -spojrzała na mnie, przez co jej oczy, pomimo tego, że były przysłonięte przez grzywkę, to w świetle lampek delikatnie błyszczały.
Właśnie po jej słowach spojrzałem na swój nadgarstek, na którym przyczepiony był zegarek. Pomimo tego, że jest stary, pokazywał dobrą godzinę, przez co uderzyłem się otwartą dłonią w czoło. Doprawdy, będę musiał sobie zrobić jakąś przerwę, bo jak już zapominam tak oczywistych rzeczy, to jest ze mną naprawdę coś nie tak.
- Myślałem, że jest późniejsza godzina -westchnąłem zrezygnowany, na co niebieskooka złapała mnie za ramię, przez co spojrzałem na nią.
- Nie martw się, każdy mógł się pomylić -uśmiechnęła się pogodnie.
- Nie sądzę - przekręciłem oczami, lecz w tym samym momencie, zacząłem śmiać się ze swojej własnej głupoty.
Po kilku minutach naszej wędrówki, w końcu dotarliśmy do naszego celu, z którego wydobywały się wspaniałe zapachy. Staliśmy kilka metrów od namiotu, ponieważ ilość ludzi wchodzących do środka, była naprawdę zastraszająca. Czyli czas kolacyjny był prawdą. Ponownie uderzyłem się z dłoni w czoło, po czym usłyszałem, jak ktoś się do nas zbliża. Spojrzałem w prawo, tak samo, jak zrobiła to dziewczyna, a wtedy moim oczom ukazali się trzej mężczyźni, których niedawno poznałem.
- O! Black! Popatrz, kto tu jest! -odezwał się jeden w dość kolorowym stroju.
- Czyż nie jest to nasza mała księżniczka? -odezwał się mężczyzna, dosyć podobny do tego pierwszego, przez co można było szybko wywnioskować, że był to Black i Night.
- Witajcie! -powitała tę dwójkę z naprawdę szerokim uśmiechem - Dawno was nie widziałam -dodała, podchodząc do nich nieznacznie.
Zaczęli ze sobą rozmawiać, ja natomiast stałem z boku, co chwila, wyłapując pojedyncze słowa. Obydwoje wyjechali na dwa dni do sąsiedniego miasta w pewnych sprawach, o ile dobrze kojarzę.
- Mam nadzieje, że nie odpuszczałaś sobie w treningach -powiedział niewiele wyższy od Blacka, Night.
- To chyba ja powinnam się o to pytać -zaśmiała się, na co trzecia osoba, która do tego czasu była cicho i tak jak ja stała obok, w końcu się odezwała.
- Nie masz się o co martwić Smiley, nawet gdyby byli połamani, to by ćwiczyli -zrównał się z nimi w linii, przez co w końcu mogłem dostrzec, że był to Dague.
- To prawda! -zaśmiał się Black, klepiąc przy tym pozostałą dwójkę po ramionach -jutrzejszy występ wyjdzie naprawdę wspaniale! Wymyśliliśmy również jeden nowy układ!
- I jeden stary dodaliśmy! -dodał Night -hej, może zjemy coś razem? W końcu wy chyba też idziecie na kolację, prawda? -w tym momencie spojrzał się w moją stronę, przez co dziwnie się poczułem.
Przez to, ponownie się wyłączyłem. Wiedziałem tylko, że Smiley zgodziła się na ich propozycję, po czym dwójka wzięła ją pod ramiona i ruszyła w stronę namiotu, a lisek i suczka pobiegli zaraz za nimi. Zaraz po tym ruszył delikatnie zmęczony ich energią, Dague, który chyba również odpłynął w świat swoich myśli, ponieważ nawet się do mnie nie odzywał. Wchodząc do namiotu, powitało mnie przyjemne ciepło i przyjemny zapach równych potraw. Idąc za "przewodnikami" podszedłem do bufetu, z którego wzrokiem zacząłem wybierać dla siebie rzeczy, które włożę na talerz. Chwytając za tacę z białym talerzykiem, podszedłem do długiego stołu i zacząłem nabierać sobie makaron, do tego jasny sos, plus jakieś małe mięso. Do tego szklanka soku pomarańczowego i mogłem już zacząć jeść. Teraz tylko jeszcze miejsce. W tym momencie zorientowałem się, że zgubiłem swoją grupę. Rozglądając się dookoła, westchnąłem zrezygnowany, po czym zacząłem iść w stronę stolików, mając cichą nadzieję, że jakoś się spotkamy. Idąc slalomem między grupami, z trudem utrzymywałem tacę w swoich rękach, tym bardziej że co chwilę ktoś się o mnie obijał. Będąc już tym zmęczony i lekko podirytowany, stanąłem na chwilę, próbując się uspokoić. Wtedy do moich uszu dobiegł głos Smiley, która mnie wołała. Zwróciłem się w tamtym kierunku, po czym natychmiast tam podszedłem. Usiadłem na wolnym krześle i zacząłem się przysłuchiwać ich rozmową.

<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz