10 lis 2019

Od Raya & Willa

Dzień był dość przyjemny. Jesień, słoneczko i zimny wiaterek. Pogoda była wręcz idealna, a bliźniaki korzystali z niej od samego rana. Co prawda w dość dziwny sposób, ale korzystali. Will postanowił się wygłupiać z wędką, zamiast pomagać swojemu bratu, który brodził po kolana w wodzie.
- Cienizna nie, Ray? - zagadał Will, żeby jakoś przerwać dłużącą się ciszę. Siedział przy brzegu na jednym z kamieni i zarzucał wędkę prosto do wody, a po chwili wyławiał różne małe sakiewki z różną zawartością. Ray natomiast nie zamierzał mu odpowiadać, jedynie zirytowany mruczał coś pod nosem, zbierając do kapelusza banknoty, które dryfowały na powierzchni wody i nie odpłynęły jeszcze w głąb jeziora. - Eeej. Odezwij się.
- Mniej gadania, więcej zbierania. - warknął i żeby chociaż w małym stopniu wyładować drzemiącą w nim złość, dość mocnym ruchem władował kolejną garść zamoczonych pieniędzy do kapelusza. Z chęcią by teraz na miejscu udusił swojego brata. Tyle forsy przepadło, a znaczna jej część wciąż jest w jeziorze. To pierwszy raz, kiedy się tak zdenerwował. Niestety chodzi o pieniądze, więc łatwo mu tego nie wybaczy i prędko się pewnie nie uspokoi. Tyle planowania, tyle starań włożonych w tę akcję, a ten debil Will sprawił w jedną sekundę, że cała forsa spotkała się z wodą. W dodatku w biały dzień. W każdej chwili ktoś ich może zauważyć i będą problemy i wyda się, że to oni okradli bank ubiegłej nocy. Co prawda mogli zostawić łup i wrócić do cyrku, ale przecież to pieniądze, a ich ludzka chciwość nie zna granic. Williamowi już nie było do śmiechu, gdy tylko usłyszał brata. Możliwe, że odrobinkę przesadził, robiąc mu na złość, ale przynajmniej jego połowa kasy jest bezpieczna i przede wszystkim sucha. Już się wolał się odzywać i nie wchodzić w drogę braciszkowi, dlatego postanowił zmienić swoje miejsce połowu i zszedł z kamienia i niedbale zarzucił wędkę w innym miejscu. Trafiła gdzieś w tataraki i o coś się zaczepiła. Gdy tylko próbował ją wyciągnąć, coś dość mocno go blokowało. W dodatku w tych tatarakach coś się poruszyło i w jednej chwili udało się usłyszeć głośny plusk, a haczyk puścił i Will w spokoju mógł zwinąć żyłkę.
- Hej Ray... - zwrócił się do brata z niepewnym uśmiechem, dalej patrząc w stronę, z której doszedł plusk.
- Co znowu? - odwrócił się do niego i zamrugał. - To nie ty wpadłeś? - od razu przeniósł wzrok na tataraki. Cały gniew w momencie go opuścił. Teraz jedynie się zastanawiał, kto tam siedział i czy będą mieć kłopoty. Will nerwowo pokręcił głową, a jego brat ruszył cicho w stronę tych zarośli, wciąż trzymając w ręce kapelusz z forsą. Obaj modlili się w myślach, żeby co najmniej była to jakaś większa ryba, ewentualnie kaczka. Will nie słysząc brata ani niczego z tataraków postanowił podejść do niego, ale od strony brzegu. Obaj zamarli, widząc, kto tak naprawdę wylądował w wodzie w dodatku z rozwaloną przez haczyk koszulką.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz