28 sty 2018

Akuma CD Rue

Wzdrygnął się czując nieprzyjemny dotyk na swoim nosie - dłoń Rue wykwitła przed jego twarzą tak nagle, że na moment wstrzymał oddech widząc ją tak blisko siebie. Posłała mu pytające spojrzenie, a i tylko uśmiechnął się niemrawo. Zatopił się we własnych myślach, słuchając po części mowy starca. Faktycznie, jeśli ktoś to wszystko zrobił na ich niekorzyść, zaplanował, to mają duży problem. Nie wiedzą kto mógłby to zrobić, dlaczego, ani jak zapobiec dalszym działaniom nieprzyjaciela. No i, przede wszystkim, jak się wyrwać stąd do ich czasów. W końcu nie mogą tutaj zostać wiecznie. A jeśli to ten mężczyzna, którego spotkali wcześniej? Jak on miał? Dean? Sean? Akuma próbował sobie przypomnieć imię tajemniczego posłannika samego Boga, ale nie szło mu to zbyt dobrze. Starał się w myślach odnaleźć innych prawdopodobnych wrogów. Ta, dosyć tego sporo. Podejrzana z początku wydała mu się również banda Tobiasa, ale przecież oni nie wiedzą nic o magii. Przynajmniej taką miał nadzieje, bo ponowny konflikt z nimi byłby tragiczny w skutkach. Tym bardziej, gdyby stać ich było na uwięzienie w innych czasach tej dwójki. Zagryzł szczęki, a więc kto? Mortusy i te sprawy? To możliwe, bardzo możliwe. Ale dlaczego mieliby tak robić? A więc ktoś z cyrku? Konkurencja? Westchnął cicho, podejrzanych wciąż było coraz więcej. Może nie jest ważne kto to zrobił, ale dlaczego? Oczywiście przy poparciu założenia, że jednak ktoś zgubił ich medaliony w innych czasach celowo, by im dopiec. Powodów jest również wiele. Sabotaż, chęć pozbycia się ich, być może spowolnienia, jeśli chodzi o tego całego Seana... A jak temu zapobiec? Da się, tak w ogóle? Miał już dość tych wszystkich tajemnic.
- Może zrobicie tak: przeszukacie dokładnie teren. Być może ktoś po prostu znalazł te naszyjniki i je zabrał, albo w momencie, jak was odnaleziono, wziął je. Popytam ludzi, być może coś widzieli albo nawet są w posiadaniu tych medalionów. W każdym razie, musicie być dyskretni. Jeśli w mieście zacznie huczeć o zaginionych wisiorkach, ludzie zaczną plotkować, być może wtedy już nigdy nie odnajdziecie swoich zgub. W najgorszym przypadku zrobi się na tyle głośno, iż o sprawie dowiedzą się również ci, którzy was w to wciągnęli. Lub próbują was tutaj uwięzić. Możecie przenocować u mnie, dam sobie głowę uciąć, że wcześniejszy nocleg nie przypadł wam do gustu - mrugnął do nich, na co spojrzeli po sobie zdziwieni. Wcześniejsze postanowienie Szekspira wydało się szarowłosemu sensowne, więc stwierdził, że mądrze będzie skorzystać z tej rady. W końcu lepsze to, niż siedzenie bezczynnie w miejscu. Jeszcze dojdzie do tego, że szansa na odnalezienie medalionów przepadnie, a na to nie mogą sobie pozwolić. Cóż, o ile jakaś istnieje. Jednak, trzeba mieć nadzieję, bo czasem tylko ona zostaje. "Nie wierzę, że myślę o takich sprawach:, pomyślał. Czuł się jak baba, w dodatku bardzo płaczliwa i taka...staroświecka, cnotka, świętoszka.
A więc zrobili tak jak zostało ustalone - przez całą resztę dnia włóczyli się po ulicach, wcześniej dostając ich prowizoryczną mapę, by się nie zgubili, jednocześnie szukając zgub.
- Mam złe przeczucia - mruknęła Rue, gdy mijali bar. Cóż, w każdym razie coś, co zostało stworzone na wzór barów z ich czasów. Przewrócił oczami.
- Ty moja wesoła pszczółko ty, powiedz mi, skąd u ciebie ten optymizm? - spytał, mrugając rzęsami niczym jakimś wachlarzem. Westchnęła, ale nic nie odpowiedziała, bo w tym samym momencie rozległ się huk - drzwi uderzyły z impetem o ścianę za nimi, chyba przy okazji się psując, po przekrzywiły się o parę stopni w lewo. Oboje wpatrywali się w nie, podczas gdy ich oczom ukazał się jakiś brodaty mężczyzna z wąsami niczym Hitler, z kowbojskim kapeluszem na głowie. Chyba epoki mu się pomyliły. Zaraz. Epoki. No tak! A co, jeśli to on pochodzi z innych czasów i również podróżuje w czasoprzestrzeni? W tej samej chwili poczuł szarpnięcie w prawym ramieniu. Powstrzymał się ostatkiem sił, by nie zacząć wrzeszczeć na Rue, jednak ta zaczęła szybko mówić mu na ucho szeptem, tak by usłyszał, ale tak, by inni nie dosłyszeli.
- Spójrz na jego uszy! Przecież on z naszych medalionów zrobił sobie kolczyki! On je ma! - zdziwił się, to tak można? Jednak podążył wzrokiem, kierując się jej wskazówkami. Faktycznie, pod długimi, prostymi włosami odgarniętymi w tył, krył się kamień wbity w ucho, dokładnie z takim samym wzorem na nim. Ale im się poszczęściło! Z jednej strony odnaleźli to, co szukali, ale z drugiej posiada to chyba nieodpowiedni typ.
- I co robimy? On może nam chcieć zaszkodzić - powiedział z niepewnością Akuma. Wrócić i opowiedzieć o wszystkim Szekspirowi? A może śledzić tego typa? W końcu jeśli go zgubią, mogą mieć naprawdę przerąbane.
- Oczywiście, że chce nam zaszkodzić! - jej głos przypominał mu głos Hermiony z Harrego Pottera, nie wiedzieć czemu.
- A wy co się patrzycie?! - wykrzyczał obiekt ich zainteresowań, wyciągając spluwę z pasa doczepionego do nogawki spodni. Oczy Akumy chyba musiałby wychodzić z orbit, gdy Rue ociągnęła go w tył, już biegnąc za zasięg broni. Skryli się za ścianą jednego z budynków. A jeśli on za nimi podąża? Wychylił się na moment, ale dostrzegł odchodzącego mężczyznę.
- Chodź, idziemy za nim - już postanowił. Ale co dalej? Będa go śledzić nawet, gdy zajdzie na jakieś pustynie? Przecież nie mają planu, nie mają czym się bronić, a więc jakim cudem mają odzyskać to, co im odebrane? I w ogóle, kim jest ten facet? Pochodzi z czasów, gdy pojedynki na Dzikim Zachodzie były jeszcze modne, czy też z innych, ale przez nie przechodził i nabył paru rzeczy z nich? Chociażby ubrania?
< Rue? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz