14 lis 2019

Robin CD Vivi&Riddle

Chłopak podziwiał jego nową formę, którą ujrzał pierwszy raz. Z jednej strony była przerażająca, ale dla kogoś, kto zna demona, dla kogoś takiego jak Robin, mężczyzna w lisiej postaci był fantastyczny. Nie ominął szansy dotknięcia jego futra, wtulenia się w niego, nawet jeśli uciekali. Był po prostu piękny.
Kiedy znowu znalazł się na ziemi, nie chciał opuszczać przyjaciela. Wierzył, że nic mu się nie stanie, ale nie chciał go zostawiać, a jednak musiał. Popatrzył w oczy bestii i pokiwał głową, kładąc dłoń na jego pysku. 
- Tylko wróć – powiedziałem dość cicho, patrząc w jego ogromne ślepia. Lis się uśmiechnął.
- Wrócę, obiecuje – chłopiec go puścił, lis się podniósł i odwrócił. Robin patrzył, jak przyjaciel znika za drzewami, po tym sam się odwrócił do pomnika i powoli podszedł do kamiennej rzeźby. Lampa, którą trzymał w dłoni, ciągle się paliła, dlatego postanowił usiąść tuż pod nią. Oparł się o zimną powierzchnie i czekał.
W lesie panowała martwa cisza, żadnego szelestu, żadnego ćwierkania, nawet wiatr ustał, jakby cały las przeżywał żałobę. Spojrzał w niebo, w szare chmury zwiastujące deszcz, którego jednak nie było. Wtedy usłyszał huk. Wzdrygnął się i rozejrzał, podświadomie szukając Vivi’ego. Wiedział, że wrócił na pole bitwy, ale miał nadzieje, że gdy zamknie i otworzy oczy, on pojawi się obok. Nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo chciał być przy chłopaku, chociaż był demonem, czuł się przy nim prawie tak samo bezpiecznie, jak w lesie, przy niedźwiedziu, a może nawet i bardziej. Potrafił go rozbawić, a nawet zauważył, że coraz rzadziej chodził na czworaka. Gdyby wiedział coś więcej o relacjach międzyludzkich...
Znowu huk. Robin zaczynał się bać, a kiedy odgłos zmienił się w czyjeś kroki, zaczął się trząść. Objął się ramionami, wmawiając sobie, że jest tu bezpieczny, tak jak powiedział lis. Bardziej przyległ do pomnika, kroki były coraz głośniejsze, dobiegały gdzieś z tyłu, potem z boku…
Czarna postać bez określonych kształtów, o oczach czerwonych jak krew, z krzywym uśmiechem, wypełnionym ostrymi zębami, pojawiła się kilka kroków od pomnika. Patrzyła na chłopca, a on czuł, jak go mrozi spojrzeniem. Czuł, że chciała go pożreć, właśnie to robiła wzrokiem. Miał wrażenie, że jej zimne kończyny zaciskają się na jego szyi, albo co gorsza, wbijają się w brzuch i go rozrywają. Chciał krzyczeć, zawołać, ale strach go całkowicie sparaliżował.
Bestia z lasu, Leśny Stwór, nie ważne jak nazywano tajemniczego potwora, który zapędza ludzi w zaułek i ich pożera, żadna forma nie przedstawiała tego, co widziały oczy chłopca. Żadna z nazw nie wywoła takiego strachu, jak samo jego oblicze. 
Robin stracił głos, więc tylko przysunął się wzdłuż zimnej powierzchni, do zagłębienia w pomniku. Stwór nie podchodził, stał i obserwował, a chłopcu wydawało się, że zaraz wypluje serce, które szaleńczo mu biło w klatce piersiowej. Nagle lampa, którą trzymał anioł, rozbłysła jasnym blaskiem, na tyle mocnym, że chłopiec musiał zamknąć oczy. Skulił się i schował twarz w kolanach. Długo trwał w tej pozycji, a kiedy zdecydował się na spojrzenie przed siebie, usłyszał… samochody.
Otworzył oczy, zobaczył przez sobą bloki, były oblepione jakimś błotem i pleśnią, zaraz obok znajdowała się ulica, po której przemieszczały się samochody. Robin powoli wstał, oparł się o ścianę obok, kiedy nie mogąc uwierzyć w to, co widzi, prawie upadł znowu na ziemię. Rozejrzał się. Na chodniku szli obcy ludzie, którzy nie zwracali na niego uwagi, każdy z nich miał ponurą twarz, oczy wlepione w podłoże, brudne ubrania, wyglądali na smutnych albo złych. Czuł smród potu i asfaltu. Był mu znany, jednak tak dawno tego nie czuł, że teraz załzawiły mu oczy. 
W szarym tłumie ujrzał czerwony szal, za którym powoli ruszył. Nie wiadomo co nim sterowało, może chciał pochwycić coś, co nie było brudne i nie miało w sobie poczucia bezsilności. Ubranie znikało i pojawiało się w tłumie, ludzie wpadali na niego, ale się nie odzywali, każdy był zajęty sobą. Spojrzał w bok i ujrzał sklep „U Rouveta”. Chociaż nie widział, co znajdowało się za brudnymi szybami, wiedział, że sprzedawca dałby mu cukierka; skąd to wiedział? Po prostu to poczuł. Kontynuował śledzenie czerwonego szalika, który zniknął za ścianą. Chłopiec wszedł w uliczkę i zobaczył mały, jednorodzinny domek, wciśnięty między blokami. Ubrania nie zobaczył, ale dom wydał mu się dziwnie znajomy, a zaraz go przerażał. Chciał uciekać, ale drzwi były otwarte, jakby zapraszały do środka. Robin odetchnął spokojnie i powoli ruszył do budynku. Położył dłoń na klamkę i pociągnął, gdy światło wpadło do środka, ujrzał najpierw stopy. Gdyby wiedział, co zobaczy, nigdy by ich nie otworzył. Na podłodze leżało ciało, należało do młodej osoby, bardzo młodej, blada, wręcz szara skóra była w wielu miejscach sina. Kończyny były powykręcane w różne strony, wszystkie kości były połamane, a jedna wystawała z łokcia i łydki. Postać leżała w kałuży krwi, cała w siniakach i krwiakach. To ciało, jednym słowem, było zmasakrowane.
Robin uniósł oczy, aby zobaczyć twarz, ale światło tam nie dotarło. Zobaczył tylko czarny kosmyk włosów, a potem zrobił krok do tyłu. Szybko się odwrócił i zaczął uciekać, nie patrzył gdzie i dokąd, dlatego po chwili potknął się o coś. Nie poczuł żadnego bólu, wylądował tylko twarzą na ziemi. Podniósł się, otrzepał z piasku i zobaczył, że znajdował się na starym, opuszczonym cmentarzu. Odwrócił się, by sprawdzić, o co się potknął.
Ten widok był jeszcze gorszy od poprzedniego. 
Zobaczył mały nagrobek, w którym na pewno leżało dziecko. Pomnik przypominał zwykły głaz, z wyrytym napisem:
David Kingsway
ur. 2102
zm. 2111
W tym momencie znowu zobaczył blask tak mocny, że zakrył oczy, a gdy je otworzył, znajdował się w lesie przy pomniku anioła. Był cały mokry od zimnego potu, a strach nie zamierzał odchodzić. Serce biło jak szalone, oczy spoglądały na wszystko przerażone, nagle las nie wydawał mu się już tak bezpieczny, jak wcześniej. Nagle zerwał się do biegu, uciekał przed siebie, nie wiedział przed czym, ale bał się jak nigdy dotąd. To za dużo jak dla niego, już nigdzie nie mógł się czuć spokojny, tylko przy Nim.

<Riddle? Vivi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz