28 sty 2018

Vogel CD Smiley

Mój wzrok tkwił na jej twarzy, sam zaś nie mogłem się ruszyć. Ten stan otępienia trwał przez kilka chwil, gdzie dopiero wtedy dotarły do mnie jej słowa. Zakryłem usta dłonią i prychnąłem, a następnie zacząłem się śmiać. Kiedy już skończyłem, zacząłem machać dłonią do góry i na dół.
- Przepraszam -powiedziałem, jeszcze się trochę śmiejąc, po czym dodałem już spokojniejszym tonem głosu -nic mi nie jest. Usiądź w końcu, bo jeszcze się to powtórzy.
Złapałem za skrawek yukaty, by następnie ją trochę poprawić. Przez to, że dziewczyna na mnie wpadła, jej niewielka część się odwinęła. Kiedy już skończyłem tę czynność, ponownie spojrzałem się w jej stronę. Siedziała oparta o ściankę, wpatrując się w widoki za oknem. Coś jednak mi tu nie grało. Czyżby jednak gdzieś się uderzyła? Zwróciłem głowę w tym samym kierunku co dziewczyna i choć widoki były naprawdę piękne, wciąż spoglądałem na nią kątem oka. Martwiłem się, że mogło coś się stać, a ona mi o tym nie mówi. Poczułem coś w rodzaju smutku. Chwilę tak jeszcze trwaliśmy, aż w końcu zaczęliśmy rozmowę na nowo. Zanim się obejrzeliśmy, młyn znów ruszył. Od rozmowy dopiero oderwał nas głos z tego samego sprzętu, co zawiadamiał o komplikacjach.
- Witam wszystkich uczestników. Jeszcze raz bardzo przepraszamy za te trudności. Diabelski młyn został jednak pomyślnie naprawiony. Dziękujemy, że zaczekaliście -powiedział mężczyzna z o wiele szczęśliwszym tonem głosu.
Kiedy radio ucichło, zaśmiałem się pod nosem. Poczułem nawet, jak jedna z moich brwi zaczyna drżeć.
- A co, mieliśmy stąd wyskoczyć, bo nam się nudziło? -zapytałem z wyrzutem, zaciskając przy tym mocno zęby..
Zwinąłem palce w pięści i uderzyłem nimi w kolana, czego szybko pożałowałem. Jęknąłem cicho, przymykając przy tym oczy.
- Wszystko w porządku? -usłyszałem głos blisko siebie.
- Ta -odpowiedziałem szybko, nawet się do niej nie odwracając -w jak najlepszym -mlasnąłem cicho i ponownie oparłem się o siedzenie, krzyżując przy tym ręce.
- Wyglądasz na złego.
Wypuściłem powietrze ze świstem, zwieszając delikatnie głowę.
- Naprawdę? -zapytałem zrezygnowany, po czym dodałem uprzejmiej, tym razem na nią patrząc -przepraszam. Po prostu zaczynałem się tutaj czuć jak w jakimś więzieniu...
- Rozumiem -odpowiedziała cicho, po czym wstała.
Obserwowałem ja bacznie, a kiedy tylko usiadła przy mnie, wzdrygnąłem się delikatnie. Spojrzałem na nią przez ramię. Wyglądała na zmarnowaną. Czyżby aż tak to wszystko ją zmarnowało.
- Jesteś zmęczona -powiedziałem dosyć głośno, choć wcale tego nie chciałem.
- A, nie -zaprzeczyła, pocierając przy tym oko. Uśmiechnęła się delikatnie -wszystko w porządku.
- Ta, ta ty już mnie nie oszukuj -odwzajemniłem jej uśmiech.
W tym momencie stanęliśmy, a nasze drzwiczki prowadzące ku wolności się otworzyły. Czym prędzej wstałem i wyszedłem, ciągnąc za sobą Akane. Kiedy odeszliśmy od atrakcji o kilka metrów, puściłem ją i rozejrzałem się dookoła.
- Może coś jeszcze zjemy przed pójściem do namiotów? -zaproponowałem, co dziewczyna skwitowała skinieniem głowy.
Zabrałem ją do jakiejś kawiarenki. Usiedliśmy w jednym ze stolików. Po kilku minutach przybyła do nas młoda kelnerka, u której zamówiliśmy po gorącej czekoladzie i cieście. Nie musieliśmy długo czekać na nasze zamówienie, co akurat nam się spodobało, a przynajmniej mi.

<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz