8 mar 2020

Lennie CD Shu⭐zo

Starałem się nie zaprzątać sobie głowy ojcem, ale kiedy spędzałem czas z chłopakiem i zdawałem sobie sprawę, że naprawdę mi na nim zależy, coraz gorzej się czułem. Nie chciałem zranić i stracić żadnego z nich, ale jestem coś winny ojcu, za te wszystkie lata bólu, nie mogę jednak mu tego wynagrodzić złamaniem serca czarnowłosego. Byłem w kropce. 
Kiedy chłopak zadał mi to z pozoru tak banalne pytanie, poczułem jak serce staje mi w gardle. Drgnąłem lekko, starając się nie dać po sobie znać, że to pytanie w jakikolwiek sposób mną wstrząsnęło, jednak chłopak nie bł idiotą. Wyprostował się, zabierając głowę z mojego ramienia i spojrzał na mnie zatroskany. 
- Wiesz… - uśmiechnąłem się krzywo, starając się jakoś wybrnąć z tej sytuacji. - Jasne, tylko może nie teraz. Wiesz, musimy sobie jeszcze parę spraw omówić – popatrzyłem się gdzieś w bok, nie mogąc patrząc mu w oczu. Czułem się tak podle i kiedy przy kimś innym wcale by mi to nie przeszkadzało i kłamałbym jak najęty, tak przy nim nie mogę. Przez chwilę się nie odzywał, dlatego spojrzałem na niego. Wyglądał na zmartwionego, ale lekko się uśmiechnął i złapał moją dłoń.
- Rozumiem, ale pamiętaj, że jeśli coś cię będzie gryźć, możesz mi wszystko powiedzieć – powiedział spokojnym głosem, jak matka do swojego malutkiego synka. Odwzajemniłem uśmiech i skinąłem głową.
- Zapamiętam – na chwilę zapominając o swoim problemie, przysunąłem się do niego i ucałowałem go w czoło, przytulając. Wtedy autobus zatrzymał się na naszym przystanku. Wysiedliśmy trzymając się za ręce, a potem w milczeniu ruszyliśmy do hotelu.
- Bardzo jesteś zmęczony? - usłyszałem pytanie. Wzruszyłem ramionami.
- Trochę. Aż tak to widać? - zerknąłem na niego kątem oka, a on pokiwał energicznie głową. Znowu zapanowała cisza, podczas której rozglądałem się wokół. Było już ciemno, ludzie powoli wracali do domów, a moją uwagę przykuł bilbord, promujący taras widokowy, na Toronto. Co ciekawsze, znajdował się niedaleko nas. Lekko ścisnąłem dłoń chłopaka. - Wiesz co? Mam jeszcze trochę energii, na jedną rzecz – wskazałem mu reklamę. Zrozumiał co mi chodziło po głowie, dlatego postanowiliśmy zamówić taksówkę.
Kierowca wysadził nas pół kilometra od tarasu, ponieważ dalej należało przejść się kamienną ścieżką. Zapłaciłem mu, zdając sobie sprawę, że jeśli mamy tu zostać na trochę dłużej, muszę znaleźć dorywczą pracę. Chowając portfel, znowu wziąłem chłopaka za rękę i ruszyliśmy na miejsce widokowe. O tej porze nikogo tu nie było, pewnie też dlatego, że był środek tygodnia i ludzie woleli się wyspać przed pracą. Dla nas to oznaczało miły, romantyczny wieczór, spędzony tylko ze sobą. Przyciągnąłem Shuzo do siebie i wtedy całkowicie przestałem się przejmować jutrzejszym dniem i spotkaniem z ojcem. Teraz wszystko wydawało się takie proste. 
Gdy doszliśmy miejsce, stanęliśmy blisko barierki, za którą znajdowała się rzeka. Po drugiej zaś stronie mogliśmy oglądać pięknie oświetlane miasto, konkretnie, to jego starszą część, ale widok i tak bł wspaniały. Rozciągał się po całej szerokości, nie widzieliśmy końca. Światła odbijał się w wodzie, ale co ciekawsze, w wodzie odbijały się także gwiazdy, których nad nami było z milion. Stanąłem za Shuzo i go przytuliłem.
- Tu jest tak pięknie – oczy mu błyszczały, oglądając taki widok.
- Może tak ci wynagrodzę wczorajszy dzień – położyłem brodę na jego głowie i splotłem nasze palce. - Mimo wszystko, jesteś dla mnie najważniejszy – powiedziałem szczerze. W tej chwili byłem pewny, jaką decyzje powinienem wybrać.


Shu?
To wcale nie jest zdjęcie Starego Miasta w Toruniu xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz