Raptownie wyobraziłem sobie wielką pomarańczową marchewkę, z której wyciąłem magią coś na wzór ust i oczu, oraz dziury na kończyny. Po chwili wszedł w niego wielki biały królik o moim imieniu. Skąd się on tak w ogóle wziął? Szybko pomachałem głową i spojrzałem w kierunku, którym zniknęła dziewczyna. Nic nie rozumiałem, ale tylko wzruszyłem ramionami i wstałem.
- Jak ona się nazywa? - zapytałem Gattę, która najwidoczniej była tym wszystkim rozbawiona. Szkoda, że nie potrafiłem czytać w myślach. Od razu bym się o wszystkim dowiedział.
- Ten pączek? - zaśmiała się prychając, gdy wspomniałem o tej dziewczynie. "Pączek? Nie jest gruba" pomyślałem, ale jakoś nie miałem zamiaru się w tej chwili z nią dzielić tą informacją.
- Jak się nazywa? - zapytałem ponownie. Spojrzała na mnie podnosząc jedną brew, jakby się dziwiła, że znowu się o to zapytałem.
- Lottie – odwróciła się i miała zamiar odejść. Szybko wstałem i zagrodziłem jej drogę. Byłem od niej wyższy, dlatego musiała zadzierać głowę do góry. Bawiła mnie nieco jej mina.
- Lottie jaka? - zapytałem ponownie. Nadęła policzki.
- Larsen – fuknęła, ale po chwili się rozpromieniła, jakby wpadła na wariacki albo wredny pomysł. - A co? Podoba ci się? - zaśmiała się. Ugh... nie lubiłem takiej gadaniny, dlatego mój uśmiech szybko zszedł z twarzy. - Ha! Zabawne! - zaśmiała się. - Pączek oraz koleś, który ma imię królika! - prychnęła rozbawiona. Zmarszczyłem brwi.
- Oj Gatta... czasem nie zważasz na słowa... - pokręciłem głową. - Po za tym, w porównaniu do ciebie, to ona ma jakieś kształty deseczko – uśmiechnąłem się niewinnie, a widząc jej naburmuszoną twarzyczkę, automatycznie się zaśmiałem.
- Wolę być płaska, nić żeby mi się tłuszcz wylewał na boki – zacisnęła pięści i mnie wyminęła. Ponownie się zaśmiałem.
- Spójrz na siebie! - machnąłem ręką za plecami i wyobraziłem sobie mały kawał, który idealnie pasował do jej słów. Spojrzała na mnie nie wiedząc o co mi chodzi, ale gdy wskazałem na jej brzuch, automatycznie krzyknęła i wybiegła ze stołówki. Ja także z niej wyszedłem śmiejąc się, że aż brzuch mnie bolał. Nigdy nie zapomnę tego wielkiego brzucha i sadełka, które latało jej na wszystkie strony! Ha! Czasem przechodzę samego siebie, na prawdę. To było wręcz idealne! Na tych chudziutkich nóżkach daleko nie pobiegnie, a skutki mojego czaru zniknął dopiero jutro. Taka mała kara. Może się w końcu nauczy zważać na słowa, jeśli nie, zabawię się jeszcze raz jej kosztem.
Gruba? Tłuszcz wylewa się na boki? To w ogóle nie pasowąło do opisy... Lottie. Tak, tak się nazywała, jeśli dziewczyna mnie nie okłamała – a to nie możliwe. Ona zawsze mówi prawdę, rzecz w tym, ze jest wredna i tyle, ale rzadko kłamie. Tylko wtedy, gdy to jest konieczne. Takie coś jak zmiana imienia, nie jest w żaden sposób dużym wysiłkiem i nikomu to nie jest potrzebne. Nie rozumiałem, dlaczego tak sądziła. Może wydaje się taka? Jest niziutka i nieco grubsza od tych wysokich i szczupłych panienek, ale nie wydaje mi sie, a raczej to wiem, że nie można jej nazwać grubą. Ma po prostu taką figurę i tyle. Po za tym mówiłem prawdę, mówiąc o tym, że ona ma jakieś kształty. Innych dziewczyn nie ma za co złapać, chyba, że za włosy – większość na długie. Jestem pewien, że gdyby Lottie tego chciała, mogłaby być urocza na swój własny sposób. Po za tym z uśmiechem dużo lepiej wygląda niż z posępną miną, więc dużo pracy przy niej by nie było. Mój ojciec zawsze mi powtarzał, że wystarczy zwrócić na człowieka uwagę, aby stał się pociągający i piękny na swój własny sposób.
Pióra za jakiś czas znowu się pokażą, może spróbować wbić się w powietrze? Raczej nie. Nigdy nie latałem, a w tym wieku to pewnie wywołam jakąś kraksę z własnym udziałem i ewentualnie z jakimś drzewem. W końcu nie polecę nad ulicą, aby pokazać się ludziom, prawda? Chociaż zaklęcie iluzji nie jest trudne... ale nie. Nawet nie mam zamiaru ich uwalniać. Niech pióra się dalej pojawiają, nie ważne. Nie będę próbował, bynajmniej nie sam. Może za jakiś czas, gdy spotkam się z ojcem.
Zacząłem wracać do swojego namiotu, jednak po drodze coś mnie zatrzymało. Konkretnie płacz jakiejś dziewczyny. Jak to ja, podsłuchałem rozmowę. Z głosu jednej z nich poznałem tą Gattą. Inne, to pewnie jej koleżanki, ale czy to ważne? Bardziej zaciekawiła mnie ich rozmowa.
- To ten głupi White mi to zrobił – zaczęła płakać, a mi się chciało śmiać. "Należało się to deseczko" pomyślałem.
- Ale jak? Przecież to tylko magik, to tylko sztuczki. Nie myślisz chyba, że... - przygryzłem dolna wargę. Nikt nie mógł się nawet domyślać. Dlaczego ja czasem się nie pohamuje?
- Jestem pewna! - myślałem, że o mnie chodzi. Byłem już skończony. - To ta gruba! - i nagle wszystko się odwróciło. - Zakochała się w nim, więc na pewno coś mi zrobiła! Chciała się mnie pozbyć, bo wie, że to ja się mu spodobam! - no dobra, jeszcze bardziej mi się chciało śmiać, ale się powstrzymałem. Dalej się temu wszystkiemu podsłuchiwałem z coraz to większym zaciekawieniem.
- No co ty, ona bawi się z małpami, jak to mogła ci zrobić?
- Normalnie! Pewnie jest jakąś wiedźmą! Jeszcze zobaczy, pożałuje!
- A dlaczego wykluczasz tego chłopaka?
- Widziałam kiedyś jak ćwiczył. Zapadnia była pod nim, a królik już dawno wsadzony do kapelusza. To żadna magia! - krzyknęła, a mi się raptownie przypomniały pierwsze dni. Musiałem coś zrobić, ponieważ Pik coś zaczął podejrzewać. Nie sądziłem, że i ona to widziała. - Po za tym, podobam mu się, więc wiem, że tego by nie zrobił – prychnęła. Odsunąłem się od namiotu, a gdy byłem już spory kawał od niej, wybuchnąłem śmiechem.
- Co cię tak rozbawiło? - usłyszałem znajomy głos Pika, który delikatnie się uśmiechał. Spojrzałem w jego stronę próbując się opanować.
- Nic takiego – pokręciłem głową. Zaczął odchodzić, ale go zatrzymałem. - Gdzie jest namiot Lottie? - zapytałem. Zapewniłem go, że chce się tylko z nią poznać i nic więcej, w sumie po części tak było, ale też chodziło mi o to, aby ta dziwna Gatta nic jej nie zrobiła. Nie lubię czegoś takiego, a ona nie wiadomo co czego może się posunąć.
Wszedłem do wskazanego przez niego namiotu, gdzie zobaczyłem na materacu śpiącą dziewczynę, owiniętą w szczelny kokon.
- Ej, Lottie – wzdrygnęła się i automatycznie otworzyła oczy. - Owinęłaś się jak dżem w placku – uśmiechnąłem się, gdy wyobraziłem sobie ten piękny widok placków z dżemem na talerzu. Najbardziej to lubię jabłkowe, najlepsze są papierówki.
<Lottie? Też się spróbowałam rozpisać xd>