- Może sobie jakoś poradzę sama, ale i tak mógłbyś przyjść zobaczyć, czy moja wola była wystarczająco silna - odparła. - No, na mnie już chyba czas. Dobranoc - pożegnała się podchodząc do wyjścia.
- Dobranoc - odpowiedziałem wstając i odprowadzając ją wzrokiem. Gdy tylko zniknęła mi z oczu rzuciłem się na łóżko. Wyciągnąłem z kieszeni lizaka, którego włożyłem do ust i ogarnąłem trochę pokój. Po jakimś czasie wyrzuciłem pozostały już tyko patyczek po lizaku do śmieci. Ściągnąłem koszulkę i założyłem dresy kładąc się spać.
Wstałem, jak zwykle, jakoś przed ósmą. Wziąłem szybki, orzeźwiający prysznic i założyłem jasne spodnie i do tego biała bluza z kapturem. Tak, tym razem nie t-shirt. Tego dnia było naprawdę zimno. Śnieg padał od rana, a mi mało uśmiechało się wychodzić na dwór. Z tego powodu na dzisiaj postanowiłem sobie odpuścić rzucanie nożami, biorąc pod uwagę moje doświadczenie i liczbę osób na sali. Podczas mycia zębów przypomniałem sobie o Smiley, która jeszcze pewnie śpi. Już miałem napełniać kubek zimną wodą, jednak stwierdziłem odpuścić. W końcu wczoraj już miała wystarczająco problemów z mokrymi rzeczami. Zamiast tego schowałem do kieszeni telefon i ruszyłem do niej.
Po cichu wślizgnąłem się do środka, a ona tak słodko spała. Jej włosy rozrzucone były po poduszce na wszystkie strony. Jej usta były lekko rozchylone, a klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. "Jak pięknie będzie zakłócić jej spokojny sen" - pomyślałem. Wybrałem jakąś donośną piosenkę i ustawioną na największą głośność puściłem jej tuż przy uchu. Nie musiałem długo czekać, by podskoczyła jak oparzona rozglądając się dookoła. Jej wzrok zatrzymał się na mojej osobie. Uśmiechniętej od ucha do ucha i wyłączającej muzykę.
- Dzień dobry - przywitałem się, a ona przejechała dłonią po twarzy.
- Która godzina? - spytała ziewając
- Już pewnie ósma - odparłem obojętnie, a ona walnęła się na poduszkę.
- Hej, zlitowałem się i nie oblałem cię wodą, a ty, zamiast skorzystać nie wstajesz? - spojrzała na mnie z jednej strony dość błagalnie, a z drugiej groźnie. Westchnąłem głośno i ściągnąłem z niej kołdrę, na co mruknęła wyrażając swoje niezadowolenie. - Jako, że wygrałem wczorajszy zakład, proszę cię, abyś w końcu wstała - powiedziałem, próbując innego sposobu. Uśmiechnęła się, lecz nie otworzyła oczu. Przewróciłem oczami. Usiadłem obok niej na łóżku i zacząłem ją łaskotać. Była silna przez kilkanaście pierwszych sekund, potem wymiękła i wybuchła śmiechem klepiąc mnie po twarzy i wijąc się jak wąż.
- Do..bra! Już! Wsta..ję! Prze... przestań - mówiła przez śmiech, dlatego wstałem i spojrzałem na zegarek.
- Daję ci dziesięć... - widząc jej minę zmieniłem zdanie. - Dobra, piętnaście minut i najpierw coś zjemy, a potem na trening - oświadczyłem radośnie, a ona posnuła się do łazienki.
< Smiley? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz