4 lis 2019

Shu⭐zo CD Lennie

Nie czułem, żebym w ogóle pomógł. Poza tym dobijał mnie fakt, że on za niedługo pójdzie sam na spotkanie z tamtym gościem. Martwiłem się i źle się z tym czułem. Jak mam niby tak spokojnie czekać na niego i spotkać się z nim dopiero jutro? Nie wytrzymam tak długo. Co jak coś mu się stanie albo potem będzie w jeszcze większym dołku? Chodziłem niespokojnie po namiocie, zupełnie nie wiedząc czym się zająć, żeby przestać myśleć o Lenniem. Czemu nie chciał, żebym poszedł z nim? Chce mu jedynie pomóc, a kto to inny zrobi jak nie ja? Niby ten jego kolega? Nogi wbijały mi się już do tyłka i finalnie padłem bezsilnie na łóżko.
- Zwariuje tutaj. - wymamrotałem sam do siebie z twarzą w poduszce. Po chwili jednak ją podniosłem i położyłem się na boku. Dalej nie wiedziałem, co ze sobą począć. Nie mogę tak zostawić Lennie'go i samego go tam puścić. Westchnąłem ciężko, niezadowolony tą sytuacją. Pewnie jak tam się zjawie to nie będzie za bardzo zadowolony. Na pewno się zdenerwuje, że go nie posłuchałem i że jestem takim natrętem, który nie odpuści i musi pomóc. W sumie po części to prawda. Mógłby się domyślić czy coś... Od niechcenia przeleciałem wzrokiem po rzeczach przede mną. Było to moje biurko z maszyną do szycia oraz oczywiście sterta ubrań, a na niej bardzo ładna prosta... Sukienka. Przeniosłem wzrok na biurko. Mój eyeliner leżał na wierzchu... Finalnie spojrzałem w lustro i się podniosłem. W mojej głowie zaświtała wspaniała myśl. Wziąłem sukienkę i wybiegłem z namiotu. Potrzebowałem małej pomocy.
Nie sądziłem, że to wszystko tak długo zajmie. Jednak efekt był wręcz powalający i warto było się tak starać. Może świat się pomylił i od samego początku było mi przeznaczone bycie dziewczyną? Głupio się czułem w tej sukience, ale nie było wielkiej tragedii. Wszystko jest do zniesienia. Martwię się o Lennie'go. Tylko zerknę jak sobie radzi i potem od razu wrócę do cyrku. Nawet nie zauważy, że tam byłem. Przez jakiś czas nie mogłem oderwać wzroku od lustra. Cały makijaż był fachowo zrobiony. Layli naprawdę bardzo mi pomogła i bardzo się cieszę, że zgodziła się mi pomóc. Sam nie wiem, jak jej dziękować. Miałem na głowie czarną perukę, której lekko zakręcone w loki włosy sięgały mi do ramion i jakby co to była identycznego koloru co moje własne włosy, więc nie muszę się martwić, że jakieś z kosmyków będzie widać czy coś. Sukienka była rzecz jasna mojego autorstwa i jest to jeden z najlepszych projektów jak do tej pory. Sięgała mi do kolan i miała pastelowo różowy kolor. Pod nią rzecz jasna miałem białą halkę. Rękawy sięgały mi do łokci i nie miała za dużego dekoltu, ale i tak założyłem na nią ładny pastelowo niebieski sweterek z dużą złotą gwiazdką na środku. Nie zmarznę i wyglądałem bosko. Nie sądzę, że bardzo będę się rzucać w oczy. Dużo panienek chodzi podobnie ubranych... Przynajmniej tak mi się wydaje. Najbardziej urocze w tym wszystkim wydawały mi się ciemne podkolanówki i czarne lakierki z małym obcasem i różowymi kokardkami z przodu. Wyglądało to cudownie. Zajęło mi to wszystko tak długo, bo musiałem jakoś zamaskować swoje psie uszy i ogon. Z ogonem było zdecydowanie trudniej. Jest straszliwe długi i puchaty, ale w końcu razem z Layli znaleźliśmy na to sposób. Mam upleciony ogromny warkocz, który dodatkowo jest owinięty wokół mojego tułowia. Przez sweter i sukienkę zupełnie tego nie widać. To dość dziwne uczucie. Pierwszy raz mój ogon nie zakrywa mi tyłka, a sukienka też za dobrze nie spełniała tej funkcji. Cóż. Muszę się do tego przyzwyczaić.
- To co? Jestem gotowy. - okręciłem się wokół siebie. - Dalej nie mogę w to uwierzyć. Jakoś się odwdzięczę, gdy tylko wrócę. - spojrzałem na Layli z uśmiechem. Ona jedynie machnęła ręką.
- To drobiazg. Nie trzeba. - sprawdziła godzinę na swoim telefonie. - Nie musisz już czasem iść? - spytała, pokazując mi godzinę. Już było po dziewiętnastej.
- Muszę i to szybko. - przytuliłem ją jeszcze. - Naprawdę ci dziękuję. - po tych słowach wybiegłem na zewnątrz i ruszyłem samotnie w stronę miasta.
Znalezienie kawiarni nie było trudne. Normalnie oraz cicho wszedłem do środka. Rozejrzałem się po całym pomieszczeniu. W sumie nigdzie nie widziałem ani Lennie'go, ani tego jego starego znajomego. Usiadłem przy pustym stoliku, machnąłem włosami do tyłu i założyłem nogę na nogę. Westchnąłem zawiedziony i znów się rozejrzałem po sali. Tym razem już ich znalazłem. Obaj siedzieli parę stolików przede mną i rzecz jasna rozmawiali. Lennie siedział plecami do mnie, więc trudno mi było cokolwiek stwierdzić, a byłem pewien, że był to on, ponieważ ten jego kapelutek oraz rude włosy rozpoznałbym wszędzie. Musiałem coś wymyślić, żeby się do nich zbliżyć. Rozejrzałem się po lokalu, intensywnie myśląc, a parę sekund później znów mnie olśniło, gdy akurat stanęła koło mnie kelnerka.
- Co będzie dla Pani? - spytała, trzymając już długopis i notatnik, gotowa do pisania. Spojrzałem na nią od razu z szerokim uśmiechem, a później....
Wyszedłem z zaplecza, poprawiając firmowy fartuszek, który nosiło te parę kelnerek w tej kawiarni. W sumie nawet mi pasował. Wziąłem do ręki notatnik i długopis, a potem jak gdyby nigdy nic podszedłem do stolika tuż obok Lennie'go i tego jego koleszki. W sumie nie pamiętam, jak miał na imię. Poza tym i tak mi się nie przedstawił. Siedziała przy nim czteroosobowa rodzinka. Mama, tata i dwójka sześcioletnich córeczek, które bardzo nudziły rodziców o jakieś ciasteczka z kremem waniliowym i truskawkami.
- Dzień dobry. Co będzie dla państwa? - spytałem jakże przekonującym kobiecym głosem, przykładając końcówkę długopisu do kartki małego notesika. Coraz lepiej mi to wychodzi. Przez pierwsze parę sekund zapisywałem zamówienie, ale już później mój wzrok uciekł w stronę Lenniego, który szybko to wychwycił i nasze spojrzenia momentalnie się spotkały. Szybko odwróciłem wzrok i skończyłem zapisywać zamówienie, a potem pogłaskałem jedną dziewczynkę po głowie. - Już lecę po te wasze ciasteczka. - odpowiedziałem z uśmiechem, a obie dziewczynki zaczęły cicho chichotać. Przez chwilę czułem wzrok Lennie'go na sobie, potem jeszcze spojrzał na mnie również jego znajomy. Czyżby już mnie zdemaskował albo się czegoś domyślał? Zachowując spokój, zająłem się zrealizowaniem zamówienia, a potem co jakiś czas kręciłem się blisko stolika Lenniego pod byle pretekstem. Obaj już nie zwracali na mnie zbytniej uwagi... Przynajmniej miałem taką nadzieję. Wszystko wydawało się w porządku, chociaż dalej nie byłem w stu procentach pewien. Rozmawiali, ale trudno mi było wychwycić, o czym dokładnie. Jestem trochę głuchy przez tę perukę. Myślałem, że to wszystko będzie mniej skomplikowane i wrócę do cyrku raz-dwa. Jak widać, trochę się myliłem.

(Lennie~?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz