7 kwi 2020

Shu⭐zo CD Lennie (+18)

Zastanawia się mnie parę rzeczy... Czemu byle kundel jest taki "uroczy"? Miałem zupełnie inny pomysł na siebie. Czemu akurat ten ktoś zwrócił uwagę na byle kundla? Czemu los skierował tego byle kundla do tego ktosia, a teraz znów wspólnie, mimo przeciwności są, żyją, trwają razem, obecnie po raz kolejny okazując sobie bezgraniczną miłość?
Po tym wszystkim i tak nie umiem zrozumieć... Dlaczego wyszło z nim, Lenniem, a nie kimś innym?
Pozwolenie nie było mi potrzebne i tak bym zrobił, co chciał. Taka już jest moja natura albo w sumie nasza... Od jakiegoś czasu zaczynam się utożsamiać z tym blond pajacem i niezbyt mi się to podoba. Jednak nie da się ukryć, że dobrego faceta to on umie znaleźć. Może i chciałbym bardziej umięśnionego, ale teraz to i tak było bez znaczenia. Nad tym zawsze można popracować w przyszłości.

Po dłuższej chwili przerwałem nasz pocałunek, odrywając się od chłopaka i jednym ruchem, odgarniając ręką w tył wszystkie wpadające mi do oczu kosmyki.
- A wiesz z chęcią. - wymruczałem z przyjemnością, chwilę ocierając się moim penisem o jego, po czym podniosłem się lekko i nabiłem się na jego stojące przyrodzenie. Zamarłem na chwilę w bezruchu, oddychając głośno, a Lennie podparł się na łokciach, podziwiając widok. Niedługo później oparłem dłonie o dół jego brzucha i zacząłem poruszać biodrami. Najpierw powoli w górę i w dół, a z czasem coraz szybciej. Z każdą chwilą robiło mi się bardziej przyjemnie. Muszę przyznać, że ta pozycja miała swoją ogromną zaletę. Trudno było mi się powstrzymywać od jęków, a gdy już przesadzałem, chcąc je stłumić, przygryzałem dolną wargę. Trwało to jeszcze jakiś czas, a koniec z końców zalała mnie fala przyjemności, gdy doszedłem pierwszy, a tuż po mnie Lennie. Wydałem z siebie głośny jęk, jednocześnie wystawiając lekko język, a w oczach zakręciły mi się małe łezki. Cały drżałem, a nawet i wręcz płonąłem. Po wykonaniu jeszcze paru wolnych ruchów biodrami położyłem się na rudzielcu, chowając głowę w jego szyi, aż jego mięknący penis nie wysunął się ze mnie, a z mojej pulsującej dziurki nie wypłynęła sperma. Po chwili chłopak obrócił mnie na bok, składając delikatny pocałunek na mojej skroni, a ja jedynie lekko się uśmiechnąłem, zaczynając gładzić ręką jego klatę. Czułem się świetnie, przymknąłem oczy, nie przestając ruszać ręką i coś sobie nucąc pod nosem.

Byłem zmęczony... Nie chodzi tu o to, że spałem marne trzy godziny. Nie chodzi tu o lekkiego kaca po wczorajszej imprezie, tylko o jego zachowanie. Mój niedoszły przyjaciel zaczął mnie strasznie męczyć w ostatnim czasie.
Wciąż tam leżał... Rozwalony na łóżku z nie kuszącą, a niechlujnie rozwaloną fryzurą. Stojąc w progu sypialni, widziałem go rozkraczonego w całej okazałości. Jedna ręka za głową, druga puszczona wzdłuż opalonego i umięśnionego ciała, które jakoś już nie robiło na mnie żadnego wrażenia. Jedna noga ugięta, a druga zwisająca z łóżka. W jedną noc stał się taki pospolity.
Jego wyrzeźbiona klatka piersiowa w spokoju unosiła się i opadała. Była taka piękna, ale już nie dzisiaj. Ciało cudowne, ale teraz już zwyczajne. Przyrodzenie może i piękne oraz imponujące — teraz jedynie nudne. Przypominał mi najzwyklejszą świnię. Chyba nie muszę mówić, że również tak śmierdział. Jakby wyszedł z zagrody. Tak to już bywa, jak się dużo wypije, a wypił zdecydowanie więcej ode mnie. Cuchnął kacem, świńską zagrodą, brakiem prysznica. Nawet od jego penisa waliło taką beznadzieją... Pomyśleć, że sam fantazjowałem kiedyś o namiętnej nocy z jego udziałem. Teraz chciałem się śmiać z samego siebie. Powoli zaczęło do mnie docierać, w jakim kłamstwie żyłem, decydując się na układy z nim. Już wiedziałem, jak w rzeczywistości mu bardzo na mnie zależało.
Jego partnerka właśnie się obudziła. Leżała gdzieś koło niego. Mało mnie to interesowało. Decha. Praktycznie nie miała nic sobą do zaprezentowania. Przeciągnęła się mocno i długo, niczym jakaś kotka w rui, wydając z siebie jeszcze przeciągły oraz niski pomruk. Nienawidzę kotów... Gdy zrozumiała, że wpatruje się w jej nagie poczynania, od razu naciągnęła na siebie kołdrę aż pod brodę, tym typowym gestem zawstydzonej kobiety, która zdała sobie sprawę, że przespała się z pierwszym lepszym mięśniakiem, a teraz widzi, że ktoś narusza ich prywatność.
Drzwi już były otwarte, a ja nawet nie wszedłem do środka. Próg to wciąż tylko próg.
Kobieta od razu rozpoczęła gorączkowe szukanie wzrokiem części swojej garderoby. Niezręczna cisza sobie trwała i trwała, aż zachichotałem rozbawiony, zauważając na klamce od sypialni jej czarne koronkowe majtki. Stanik znalazłem już wcześniej. Obudziłem się z nim na ryju, bo ktoś... W sumie sam nie wiem. Po cholerę rzucali stanikiem? Teraz już leżał gdzieś na ulicy za oknem. O ile ktoś go wcześniej nie zgarnął. Ach, uwielbiam takie zabawy. Bycie wrednym kundlem to jedyne, co naprawdę mi się w sobie podoba. Coś tak czułem, że zastanawiała się właśnie ile będę ją oglądać nago, gdy ruszy się po ciuchy. Przed nami ciężki poranek, a w zasadzie przede mną.

- Czemu nie jesz? - pytanie, które wyrwało mnie z objęć niemiłosiernych wspomnień. Było już dość późno. Obaj siedzieliśmy w kuchni przy małym stoliku, przy okropnej kolacji, która już po dwóch kęsach mi zbrzydła i pozbawiła apetytu. Podobnie jak po dwóch chwilach porannego widoku potrafiłem się odkochać i dać się ponieść kotłującej złości.
- Nie mam ochoty. - odpowiedziałem krótko, zaczynając się delikatnie huśtać na krześle.
Do dziś, gdy wspominam tamten poranek, zawodzi mnie pamięć. W zasadzie dopiero gdy odsunąłem się od barierki na balkonie i usłyszałem podjeżdżającą karetkę pogotowia ratunkowego, zrozumiałem, że ja...

- Przed chwilą jeszcze byłeś tak bardzo głodny. Czyżby nie smakowało? - kolejne pytanie, jednak, zamiast odpowiedzieć, odwróciłem głowę gdzieś w bok, kładąc sobie obie dłonie na karku. Dobrze pamiętam, jak wtedy oberwałem. Nie mogłem się ruszać przez dobre trzy dni, a teraz nie została po tym wszystkim ani jedna blizna. - Shu... Stało się coś? - trzecie i pewnie ostatnie pytanie, na które odpowiedziałem, lekko kręcąc głową.
Z czasem i jego i mój humor się poprawiły. Przyszedł czas na zmarnowanie kolejnego dnia wakacji na żałosne śpiewki po różnych klubach. (Wspominałem, że mimo wszystko miałem powoli tego dość?) Tu już nawet nie chodziło o kasę, nie mówiąc już o czerpaniu z tego żadnej satysfakcji. W życiu tak bywa, że wszystko się zmienia. Ja się zmieniam...
Siedziałem w męskim kiblu w tym tandetnym klubie. Poprawiałem się przed lustrem przy akompaniamencie odgłosów z jednej z tamtejszych kabin. Mój kochany mięśniak wreszcie pożałował i wymiotował od dobrej godziny. Jedynie przewróciłem oczami, mając zamiar już wyjść, gdyż tu nagle, mój przyjaciel wyszedł z tej kabiny i przemył twarz zimną wodą, po czym westchnął i oparł się dłońmi o obie krawędzi umywalki, ze spuszczoną głową.
Pojedyncze krople wody spływały po tej jego opalonej skórze z czoła, policzków prosto na podbródek, a potem powoli skapywały w dół. To wyglądało tak cudownie...
Jednak, zamiast się zachwycać, jedynie prychnąłem i oparłem się o ścianę tuż koło drzwi. Rzuciłem komentarz o wrażliwym brzuszku, a ten od razu wyskoczył, że to moja sprawka. Oczywiście nie jestem taki głupi, by na zawołanie się tu przyznawać, ale również nie warto było nie wspomnieć o tym, że sobie zasłużył. Nie ma sensu wymieniać barwnych epitetów, jakie padły podczas tej jakże mądrej konwersacji. Nie warto też wspominać, że skończyłem z głową w brudnym kiblu...

Wtedy czułem jeszcze większą chęć odegrania się, a dzisiaj... Jakoś mi smutno. Czemu ja teraz w ogóle zaczynam o tym myśleć? Czemu to wspomnienie nawiedza mnie akurat tutaj, teraz?
- Mógłbyś się do mnie odezwać.
- Źle się czuję. - wychrypiałem od razu, wciąż wpatrując się gdzieś w bok. Czułem jakąś dziwną ulgę. Wiedziałem, że przynajmniej Lennie nic mi takiego nie zrobi, że w jego objęciach mogę się czuć bezpiecznie i nie będę musiał o niego walczyć, bo on nie będzie chciał mnie zostawić samego. Nadeszła chwila, że mogłem po prostu odpuścić, zapomnieć i iść dalej przez życie z miejscem na o wiele piękniejsze wspomnienie. Wstałem, klęknąłem na oba kolana i przytuliłem się do rudzielca, obejmując go w pasie. Ten stolik był taki mały, że nie musiałem robić nawet żadnego kroku. - Mogę to ja tobie się tak oficjalnie oświadczyć? - spytałem, zaczynając się cicho śmiać, a po moim policzku, popłynęła mała łezka. Byłem prze szczęśliwy i powoli sięgnąłem do kieszeni bluzy.

(Lennie~?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz