Roześmiałam sie. To już drugi raz, dzięki niemu. Spojrzałam mu w oczy.
- Pije kawę dzień w dzień, przez kilka lat i żyje, zdrowa...
Drgała mu noga. Popiłam swojej kawy.
- Może jutro dam ci coś innego niż kawa...?-zamyśliłam się. Robiłam to specjalnie, widząc jak się męczy i główkuje. Przygryzłam wargę, mój sadystyczny zmysł się obudził.
- Powiedz mi...
- Domyśl się.
Drgnęła mu powieka. Patrzył uważnie jak popijam kawusi.
- Napój bogów... ambrozja- westchnęłam cicho. - już się uodporniłam na jej działanie.
- Czyli?
- Kawa...- zaczęłam. - prócz tego, że uzależnia, bo jej picie sprawia niebiańską przyjemność...
- Taak?-jego twarz była niesamowicie blisko mojej.
- Bardzo pobudza, a ty właśnie działasz pod wpływem kofeiny - położyłam delikatnie dłoń na jego ramieniu i odsunęłam go. - Proszę, nie jesteśmy na tyle blisko ze sobą byś tak przybliżał swoją twarz do mojej.
Zamrugał ślepkami.
- Akumo, odprowadzę cię. Efekt kawy nie jest długotrwały, a potem padniesz...
Wyszliśmy z mojego namiotu i okrężną drogą ruszyliśmy do niego.
- nie jest ci zimno?-spytał.
- Pytasz by mnie objąc ramieniem i ogrzać? - uniosłam brew z uśmiechem. - Ja nie marzne. Nigdy nie ujrzysz mne drżącą z zimna.
- No ta. Z ognia piekielnego zrodzona - mruknął.
- A do lucyfera mówie tatuś-uśmiechnęłam się tajemniczo, a on troche nerwowo. - żartowałam... jestem na prawie sto procent pewna, że moim ojcem był mąż mojej mamy.
- Prawie? Czyli jest szansa, że jakiś diabeł to twój tatuś?
- Zawsze jest taka możliwość. Skąd wiesz, że tak naprawde nie jesteś dzieckiem lisich youkai, który ma zapieczętowane moce? Twoi rodzice mogli podłożyć cię ludziom na odchowanie, bo sami nie mogli z pewnych powodów... może byli ścigani i nie chceli by im lisiątku stała się krzywda?-westchnęłam.
- Pije kawę dzień w dzień, przez kilka lat i żyje, zdrowa...
Drgała mu noga. Popiłam swojej kawy.
- Może jutro dam ci coś innego niż kawa...?-zamyśliłam się. Robiłam to specjalnie, widząc jak się męczy i główkuje. Przygryzłam wargę, mój sadystyczny zmysł się obudził.
- Powiedz mi...
- Domyśl się.
Drgnęła mu powieka. Patrzył uważnie jak popijam kawusi.
- Napój bogów... ambrozja- westchnęłam cicho. - już się uodporniłam na jej działanie.
- Czyli?
- Kawa...- zaczęłam. - prócz tego, że uzależnia, bo jej picie sprawia niebiańską przyjemność...
- Taak?-jego twarz była niesamowicie blisko mojej.
- Bardzo pobudza, a ty właśnie działasz pod wpływem kofeiny - położyłam delikatnie dłoń na jego ramieniu i odsunęłam go. - Proszę, nie jesteśmy na tyle blisko ze sobą byś tak przybliżał swoją twarz do mojej.
Zamrugał ślepkami.
- Akumo, odprowadzę cię. Efekt kawy nie jest długotrwały, a potem padniesz...
Wyszliśmy z mojego namiotu i okrężną drogą ruszyliśmy do niego.
- nie jest ci zimno?-spytał.
- Pytasz by mnie objąc ramieniem i ogrzać? - uniosłam brew z uśmiechem. - Ja nie marzne. Nigdy nie ujrzysz mne drżącą z zimna.
- No ta. Z ognia piekielnego zrodzona - mruknął.
- A do lucyfera mówie tatuś-uśmiechnęłam się tajemniczo, a on troche nerwowo. - żartowałam... jestem na prawie sto procent pewna, że moim ojcem był mąż mojej mamy.
- Prawie? Czyli jest szansa, że jakiś diabeł to twój tatuś?
- Zawsze jest taka możliwość. Skąd wiesz, że tak naprawde nie jesteś dzieckiem lisich youkai, który ma zapieczętowane moce? Twoi rodzice mogli podłożyć cię ludziom na odchowanie, bo sami nie mogli z pewnych powodów... może byli ścigani i nie chceli by im lisiątku stała się krzywda?-westchnęłam.
Akuma?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz