Rano, jak wstałem poszedłem tylko przejechać się na monocyklu, nie robiąc nic trudniejszego. Po prostu nie wiedziałem co mam robić czekając do południa. Nie opłacało mi się zaczynać długiego treningu, więc jakoś o jedenastej trzydzieści odłożyłem monocykl i wróciłem do siebie wziąć prysznic, po czym położyłem się i zacząłem słuchać muzyki.
Rue faktycznie była u mnie koło południa. Wpuściłem ją do środka i czekałem, aż przemówi pierwsza. Zamiast tego uśmiechnęła się i wyciągnęła paczkę BobBloob'a podając mi ją. Od razu się rozpromieniłem. Chciałem rozerwać opakowanie na strzępy i pochłonąć słodycz za jednym razem, jednak opanowałem się. Z trudem powstrzymałem okrzyk radości i pokazałem jej ruchem dłoni, żeby usiadła, a po chwili uczyniłem to samo. Delikatnie i powoli otworzyłem paczkę. Chciałem podzielić się z trochę z dziewczyną, jednak ona po chwili wyciągnęła swoją własną.
Gdy tylko posmakowałem różowej waty zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się. Tak bardzo za tym tęskniłem. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na nią. Również jadła, tylko, że nie z takim uczuciem jak ja. Dla niej, to było po prostu coś dobrego. Dla mnie, to była zakazana miłość z dzieciństwa.
Ucieszyła się widząc, jaką radość mi sprawiła. Tak samo, jak ja, gdy tańczyliśmy. Oficjalnie stwierdzam, że warto było.
Doszedłem do wniosku, że żadne z nas nie powiedziało dzisiaj do siebie ani jednego słowa. Najwyraźniej, wystarczył gesty i mimika, jednak to było nieco dziwne.
- Idziesz jeszcze dzisiaj na trening? - przerwałem ciszę. Rue wzruszyła ramionami.
- A ty dzisiaj byłeś? - zapytała wyrzucając puste opakowanie po BobBloob'ie do śmietnika.
- Chwilę pojeździłem - odpowiedziałem. - Jeśli chcesz, mogę pójść z tobą. Z chęcią popatrzę jak robisz jakieś wygibasy - zaproponowałem, na co się zaśmiała.
- Jeśli chcesz, w porządku - odparła obojętnie. Wstałem i po wyrzuceniu tej folii wytarłem dłonie w spodnie. - Na poważnie chcesz iść ze mną na trening? - spytała zdziwiona. Ja, nie wiedziałem co odpowiedzieć. Stałem jak kołek, a moje spojrzenie było chyba dość dziwne. Zmarszczyłem brwi.
- To... coś dziwnego?
- Nie, nie! - machnęła ręką zbliżając się do drzwi. - Po prostu mnie zaskoczyłeś. Uprzedzam, że możesz się nudzić - dodała, po czym opuściła mój namiot. Wyszedłem zaraz za nią. - Pójdę na chwilę do siebie po rzeczy, poczekasz na sali?
- Jasne - posłałem jej ciepły uśmiech i rozdzieliliśmy się. Ruszyłem prosto na salę treningową, która o tej porze była raczej pusta, ponieważ większość je teraz obiad. Uznałem, że to idealny moment na chwilę spokoju i okazję, żeby przypatrzeć się czym Rue zajmuje się na co dzień.
Rue faktycznie była u mnie koło południa. Wpuściłem ją do środka i czekałem, aż przemówi pierwsza. Zamiast tego uśmiechnęła się i wyciągnęła paczkę BobBloob'a podając mi ją. Od razu się rozpromieniłem. Chciałem rozerwać opakowanie na strzępy i pochłonąć słodycz za jednym razem, jednak opanowałem się. Z trudem powstrzymałem okrzyk radości i pokazałem jej ruchem dłoni, żeby usiadła, a po chwili uczyniłem to samo. Delikatnie i powoli otworzyłem paczkę. Chciałem podzielić się z trochę z dziewczyną, jednak ona po chwili wyciągnęła swoją własną.
Gdy tylko posmakowałem różowej waty zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się. Tak bardzo za tym tęskniłem. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na nią. Również jadła, tylko, że nie z takim uczuciem jak ja. Dla niej, to było po prostu coś dobrego. Dla mnie, to była zakazana miłość z dzieciństwa.
Ucieszyła się widząc, jaką radość mi sprawiła. Tak samo, jak ja, gdy tańczyliśmy. Oficjalnie stwierdzam, że warto było.
Doszedłem do wniosku, że żadne z nas nie powiedziało dzisiaj do siebie ani jednego słowa. Najwyraźniej, wystarczył gesty i mimika, jednak to było nieco dziwne.
- Idziesz jeszcze dzisiaj na trening? - przerwałem ciszę. Rue wzruszyła ramionami.
- A ty dzisiaj byłeś? - zapytała wyrzucając puste opakowanie po BobBloob'ie do śmietnika.
- Chwilę pojeździłem - odpowiedziałem. - Jeśli chcesz, mogę pójść z tobą. Z chęcią popatrzę jak robisz jakieś wygibasy - zaproponowałem, na co się zaśmiała.
- Jeśli chcesz, w porządku - odparła obojętnie. Wstałem i po wyrzuceniu tej folii wytarłem dłonie w spodnie. - Na poważnie chcesz iść ze mną na trening? - spytała zdziwiona. Ja, nie wiedziałem co odpowiedzieć. Stałem jak kołek, a moje spojrzenie było chyba dość dziwne. Zmarszczyłem brwi.
- To... coś dziwnego?
- Nie, nie! - machnęła ręką zbliżając się do drzwi. - Po prostu mnie zaskoczyłeś. Uprzedzam, że możesz się nudzić - dodała, po czym opuściła mój namiot. Wyszedłem zaraz za nią. - Pójdę na chwilę do siebie po rzeczy, poczekasz na sali?
- Jasne - posłałem jej ciepły uśmiech i rozdzieliliśmy się. Ruszyłem prosto na salę treningową, która o tej porze była raczej pusta, ponieważ większość je teraz obiad. Uznałem, że to idealny moment na chwilę spokoju i okazję, żeby przypatrzeć się czym Rue zajmuje się na co dzień.
< Rue? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz