28 kwi 2020

Akusai CD Ozyrys

Bardzo się cieszyłem kiedy chłopak powiedział, że lalka mu się podoba. Widziałem szczerość w jego oczach i słyszałem w słowach, przez co radość jeszcze bardziej się po mnie rozchodziła. Po tym jakże krótkim pokazie odprowadziłem lalkę z powrotem do przyczepy, radośnie przy tym ją obracając. Gdy zasiadła już na swym poprzednim miejscu mogłem wrócić do Ozyrysa. Gdy wyszedłem spostrzegłem swojego przyjaciela, Erai swobodnie kierował się w stronę mojego towarzysza. Podniosłem węża na ręce, a widząc przerażoną minę niższego od razu go przeprosiłem. Moje zapewnienia jednak na nic się zdały i Ozyrys czym prędzej ulotnił się z miejsca, krótko się ze mną żegnając. Tak jak szczęście mnie szybko dopadło, równie szybko opuściło. Zdawałem sobie sprawę, że widok takiego węża może wzbudzać niechęć, przez co jeszcze bardziej za złe miałem sobie, że pozwoliłem na to aby Erai wystraszył chłopaka. Spoglądałem za odchodzącym w popłochu chłopakiem dopóki nie znikł mi całkowicie z pola widzenia. Westchnąłem ciężko nad swoją lekkomyślnością. Nie chciałem aby Ozyrys się wystraszył, wąż na pewno też nie chciał mu zrobić krzywdy, jednakże jest to zwierzę niebezpieczne. Doskonale to wiem, więc nie dziwiłem się tej reakcji, liczyłem jednak, że przez ten drobny wypadek Ozyrys nie zacznie mnie unikać. Bo w sumie i takie sytuacje się zdarzały. Z lekko ponurym humorem wróciłem do przyczepy kładąc się na zaścielonym łóżku. Wąż ułożył się gdzieś obok mnie ponownie mając zamiar zasnąć na długie godziny, jak to miał w zwyczaju robić bez względu na to czy byłem z nim czy też nie. Nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem rozmyślając nad sposobem aby jeszcze raz przeprosić Ozyrysa za tę sytuację.
Obudziłem się niesamowicie wcześnie, co nawet Erai'a zaskoczyło, jako że podniósł łeb spoglądając gdzie to się wybieram. Wstałem leniwie z łóżka i przeciągając się wybrałem jasnoniebieski strój na dzisiaj, zdążyłem się jeszcze uczesać, mogłem sobie pozwolić na powolne ruchy przez to, że miałem tyle czasu w zapasie. Gdy uporałem się z poranną rutyną i nakarmiłem węża wyszedłem na śniadanie z lekko zaspanym uśmiechem na ustach. Krótkie przejście od przyczepy do namiotu z jedzeniem pobudziło mnie, świeże powietrze i lekki chłodny wiatr dodał mi energii. Tak naprawdę nawet nie wiedziałem gdzie mógłbym znaleźć Ozyrysa, wiec mógłbym później pójść na polanę, na której wczoraj byliśmy i poczekać tam na niego. Wspominał, że to tam zawsze ćwiczy wiec dzisiaj raczej też by poszedł, prawda? W zamyśleniu wszedłem do namiotu, zanim poszedłem do bufetu dostrzegłem znajomą mi sylwetkę i burze brązowych włosów. Radośnie podszedłem do Ozyrysa, mimowolnie roztrzepując mu fryzurę. Ten jednakże wystraszył się, przez co na stole wylądowała herbata, bez kubka już.
- Przepraszam cię bardzo, nie chciałem cię wystraszyć - powiedziałem przepraszającym tonem, zaczynając wycierać stół ręcznikami. Idiota ze mnie, w końcu wiedziałem, że dotyk nie należy do rzeczy które lubił.
- N-nic się nie stało - odparł, po czym delikatnie się uśmiechnął. - Myślałem, że to ktoś inny, nic się nie stało. - dodał spokojnie. 
Gdy udało nam się pozbyć nadmiaru płynu z blatu wyrzuciliśmy chusteczki i wróciliśmy do stołu, na którym mimo wszystko została plama.
- Jeszcze raz, bardzo cię przepraszam. Zrobię ci herbatę. - zaproponowałem i nie czekając na słowo zgody czy sprzeciwu wziąłem kubek chłopaka i poszedłem do bufetu aby zrobił wspomniany napar. Po chwili dołączył do mnie Ozyrys z drugim naczyniem i lekkim uśmiechem.
- A ty co chcesz wypić? - zapytał spoglądając na mnie, wyczekując odpowiedzi, nad którą musiałem się chwilę zastanowić.
- Też wybiorę herbatę. - powiedziałem z radosnym i jednocześnie przepraszającym uśmiechem. W odpowiedzi chłopak pokiwał głową i podobnie jak ja zaczął przygotowywać herbatę. W międzyczasie zanim zagotowała się woda zdążyłem nałożyć sobie na talerz jajecznicy i zrobić do tego kanapkę. Gdy wróciłem mogliśmy już zalać napoje i wrócić do stołu. - Bardzo Cię przepraszam za te wczorajszą sytuację. - powiedziałem, skupiając na sobie wzrok Ozyrysa który dotychczas spuszczony był na stół. - Naprawdę nie sądziłem, że wyjdzie i Cię wystraszy, zwykle śpi do wieczora. - dodałem. Miałem nadzieję, że nie będzie bał się Erai'a, ponieważ on naprawdę nie jest groźny dla znajomych osób. Ponadto nie chciałem aby unikał spotkań gdzieś blisko przyczepy z powodu węża.
- W porządku, nic się nie stało. - zapewnił z lekkim uśmiechem, który odwzajemniłem mimo, że nie byłem do końca przekonany. W końcu wczorajsza reakcja była bardzo intensywna.
- Skoro tak to co powiesz na to abym Ci dzisiaj potowarzyszył? Chyba że wolisz sam poćwiczyć, to nie ma problemu. - powiedziałem radosnym tonem.
- No... N-no nie wiem. - powiedział ponownie spuszczając wzrok i naciągając rękawy na dłonie. - A jak przypadkiem coś Ci zrobię?
Szczerze zdziwiły mnie słowa Ozyrysa, nie sądziłem, że aż tak się o to martwił. Przecież wypadki się zdarzały zawsze, a nie bałem się aby miał zrobił mi jakąś ogromną krzywdę, nawet jeśli zrobił by małą, przebolał bym to, chociaż martwił się czy nie pogorszy to niepewności chłopaka.
- Nie martw się o to, na pewno nie zrobisz. - powiedziałem z pewnym uśmiechem.
Ozyrys długo zastanawiał się nad odpowiedzią, zagryzając dolną wargę, jednak ja cierpliwie na nią czekałem przyglądając mu się uważnie z lekkim uśmiechem.
- Ale będziesz się trzymał z dala. Bardzo z dala. - postawił warunek, a słysząc jego słowa niemal podskoczyłem z radości.
- W porządku! to po śniadaniu przejdziemy się na polanę, czy masz coś wcześniej jeszcze do załatwienia? - zawołałem entuzjastycznie, na moje pytanie chłopak pokręcił jedynie głową.
Bardzo cieszyłem się, że mogłem pójść z nim poćwiczyć, w razie co mogłem wziąć też lalkę, w sumie ciekawy mógłby być występ z udziałem ognia i tańczących marionetek... Może kiedyś uda mi się namówić Ozyrysa na coś takiego? Ale nie chce go na razie niczym takim stresować, więc lepiej zostawić to na kiedyś. Do końca posiłku starałem się zagajać lekkie rozmowy, całkowicie niezobowiązujące. Przyjemnie nam się rozmawiało na temat chociażby pogody, co mnie szczerze cieszyło, Ozyrys też trochę więcej odpowiadał, widocznie czuł się swobodniej trochę. Radowało mnie to, że wczorajsza sytuacja nie wpłynęła na całokształt tak źle jak przewidywałem. Czasami za bardzo polegałem na czarnych scenariuszach pomimo ogólnego pozytywnego podejścia. Kiedy skończyliśmy śniadanie wyszliśmy z namiotu i ruszyliśmy spacerem w znanym już kierunku.
- Myślisz, że jak już będziesz miał jednego widza to szybciej się przyzwyczaisz do publiczności? - spytałem lekkim tonem.

<Ozyrys?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz