Azucar był przezabawny. Przez nasze bitwy co prawda odnieśliśmy kilka strat, ale nie poważnych. Każdy z nas, a dokładniej mówiąc chłopak poszedł się przebrać, co ja zrobiłam to samo. Nie zależało mi na kocu, wreszcie miałam ich więcej niż dwa. Po tym jak się przebrałam, chłopak nie wracał. Więc wyszłam za nim i trafiłam, aż do jego namiotu. Po krótszej rozmowie stwierdziłam, że dzisiaj była to już nasza "druga bitwa". Chłopak dołączył się do śmiania wraz ze mną, gdy tylko powiedziałam, że może jeszcze ucierpieć. Nie mogliśmy przestać się śmiać. Jak już głupawka nam ustąpiła, ja rozejrzałam się po namiocie chłopaka.
- Będziesz tutaj coś zmieniać? - spytałam, a on spojrzał na mnie.
- Dzisiaj zamyśliłem się, ale nie wiem do końca... - odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się.
- Lubisz biały co nie? - on przytaknoł na znak, że mam rację.
- Co by tutaj zrobić? - spytałam się pod nosem sama siebie.
- Coś mówiłaś?
- Nie...nie, wydawało ci się - zaprzeczyłam. Zobaczyłam na ziemi kilka piłeczek zrobionych z gąbki czy tam pianki, sama nie wiedziałam, ale na pewno jak się nimi uderzyło to nie zaboli. Wzięłam jedna z nich, jak chłopak zwrócił tylko uwagę na coś innego. Jak tylko się odwrócił, rzuciłam w niego piłeczką.
- Skoro dwa razy się już byliśmy to czemu by nie trzeci raz z tym, że założymy się o coś, co ty na to? - spojrzałam się uśmiechnięta na chłopaka, a on chwilę zastanowił się.
- Czemu by nie, a o co się założymy? - spytał, a ja znałam już o odpowiedź.
- Przez jeden dzień, a dokładnie jutro. Osoba która przegra, będzie musiała robić wszystko o co poprosi wygrana osoby. Nie tyczy się to ćwiczeń w namiocie - Azucar'owi pasowało. Pisaliśmy sobie nawzajem ręce i zaczęliśmy nasza walkę. Zabawa trwała i można by powiedzieć, że nie miała końca, ale na sam koniec poddałam się ze względu na to, że nie miałam już sił.
- Dobra wygrałeś! - oświadczyłam, a ja spojrzałam się na zegarek. - Będę się zbierać, jutro spotkamy się ponownie. Tylko pamiętaj, że będziesz mnie pewnie obudzić. Nie należę do osób które wstają rano - zaśmiałam się.
- Będziesz tutaj coś zmieniać? - spytałam, a on spojrzał na mnie.
- Dzisiaj zamyśliłem się, ale nie wiem do końca... - odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się.
- Lubisz biały co nie? - on przytaknoł na znak, że mam rację.
- Co by tutaj zrobić? - spytałam się pod nosem sama siebie.
- Coś mówiłaś?
- Nie...nie, wydawało ci się - zaprzeczyłam. Zobaczyłam na ziemi kilka piłeczek zrobionych z gąbki czy tam pianki, sama nie wiedziałam, ale na pewno jak się nimi uderzyło to nie zaboli. Wzięłam jedna z nich, jak chłopak zwrócił tylko uwagę na coś innego. Jak tylko się odwrócił, rzuciłam w niego piłeczką.
- Skoro dwa razy się już byliśmy to czemu by nie trzeci raz z tym, że założymy się o coś, co ty na to? - spojrzałam się uśmiechnięta na chłopaka, a on chwilę zastanowił się.
- Czemu by nie, a o co się założymy? - spytał, a ja znałam już o odpowiedź.
- Przez jeden dzień, a dokładnie jutro. Osoba która przegra, będzie musiała robić wszystko o co poprosi wygrana osoby. Nie tyczy się to ćwiczeń w namiocie - Azucar'owi pasowało. Pisaliśmy sobie nawzajem ręce i zaczęliśmy nasza walkę. Zabawa trwała i można by powiedzieć, że nie miała końca, ale na sam koniec poddałam się ze względu na to, że nie miałam już sił.
- Dobra wygrałeś! - oświadczyłam, a ja spojrzałam się na zegarek. - Będę się zbierać, jutro spotkamy się ponownie. Tylko pamiętaj, że będziesz mnie pewnie obudzić. Nie należę do osób które wstają rano - zaśmiałam się.
<Azucar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz