- W takim towarzystwie mógłbym się nawet kąpać w szambie - uśmiechnąłem się, na co usłyszałem charakterystyczne "fuuj".
- A tak na poważnie? - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- No tak, na poważnie - odparłem myśląc nad zmianą tematu.
- Nie - klepnęła mnie w ramię. - Jak ci się tańczyło, tak na poważnie? - spytała ponownie. Zatrzymałem się, a ona po chwili uczyniła to samo. Spojrzałem w niebo. I ruchem głowy nakazałem, by zrobiło to samo.
- Czy to aby przypadkiem nie jest mały wóz? - odparłem wskazując palcem gwiazdozbiór.
- Moim zdaniem, to jest.... Hej! - uderzyła mnie lekko, na co się zaśmiałem. Szczerze, wątpiłem, że da się nabrać na tą zmianę tematu, ale zawsze warto spróbować. - Nie wymigasz się! Mów - rozkazała stanowczo.
- Spodziewałem się... Właściwie nie wiem czego. Żyję - przerwałem na chwilę spoglądając w niebo, ponieważ jej pewny siebie wzrok i uśmiech nie tylko mnie denerwował, ale i trochę przerażał. - To chyba najważniejsze...
- Nie owijaj w bawełnę, Azu - westchnęła.
- Azu? - zwróciłem uwagę na sposób, w jaki mnie nazwała. Spodobał mi się.
- No mów - stawała się już coraz bardziej niecierpliwa.
- To mi nie przerywaj! Mówię, jak mi się podoba i nie chcę, żeby były jakieś niejasności... - oświadczyłem, na co tylko przewróciła oczami i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - Myślałem, że będzie gorzej, przyznaję, nie było źle, co nie zmienia faktu, że ja po prostu nie jestem zbyt stworzony do tańczenia, tylko...
- Podobało ci się czy nie?! - znowu przerwała, tym razem trochę podnosząc głos.
- Nie powiem, że nie, tylko dlatego, że dobrze bawiłem się z Tobą, okej? - w końcu to z siebie wydusiłem również podnosząc głos. - Miło bawiłem się w twoim towarzystwie, nie ważne, czy tańcząc, czy pijąc! W ogóle lubię spędzać z tobą czas, bo jesteś zabawna, miła, inteligentna... Bo cię po prostu lubię! Ale tak, czy siak, nie tańczę - ostatnie zdanie bardziej burknąłem. Na jej twarzy stopniowo, najpierw pojawiał się uśmiech, a potem coraz bardziej powiększał. Ruszyliśmy dalej. Dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę z tego, co powiedziałem. Nie kłamałem, Rue jest super, ale... co ja właściwie powiedziałem?! Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Następnym razem będę pamiętać, żeby nie tańczyć, bo chyba źle to na mnie wpływa. Mimo to, nie żałowałem, że spróbowałem. Poza tym, ona i tak znalazła by jakiś sposób, by mnie przekupić...
Dalej szliśmy już w ciszy, jednak nie była to krępująca cisza. Napawaliśmy się spokojem otaczającym nas i pięknym gwiaździstym niebem.
< Rue? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz