- Zobaczysz za trzy godziny - powiedziałam. - Znajoma ma mi przygotować sprzęt. Będę robić różne salta na trapezach, pod płonąca siatką - powiedziałam nieco za bardzo entuzjastycznie, co było trochę chore. Najwidoczniej radość głównego magika w poprzednim cyrku mi się udzieliła. On zawsze się cieszył z takich rzeczy. Gdy miał z kapelusza wyjąć skorpiona, albo zabawić się z agresywnymi wężami. Zawsze mu to wychodziło, teraz miałam nadzieje, że i mi wyjdzie, chociaż jestem tego pewna.
Po chwili mojej nogi coś uczepiło. Spojrzałam w dół, a tam znajdowała się Mika. Kucnęłam, po czym wzięłam kota na ręce.
- Twój? - skinęłam głową, drapiąc go za uchem. Podniosłam wzrok na chłopaka.
- Zobaczymy się później, może. Idę pomóc zawieszać siatkę - po tych słowach przeskoczyłam ogrodzenie na scenie i skierowałam się "za kulisy". Tam chwile się szwendałam, aż udało mi się znaleźć Mone. Maczałam siatkę w jakiejś substancji, aby ogień się trzymał, a nie od razu pochłonął wszystko. Potem czekała, aż przestanie zlatywać. Chwilę z nią rozmawiałam, co mam zamiar wykonać. Zapewne jakieś salta, fikołki, złapanie trapezu nogami... proste rzeczy. Potem pomyślę nad jakimiś trudniejszymi. Teraz tylko mam spróbować. Gdy wracałam na scenę z Moną, chłopaka już dawno nie było. Było tutaj pusto, więc lepiej dla nas. Zawiesiłyśmy tą siatkę pod sceną, po czym zaczekałyśmy na Pika. Weszłam na drabinkę. Podpalili siatkę, a ja wskoczyłam na pierwszy trapez.
<Akuma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz