8 kwi 2018

Vogel CD Smiley

Jeździliśmy razem przez bardzo długi czas, aż do momentu, kiedy dziewczyna odłączyła się ode mnie i dała wszystkim ludziom, będących na lodowisku, niepowtarzalne przedstawienie. Kiedy zakończyła swój występ, podjechała do mnie speszona wzrokiem tych wszystkich ludzi. Chowając się za mną, przeprosiła mnie za to, co zrobiła. Spojrzałem na nią zaskoczony, a następnie odwróciłem się do niej, łapiąc ją za ręce.
- Przepraszasz? Przecież to było wspaniałe! To, co zrobiłaś... to niewiarygodne -mówiłem na jednym tchu, pełen ekscytacji -chciałbym oglądać to cały czas -zaśmiałem się, po czym zwróciłem się w stronę ludzi, puszczając przy tym dłonie dziewczyny.
- Naprawdę? -zapytała bez pewności.
- Oczywiście -skinąłem głowę, po czym zacząłem podnosić lewą nogę do góry, tak jak to ona robiła. Niestety już po chwili czułem, że się przechylam, przez co znów stanąłem na obydwie nogi -oni wszyscy też tak myślą -wskazałem na tłum ludzi, który już powoli zaczął od nas odjeżdżać.
Smiley powiodła po wszystkich swoim wzrokiem, który nadal miał w sobie wiele niepewności. Kiedy już widziała, że już nikt się nią nie interesuje, odetchnęła z ulgą, uśmiechając się przy tym. Spojrzała na mnie, trzymając dłoń przy sercu, jakby chciała je uspokoić. Podjechałem do niej powoli.
- Pojeździjmy jeszcze przez chwilę, a później znowu gdzieś pójdziemy, co ty na to? -zaproponowałem, okrążając ją.
- Dobrze -skinęła głową -już chyba nawet wiem, gdzie pójdziemy -powiedziała już o wiele pewniej.
- Czyli zdaje się już na ciebie.
- Na to wygląda -zaśmiała się, po czym ruszyła przed siebie.
Ruszyłem zaraz po niej, pytając się przy tym jej, skąd się nauczyła tego triku, który tutaj przedstawiła. Kiedy już się wytłumaczyła, chciałem się tego nauczyć, a że mocno nalegałem, Smiley zaczęła uczyć mnie podstaw, co i tak nie wychodziło.
Po kilkunastu minutach w końcu zeszliśmy z lodowiska. Przebraliśmy buty i ponownie ruszyliśmy na miasto, lecz tym razem miałem jakieś dziwne uczucie, które próbowałem zbyć, by nie martwić Smiley. Przechodząc przez kolejną, zapełnioną ludźmi, uliczkę, czułem się coraz dziwnej. Cały czas odwracałem głowę, oglądając się za czymś lub kimś, przez kogo tak źle się czułem.
Wtedy usłyszałem głos, który wyrwał mnie z nerwowych myśli. Spojrzałem na nią zdezorientowany, otrząsając się z chwili nieuwagi. Przez chwilę zwlekałem z odpowiedzią, ponieważ musiałem dobrze przemyśleć, co takiego powiedziała, jednakże widząc jej zmartwienie malujące się na jej twarzy, mogłem szybko odgadnąć, o co pytała.
- Tak... -odpowiedziałem lekko zachrypniętym głosem. Odchrząknąłem głośno, a następnie powtórzyłem -tak, wszystko w porządku.
Ta jednak nie wydawała się mi wierzyć. Patrzyła na mnie nieodgadniętym spojrzeniem, by następnie odwrócić głowę w drugą stronę, zostawiając mnie przy tym z pustką w głowie. Westchnąłem zrezygnowany, po czym łapiąc się za tył głowy i odwracając swój wzrok w stronę parku, który znajdował się po drugiej stronie ulicy, powiedziałem zmęczonym głosem.
- W sumie, nie czuję się zbyt dobrze -powiedziałem w końcu. Wtedy również zauważyłem, że dziewczyna ponownie na mnie patrzy. Po chwili ciszy w końcu się odezwała.
- To może jednak wrócimy do hotelu, a pójdziemy tam na drugi dzień? -zapytała zatroskana.
Pokręciłem głową i spojrzałem na nią, zastanawiając się, czy aby na pewno mówić jej o tym odczuciu. W końcu zdecydowałem.
- To nie w ten sposób czuję się źle. Czuję, że ktoś nas obserwuje, a właściwie mnie, jakby mówił, że mam stąd zniknąć -powiedziałem niepewnie, zatrzymując się przy tym.
Dziewczyna postąpiła tak samo, krzyżując przy tym ręce na swojej klatce, a następnie zaczęła się dyskretnie rozglądać. Może jednak ona również to czuła? Zanim jednak zapytałem, o co jej chodzi, złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie za sobą, idąc przy tym znacznie szybszym tempem niż przed chwilą. Po krótkiej chwili weszliśmy do jakiegoś budynku, który później okazało się kinem. Szybko usiedliśmy na jedynej wolnej ławce, by następnie móc się rozglądać. Złapałem ją za ramię, próbując ją tym samym uspokoić. Kiedy poczuła na sobie mój dotyk, spojrzała się na mnie.
- Spokojnie, tu nic nam nie grozi -powiedziałem cicho, na co dziewczyna westchnęła.
Rozsiadając się wygodniej, patrzyliśmy na przechodzących obok nas ludzi. Dopiero wtedy zorientowałem się, że uczucie obserwowania nie zniknęło. Przeczesałem nerwowo swoje włosy, spoglądają przy tym za siebie przez ramię i wtedy ujrzałem dziwną postać, która stała przed szklanymi drzwiami budynku. Stała w bezruchu, skierowana idealnie w moją i Smiley stronę, tak jakby naprawdę nas śledziła. Przełknąłem nieprzyjemną gulę w gardle i odwróciłem się z powrotem do przodu. Byłem spięty i wiedziałem, że bardzo dobrze to widać.

<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz