9 kwi 2018

Vogel CD Smiley

W trakcie rozmowy tej trójki bacznie obserwowałem nieznajomą mi dwójkę, tym bardziej, kiedy to Smiley schowała się za mną. Przysłuchując się im, dowiedziałem się wielu rzeczy z tak niewielu informacji, które puszczałem mimo uszu. Chciałem po prostu ich przepuścić, bym mógł porozmawiać o tym z dziewczyną na spokojnie, jednakże, kiedy ostatnie słowa padły z ust znacznie starszej od nas kobiety, coś we mnie pękło. Nie myślałem długo, praktycznie, w tym momencie w ogóle nie myślałem. Zacisnąłem zęby i impulsywnie wyciągnąłem napiętą dłoń w stronę zakonnicy, która właśnie miała nas ominąć. Złapałem ją za nadgarstek i ścisnąłem go bardzo mocno, przez co kobiecina aż jęknęła, a jej nogi się ugięły. Szarpnąłem jej rękę do siebie, tak, aby na mnie spojrzała. W obecnej chwili chciałem ją pobić, nie, to już nawet nie było to. Chciałem ją rozerwać. Zamknąłem jej rękę w jeszcze ciaśniejszym i mocniejszym uścisku, po czym pochylając nad nią trochę swoją głowę, próbowałem powstrzymać się od zadania jej ciosu. Kiedy w końcu otrzeźwiała, złapała mnie drugą ręką, próbując przy tym paznokciami przebić moją skórę, co jej się z resztą udało, lecz ja ani myślałem o zwolnieniu uścisku.
- Myślisz, że do kogo mówisz? -wychrypiałem w końcu przez nadal zaciśnięte zęby. Kiedy jednak nie odpowiedziała, ciągnąłem dalej swój monolog -Jak w ogóle śmiesz tak się odzywać do ludzi, których w ogóle nie znasz. Puszczalska? Chyba pomyliłaś się ze sobą starucho -mówiąc to, odepchnąłem ją od siebie, przez co wpadła w ręce mężczyzny, który ze zmarszczonym czołem, obserwował mnie. Mimo jego srogiego wyrazu twarzy widziałem, że się bał. Prychnąłem prześmiewczo przed nosem, po czym podchodząc do nich o krok, strzeliłem palcami -Lepiej dla was, jeżeli w tym momencie stąd odejdziecie, a jeszcze lepiej będzie dla wszystkich, kiedy w ogóle się tu już nie pokarzecie -kończąc, uniosłem rękę do góry, z zamiarem zadania ciosu, lecz obydwoje przesunęli się w bok.
Podchodząc do wyjścia, mężczyzna obejmował ja za ramiona, natomiast starucha trzymała się obolałego nadgarstka. Trzymając drzwi, odwróciła się jeszcze w naszym kierunku.
- Myślałam, że ty jesteś jakaś pomylona, lecz ten chłystek -tu splunęła na ziemię, a następnie wyszła z lokalu wraz ze swoim, nadal milczącym, towarzyszem.
Oglądałem ich jeszcze z zaciśniętymi pięściami, tak, że knykcie aż robiły się białe, lecz kiedy tylko zniknęli mi z pola widzenia, cicho wypuściłem powietrze z ulgą, która powoli ogarniała moje ciało, choć nadal prowadziła mnie żądza mordu, jaką mi tu stworzyli. Zamknąłem więc oczy, by mój umysł ogarnęła harmonia i spokój.
- Vogel...? -usłyszałem głos obok siebie.
Szybkim ruchem głowy zwróciłem się w tę strony, a tam ujrzałem Akane, która trzymała moją dłoń, która nadal była zaciśnięta w pięść. Na sam jej widok ogarnął mnie spokój. Czułem, jak powoli moje mięśnie przestają być już spięte, a ja sam zaczynam czuć, jakbym miał nogi jak z waty. Dopiero teraz dotarło do mnie, co takiego prawie zrobiłem, do czego doprowadziłem. Spojrzałem za siebie, na lokal pełen gości i obsługi, którzy wlepiali we mnie swoje spojrzenia. Z poczucia winy, pochyliłem głowę, chowając przy tym twarz za włosami. Chciałem zarazem krzyczeć, jak i płakać.
- Chodźmy już stąd -ponownie ją usłyszałem, lecz odpowiedziałem jej tylko skinieniem głowy.
Powoli wyszliśmy z lokalu i skierowaliśmy się w prawo. Co prawda nie wiedziałem, dokąd mnie prowadzi, gdyż włosy przysłaniały mi cały obraz, ale domyślałem się, że idziemy w stronę czegoś, na czym będziemy mogli usiąść. Po kilku chwilach stanęliśmy w miejscu, a ja patrząc na swoje buty, kątem oka zauważyłem starą ławeczkę przed nami. Dziewczyna już chciała usiąść, co by równało się, z tym że puściłaby moją rękę, lecz mimowolnie ją złapałem, zatrzymując ją przy tym. Poczułem jej wzrok na sobie, przez co przełknąłem ślinę.
- Proszę Smiley... proszę, wytłumacz mi w końcu, o co chodzi... -powiedziałem smutnie i żałośnie, nadal nie podnosząc głowy -chcę wiedzieć, bo inaczej... inaczej nie będę mógł ci pomóc... -podniosłem wolną rękę do góry i przystawiłem ją do twarzy, łapiąc się przy tym za okulary.
Między nami wytworzyła się nieprzyjemna i napięta cisza, która idealnie współgrała z naszą pozycją: ona pochylona nad ławką, a ja trzymałem ją za rękę, tak jakbym dopiero co uratował ją od upadku. Na samo to skojarzenie prychnąłem cicho śmiechem, a wtedy usłyszałem jej cichy i spokojny głos, który koił moje uszy i myśli.
- Właśnie miałam taki zamiar, Vogel... -chwilę przeciągnęła swoją przerwę, po czym dodała -wpierw przepraszam cię, za to, co się stało.
Pokręciłem żywo głową i w końcu odważyłem się na nią spojrzeć. Wtedy ujrzałem w niej coś dziwnego. Jej policzki były czerwone, w zaszklonych oczach pływały błyszczące łzy, a jej usta delikatnie drgały w melodię cicho ćwierkających ptaków nieopodal. Momentalnie pochyliłem się w jej stronę i objąłem ją ramionami, ściskając ją przy tym delikatnie.
- Spokojnie, wszystko po kolei, jestem tu i nic ci już nie grozi -powiedziałem równie blisko płaczu, co ona.
Poczułem, jak kiwa głową, zatopioną w moim prawym ramieniu. Złapałem ją za głowę i przeczesałem delikatnie jej włosy, po czym ją puściłem, a następnie usiadłem wraz z nią na ławce. Spojrzałem jej w oczy i ponownie poprosiłem ją o wyjaśnienia, na co ona przełykając ślinę, zaczęła mi wszystko opowiadać.
Skończyła po dosyć długim czasie, w którym miałem szansę połączyć fakty. Kiedy skończyła, złapałem się za brodę.
- A więc, jeżeli dobrze zrozumiałem ostatnie słowa, został dostarczony do cyrku list od jednego z twoich opiekunów, którzy już od dawna nie utrzymują z tobą kontaktu, tylko dlatego, że chcą, abyś spotkała się ze swoim bratem, który miał dać ogromny datek na sierociniec, z którym masz to przykre wspomnienia? -Akane skinęła twierdząco, przez co złapałem się za głowę, opierając łokcie na swoich kolanach. -Za dużo informacji -jęknąłem żałośnie.
Wtedy usłyszałem w końcu jej śmiech, który przez ostatnią godzinę był stłumiony przez strach i niepewność. Uśmiechnąłem się w jej stronę.
- Nie śmiej się, twoja głowa również by eksplodowała od namiaru informacji!
- Tak, tak, jasne -zaczęła mnie uspokajać dłonią -przykro mi, ale tylko ty masz takie problemy.
Przekręciłem oczami i ponownie się zaśmiałem.

<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz