22 mar 2020

Ozyrys CD Akusai

Chłopak był bardzo miły, a ja starałem się go do siebie nie zrazić, swoją nieśmiałością, chociaż niekiedy kompletnie nie miałem pojęcia, co mam zrobić. Był pewny siebie i ewidentnie nie chciał mnie przestraszyć, wszystko robił spokojnie, delikatnie, za co byłem mu bardzo wdzięczny, ale w dalszym ciągu nie mogłem mu jeszcze zaufać. Nie znałem tego chłopaka, a on zaproponował mi spacer. Może dobrze on mi zrobi? Poznam w końcu kogoś, będę miał z kim rozmawiać… jeśli wcześniej nie będzie miał dość mojego cichego zachowania. 
- W sumie… czemu by nie – starałem się lekko uśmiechnąć. Wyglądał na zadowolonego moją odpowiedzią, odwzajemnił uśmiech i po chwili wyszliśmy z jego przyczepy. Spojrzałem na zabandażowaną dłoń, to dość przyjemne uczucie, kiedy ktoś się tobą zajmuje. Naciągnąłem rękawiczkę z powrotem na dłoń, ponieważ tak czułem się bardziej pewny siebie. Głupio mi się zrobiło, kiedy zapytał o skutki mocy. Nigdy nie zapomnę tych pierwszych dni, w których kompletnie nie panowałem nad ogniem i z łatwością zdobywałem nowe rany od poparzeń. Teraz, chociaż potrafiłem go kontrolować, czasami uciekał mi spod palców i na nowo parzył. Raz nawet podpaliłem sobie rękawiczkę, którą na szczęście szybko ugasiłem w jeziorze, ponieważ najczęściej ćwiczę przy zbiorniku wodnym.
- Czemu przystąpiłeś do cyrku? - z zamysłu wyrwało mnie pytania chłopaka. Zerknąłem na niego na chwilę, po czym wróciłem spojrzeniem na drogę. Przechadzaliśmy się między budynkami. W dalszym ciągu było dość pusto, ale próba wkrótce powinna się skończyć.
- A wiesz, cyrk wydawał się dobrą opcją – powiedziałem spokojnie.
- I co? Cieszysz się z tego wyboru? - pokiwałem głową.
- Bardzo – przyznałem szczerze. Tak naprawdę, to wszędzie mi by było lepiej, byle nie w domu.
- Zostawiłeś gdzieś rodzinę? - na to pytanie, cały się spiąłem i poczułem dreszcze. Nie mogłem się na też odezwać, bo po prostu bałem się, że wybuchnę. Nikomu drugi raz nie chciałem tego opowiadać, dlatego wolałem unikać tego tematu. - Przepraszam, znowu zasypuje się pytaniami – zaśmiał się nerwowo. Mimowolnie się lekko uśmiechnąłem, podnosząc głowę na niego.
- Nic się nie stało. Jeśli chcesz wiedzieć, to są daleko – powiedziałem tylko tyle, w końcu nie będę zamęczał nowo poznanego swoimi problemami, nie chciałem go do siebie zrazić. - A twoja rodzina? - zmieniłem temat, mając nadzieję, że podzieli się czymś weselszym.
- W zasadzie nie mam z nimi kontaktu, odkąd się wprowadziłem i zacząłem szukać... W sumie sam nie wiem czego, kontakt nam się urwał. - powiedział to lekkim tonem. Leciutko się uśmiechnąłem, jemu o wiele łatwiej szło mówienie o sobie. Uniosłem trochę wyżej głowę i złapałem z nim kontakt wzrokowy. Może ta jego pewność siebie mi się udzieli? Byłbym z tego powodu bardzo szczęśliwy, chociaż też nie chciałem za bardzo się do niego zbliżać.
- Musi ci być trudno – przyznałem.
- Bywa lepiej i gorzej – powiedział tak samo spokojnie. Przez chwilę szliśmy w milczeniu, wyszliśmy z zabudowań i skierowaliśmy się w stronę polany, na której wiosna zaczęła robić swoje. Zielona trawa kwitła w oczach, pojawiały się także pierwsze kwiaty. Uwielbiałem wiosnę, bo wszystko wracało do życia, to były piękne dni radości. - Długo już ćwiczysz swoją moc? - odezwał się chłopak, przerywając cisze.
- Pirokineze – podałem jej nazwę, aby mu było łatwiej ją określać. - W sumie, to stosunkowo krótko. Poznałem ją, jak miałem czter… - dzieści ileś - ...naście lat – uśmiechnąłem się nerwowo.
- A teraz masz?
- Dziewiętnaście – znowu spojrzałem na swoje buty. - A ty ile miałeś, jak zacząłeś ożywiać lalki?
- Zauważyłem to, jak miałem jakieś siedemnaście lat. Teraz mam dwadzieścia pięć – pokiwałem głową.
- Chciałbym to zobaczyć – powiedziałem bardziej do siebie.
- Jak odżywiam lalki? - lekko się zdziwił i zakłopotał się. - Nie mam gwarancji że się uda, nie umiem przewidzieć jakie lalki i kiedy się udaje – pokiwałem szybko głową.
- Rozumiem, nie ma problemu – uśmiechnąłem się przepraszająco. Przez chwilę znowu szliśmy w ciszy, kiedy przed nami pojawił się mały zajączek, prawdopodobnie właśnie obudził się ze snu zimowego. Patrzyłem na niego zauroczony jego malutkimi oczkami.

<Akusai? Dobrze ci idzie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz